czwartek, 20 kwietnia 2017

Donald Tusk, czyli miłość napada

      Oczywiście w dniach, kiedy wszyscy czekaliśmy na wynik głosowania nad przedłużeniem europejskiej kariery Donalda Tuska, ani ja, ani, jak sądzę większość z nas, nie mieliśmy najmniejszych wątpliwości co do ostatecznego wyniku owej awantury. Jeśli jednak idzie o mnie, to przyznaję, że miałem autentyczny kłopot z deklaracją, jakiego rodzaju rozstrzygnięcia bym pragnął, gdyby sprawa była faktycznie otwarta. Z jednej strony oczywiście byłoby czymś niezwykle sympatycznym mieć Donalda Tuska tu na miejscu, pozbawionego całej tej ochrony, jaką mu daje Bruksela, polityka przegranego i wystawionego na najbardziej brutalne ataki ze strony Schetyny i jego partyjnych towarzyszy, a jednocześnie przyduszonego do samego spodu systemem prawa i sprawiedliwości, no a z drugiej chyba wszyscy zgodzimy się co do tego, że nie ma nic gorszego, jak dzień w dzień – a wiemy z całą pewnością, że to by było dzień w dzień – oglądać tę twarz, słuchać tego głosu i po raz kolejny przeżywać to nieprawdopodobne wręcz kłamstwo, którego on Tusk jest najbardziej modelowym uosobieniem.
      Jak wiemy, wszystko skończyło się zgodnie z przewidywaniami, wielki sukces zarówno Tuska osobiście, jak i obozu, który on wciąż w znacznym stopniu reprezentuje, został odpowiednio odtrąbiony, no i niestety nie trzeba było długo czekać, by ujrzeć w pełnej krasie to, czego się tak baliśmy. Przyjechał Donald Tusk na jeden dzień do Polski i od pierwszej chwili, czyli od momentu, gdy coś tam zaczął stękać na temat „ukochanej ojczyzny”, której los tak strasznie go martwi, przez ów psychiatryczny pochód z Dworca Centralnego pod budynek prokuratury, aż po te pretensje, że mu przez osiem godzin przesłuchania nie dano nic do jedzenia, mieliśmy to wszystko, co byśmy mieli, jak mówię, na co dzień, gdyby on tu nie daj Boże wrócił na dłużej.
      Ja oczywiście wiem, że my tu wszyscy bardzo liczymy, że prędzej czy później uda się Tuska ostatecznie wysłać tam, gdzie jego miejsce, a przynajmniej skompromitować na tyle skutecznie, by on nam zniknął z oczu raz i na zawsze, jednak jeśli mam być zupełnie szczery, to obawiam się, że tego typu rozwiązanie jest na tyle mało prawdopodobne, że to co byśmy tu musieli nieustannie przeżywać, nie byłoby tego absolutnie warte. I nawet jeśli jakimś cudem on faktycznie w końcu albo by się sam zamknął, albo został zamknięty, my wszyscy bylibyśmy już tak moralnie i emocjonalnie wykończeni, że nawet nie bylibyśmy w stanie się tym jak należy cieszyć.
     A zatem niech on już wraca do siebie do tej Brukseli i niech tam do końca swojego nędznego życia pełni – najlepiej z Pawłem Grasiem – wszystkie możliwe, czy to już istniejące, czy też stworzone specjalnie dla niego, zaszczyty. A jeśli przyjdzie wreszcie czas, że cała ta Unia Europejska albo się ostatecznie zwinie, albo zreformuje na tyle, że da się ja tolerować, niech wyjedzie gdzieś na Ukrainę, albo do jeszcze dalej, do Meksyku, skąd, doradzając jakimś lokalnym bankierom, będzie mógł odbywać comiesięczne loty do Hawany po swoje ulubione cygara. Byleby się nam nie pokazywał na oczy i nie rzucał na uszy. Amen.


Zapraszam wszystkich do księgarni pod adresem www.coryllus.pl, gdzie są do kupienia moje książki. Polecam jak zawsze.

19 komentarzy:

  1. ...psychiatryczny pochód... :-)
    Myśmy to nazwali pielgrzymką lemingów ku zatraceniu.
    Pomysł z marszem, trzeba przyznać, bardzo medialny. Ale ta drepcząca Kopacz, ten pochylony Kijowski - te symbole grandy smoleńskiej i złodziejstwa zwykłego - na pewno nie dodały mu splendoru. Wydaje mi się, że wolał ich nawet nie widzieć koło siebie, przynajmniej w tych okolicznościach przyrody (kolejne ekshumacje, krętactwa Kodziarzy).
    Nie wydaje mi się aby za półtora roku był możliwą konkurencją dla tutejszych polityków - no ale PiS musi jednak się sprężać, nagłaśniać i działać więcej w sprawie różnych PO-wskich afer. Na razie tylko M. Wasserman spisuje się bardzo dobrze. No i ledwo dotknięta afera warszawska - ale to lokalna rzecz - niewiele obchodząca całą Polskę. Reszta afer, mam nadzieję, ujrzy wreszcie światło dzienne.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ciekawe, kim zostanie za parę lat pani Wasserman...
      Na mnie pochód za Tuskiem zrobił wrażenie marszu bidnych niedobitków.

      Usuń
    2. @Krzysztof
      Też raz zaświtała mi myśl - czy Ministerstwo Sprawiedliwości to dla niej nie za mało? Chyba jednak tak...No i Ziobro jest stosunkowo młody. Pani Wasserman wykorzystuje swoją szansę wprost bezbłędnie :-)

      Usuń
  2. Wczorajszy występ Tuska przypomniał nam, że ten człowiek to czysta destrukcja i nienawiść, starannie ukryta pod pobłażliwym uśmieszkiem. Drugiego takiego nie ma (na szczęście) w naszej polityce, chociaż niektórzy bardzo się starają. To po prostu dar... z pewnością nie od Boga.
    Było wczoraj widać czarno na białym, że to już ostatnia nadzieja kodziarzy i celebrytów. Ich entuzjazm był autentyczny, chociaż wszystko sprawiało jednak ponure wrażenie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. @Ginewra
      Z pewnością nie od Boga.

      Usuń
    2. "starannie ukryta pod pobłażliwym uśmieszkiem." raczej niestarannie ukryty i przypominający uśmieszek kobry na widok myszy albo królika.

      Usuń
  3. Frau Ginerwa ,

    bzdury jak kot bury Pablo !
    Kto ci tak mözg zlasowal bo nie wiem .
    ?
    Boga w to nie mieszaj chyba , ze chcesz zacytowac Red-Toyaha linijke z Biblii

    - Kurwa mac co raz glupszych zatrudniaja w sluzbach .

    Max Otto von Stirlitz .

    -

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja tez mialem nadzieje przez dlugi okres czasu ze Tusk pojdzie w koncu do wiezienia ale juz w to nie wierze. Wydaje mi sie ze on skonczy tak mniej wiecej jak Kazimierz Marcinkiewicz.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. @Szczodrocha33
      Czyli zostanie etatowym komentatorem stacji TVN24.

      Usuń
    2. KazimierzM nie miał tylu spraw za uszami jak Tusk więc mógł sobie w Polsce mieszkać. Moim zdaniem po zakończeniu kadencji 27:1 Tusk będzie miał na tyle środków i na tyle wysoką emeryturę że wyjedzie gdzieś na stałe "z dala od tego folkloru tego syfu" gdzie wódka zimna, wino chłodne, morze ciepłe i kobiety gorące. Albo na odwrót.

      Usuń
  5. Pamiętam twarz Tuska po przegranych wyborach w 2005 roku. To był przerażający widok. On już wtedy wiedział, że dla zaspokojenia swojej chorej, nieuleczalnej ambicji nie cofnie się przed żadną podłością. To wyłaziło z niego zewsząd. Do dziś epatuje samym złem. Mój wyrok: wygnanie na bezludną wyspę, bez hawajskich cygar i pozostałych europejskich przyjemności. Howgh.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nic nie poradzimy, ale zło i występek nie zostaną w jego przypadku ukarane.

      Usuń
    2. Dla Słońca Peru: tylko Pustynia Atacama.

      Usuń
    3. @Jola Plucińska
      Ja jednak pozostaję przy swojej propozycji. On sie nam nie pokazuje na oczy i niech robi co chce.
      @Tropiciel
      Może być Atacama.

      Usuń
  6. Tusk zostanie Prezydentem w 2020
    Wczoraj rozpoczął kampanię
    Niestety - Oni mają większość, taka jest prawda o Polsce AD2017

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. @Anonimowy
      Ze wzgledu na to, że opcja "Anonimowy" jest tu zarezerwowana dla różnego rodzaju trolli, proszę używać nazwy.

      Usuń
  7. @glicek czy to w ogóle możliwe by zło nie wróciło jak bumerang? osobiście to ta pewność sprawia że mam czelność powstrzymywać się od złego co prawda z miernym skutkiem ale świadomie

    OdpowiedzUsuń
  8. @Janusz Wilczek
    Przykro mi, ale maile, które do Pana próbuję wysłać wracają z powrotem. To może też być przyczyna, dla której Gmail odrzuca Pańskie komentarze.

    OdpowiedzUsuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.

The Chosen, czyli Wybrani

          Informacja, że PKW, po raz kolejny, i to dziś w sposób oczywisty w obliczu zbliżających się wyborów prezydenckich, odebrała Prawu ...