Zapraszam do czytania mojego najnowszego
felietonu dla „Warszawskiej Gazety”. Przy okazji z przyjemnością informuję, że
od najbliższego numery „Warszawska” będzie się ukazywała także w pięciu
miastach Wschodniego Wybrzeża Stanów Zjednoczonych.
W ramach
zakrojonej na bardzo szeroką skalę akcji zohydzania Polski, jako kraju
antysemitów, faszystów i zwykłego szowinistycznego bydła, „Gazeta Wyborcza”
osiągnęła stan, który zmuszony jestem nazwać czystym obłędem. Szczerze staram
się zrozumieć, emocje kierujące ludźmi, którzy uważają, że walka o tolerancję i
powszechne braterstwo wymaga poświęceń, a nawet pewne drobne, wynikające z niej
prowokacje, to co mnie jednak zaskakuje, to wspomniany obłęd. Oto w katowickiej
„Gazecie Wyborczej” ukazała się historia 64-letniego Holendra nazwiskiem Tjitse
Dondorp, który znalazł się w Polsce i natychmiast został aresztowany. Oto jak
on sam relacjonuje swoją sprawę dziennikarce „Wyborczej”:
„27 lipca podróżowałem pociągiem na trasie
Katowice - Przemyśl. Jechałem do małej miejscowości w okolice Lublina. W pewnym
momencie zabrali mnie z pociągu policjanci. Zostałem przewieziony do Krakowa i
aresztowany. W celi na Montelupich spędziłem pięć tygodni. Kiedy mnie
wypuszczali, dostałem 250 zł, a po rzeczy kazali się zgłosić do prokuratury w
Jaworznie”.
Jak sugeruje
dziennikarz „Wyborczej”, postępowanie służb wobec Holendra było daleko nieadekwatne,
bo oto, co wedle doniesień policji tak naprawdę się stało:
„W
Jaworznie w pociągu wiozącym pielgrzymów na Światowe Dni Młodzieży, wiedząc, że
zagrożenie nie istnieje, poprzez wykrzykiwanie słów ‘Allah akhbar, Turkish
Jerusalem, bum bum’, nerwowe gestykulowanie i chodzenie po pociągu, stworzył
sytuację, mającą wywołać przekonanie o istnieniu zagrożenia życia [...], czym wywołał czynności policji,
polegające na dokonaniu rozpoznania minersko-pirotechnicznego dwóch składów
pociągu, mające na celu uchylenie zagrożenia”.
A gdyby ktoś pomyślał,
że oto koniec wspomnianego obłędu, dziennikarka „Gazety Wyborczej” – wymieńmy
może wreszcie jej nazwisko, Anna Malinowska, zwłaszcza że tworzy wrażenie podobnej
fikcji, jak wcześniejsze Tjitse Dondorp – pędzi dalej, oddając najpierw głos
owemu Dondorpowi: „W Warszawie przechodziłem przez ulicę. Zatrzymali mnie
policjanci. Doszło do sprzeczki”, by następnie, w ramach dziennikarskiego
śledztwa, poinformować: „W warszawskim
sądzie dowiadujemy się, że mężczyzna został ukarany 2 tys. zł grzywny. Za to,
że rzucił w policjanta plastikowym kubkiem z jasnoróżową cieczą. Rozumiem, że
ten pan jest specyficzny, ale czy za wypowiedziane słowa powinien siedzieć w
areszcie pięć tygodni?”
A by nas ostatecznie dobić, pozwala mówić
samemu prezesowi miejscowego sądu nazwiskiem Wysocki: „Zapoznałem się z aktami sprawy. Nie mam żadnych wątpliwości, że brak w
niej znamion przestępstwa. Podejrzany dużo podróżuje, ponieważ ma rentę, stałe
źródło utrzymania, stać go na to. To podróżowanie traktuje jako swoistą misję -
ostrzega przed islamskimi terrorystami, cytuje Biblię. W pociągu mówił o tym,
że celem ataku będzie Izrael i Turcja. Kobieta, która powiadomiła konduktora,
nie zna angielskiego. Nieopatrznie go zrozumiała, słowa zostały wyrwane z
kontekstu. W pociągu było mnóstwo obcokrajowców, w których monolog podejrzanego
nie wzbudził niepokoju”.
I już wiemy, w
czym rzecz. Przez to, że polskie chamstwo nie zna języków obcych i nie ma
pojęcia, czym jest kontekst, mamy kolejną kompromitację. Szczęśliwie są tacy,
co nam to uzmysłowią.
Zachęcam do
kupowania moich książek. Wszystkie są do nabycia w księgarni na stronie www.coryllus.pl.
Problem jest dlaczego wariat miast do Kocborowa trafił do więzienia?! Zamiast płacić mu 250zł można by obciążyć ichni NFZ kosztami leczenia.
OdpowiedzUsuń