Niedawno zamieściłem tu tekst stanowiący wymianę swego rodzaju uprzejmości z „Gazetą Wyborczą” i uznałem, że gdy chodzi o nich, mam spokój na kolejne parę lat. Okazuje się jednak, że nic z tego. Napięcie, jakie w związku z coraz bardziej niewzruszoną pozycją władzy Prawa i Sprawiedliwości ogarnęło tych durniów, przybiera postać tak ewidentnego szaleństwa, że komuś takiemu jak ja, zwyczajnie nie wypada udawać, że nic się nie dzieje. Tyle wszystkiego, że mam nadzieję, iż dziś będzie wyjątkowo krótko.
Jak wiemy, podczas swojej wizyty w Nowym Jorku, prezydent Duda i jego małżonka zostali zaatakowani przez pięcioosobową może grupę sympatyków KOD-u, obrzuceni wyzwiskami i opluci. Jak można było wszystko obejrzeć w telewizji, jedyną odpowiedzią, jaką demonstranci uzyskali, był gest ze strony Agaty Dudy, która posłała im symbolicznego całusa i w ten sposób cały ten protest unieważniła. Prezydent w ich kierunku nawet nie spojrzał.
KOD niemal natychmiast zareagował serią komentarzy na Twitterze, w których nie dość że ogłosił pełny sukces przedsięwzięcia, to jeszcze poinformował, że akcja uzyskała jednoznaczne poparcie ze strony Agaty Dudy, która demonstrantów pozdrowiła uprzejmym pocałunkiem. No i dobrze. To jest KOD i to jest poziom, który znamy. Kiedy jednak wydawało się, że sprawa została ostatecznie zamknięta, uznając najwidoczniej, że tak tego zostawić nie można, do akcji wkroczyła „Gazeta Wyborcza” i na swojej stronie internetowej opublikowała dramatycznie niewyraźne zdjęcie z wydarzenia, na którym ledwo widać unoszącą dłoń Agatę Dudę – jak my już wiemy, do pocałunku – a niżej zamieszczony tekst: „USA: wygwizdują parę prezydencką. A Agata Duda się odwraca i robi TEN gest”.
Jaki gest? No, tego akurat czytelnicy „Wyborczej” siłą rzeczy zobaczyć nie są w stanie. Zdjęcie jest tak niewyraźne, że sama Agata Duda praktycznie jest tam ledwie rozpoznawalna. Jedyne co nam pozostaje to się domyślać, co to za gest, TEN gest. A tu sprawa jest oczywista. Oczywista do tego stopnia, że ja tu już nie muszę nic dodawać. Proszę zresztą spojrzeć na całość.
Pamiętam, że jeszcze w bardzo głębokim PRL-u siedziałem któregoś wieczoru z moim tatą przed telewizorem, oglądaliśmy „Dziennik Telewizyjny” i tato zadał mi pytanie, które pamiętam słowo w słowo do dziś: „Słuchaj, powiedz mi, czy on wie, że on kłamie?” Od tego czasu, tak na moje oko, minęło jakieś 40 lat i wiele się zmieniło. Między innymi pojawił się projekt o nazwie „Gazeta Wyborcza”, a wraz z nim nowy wymiar propagandy, gdzie pytania tego typu uważane są za głupie i naiwne. No bo bądźmy poważni, jakie ma znaczenie to, kto co wie, a czego nie wie? Poziom do któregośmy się przez te wszystkie lata zsunęli, tego typu dylematów nie toleruje, bo na tym poziomie nie istnieje już ani prawda, ani kłamstwo, ani szczerość, ani fałsz, ani wreszcie świadomość, ani pomieszanie zmysłów. Tu jest wyłącznie rozkaz, strach i pełne posłuszeństwo. I stąd nagle dzieje się tak, że w tę przestrzeń wrzucone zostaje powyższe zdjęcie z owym komentarzem i wszyscy już tylko w nerwowym napięciu patrzą, czy coś się w związku z tym wydarzy.
Otóż nie wydarzy się nic. Będzie jak było, a w owej przestrzeni miejsce dla tych, którzy właśnie zostali stąd wyrzuceni, już za chwilę zostanie tak ograniczone, że nawet gdyby ich tu przyszło zaledwie dwóch, to się poduszą. Nie polecam.
PS: Ledwie skończyłem pisać ten tekst, a dotarła do nas wiadomość, że ta sama „Gazeta Wyborcza” opublikowała właśnie tekst pod tytułem „Książka ‘modnego’ esesmana na półkach największych polskich księgarń”, i postanowiła zilustrować go następującym zdjęciem:
A zatem obłęd. Tu nie ma śladu metody. Wyłącznie owo stare jak świat szaleństwo. Można otwierać szampany.
Książki, w tym oczywiście ta najnowsza, są do nabycia w księgarni pod adresem www.corylus.pl.Zapraszam.
Książki, w tym oczywiście ta najnowsza, są do nabycia w księgarni pod adresem www.corylus.pl.Zapraszam.
Sieczka (nawet z prawdy) musi być drobna, żeby się prosiątka nie zadławiły.
OdpowiedzUsuń