Dawno, dawno temu, bo jeszcze 14 lipca
2008 roku, zamieściłem na tym blogu tekst pod tytułem „Jeszcze raz o Wołyniu,
jeszcze raz o pamięci, jeszcze raz o zapominaniu”, który zaczynał się od słów
następujących:
„Myślałem,
że po tych kilku dniach zupełnie jałowego roztrząsania, z jednej strony ogromu
ukraińskich zbrodni popełnionych wobec Polaków ma Wołyniu, a z drugiej rzekomego
tchórzostwa, koniunkturalizmu, czy tylko głupoty Prezydenta, kiedy wszystkie
już chyba słowa, po wszystkich stronach tej debaty, zostały powiedziane,
przyjdzie czas na milczenie. Nic podobnego”.
Minęło od tego czasu już ponad 8 lat i
okazuje się, że tamte „kilka dni” zmieniły się w owe lata, a wszystko pozostało
dokładnie w tym samym miejscu. I wcale nie chodzi mi o to, że blog Coryllusa po
raz kolejny oblazły antyukraińskie obsesje, ani o to, że, jak się okazuje,
wewnątrz IPN-u trwa dyskretna debata o tym, czy Anna Walentynowicz była
Ukrainką, czy nie, i co zrobić, by „Wyborcza” się o tym nie dowiedziała, ani
nawet o to, że reżyser filmu „Drogówka” Smarzowski kręci film o Wołyniu, który
wreszcie nam otworzy oczy na tak zwana prawdę. To są zaledwie odpryski czegoś
znacznie większego, a więc owej narracji, którą nam dostarczają od lat „inne szatany”.
Zdaję sobie oczywiście sprawę z tego, że
moje słowa w obliczu tej burzy nie mają większego znaczenia, niemniej jednak
chciałbym jeszcze raz zaapelować przynajmniej do tych, którzy tu przychodzą, o
opamiętanie i na tę okoliczność przypominam ów tekst sprzed lat. Bardzo proszę.
Myślałem, że po tych kilku dniach
zupełnie jałowego roztrząsania, z jednej strony ogromu ukraińskich zbrodni
popełnionych wobec Polaków ma Wołyniu, a z drugiej rzekomego tchórzostwa,
koniunkturalizmu, czy tylko głupoty Prezydenta, kiedy wszystkie już chyba
słowa, po wszystkich stronach tej debaty, zostały powiedziane, przyjdzie czas
na milczenie.
Nic podobnego. Dzisiejsza Rzeczpospolita
na pierwszej stronie informuje o tym, że kombatanci Wołynia są rozgoryczeni
postawą Lecha Kaczyńskiego, na drugiej publikuje komentarz Rafała Ziemkiewicza,
też w tonie ciężkiego rozgoryczenia, a wewnątrz numeru, zamieszcza wkładkę z
chirurgicznie bardzo precyzyjną analizą ukraińskiego mordu.
Oczywiście, zdaję sobie sprawę, że swoje
już miałem okazję powiedzieć i prawdopodobnie nic nowego nie wymyślę, ale z
drugiej strony jest faktem, że wszyscy już swoje zdążyli powiedzieć, włącznie z
red. Ziemkiewiczem, który wcześniej swoje poglądy wyraził w tej samej
Rzeczpospolitej w tekście na dodatek bez porównania bardziej obszernym niż
dziś, a mimo to wszyscy gadają, jak nakręceni. Więc ja pozwolę sobie raz
jeszcze, tym razem – obiecuję – może krócej.
Wśród osób zajmujących się sprawą
barbarzyńskiego mordu, pojawiają się dwa rodzaje emocji. Jeden to ten, gdzie
obsesyjnie wręcz powraca się do opisywania męki polskich ofiar okrucieństwa
UPA, z jednoczesnym wymuszaniem na Ukrainie uczciwego nazwania tej części
swojej historii po imieniu, a następnie potępienia wszystkiego, co za nią stoi.
Z drugiej strony z kolei, mamy ludzi,
którzy nadal, z – dla mnie nie do końca zrozumiałym – upodobaniem wbijają do
naszych serc te straszne obrazy, a jednocześnie zapewniają, że przyjaźń z
Ukrainą nie powinna być ani podważana, ani zagrożona, bo przecież UPA, to nie
wszyscy Ukraińcy.
Uważam, że w jednym i w drugim sposobie
myślenia, obecny jest pewien bardzo ciężki błąd, a boję się, że oprócz błędu,
pewna bardzo nieprzyjemna intencja.
O jakim błędzie myślę? Otóż, w moim
najszczerszym mniemaniu – co zresztą bardziej lub mniej otwarcie, przyznają
wszyscy uczestnicy debaty – nie ma sensownej możliwości, żeby Ukraina
kiedykolwiek zgodziła się odrzucić tę swoją straszliwą historię. Może, jak
powtórnie kiedyś wpadnie w łapy Rosji, to dla jakich swoich nieistotnych w tej
chwili ciemnych interesów, Rosja każe Ukraińcom oficjalnie potępić zbrodnie
UPA. Póki Ukraina jest wolna, nie ma takiego sposobu.
Ten błąd jest ściśle powiązany z
kolejnym. Jeśli Ukraina nie zmierzy się uczciwie ze swoją – choćby i
jednorazową – podłością, to właśnie przez fakt, że nawet jeśli UPA to nie cała
Ukraina, to jest to wystarczająco duża i wpływowa część Ukrainy, żeby sprawa
została uznana za zamkniętą.
To jest błąd. Natomiast to, co nazywam
brzydką intencją, to właśnie to detaliczne rozgrzebywanie tej męki sprzed 65
lat. Bo o co chodzi? Czyżby zamiar był taki, że trzeba ludziom przedstawić
prawdę? Przepraszam bardzo, ale ci, których prawda w ogóle interesuje, mieli
okazję tę prawdę poznać wielokrotnie. Ja osobiście pamiętam, że już jako małe
dziecko – a nie byłem wychowywany w środowisku super patriotycznym –
wiedziałem, że Ukrainiec, to ktoś, kto uzbrojony jest najczęściej w widły. Sami
komuniści zresztą, przez wiele lat, być może ze względu na pamięć o
Świerczewskim, o tym Ukraińcu z widłami nie dawali zapomnieć.
Sam Rafał Ziemkiewicz pisze w swoim
oryginalnym artykule:
„Tym, co wyróżnia rzezie na Wołyniu spośród
wszystkich znanych historii zbrodni etnicznych, jest niewiarygodne bestialstwo
zbrodniarzy. Ani stalinowskie NKWD, ani hitlerowskie Einsatzgtruppen nie
popisywały się osobistym okrucieństwem. Rezuni OUN-UPA oraz innych
nacjonalistycznych formacji wydawali się natomiast znajdować w nim szczególne
upodobanie”.
No i sprawa jest zupełnie jasna. Nikt,
nigdy, w takim stopniu nie zaprzeczył temu, czym jest w potocznym rozumieniu
człowiek, jak nasi bracia Ukraińcy. Skoro jednak wszyscy o tym wiemy, to po co
wyciągać te fotografie i prosić specjalistów od spraw wołyńskich o kolejne
relacje, z zastrzeżeniem, że dobrze by było, gdyby może relacje te były jak
najbardziej plastycne? To nazywam nieładną intencją.
Ale oczywiście wciąż możemy pytać
dlaczego? Dlaczego? Dlaczego właśnie oni? Dlaczego? Częściowo na to pytanie
odpowiada mój kolega z Salonu kontrrewolucjonista:
„Otóż
UPA dokonała tych zbrodni z tak straszliwym bestialstwem (wyłupywanie oczu,
palenie, krojenie piłami, obdzieranie ze skóry itd.) jak najbardziej celowo.
Nie z powodu wrodzonego bestialstwa i
zdziczenia ale jak najbardziej celowo i racjonalnie.
Ponieważ UPA była bardzo zdyscyplinowana
i zorganizowana ale nie dość silna żeby wymordować wszystkich Polaków na
kresach, więc uznała ze jeśli będzie dokonywać tych mordów z tak straszliwym
okrucieństwem to wywoła przerażenie wśród wszystkich Polaków i nawet ci których
nie będzie można wymordować sami uciekną za Bug.
To bestialstwo było częścią dobrze
zaplanowanej zbrodni.”
Dlaczego mówię, że jest to wyjaśnienie
tylko częściowe? Bo ono odpowiada tylko na moje pytanie od strony technicznej.
A ja bym chciał wiedzieć, dlaczego akurat Ukraińcy. Dlaczego nie Serbowie,
dlaczego nie Chorwaci, dlaczego nie Wietnamczycy. Dlaczego nasi bracia
Ukraińcy? Czyżby tamci byli mniej zdyscyplinowani? Bądźmy poważni.
Ja
jednak nie znam odpowiedzi na to pytanie. Jedyne, co mi przychodzi do głowy, to
bardzo prymitywne i głupie: bo tak.
Ale jeżeli „bo tak”, to tym bardziej nie
ma już co dłużej na ten temat z Ukrainą rozmawiać. Nie ma też co dłużej o tym z
nimi rozmawiać, nawet jeśli ktoś znajdzie na to pytanie odpowiedź bardziej
intelektualnie umocowaną. Na przykład, że Ukraińcy mają to coś we krwi, albo, że
szatan sobie Ukraińców bardzo upodobał. Bo oni, choćby się świat walił, winy na
siebie nie wezmą.
A jeżeli nie wezmą, to możemy, owszem,
nadal publikować zdjęcia rozprutych brzuszków i wyłupionych oczu i połamanych
rączek i mówić, że to na część pamięci.
Jeżeli nie wezmą, możemy też powiedzieć
Ukraińcom, idźcie od nas w cholerę, bo jesteście zbyt straszni, żeby wasze imię
zakłócało nasz sen.
I jeśli nie wezmą, prezydent Kaczyński
zdecydowanie powinien odwołać z Ukrainy naszego ambasadora, ich ambasadorów poszczuć
psami, a na granicy poustawiać zasieki.
A nie wezmą. Bo pani premier Tymoszenko -
owszem - bez najmniejszego wysiłku może spuścić swoje śliczne oczy nad śmiercią
Bronisława Geremka i powiedzieć, że jest jej bardzo przykro, ale na tym jej
możliwości współczucia się kończą.
I w tej zupełnie nowej sytuacji,
prawdopodobnie większość tych, dla których sprawa Wołynia jest jedynym
miernikiem ludzkiego patriotyzmu z jednej strony, a skuteczności polityki
międzynarodowej z drugiej, będzie usatysfakcjonowana.
A pan red. Rafał Ziemkiewicz nie będzie
musiał pisać tak ciężkich głupstw, jak to, które mu się przydarzyło w
dzisiejszej Rzepie, gdzie w jednym zdaniu, z tylko sobie znanych powodów,
popadając w kłamstwo zupełnie niezwykłe, pisze, niemal explicite, że w imię
pojednania z Ukrainą Polska jest gotowa “zapomnieć” i przyjąć “ukraińską
wersję” historii.
Piszę, że Ziemkiewicz kłamie. Ale może
być też tak, że nie kłamie. Może on faktycznie wierzy, że dopóki prezydent
Kaczyński nie posadzi prezydenta Ukrainy, panią premier Ukrainy, oraz
przewodniczącego ukraińskiego parlamentu przed sobą, nie pokaże im dodatku do
dzisiejszej Rzepy wraz z odpowiednią kolekcją zdjęć i nie każe im trzem złożyć
pod każdym z nich swoich podpisów, to tym samym zarówno zapomina, jak i uznaje.
Ale wówczas nie potrafię uwierzyć, że to
ten sam Ziemkiewicz, który w jednym ze swoich gorszych okresów, uznał za
stosowne napisać i wydać książkę pod bardzo zabawnym tytułem „Polactwo”.
Już za parę tygodni Klinika
Języka wyda moją kolejną, ósmą już, książkę, tymczasem jednak zapraszam do
księgarni pod adresem www.coryllus.pl,
gdzie są do wciąż do kupienia ostatnie już egzemplarze, „Elementarza”, „Biustonosza”,
no i podobno jeszcze jakieś pojedyncze „Listonosze”.
Coś się jednak zmieniło w Odessie gubernatorem jest były prezydent Gruzji. Balcerowicz reprezentuje w rządzie prezydenta Poroszenkę.
OdpowiedzUsuńUkrainę czeka taka kuracja przeczyszczająca że tylko można im współczuć, jacy patroni niepodległości taki kraj.
@bazyl
OdpowiedzUsuńRzecz w tym, że Ukraina jest skazana na wieczną kolonizację. To jest plemię, a nie naród.
Oczekiwanie od władz Ukrainy właściwego stosunku do zbrodni UPA nie zmienia sytuacji geopolitycznej. Istnienie Ukrainy, zwłaszcza skonfliktowanej z Rosją, jest korzystne dla Polski.
OdpowiedzUsuńTrzeba więc mówić o Wołyniu, polskie ofiary nie mogą zostać zapomniane, jednak niezależnie od skutków polskiej presji warto wspierać rząd ukraiński.
Podobnie jak pomimo polityki rządu niemieckiego przerzucania winy za holocaust na inne narody, będziemy z tym walczyć propagandowo i współpracować w wielu dziedzinach z Niemcami.
Traktowanie problemu w kategorii alternatywy : albo zapomnieć ofiary albo zmusić Ukrainę do przyjęcia winy, jest nieco podobne do tez zwolenników komisji Laska : przyjmujemy raport MAK i Millera bo przecież nie wypowiemy wojny Rosji.
Swoją drogą może łatwiej byłoby eksponować ofiary ukraińskie - tych Ukraińców, którzy zginęli za ukrywanie Polaków lub odmowę mordowania.
@Paweł czyli jeżeli dobrze zrozumiałem proponujesz wspieranie Leszka Balcerowicza? Pawle dla mnie Ukraina to kraj nad którym wisi złowrogie fatum jego najbardziej okropnym przejawem było ludożerstwo gdy władza radziecka odkułaczała ten region ZSRR. Dziś główną atrakcją turystyczną po tamtych czasach pozostał równie urokliwy Czarnobyl.
OdpowiedzUsuń