Wypadło
tak, że dziś będziemy czytać mój kolejny felieton dla „Warszawskiej Gazety”,
której najświeższe wydanie ukazało się wczoraj. Polecam i jedno i drugie.
Jak
widzieliśmy to na własne oczy, doszło właśnie do zdarzenia podwójnie historycznego,
a mam tu na myśli przede występ Lecha Wałęsy na pogrzebie Danuty Siedzikówny
oraz Feliksa Selmanowicza w stroju plażowym, oraz demonstracyjne wyjście z
odprawianej w gdańskiej bazylice uroczystej Mszy Świętej. Jestem pewien, że wydarzenie
to będzie komentowane jeszcze przez jakiś czas i zapewne trafi do podręczników
najnowszej historii Polski, ja bym jednak nie chciał ani samego incydentu, ani
tym bardziej wyjaśnień samego Wałęsy, w jakikolwiek sposób komentować,
natomiast pragnę opowiedzieć pewną historię, historię bardzo adekwatną i jak
najbardziej prawdziwą.
Proszę sobie wyobrazić, że w pewnej
niewielkiej miejscowości gdzieś w Polsce jeszcze w początkach PRL-u
postanowiono postawić ośrodek wczasowy dla pracowników banków. Nic takiego, normalny
blok mieszkalny, przypominający bardziej hotel robotniczy, niż ośrodek
wypoczynkowy z prawdziwego zdarzenia, jednak przez kolejne lata, dzieci bankowców
przyjeżdżały tam na wakacyjny wypoczynek. Kiedy PRL spotkał zasłużony koniec,
pojawiły się banki jak najbardziej prawdziwe, a wraz z nimi pewne szczególne
zjawisko socjologiczne, którego aspiracje akurat nie obejmowały ośrodka
wczasowego wybudowanego gdzieś w Polsce u narodzin PRL-u i nasz ośrodek
najpierw stał pusty, a następnie zaczął zwyczajnie niszczeć. Kiedy wydawało się,
że tam już pies z kulawą nogą nie zawita, lokalna diecezja zadeklarowała, że
może się ośrodkiem zaopiekować, no i przejęła go z całym dobrodziejstwem
inwentarza, po krótkim czasie przekształcając go w popularny ośrodek rekolekcyjny.
I wszystko byłoby bardzo pięknie, gdyby
nie liczne świadectwa uczestników kolejnych rekolekcji, że po korytarzach
budynku krąży zbłąkana dusza, czyli tak zwany popularnie duch. W odpowiedzi na
powtarzające się relacje ludzi na tyle emocjonalnie opanowanych, by nie dać się
ponieść astrologicznym szaleństwom, a jednocześnie też na tyle pobożnych, by
wiedzieć, że to co widzimy, to jeszcze nie wszystko, przeprowadzono dogłębne
śledztwo, obejmujące również rozmowy z miejscową ludnością i okazało się, że
długoletnim kierownikiem owego ośrodka był człowiek zły i występny, choć dla
ówczesnej władzy niewątpliwie zasłużony. Problemem owego człowieka było jednak to,
że za żonę miał kobietę dobrą i pobożną, która jakimś cudem go zmusiła, by z
nią regularnie uczestniczył w niedzielnej Mszy Świętej. I oto ów człowiek zły i
występny, owszem, pojawiał się w każdą niedzielę w kościele, jednak niezmiennie,
tuż przed Przeistoczeniem, kaszląc głośno, tupiąc i przesuwając krzesła,
kościół demonstracyjnie opuszczał. Po pewnym czasie stało się to stałym
rytuałem: towarzysz kierownik z małżonką zasiadali w ławce, spokojnie znosili
kolejne minuty, a tuż przed Przeistoczeniem, kierownik wstawał i hałasując
wychodził.
I tu również proszę nie oczekiwać ode
mnie jakiegokolwiek komentarza. Ani na temat wiarygodności opowiedzianej
historii, ani też jej związku z Lechem Wałęsą i tym, jak się ułożyło jego
życie. Powiem tylko, że nie zdziwię się, jeśli kamienica, w której znajduje się
jego biuro, po jego śmierci zostanie oddana komuś za symboliczną złotówkę.
Stale przypominam, że księgarnia
pod adresem www.coryllus.pl jest czynna 24
godziny na dobę, a w niej nie tylko moje książki.
Bog zaplac! Absolutnie wspanialy wpis.
OdpowiedzUsuńDziekuje za wszystkie wpisy i za pnaskiego bloga.
Mam swietny humor po tej lekturze!
@Izabela
OdpowiedzUsuńI o to od początku chodzi. Serdeczności.
Pod szepty złego nie jednego sprowadziły na manowce. Strzeżmy się licho nie śpi.
OdpowiedzUsuńps Panie Krzysztofie pręgierz słowny dla LW wyborny.
@bazyl
OdpowiedzUsuńPrzepraszam, ale to na mnie zrobiło wrażenie: "Pod szepty" i "nie jednego".
Pozdrawiam.
Obserwuje nas 24h na dobę i to od urodzenia może w pewnym sensie na podstawie tych obserwacji zna nas lepiej niż my sami. Zawsze wie w jaką strunę uderzyć. Ja w tych zmaganiach zwracam się do Niepokalanej bardzo mi przypadły do serca słowa św Maksymiliana Kolbe że odmawianie różańca to strzelanie do Szatana.
OdpowiedzUsuń