Zadzwonił do mnie pewien kolega z Gdyni – niech się 3miasto nie cieszy; wszędzie mamy swoje wtyki – i poinformował, że nowa redakcja Wprostu przygarnęła Zbigniewa Hołdysa i on tam pisze teksty. Konkretnie chodziło o tekst ostatni. Dlaczego ów kolega uznał za stosowne uznać, że to co mówi gitarzysta Hołdys może mieć dla mnie jakiekolwiek znaczenie? Myślę sobie, że on pewnie zauważył, że ja niedawno wspomniałem o bezdomnym menelu Hubercie K., więc pewnie nic też nie zaszkodzi mi się dowiedzieć, co słychać ciut wyżej, a więc u kogoś takiego jak Zbigniew Hołdys. Otóż, jeśli rzeczywiście poszło o to, że ja się ostatnio poruszam w rejonach wyjątkowo bagiennych i wielu czytelników tego bloga to zauważa, chciałbym powiedzieć, że nie do końca się z taką perspektywą zgadzam. Ja – owszem – lubię się zapuścić w rejony niebezpieczne, ale bez przesady. Mogę, owszem, raz czy dwa zaryzykować, i dla dobra sztuki się ubrudzić, ale nie aż tak, żeby uznać, że dla mnie kontakt ze Zbigniewem Hołdysem to jakaś szczególna frajda.
A poza tym, przy całym szacunku dla artystycznego i intelektualnego dorobku tego gwiazdora, on przez całe swoje życie choćby w drobnym ułamku nie awansował tak jak udało się to Hubertowi K. Wręcz, powiedziałbym, przeciwnie. O ile mi wiadomo drogi kariery obu panów szły w zupełnie przeciwnych kierunkach. O ile Zbigniew Hołdys w latach 70-tych był artystą estradowym o pewnej popularności, a nawet, jak sam opowiada, towarzysko rozrywanym alkoholikiem – podobno nawet kupował wódkę Himilsbachowi – to dziś… nie jest ani artystą, ani kompozytorem, ani gitarzystą, ani nawet piosenkarzem. Jest jeszcze gorzej. On już nawet nie pije. Czy można było upaść niżej? Co innego Hubert K. To był zawsze zwykły uliczny menel, prawdopodobnie bez kropli talentu, ale przez to, ze umiał dla siebie wykorzystać te ‘warholowskie’ 15 minut, stał się gwiazdą właściwie formatu światowego. Kto wie, czy nawet nie napisała o nim w pewnym momencie jakaś zagraniczna gazeta? I co z tego, że dziś, jak on sobie siedzi z kolegą na ławeczce i gnije, pies z kulawą nogą na niego nie zwraca uwagi? W końcu, jak Hołdys wyjdzie na ulicę, to też dla zdecydowanej większości przechodniów będzie tylko zwykłym pajacem. Jak jakiś wytatuowany cudak z tunelami w uszach. Albo pedał w stringach.
Zbigniew Hołdys jest chodzącą reprezentacją czegoś, czego nie przewidziała nawet Ewangelia w przypowieści o talentach. Żeby on jeszcze ten swój jeden nędzny talent zakopał pod ziemią i czekał aż wszystko samo się zrobi, to ja bym to jakoś zrozumiał. Każdy z nas jest niestety jakoś tam głupi lub leniwy. To jednak co on z tym talentem zrobił, jest czymś tak niebywałym, że gdyby ktoś ważny na niego jakimś cudem trafił, mógłby go pokazywać w kanale Discovery. Niestety, szczęście chodzi własnymi ścieżkami, więc póki co pozostaje Hołdysowi tylko Wprost i od czasu do czasu sobotni program tego onanisty Mellera. Otóż, żeby zakończyć ten wątek, Zbigniew Hołdys, kiedy dostał tę monetę, najpierw wmówił sobie, że jest muzykiem, a następnie zrobił z niej kolczyk, wbił sobie go w nos i uznał, że tak pociągnie już do końca świata. A ponieważ jest jaki jest, to nawet nie zauważył, kiedy go przegonił nawet ktoś taki jak Hubert. K.
Mimo tego wszystkiego, co tu wyżej napisałem i mimo tej pogardy, jaką czuję dla kogoś takiego jak Zbigniew Hołdys, jak widać bardzo wyraźnie, piszę o nim już czwarty akapit i to w dodatku starając się bardzo. Czemu to robię? Otóż, wiedziony podpuszczeniem mojego kolegi z Gdyni, przeczytałem felieton Zbigniewa Hołdysa jaki on napisał dla Wprostu i – powiem zupełnie szczerze – przyszło mi do głowy parę rzeczy, które już od pewnego czasu stały w kolejce, ale jakoś nie potrafiły się w tym obłędzie do tego bloga dopchać. Przede wszystkim, należy zauważyć, że felieton Hołdysa we Wproście dotyczy ni mniej ni więcej tylko chamstwa, które Hołdysa w polskim życiu publicznym doprowadza do szewskiej pasji. I tu Hołdys różni się od innych uczestników tego szaleństwa z którym mamy do czynienia, w ten sposób, że jego oburza wszelkie chamstwo. Nie tylko jakże typowe i naturalne chamstwo pisobolszewii, ale chamstwo ze wszystkich stron. A to i mianowicie chamstwo Palikota i chamstwo Hoffmanna i Palikota i chamstwo Kempy i chamstwo Janusza Palikota i Jarosława Kaczyńskiego i chamstwo Joachima Brudzińskiego. No i oczywiście Palikota. Demokratycznie i po równo. Hołdys pisze swój felieton, żeby zaprotestować przeciwko chamstwu i oświadczyć wszem i wobec, że on już rozumie, dlaczego „inteligencja, ludzie wykształceni i społecznie wrażliwi, wszechstronni, wizjonerscy, osoby kulturalne i odpowiedzialne, szerokim łukiem omijają świat polityki”. A odpowiedź na tę zagadkę brzmi następująco: „Otóż nikt normalny nie chciałby znaleźć się w towarzystwie gitowców”.
I tu się zaczyna prawdziwy temat. I wbrew pozorom wcale nie chodzi o to, że będziemy się teraz śmiać z Hołdysa, że on – będąc tym kim jest – ustawia się nagle po stronie „inteligencji, ludzi wykształconych… wizjonerskich i kulturalnych” i że robi to w sposób tak demonstracyjnie szczery. Ten gest oczywiście jest wart pewnych socjologicznych, czy może wręcz psychologicznych, przemyśleń, ale nie o tym chcę tu pisać. Chodzi o coś innego. Otóż jak podawały i popularne media, ale też i przeróżne internetowe portale, na swoim profilu na Facebooku – a więc jak najbardziej publicznie – jakiś niedaleki czas temu Zbigniew Hołdys nazwał Jarosława Kaczyńskiego ni mniej ni więcej tylko: „ponurym średniowiecznym chujem”, a gdyby ktoś, kto korzysta wyłącznie z usług Janusza Palikota, nie wiedział, o co chodzi dodał co następuje: „Żaden ubek znany mi z imienia i nazwiska nie narobił tyle gnoju w relacjach między Polakami, co ten posraniec. Najbardziej parszywa postać, jaką pamiętam, a pamiętam nawet Władka Gomułkę dobrze. Powinno się go wpakować do Wastoka i wystrzelić w kosmos bez możliwości powrotu kiedykolwiek”.
Jednak i tu, jeśli ktoś sądzi, że ja chcę teraz poszydzić z Hołdysa, że on jest niby taki akuratny jak idzie o etykietę, a sam… no wszyscy widzą, to też się pomyli. Wbrew pozorom, ja nie mam do Hołdysa pretensji o to, że mówi o różnych ludziach per „chuj”. Weźmy mnie. Ja, na przykład, o Hołdysie mówię jeszcze gorzej, bo z wykorzystaniem bardzo smakowitych przymiotników, a zatem byłbym obłudny, gdybym miał tu do niego żal. Ja też nie mam się zamiaru na niego skarżyć za to, że on mówi że nie lubi chamstwa, a sam okazuje się chamem pierwszego gatunku. Sam nie jestem tu lepszy i uważam, że akurat jeśli o to idzie, wszyscy jesteśmy w pewnym zaklętym kręgu, z którego wyjścia nie ma i jedyne co nam pozostaje, to debatować nad tym, kto zaczął. Mnie prześladuje myśl zupełnie inna. I, jeśli można, przejdę już do samego sedna.
Chodzi mi mianowicie o to, że gdybym ja, pisząc te teksty, od czasu do czasu napisał, że na przykład Donald Tusk to „chuj”, to jestem przekonany, że w jednej chwili straciłbym połowę swoich czytelników, a w kolejnej całą resztę. A wśród tych obrażonych z całą pewnością znalazłoby się bardzo wielu takich, co w skrytości serca uważają, że Donald Tusk to „chuj”, tyle że tych swoich mysli wstydzą się na tyle, że wolą się z nimi nie afiszować, a tych co się nie krępują, uważają za tzw. buraków. Jeśli ktoś nie wie do końca, o co mi chodzi – lub ma w pamięci słowo „skurwysyn” którego tu niegdyś użyłem w odniesieniu do pewnego skurwysyna – to dam inny przykład. Dziś, jak wiemy, Janusz Palikot żartuje sobie z rozszarpanego na drobne kawałki ciała Przemysława Gosiewskiego, a jednocześnie swoim laczkiem rozgrzebuje umęczone szczątki Lecha Kaczyńskiego, szukając choćby śladu flaszki. A wielu ważnych, uznanych i powszechnie szanowanych osób mu w tych poszukiwaniach gorliwie kibicuje. Jak wielu z czytelników tego pamięta, ja – kiedy biedak jeszcze szczęśliwie żył – bardzo nie lubiłem Sebastiana Karpiniuka i przy każdej nadarzającej się okazji kpiłem z niego jak tylko umiałem. Jestem przy tym pewien, że te moje kpiny wielu się podobały równie bardzo jak mnie. Jestem jednak jeszcze bardziej pewien, że gdybym ja dziś oszalał i zaczął wspominać nazwisko Karpiniuk w kontekście choćby minimalnie prześmiewnym, natychmiast straciłbym połowę sympatyków. A gdybym się zaczął powtarzać, to i za nimi całą resztę. Dlaczego? Bo ludzie którzy stoją po tej stronie mają szacunek dla tajemnicy, i ten szacunek determinuje to, że oni są ludźmi poważnymi, a nie – że się powtórzę - skurwysynami.
Ktoś mi powie, żebym się tak nie nadymał, bo jego z kolei towarzystwo jest tak wyborowe, że gdyby u nich ktoś powiedział o Jarosławie Kaczyńskim, że jego rząd prowadził „zbrodniczą politykę”, tak jak to zechciał powiedzieć na temat polityki Platformy Obywatelskiej ów Kaczyński, albo zwrócił się do posłanki Kempy słowami: „Nie zniżę się do pani poziomu”, tak jak to pozwoliło sumienie Kempie odezwać się do pana przewodniczącego Czumy, że to ten ktoś zostałby równie zdecydowanie, błyskawicznie i ostatecznie pozbawiony szacunku kolegów i przyjaciół. Tak. Wiem, że ktoś mi tak powie. Jestem tego nawet pewien. Problem tylko w tym, że ja świetnie wiem, kto to taki będzie. Ja go widzę przed sobą każdego dnia. On ma swoją twarz i swoje nazwisko. I swoje rzeczy do powiedzenia. Ma swoje oburzenie, swoją niewzruszoną moralność i swoje nauki, z którymi wdziera się do naszych już nie tylko domów, ale serc. To będzie on. Jeden z nich. Właśnie jeden z nich. Może nie od razu Hołdys, lub jacyś jego koledzy-artyści z czasów wczesnego stanu wojennego, bo co on mieliby tu szukać, ale ten który im wciąż płaci i pozwala dobrze żyć – czemu nie? On by tu się nadał jak znalazł.
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuń@toyah
OdpowiedzUsuńDziękuję, że w końcu się pojawiłeś.
Cóż, ja też go widzę, chociaż zasłaniam oczy, bo tą drogą najłatwiej się wdziera. Nie lubię wymieniać go z imienia, żeby nie poczuć smrodu siarki. Zresztą jak by się nie nazywał, od razu zalatuje.
Witaj Toyahu!
OdpowiedzUsuńMartwilem sie, ze zostaniesz w tej
Dobrej na zawsze... :) :)
ale z drugiej strony, to mysle, ze
powinienes tam czesciej jezdzic...
Pozdrawiam serdecznie
Zrobiło mi się nieco przykro, że to nie ja byłem twoim kolegą z Gdyni, który wskazał ci tego mutanta Hołdysa. Typ ten o wyjątkowo miałkim intelekcie jest hołubiony przez warszawski salon, a w szczególności władców tvn, wprost czy gw. Symptomatyczne, chwilowe gwiazdy, raczej nie spełnieni artyści, czy inni celebryci, nabywają przekonania o swojej mądrości i co gorsza, chcą się swoimi głębokimi myślami dzielić z innymi. Na świecie tego typu patologia jest naturalnie eliminowana. Nikogo nie interesuje polityczna postawa Christiano Ronaldo czy Micka Jaggera. Niestety, u nas, czy to z braku prawdziwych intelektualistów chcących brać udział w publicznej dyskusji (co jest do cholery z polskim słownictwem - nikt ze słomobutowców nie powie inaczej jak dyskurs, ewentualnie debata), czy świadomego mącenia narodowi w głowach piarem, bierze się takich dupków jak m.in. Hołdys i tworzy się kulturę, a właściwie popkulturę. To jest zgroza, te wszystkie Kory, Materny, Millery i cała masa wsiowych aktorów, aktoreczek, czy sportowców są przez manipulatorów lansowane (tak, lansowane, bo dla picu dorzuci się jeszcze księdza Sowę, lub podobnego tumana w sutannie, aby uwiarygodnić) na środowisko kulturotwórcze. Zdrowe społeczeństwo zarzygałoby Polskę wzdłuż i wszerz od takich standardów. Niestety, manipulatorzy po świetnych doświadczeniach z Lepperem czy Tymińskim, wiedzą, że połowa społeczności kupuje to natychmiast. I tak, panoszą się te straszne gęby "z kolczykiem w nosie". Mają zero moralności, zero etyki, wątpię nawet czy wiedzą co to jest. Potrafią tylko bełkotać pod publiczkę, czyli pod rozanielonych redaktorów - prostych i tępych narzędzi manipulatorów.
OdpowiedzUsuńUtworzenie sejmowej komisji Macierewicza rozpętało piekło w salonie. Psy spuszczono ze smyczy. Macierewicz to nie przelewki, może się manipulatorom naprawdę dobrać do dupy.
@kazef
OdpowiedzUsuńCieszę się bardzo, bo w przyszłą środę jadę na kilka dni do siebie, a więc kolejnych kilka dni będę miał bez bloga. Chociaż im Unia Europejska kupiła kilka komputerów, więc może sobie jednak popiszę. Na komputerach UE. A to będzie frajda!
@Marylka
OdpowiedzUsuńNo tak. Tu nazwiska nie grają takiej dużej roli. To jest piramida.
@Sagittarius
OdpowiedzUsuńNo wiesz! W Dobrej? Na zawsze? Jak ja bym miał żyć bez tych kulturalnych ludzi, których mam w swojej dzielnicy?
@jazgdyni
OdpowiedzUsuńJeszcze nie miałem okazji się rozejrzeć. Macierewicz mignął mi tylko w Dobrej w telewizorze przy kolacji. Ale domyślam się, że szanowni państwo musieli na jego widok aż podskoczyć. Bo pan Antoni to jest dopiero "średniowieczny chuj"!
ha pyszny tekst!
OdpowiedzUsuńKiedyś napisałeś o pytaniu "Czy oni wiedzą, że kłamią?" odnośnie dziennikarzy Stanu Wojennego.
I ja dziś też mam pytanie czy oni wiedzą że są Chujami?
Czy słodko śpią? Czy ich ch.. nie trafia?
I druga sprawa czy to u Nas taki atak na człowieczeństwo, czy na świecie też w modę wchodzi "szczanie na groby?".
A może każdy ma Antychrysta na miarę swoją?
Ale tytułowe chuje nie zdają sobie sprawy, że działaniem swoim uświęcają tylko to co plugawią...
BO GDYBY BYLI NIKIM TO PO CO MORDOWAĆ GROBY?
I my musimy, jak w każdej walce, która ma sens, wystawiać zawodnika tej samej wagi. Co zrobił Kliczko, jak mu dano za przeciwnika naszego Sosnowskiego?
OdpowiedzUsuńTak do tej pory wyglądała nasza walka.
Wybacz Toyahu, ale my wszyscy na blogach to jesteśmy waga piórkowa. Byle moron pokazany w telewizorze może więcej i znaczy więcej niż my. Gorzko się o tym przekonałeś w czasie sławetnej dyskusji w kampanii.
Więc na pierwszą linię zawodników wagi ciężkiej! Jak pisze Rosemann - "mistrzów ciętej riposty".
I gnoić ich faktami jak w dzisiejszej Gazecie Polskiej i nomen omen WP.
Toyahu
OdpowiedzUsuńHołdys, Kora, niejaki Skiba i inni "artyści" estradowi uwierzyli, że stali się częścią elity, a że prezentują jedynie słuszne poglądy na pewno są częścią polskiego salonu spod znaku Michnika.
Dlatego też są przekonani, że jako salonowcom wolno im więcej. Mogą sobie bajdurzyć o chamstwie i agresji innych, a sami są wyjęci spod jakichkolwiek ocen. Czyż to nie jest typowe dwójmyślenie charakterystyczne dla umysłów zniewolonych neo- czy może popmarksizmem?
Zaglądałam, czekałam i ... wreszcie Toyahu, jesteś. Cieszymy się, że tak powiem, grupowo. A powietrze wokół coraz cięższe... serdeczności
OdpowiedzUsuń"kaskader literatury" z Ciebie - nie odwazył bym się chyba zaglądnąć na Hołdysowego facebooka a i do Wprost, mnie wprost nie ciągnie.
OdpowiedzUsuń@makroman
OdpowiedzUsuńJa pod wpływem Toyaha zajrzałam na stronę "Ja Hołdys" (już sam tytuł mówi, z kim mamy do czynienia), gdzie osobnik ten pod przykrywką działalności charytatywnej pozuje na guru młodzieży i reklamuje bliskich sobie wykonawców czegoś tam. Grafika oczywiście czarna, tylko portretu szatana brak. Jego konkurent czy kumpel (?) Owsiak puszczał kiedyś w Krakowie portret diabła na balonach, ale teraz już wiedzą obaj, że to niekonieczne do sukcesu.
No i po co mi to było?
@CmentarnyDech
OdpowiedzUsuńZ tym klasycznym już dziś pytaniem było nieco inaczej. Tak zapytał mój zmarły już dziś Tato, i mam wrażenie, że to było jeszcze za Gierka.
Oni są wieczni. To po pierwsze. Po drugie, nawet ktoś tak prosty jak mój Ojciec, to widział.
@jazgdyni
OdpowiedzUsuńA co tam jest na wp?
@Ginewra
OdpowiedzUsuńJak idzie o artystów, to ja mam z nimi kłopot. Tępię ich okrutnie, a z drugiej strony odnoszę wrażenie, że przytłaczająca większość z nich, kiedy zaczyna mówić, to i tak wspina się na wyższy poziom sztuki. A jeśli już nauczą się pisać, to już w ogóle mistrzostwo. W ten sposób Skiba, czy ten nieszczęsny Hołdys, to i tak szczyty intelektu. Pomyśl o takiej Annie Nehrebeckiej, albo o Olbrychskim, czy o Korze. Oni prawdopodobnie umieją wyłącznie wciągać.
W sumie to ciekawe, że oni wszyscy zawsze popierają to co najgorsze. I że to co najgorsze tak bardzo ich hołubi.
@Ewa
OdpowiedzUsuńNo właśnie słyszałem, że jest gęsto. Jednak od wczoraj nie miałem okazji, żeby choćby rzucić okiem.
@makroman
OdpowiedzUsuńPrzeceniasz mnie. Do hołdysowego Facebooka nie zaglądałem. Ten fragment wyguglałem z pudelka. Co do Wprostu, przyznaję - kupiłem, bo w sieci trzeba wysyłać esemesy, a mi się nie chciało.
@Marylka
OdpowiedzUsuńTo co oni robią, to ich sprawa. Na przykład tu gdzie ja mieszkam jest taki plac, na którym od rana do wieczora siedzą łysi z psami i wpieprzają kebaby.
To co mnie wzrusza, to fakt, że zarówno Hołdys jak i Owsiak są tak nieprawdopodobnie ciągnięci za uszy. To niesprawiedliwe. Hubert K. musiał wszystko załatwić sobie sam.
Toyahu
OdpowiedzUsuńNo co Ty z tą Nehrebecką? Być może ja czegoś nie wiem, bo mam ostatnio słaby kontakt z rzeczywistością medialną.
Ja mam taki pozytywny obraz tej postaci przez pryzmat ról, które kiedyś grywała. Dla mnie ona na zawsze pozostanie subtelną panienką z szlacheckiego dworku, ucieleśnieniem dobroci i szlachetności. Mam ją cały czas przed oczyma jako Marynię Połaniecką czy też oszalałą z miłości Celinę Katelbinę z "Nocy i dni".
A ty mi tu ją przyrównujesz do degeneratki z pudelkiem.
Wiem, wiem, role to co innego, a jak artysta zaczyna mówić własnym głosem, to wszelki czar pryska.
Dlatego wolę nie słuchać, co tam Nehrebecka teraz opowiada, bo lubię jej obraz pozytywnej bohaterki z mojego dzieciństwa.
@Ginewra
OdpowiedzUsuńJak idzie o Nehrebecką, to ekspertem jestem ja. To ona ukształtowała moje życie na poziomie estetycznym.
A więc kiedy ją zobaczyłem (a później usłyszałem) wśród tych bandziorów, wszystko się zawaliło.
Wiesz jak to jest. Cóż większego nad zawód miłosny?
P.S.
Choć muszę przyznać, że Gabrycha Kownacka wciąż szczęśliwie pozostaje nienaruszona. O ile mi wiadomo, to fakt.
To jest Toyahu po prostu przedruk z Gazety Polskiej. Ja też się zdziwiłem, że w WP. Oto link http://media.wp.pl/kat,1022941,wid,12491857,wiadomosc.html?ticaid=1a8f8
OdpowiedzUsuń@toyah
OdpowiedzUsuńArtyści zawsze byli podejrzewani o konszachty z piekłem. Myślę, że przede wszystkim przez tajemniczość geniuszu sztuki przypisanego często do ludzi o marnym morale, a nierzadko jeszcze niemal niedorozwiniętych umysłowo. Coś za coś... Nauczyłam się oddzielać sztukę od osoby, bo srodze można się zawieść. Taki Paderewski, cudowny artysta, cudowny człowiek, ale umysł miał słaby. Jak łatwo dal sobą manipulować wrogom Marszałka, gdy Polska, którą naprawdę kochał i dla której czynił tyle dobrego, była w największej potrzebie. On sam jednak nie uważał się za mędrca, i chyba na oślep wybierał sobie przewodników. Wtedy jednak jeszcze było wiadomo, że - no cóż, artysta... czego się spodziewać. Teraz natomiast oni są przerabiani na idoli, guru, i cokolwiek bredzą, budzi zachwyt mas. A oprócz artystów, których jak zawsze jest bardzo niewielu, istnieje straszliwa nadprodukcja ludzi kreowanych, kreujących się i uchodzących za artystów. Symbolem jest Hołdys. I ci są najgorsi i naprawdę groźni.
Witaj Toyahu.
OdpowiedzUsuńTeraz do mnie dotarło, że ta przerwa to z przyczyń wypoczynkowych a nie innych... i mi ulżyło.
Znaczy się w Dobrej byłeś, Tej w Beskidzie Wyspowym. A w góry się wybrałeś? Śnieżnicę albo Lubogoszcz (albo Ćwilin - nie pamiętam) zdobyć z Dobrej można.
Ja wiem, że Ty stary dziad jesteś i już nie bardzo się chce, ale nie ma to jak aktywny wypoczynek. Troszkę brzuszka stracić można, czego ci u nas obu dostatek.
Pozdrawiam. Stary Dziad 2.
Przez kilka dni zaglądałam,czy jest coś nowego,no i dzisiaj jest!
OdpowiedzUsuńBardzo dobre!
Zawsze czytam i będę czytać.
(w salonie komentowałam jako ba3bara)
@jazgdyni
OdpowiedzUsuńBardzo ciekawe. Dziękuję.
Za wiele trzeba będzie odpowiedzieć.
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuń@Marylka
OdpowiedzUsuńGdyby sie przyjrzeć tej gromadzie, może się okazać, że akurat Paderewski, to był pikuś.
Inna sprawa, że to wielka szkoda, że diabeł akurat ukochał sztukę.
@Gemba
OdpowiedzUsuńPewnie że wypoczynkowych. A Ty myślałeś że jakich?
Co do brzuszka, mam dla Ciebie przykrą wiadomość. Nic z tego. Wciąż jestem niemal tak gruby jak Ty.
@hamiltonb
OdpowiedzUsuńBardzo się cieszę. Obrodziło nam tu dziewcząt. Super!
@Kazef
OdpowiedzUsuńTej z Daleko od szosy nie kojarzę. Ach już wiem. Ta Ania. Świetnie. Udało się jej. Bardzo się cieszę.
Toyahu.
OdpowiedzUsuńNie żartuj! Szans ze mną nie masz. Ja w pracy zapierdzielanm od rana do wieczora, ruch to tylko do auta i z auta, czyli zerowy - to i "bencolek" mi mi się powiększył.
Ale we wrześniu jadę podsłuchiwać jelenie to odzyskam formę.
Bywaj.:)
@ All
OdpowiedzUsuńOklapliście jakoś...? Nawet Toyah czytuje jakieś dziwne rzeczy... Mi się to też zdarzyło, więc podzrucam komentarz znaleziony przypadkiem na stronie fakt.pl (szukałam tam zdjęć braci Kaczyńskich):
19.04.2010 16:03
Zofia w wierze napisał/a:
"Nasz Ksiądz mówił wczoraj przepiękne kazanie
Droga Kostucho...
W zeszłym roku zabrałaś mi mojego ulubionego tancerza Michaela Jacksona, ulubionego aktora Patricka Swayze, mojego ulubionego piosenkarza Stephena Gately i moją ulubioną aktorkę Farę Fawcett.
A w tym roku zabrałaś mojego ulubionego prezydenta Lecha Kaczyńskiego.
Nadal moim ulubionym politykiem jest Jarosław Kaczyński
Wzniósł też apel: PISUŁMANIE!!! Ludu ogłupiały miast i wsi! Wybierzmy Jarosława na naszego Pana Prezydenta, gdyż drugi Tupolev wraca niedługo z remontu. Wspomniał również tak tragicznie zmarłego brata byłego prezydenta Lecha, który przebywając na błoniach niebieskich zameldował na pewno : Panie prezesie melduję wykonanie zadania, Wawel zdobyty!
Prawda że piękne nasz Ksiądz miał kazanie?"
To nie jedyny przypadek bredzenia, który wyzwala we mnie metafizyczny dreszcz (obrzydzenia).Więcej nie chcę cytować, żeby jak najszybciej zapominać, choć do końca i tak się nie da.
Ludzie domagają się kary boskiej, i to się nasila. STRASZNY CZAS. Szkoda tylko, że wszyscy jedziemy na jednym wózku...
Wasza pisułmanka (dawna kaczystka) - Yo!
Witam, zwlaszcza gospodarza :)
OdpowiedzUsuńNawiazujac do wpisu, to znalazlam w necie ow felieton – brednie, przeczytalam nawet z ciekawosci wypociny Markowskiego, który w „szkle” uchodzi za ideal z ta swoja niewyszukana erudycja filozofa [tfuuu!] i nie rozczarowalam się, bo takiej miernoty dawno nie czytalam.
Kolejna sprawa, dzis w tvn24 powracal temat tego, co koty palil [już za to bym go wyslala na ciezkie roboty], nawet się pojawil osobiscie i uwaga: przeprosil za slowa o sp. Panu Gosiewskim [jego zone], ale zaraz dodal, ze to slowa odpowiednie i nie wycofuje się z nich i ze dotycza one szlenstwa jakie się rozpetalo wokół katastrofy [lepiej byloby, gdyby nie przepraszal, bo te przeprosiny funta klakow niewarte, nieszczere...ech...]. Przyznam, ze ledwo tego wysluchalam, kolejne brednie filozofa! [Boze, uchron nas od takich filozfow jak wspomniany, Markowski, Miecugow etc.].
Czytalam w „Rz” jak to Nehrebecka chwali swojego kandydata i namawia do glosowania na niego. Bez komentarza. Z drugiej strony był glos Michala Lorenca, wspanialego kompozytora [zwlaszcza filmowego, np. muzyka do „psow” - swietna] – bardzo rozsadny „glos w sprawie”.
Ja już kilqkrotnie podnosilam tu sprawe oddzielenia dorobq atrystycznego od osoby, inaczej się nie da, choc to bolesne, wiem sama.
Gabrysia Kownacka cala??? WSPANIALE!!! Bardzo się ucieszylam ta wiadomoscia.
Przepraszam, za dlugi post, ale dzis przeczytalam w newsweeq artyql, który mnie rozwscieczyl doslownie. Tytul –„ostatnia posluga dla brata” „piora” Stankiewicza i Smilowicza. Panowie roztaczaja „wizje” i oceny, ale nie to jest najgorsze, bo to znamy, najgorsze jest to, ze takim (pseudo)dziennikarzom udzielaja informacji ludzie z partii PiS! „Zly to ptak, co swe gniazdo kala”. Nielojalnosc jest najgorsza! Można się nie lubic, można rywalizowac, można nawet stracic szacunek, ale brechac na swoich nie przystoi, to się nie godzi. Veto!
Przeczytalam cala GP, jak zawsze [przynajmniej dla mnie] wiele ciekawego.
Acha, pochwale się, ze qpilam i czekam na ksiazki –Pietrzaka i „Anna solidarnosc”.
Pozdrawiam, T.
PS. Teraz już nie ma artystow, tak samo jak nie ma autorytetow, to jest m. in. symbolem epoki w ktorej zyjemy.
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuń@Yo
OdpowiedzUsuńYo!
@Tamka
OdpowiedzUsuńPrzepraszam, ale nie mogę się powstrzymać. Jak Ty to robisz, że pisząc te komentarze zawsze pamiętasz, by za kazdym razem jak trzeba napisać "ku" pisać "q". No i przede wszystkim, dlaczego?
Toyah,
OdpowiedzUsuńwiem, ze to moze razic, zwlaszcza osoby bardzo wrazliwe na poprawnosc jezyka polskiego, ale to taka nalecialosc z przeszlosci i po trosze wynikajaca z mojej natury [jestem szybkosciowiec generalnie], a net ma to do siebie, ze to az tak bardzo nie razi [przynajmniej ja osobiscie nie spotkalam sie z ostracyzmem na tym tle]. Jak widzisz w necie nie uzywam polskich liter, zamiast pisac "ku", stosuje samo "q", bo jest szybciej. Ot cala filozofija. Kiedy pisze "slimakowo" tzn. na papierze jak Pan Bog przykazal, scisle stosuje sie do zasad pisowni polskiej :). Sama jestem bardzo wrazliwa na bledy ortograficzne, jednak taka skrotowosc w necie mnie nie razi, a wrecz pomaga. Zatem prosze o zrozumienie :). T.
@Tamka
OdpowiedzUsuńTo nie chodzi o ortografię. Nie podejrzewałem Cię o nieznajomość ortografi, ale wyłącznie o przywiązanie do pewnej maniery.
Natomiast nie wiedziałem, że tak Ci się spieszy. Mam tylko nadzieję, że nie będziesz konsekwentna i pozostaniesz tylko na poziomie tego "ku", a nie wymyslisz, że jeszcze szybciej będzie zamiast "be" pisać "b", zamiast "c" pisać "ce", zamiast "gie" stawiać literkę "g", a tam gdzie powinno być "jot" zostawiać tylko "j".
Bo gdy przyjdzie Ci napisać, że Kutz to idiota, napiszesz "Qc to idja" i pies z kulawą nogą nie zrozumie, o co Ci chodzi.
Toyah,
OdpowiedzUsuńTo nie jest żadna maniera, jest jak napisalam powyzej.
Rozumiem, ze dotad nie miałeś trudnosci ze zrozumieniem moich komentarzy.
No to już teraz wiesz, ze „mi się tak spieszy”. Możesz mi to zarzucac, ale nic tego nie zmieni, ja już tak mam [to stad pewnie liczne kontuzje jakich ulegam]. A konsekwentna jestem zawsze! Natomiast twoje dywagacje odnosnie tych qc i innnych sa czysto teoretyczne, zapewniam. T. :)
@Tamka
OdpowiedzUsuńTo jeszcze ja się wtrącę. Miła Tamko, wybacz, ale takie stenografowanie nie służy dialogowi, tak można robić dla siebie, jeśli się chce coś szybko zanotować, natomiast dla innych (przynajmniej dla mnie), to jak rozmowa z osobą jąkającą się, albo mruczącą pod nosem... poza tym jeśli ktoś ma potrzebę bardzo szybkiego pisania, to przecież można opanować to przy pomocy nietrudnego systemu - służę płytą z kursem szybkiego pisania.
Błędy w pisaniu bywają zabawne,ale jako zasada są irytujące.
Pozdrawiam z wielką sympatią
Marylka - "Hołdysy" zawsze tak miały, to efekt splotu kilku czynników.
OdpowiedzUsuń1 - wiary w wieszczy narodowych (to od czasów powstań Mickiewicza, Słowackiego i Szopena).
2 - Wytracenia pod biegunami konika historii większej części polskich elit i konieczności ich zastąpienia czymkolwiek
3 - wentyla bezpieczeństwa, jakim za komuny była muzyka rockowa - oni mogli powiedzieć więcej niż inni - przeto nawykli że są słuchani.
4 - megalomani samych artystów - ale to normalne dla artystów że są megalomanami, bo kto inny nie zostaje artystą.
Ps. swego czasu Hołdys i inni grali naprawdę dobrą muzykę.
Toyah - mimo wszystko odważnie ;-)
@makroman
OdpowiedzUsuńZgadzam się z Twoja diagnozą zjawiska we wszystkich punktach. Również z tym, że grali dobrą mmuzykę. Wpadającą w ucho, z dobrą aranżacją. I budzącą pozytywne reakcje dzieciaków. Sama mam jeszcze czarną płytę ze słynnym wykonaniem "Chcemy być sobą" i wyraźnym śpiewem łumu "Chcemy bić ZOMO". To mnie zawsze niebywale rozśmieszało i cieszyło. Mam nadzieję, że chociaż paru tych śpiewających dowaliło zomowcowi kamieniem na jakiej manifestacji, a nie tylko wyżywało sie w śpiewie.
No ale kilka ładnych piosenek nie tworzy Artysty. Po prostu zdolny facet, któremu, jak słusznie pisał Toyah, udało się kompletnie roztrwonić talent, a raczej zdolności.
Ja też wykazałam się odwagą zapuszczając się na bagna Hołdysa! Szaleńczą! Bo ja się boję kontaktu z siłami nieczystymi! Mnie bardziej podziwiaj!
@Makroman
OdpowiedzUsuńJeśli przyjmiemy, że oni służyli jako wentyl bezpieczeństwa, nie ma co mówić o jakiejkolwiek odwadze. To oczywiste.
Co do samego już Hołdysa, jego odwaga ogranicza się do tego, że pokazuje się publicznie przebrany za błazna. Powiedzmy, że to jest odwaga większa niż śpiewanie "Chcemy być sobą" pod czujnym okiem pułkowników.
@Marylka
OdpowiedzUsuńJa Cię podziwiam bardziej od Hołdysa. W dowód mojego podziwu kolejny wpis będzie specjalnie dla Ciebie.
@toyah
OdpowiedzUsuńSpeszyłam się
@Marylka
OdpowiedzUsuńCo zrobić. Takie to nasze życie.
Marylka & Toyah - Perfect, Maanam itp byli zasłoną dymną dla bardziej niszowych zespołów - reżim mógł mówić "patrzcie przecież pozwalamy na ostra muzykę nawet puszczamy ją w TV - problem w tym że nie puszczano tych naprawdę buntowniczych tekstów.
OdpowiedzUsuńDo dziś brzmią mi w uszach słowa prowadzącego jeden ze studenckich festiwali piosenki "Krakowska cenzura wyraziła zgodę tylko na jednorazowe odśpiewanie tego utworu, nie może on być rejestrowany" ( w tym momencie po sali rozszedł się trzask zapuszczanych magnetofonów ;-) )
Oczywiście że Hołdys był/jest artystą ale swój talent zaprzepaścił - pewne środowiska lansują go na siłę, a on się im odpłaca - na scenę nie ma już z czym i z kim wychodzić
Ps. Przypomniał mi się Jacek Kleyff... ciekawe czemu jego nie promuje ani Wprost ani TV?
Ps. Cieszę się że oboje wróciliście de profundis ;-)
@makroman
OdpowiedzUsuńCo do Kleyffa, nie wiem jak jest. Ale jak znam życie, nie ma pewności, czy tak jak jeste, nie jest lepiej.
Z Kleyffem jestbtak że go nie ma i już - media milczą - ale byc może faktycznie tak jest najlepiej - jeszcze by mu cos odbiło i pozazdrościł Hołdysowi czy..Skibie
OdpowiedzUsuń@Toyah
OdpowiedzUsuńCo do Nehrebeckiej to u mnie sie zawalil swiat jak uslyszalem Gajosa :(
@Bendix
OdpowiedzUsuńA ja go nie słyszałem. Może i lepiej.