środa, 14 lipca 2010

O burych sukach. Na poważnie.



Ja naturalnie zdaję sobie sprawę z tego, co o moim stanie nerwów i emocji myślą sobie niektóre z osób odwiedzających ten blog. Wiem świetnie, że dla wielu z nich, a szczególnie dla tych którzy nie zgadzają się z opiniami przeze mnie formułowanymi, jestem wariatem i agentem, a często i jednym i drugim. Jestem przekonany, że podejrzenia, jakie pani Toyahowa wyraziła w stosunku do mnie w minioną niedzielę, dla wielu osób nie są żadnymi podejrzeniami, lecz zwykłą i nawet nie bardzo wyjątkowo przenikliwą oceną faktów. To co ja tu wypisuję, dla wielu tworzy obraz wystarczająco wyraźny, żeby mnie uznać za osobę co najmniej podejrzaną. Wiem to i biorę to na swą pierś. Bez jednego słowa skargi.
Przyjmuję to na pierś, co jednak nie zmienia faktu., że z tego typu oceną głęboko się nie zgadzam. Uważam że ja w gruncie rzeczy jestem komentatorem niezwykle umiarkowanym. To że moje poglądy są wyraźne i stosunkowo jednoznaczne, w żaden sposób temu umiarkowaniu nie przeczą. One są wyraźne, ale przy tym umiarkowane. Jestem pewien, że byłoby nienajgorzej, gdyby niektórzy zechcieli uprzejmie zauważyć, że tego typu zestaw jest jak najbardziej sensowny i logiczny. Nie trzeba nie mieć poglądów, żeby zdobyć sobie uznanie i szacunek jako ktoś trzymający się środka. Taka jest prawda i nic na to nie poradzimy. Tak jest.
Jakie są powody, dla których wiele osob czytających moje komentarze na temat polityki i ludzi w tę politykę zaangażowanych uważa mnie za niebezpiecznego szaleńca? Oczywiście powodów tych może być mnóstwo. Dla niektórych ich wyrazem może być to na przykład, że uważam Jarosława Kaczyńskiego za wielkiego polskiego polityka i uczciwego człowieka, a jego zmarłego brata za wielkiego polskiego prezydenta. Dla innych dowodem na moje obłąkanie jest to, że o niektórych politykach, czy w ogóle osobach publicznych piszę, używając epitetu „ruski buc”. Inni z kolei boją się nawet na mnie spojrzeć, ponieważ z uporem godnym lepszej – ich zdaniem – sprawy, twierdzę, że samolot z Lechem Kaczyńskim na pokładzie został strącony przez złych ludzi, że inni źli ludzie powtarzają na jego temat najróżniejsze kłamstwa, a jeszcze inni źli ludzie, sfałszowali wybory, do których ich kumple swym podłym czynem doprowadzili.
Właśnie – wybory. Proszę zwrócić uwagę na fakt, że ja dotychczas o ewentualnym sfałszowaniu minionych wyborów wspominałem jedynie tak zwanym półgębkiem. Proszę sobie przypomnieć, że kiedy one jeszcze były przed nami, wiele osób sugerowało w komentarzach tu na tym blogu, że źli ludzie je niechybnie sfałszują, a ja na to milczałem, lub bardzo się starałam, żeby w swoich odpowiedziach nie iść zbyt daleko. Myślę, że ci którzy ten blog znają trochę lepiej, pamiętają też, że do pewnego momentu, ja bardzo starannie unikałem mówienia o tym nawet, że katastrofa w Smoleńsku była aktem celowym i zaplanowanym. Dlaczego tak było? Dlatego mianowicie, że ja oczywiście swoje wiem, a w najgorszym wypadku podejrzewam, natomiast moje umiarkowanie i wewnętrzny spokój każą mi patrzeć na wszystko w pewnej perspektywie. I ja naprawdę, wbrew temu co się roi pani Toyahowej, nigdy nie pojadę do Warszawy przypinać się łańcuchami do krzyża, który naszemu nowemu prezydentowi nie pozwala spokojnie zeżreć porannej jajecznicy.
Nie wspominałem więc – do pewnego czasu – o smoleńskim morderstwie i właściwie do dziś nie pisałem o sfałszowanych wyborach. A to, mimo że mam niemal stuprocentową pewność, że Prezydent został zamordowany z premedytacją, a wybory z premedytacją zostały sfałszowane. Dlaczego więc wspominam o tym teraz? Otóż chodzi o to – i to też pisałem na tym blogu – moje świadectwo jest wręcz wymuszone bezczelnością zachowania ludzi odpowiedzialnych za to zło które się dzieje. Jeśli System, który dopuścił się tej zbrodni, a dziś swoją zbrodnie próbuje ukryć, bez najmniejszych wyrzutów sumienia oskarża za śmierć 96 ludzi Bogu ducha winnych pilotów, którzy sami w tej katastrofie zostali wymordowani, w dodatku robi to systematycznie i z wręcz nienormalnym uporem, to ja – przepraszam bardzo – ale nie mam wyjścia. Jeśli wybory zostały sfałszowane w sposób absolutnie bezczelny, a przynajmniej wszystko na to wskazuje, a dziś Państwowa Komisja Wyborcza, z całkowicie nieruchomą twarzą jak najbardziej oficjalnie twierdzi – w innej zupełnie kwestii – że obie kratki przy nazwiska były jednakowej wielkości, podczas gdy każdy dureń widzi że nie, to ja osobiście nie widzę najmniejszego powodu, żeby z równie spokojną twarzą ogłaszać, że oni kłamią jak bure suki.
Byłem wczoraj na wizycie u pewnego mojego kolegi. Pisałem tu już o nim, bo uważam go, a przy okazji nasze koleżeństwo, za zjawisko dość interesujące. Otóż on przez to wszystko co sądzi, w co wierzy i co mu się wydaje słuszne, stoi po absolutnie przeciwnej stronie ode mnie. On uważa że Boga nie ma, że Kaczyński jest do bani, a Komorowski – owszem, może być, w dodatku całe mnóstwo ludzi, których ja uważam za skończonych debili, on szanuje, a wręcz niekiedy szanuje bardzo. Problem polega na tym, że on czyta mój blog i czuję ciągłą potrzebę wyjaśniania ze mną pewnych spraw. Oczywiście na zasadzie jednego prostego pytania „Dlaczego?” Byłem więc wczoraj u niego, piliśmy piwo, słuchaliśmy – tak jakoś wyszło – The Cure i rozmawialiśmy o tym, że Boga prawdopodobnie nie ma, kiedy on zapytał, czemu ja wymyśliłem, że wybory zostały sfałszowane? Powiedziałem mu więc, czemu tak myślę… i proszę sobie wyobrazić – nie wiem, może to była tylko uprzejmość – ale on zasugerował, że moje argumenty zabrzmiały mu sensownie. Dodał jeszcze, że gdybym ja te moje uwagi na temat wyborczego oszustwa sformułował na blogu, ta moja teza zdecydowanie miałaby większą wartość.
Pomyślałem więc sobie, że skoro on tak mówi, to ja to napiszę. Powiem wyraźnie, dlaczego uważam, że Bronisław Komorowski został prezydentem wyłącznie skutkiem wyborczego oszustwa. Wiem, że to moje gadanie jest bez znaczenia, podobnie jak bez znaczenia jest to, jak długo jeszcze będziemy przypominać, że samolot pod Smoleńskiem nie spadł skutkiem mgły, czy błędu pilotów, ale co mi szkodzi? Niech wiedzą, że ja wiem. I niech ich szlag trafia. Niech ich ta wiedza pali. Niech się tą wiedzą udławią i w efekcie tego udławienia zdechną. Bo na nic więcej i tak nie zasługują.
Interesuję się polityką od wielu, wielu lat. I to nie interesuję się tak sobie, ale interesuję się bardzo. Od 1989 roku biorę udział we wszystkich możliwych wyborach i we wszystkich możliwych wyborach oddaję ważny i przemyślany głos. Pamiętam więc też świetnie, że nigdy wcześniej, w stosunku do tego co mieliśmy w tym roku, nie było takiej sytuacji, że na ostateczny wynik – wynik rozstrzygający – trzeba było czekać do ostatecznego komunikatu PKW? PKW podawało kolejne wyniki, najpierw po przeliczeniu pierwszych 20% głosów, następnie po przeliczeniu ponad połowy głosów, później po przeliczeniu ponad 70% głosów, wreszcie po przeliczeniu 90% głosów, i na końcu podawali ci państwo wynik ostateczny. Wynik wyborów – ten najważniejszy, a więc kto wygrał, znany był już po uwzględnieniu tzw. exit polls, a później był już tylko potwierdzany przez komunikaty PKW. Jeśli po przeliczeniu danych z pierwszych 20% komisji, okazywało się, że partia A, lub pan A prowadził nad partią B lub panem B z przewagą 2,6%, to w najgorszym razie, ta różnica mogła wzrosnąć lub się zmniejszyć, skacząc w międzyczasie raz to w górę, raz w dół, najwyżej o jakiś procent, lub – o zgrozo – dwa. A zatem zawsze już w niedzielę wieczorem, można było iść spokojnie spać, wiedząc przynajmniej, kto wygrał. I tak było przez lata.
Ostatnim razem, i to przy okazji pierwszej, jak i drugiej tury, było jak było. I nie muszę nawet tego szczegółowo opisywać. Chciałbym jednak zwrócić uwagę na jedną rzecz. Zarówno w jednym, jak i w drugim wypadku, Jarosław Kaczyński do momentu aż przeliczono wyniki z 52 % komisji, odnosił sukces, by ostatecznie ponieść bardzo wyraźną porażkę. Pamiętam bardzo dobrze, jak wyglądały komunikaty PKW za jednym i za drugim razem. Przewodniczący Komisji informował, że po przeliczeniu głosów z 20% komisji różnica między Komorowskim a Kaczyńskim spadła w stosunku do tzw. exit polls, dramatycznie. Dziennikarze, w stanie podwyższonej paniki pytali, czy to może jest tak, ze najpierw nadchodzą głosy ze wsi od chamów i durniów, na co Przewodniczący niezmiennie odpowiadał, ze absolutnie nie. Że głosy spływają równomiernie z całej Polski. Po przeliczeniu głosów z 50% komisji, okazywało się, że Komorowski najwyraźniej leży i kwiczy. Na to, dziennikarze w kompletnym przerażeniu pytali raz jeszcze, ze może jednak za chwilę pójdą wielkie metropolie i wszystko się odwróci, na co Przewodniczący niezmiennie odpowiadał, że mowy nie ma. Że wszystko spływa równomiernie. A więc strach.
Ja znakomicie rozumiałem to co mówi Przewodniczący z dwóch powodów. Przede wszystkim pamiętałem świetnie z minionych lat, że ta różnica najpierw się trochę zmniejsza, później trochę się zwiększa, by wreszcie utrzymać się na zbliżonym do oryginalnego poziomie. Po drugie jednak wiedziałem, że to całe gadanie o wsiach, które wysyłają raporty wcześniej jest funta kłaków warte. W mojej komisji, tam gdzie oddawałem swój głos, uprawnionych do głosowania było jakieś 1500 osob, z czego głosowało 800, z czego niecałe 200 głosowało na Jarosława Kaczyńskiego. Przepraszam bardzo, ale ile czasu ci ludzie potrzebowali, żeby policzyć te głosy, wklepać wynik do komputera i posłać wiadomość do Warszawy. Więcej niż u mnie na wsi, gdzie była pewnie tylko jedna komisja, ale za to prawdopodobnie głosowało tyle samo osób? Co za absurd! Absurdalność tego typu myślenia potwierdził zresztą sam Przewodniczący PKW, kiedy wielokrotnie – powtarzam, wielokrotnie – powtórzył, że system jest taki, ze najpierw idą głosy z komisji zamkniętych, takich jak więzienia, szpitale i ośrodki pomocy społecznej, gdzie głosuje może 10, 20, czy 50 osób, ale już chwilę później wszystko leci równo i demokratycznie.
Z matematyki jestem, jak to mówią, zimny. Rachunek prawdopodobieństwa, z mojego punktu widzenia, to wyłącznie coś co mi każe wierzyć, że w piątek prawdopodobnie pojadę do Dobrej relaksować z pewnym moim przyjacielem. Nie przeszkadza mi to jednak, by wiedzieć, że jeśli po przeliczeniu 52% głosów, liczonych demokratycznie i tak jak do tych co liczą napływają, Jarosław Kaczyński prowadzi nad Bronisławem Komorowski, po dodaniu tak samo liczonych pozostałych głosów ta różnica zmieniła się na korzyść Komorowskiego aż tak radykalnie, jak to miało miejsce w niedzielę 4 lipca, taka sytuacja jest zwyczajnie wykluczona. Ja mogę uwierzyć, że jeśli Kaczyński po uwzględnieniu głosów z ponad połowy komisji prowadził te pół procenta, czy ile to tam było, to ewentualnie mógł przegrać jednym procentem, lub – jakimś cudem – dwoma. Ale nie sześcioma!!! Gdyby tak było, należałoby przyjąć, że wyłącznie przez czysty przypadek, w pozostałych 48% komisji Bronisław Komorowski wygrał nagle ze średnią przewagą 10%! Przypominam jeszcze raz – sam Przewodniczący PKW wielokrotnie zapewniał, że głosy płyną zewsząd równym strumieniem.
A więc powstaje pytanie, co się takiego stało? Jak to się wszystko odbyło? Nie mam pojęcia. Zwykła logika nakazuje mi podejrzewać, że kiedy po przeliczeniu ponad połowy głosów z całej Polski okazało się, że Komorowski dostał w dupę, System wydał polecenie, żeby już do samego końca zrobić wszystko, by ten rezultat był odwrotny. I żeby on był odwrotny w sposób przekonujący. Ale czy mam rację? Nie wiem. Bardzo trudno mi jest przyjąć, że żyjemy w gruncie rzeczy w Afryce. Wprawdzie wiele na to wskazuje, a już najbardziej od 10 kwietnia, ale i tak kocham Polskę tak bardzo i jestem z nią tak związany, że nie chcę o niej myśleć aż tak źle. Wolę wierzyć, że tamten samolot spadł, bo była mgła, a piloci byli piani po nocnej imprezie, lub się zagapili. Albo że nawet Lech Kaczyński okazał się nędznym głupcem. Daje słowo, że tak by mi było łatwiej, niż żyć w przekonaniu, że oni zrobili z Polski dziki kraj.
Jednak jest mi bardzo trudno to przyjąć. Z jednego prostego powodu. Oni kręcą. Stoją, bezczelnie patrzą mi w oczy i kręcą jak cholera. Nie chcą mi dać jednego zwykłego słowa wyjaśnienia. Patrzą bezczelnie mi prosto w oczy i łżą jak psy. Nawet w tak drobnej i niepoważnej sprawie jak ta kratka. Dlatego ja się czuję zwolniony. Na dobre.

49 komentarzy:

  1. @Toyah
    Dziwna rzecz. Piszesz o fafszerstwie wyborczym a mnie sie jakos zrobilo
    lzej na duszy. Ty, to potrafisz...

    OdpowiedzUsuń
  2. @Sagittarius
    Wyobraź sobie, że ja też jakoś dziwnie odetchnąłem.

    OdpowiedzUsuń
  3. Dobrze,że pan jest,że tak niezłomnie opisuje tą rzeczywistość w której przypadł nasz czas życia.Wszystko co stało się 10 kwietnia i potem, postrzegam tak samo jak Pan.Tylko mam o tyle gorzej,że całe otoczenie w którym realnie żyję, po dwóch zdaniach podobnych do tych które padają u Pana, zdiagnozowało by u m nie natychmiastową potrzebę zapakowania w kaftan bezpieczeństwa, nie mam odwagi na polemizowanie ze zwolennikami tej peowskiej bandy.Pan taką odwagę ma.I tak jak napisał ktoś wyżej,dziwnie odetchnął, ja też dziwnie lżej oddycham ,że są ludzie którzy widzą cała podłość która nas spotkała.Pozdrawiam serdecznie.
    Ps. To moje pierwsze odezwanie sie na jakimkolwiek blogu, choć czytam je namiętnie.

    OdpowiedzUsuń
  4. @Małgorzata
    Bardzo dziękuję za te miłe słowa i obecność. Mam nadzieję, że częstszą.

    OdpowiedzUsuń
  5. Obserwowałem jako mąż zaufania JK pracę jednej z komisji. Nic podejrzanego nie udało mi się zauważyć, ale nie będąc zbyt spostrzegawczym, nie upierałbym się, że tak było wszędzie. Co do kratki: pierwsze zdjęcie które w tej kwestii widziałem, było ewidentnie niemiarodajne - było zrobione na tle podłogi z płytek, płytki pod kartką wyborczą były wyraźnie większe, niż nad kartką. Ja sam nic takiego podczas wyborów nie zauważyłem - z zastrzeżeniem jak wyżej. Ale inne zdjęcia tego problemu nie miały - może w różnych komisjach były różne kartki? Kto je drukował?
    Pozostaje jedno: Patrzą bezczelnie ... prosto w oczy i łżą jak psy. Coraz bardziej myślę, że mają coś do ukrycia.

    OdpowiedzUsuń
  6. @SilentiumUniversi
    To że te kratki były inne, to fakt potwierdzony. Nie rozumiem tylko, dlaczego oni nie chcą tego normalnie przyznać.

    OdpowiedzUsuń
  7. Nie pojmuję, co mogłoby dać drukowanie różnej wielkości kartek. Chyba że te nietypowe były nielegalne... Skserowane?

    OdpowiedzUsuń
  8. Sprawa „kratki” zostala wyjasniona w wiadomej stacji. Potwierdzono, ze katka przy nazwisq J.Kaczynskiego była mniejsza. Oczywiście podano również przepisy prawne, wśród których to uchybienie, ze względu na sformulowania w przepisach – nie jest brane pod uwage jako poddajace w watpliwosc wynik wyborow. Podano również, ze druk tych kart odbyl się w kancelarii premiera i nikt oczywiście nie wiedzial dlaczego stalo się tak jak się stalo.
    Ja tez ogladalam ten wieczor wyborczy, pamietam komunikaty komisji i nieprawdopodobna panike w tvn24, kiedy ogloszono % zwyciestwo J.Kaczysnkiego. To było nawet zabawne, ten poploch...zal, ze ostateczny wynik nie potwierdzil tego z 52% komisji.
    Dowiedzialam się, ze ukazaly się wazne ksiazki [Pietrzaka i sp. Prezydenta Lecha Kaczynskiego (mojego Prezydenta!)], mam zamiar je qpic i przeczytac. T.

    OdpowiedzUsuń
  9. @Yo
    Ja bym na te kratki machnął ręka, gdyby PKW nie oświadczyła głupio, że one są takie same.

    OdpowiedzUsuń
  10. Tamka
    To będziemy czytać razem.

    OdpowiedzUsuń
  11. Poczytajcie prosze dzisiejszy "nasz dziennik" o tym jak traktuja rodziny tych, ktorzy zgineli w katastrofie. O tym nie trabia jedyne "wiarygodne" zrodla informacji! Znow sie zdenerwowalam..T.

    OdpowiedzUsuń
  12. Czytałem ostatnio blog student'aSGH i po prostu ręce mi opadły. Bardzo chciałbym być z wami w Dobrej - ale sadze, ze w przyszłym tygodniu dowiemy się jakie przemyślenia były wynikiem tego spotkania.

    Kłamią cały czas. I sądy nawet w tym pomagają. A bajki, że dopiero teraz Polskiej stronie udaje się rozszyfrować wypowiedzi pilota Tupolewa, kiedy 'wiemy', że wszystkie urządzenia działały prawidłowo, a same 'odczytanie' taśm jest dziecinnie proste to dalszy ciąg bajki na temat rzetelnego dochodzenia w sprawie 'wypadku'.
    Jedynie co żałuję to, że JK nie ma dobrych doradców co do sposobu wyrażania się politycznie. Palikot, Niesiołowski i PO to wykorzystują, i wszelkie wymioty tego stronnictwa kojarzą się nie z nimi ale z Pis'em - bo to PiS wszystko 'zaczął'. Bardzo to wyrafinowana gra, gdzie sięga się po instrumenty naukowe, czyli do wiedzy o tym, że mózg w chwili 'zagrożenia' zalewa cześć rozsądku mózgu emocjami, po czym instynkt obronny przed strachem bierze górę. Potem człowiek usprawiedliwia swoje emocje próbując racjonalnie je uzasadnić zamiast w pierw sięgać po racjonalne argumenty. Tak się świadomie ludźmi manipuluje. Tak twój Teść szuka argumentów - bo pozwolił sobie zaszczepić bakcyla emocjonalnego który ominął jego rozsądek.

    OdpowiedzUsuń
  13. JarKacz sam potrafi sensownie zaistnieć, jeśli tylko ma GDZIE.
    I wciąż jest SAM - jeśli idzie o format autorytetu. Na jego stronie - podczas kampanii zaczęli dawać relacje video z bardzo ciekawych debat politycznych (dalej tam są. Ale zarchiwizowali stronę po 4 lipca, zamiast rozwijać. Co za brak instynktu medialnego!

    I tu jest problem! Czy PiS nie ma ludzi, którzy prowadziliby dobry portal internetowy, taki jak np. niezalezna.pl? Czy po prostu na tyle się nawzajem podgryzają, że nie mają siły na nic innego.
    Tzw. mainstream zawsze będzie ich dołować. Ja bym na ich miejscu zrobiła taki portal i konsekwentnie bojkotowała gadzinówki. To by bardzo utrudniło napadanie na nich, jakby przestali "gościć" w złym towarzystwie. I bezlitośnie, na stałym dyżurze, banowali prowokacje.

    A może nie mają kasy? - nie wiem ile to kosztuje, ale z pewnością niemało. Ale może by się znaleźli jacyś sponsorzy, np. polonijni.

    15 lat pracowałam na etacie w TVP1... skończyłam z tym ok. 10 lat temu i wciąż widzę, jaka to była dobra decyzja - choć kaski wciąż mam zbyt mało, jako nauczyciel dyplomowany nawet.
    Poznałam jednak jak to działa: czysta propaganda i nie może być inaczej. A do tego gadanie o "misji" dziennikarskiej. I tylko się w tym doskonalą.
    Przyszłość jest w internecie, tu trudniej zrobić Orwella. Dlatego blogi kwitną. I dobrze, ale potrzebna jest stała dziennikarska robota, na bieżąco i z kamerami.

    Ale się rozpisałam...
    Miłych wakacji tym, którzy wyjeżdżają. Ja aktualnie odpoczywam w mieście, na razie...

    OdpowiedzUsuń
  14. Mam dwa pytania:
    czytam o sledztwie i okazuje sie, ze sledztwo prowadzi i o wszystkim decyduje prokuratura wojskowa [ktora wg mnie, po ty, co wyczytalam] nie jest bezstronna, zatem jaka role w tym ma prokuratura cywilna z Seremetem na czele?
    Drugie- jak to jest, ze do kancelarii prezydenta nowe osoby mianuje Schetyna, a udzial w uroczystosciach bierze Komorowski? Nie znam sie na prawie, ale doprawdy nie rozumiem tego rozdwojenia. Moze ktos mnie skieruje, bym wiedziala jak rozroznic kompetencje p.o. prezydenta a prezydenta elekta? T.

    OdpowiedzUsuń
  15. @AtTheLad
    Powiem Ci zupełnie uczciwie, że jak patrzę na tę bezczelność, myślę sobie, że chyba nie ma co się cackać. Skoro chcą wojny, niech mają.
    W tej chwili i tak już nam nic nie zaszkodzi bardziej niż mamy to teraz.

    OdpowiedzUsuń
  16. @Yo
    Te stronę prowadziła grupka kiepskich dzieciaków. Pisałem o nich.

    OdpowiedzUsuń
  17. @Yo
    Te stronę prowadziła grupka kiepskich dzieciaków. Pisałem o nich.

    OdpowiedzUsuń
  18. @Tamka
    Jakie śledztwo? Kto ma je prowadzić? Ci co wypuszczają te sensacje na użytek Systemu?
    O żadnym śledztwie mowy nie ma.

    OdpowiedzUsuń
  19. adthelad
    Zaciekawiło mnie, o której Dobrej tu piszecie? Jest dużo miejscowości o tej nazwie,ale jedną znam, w Małopolsce, może to ta?
    Przepraszam za prywatne pytanie.

    Co do burych suk,to myślę, że poziom łgarstwa zbliżył się do wartości krytycznej i pomału przestanie działać z taką jak dotąd mocą. Tym bardziej, że chmury zbierają się nad polskim ludem, w tym także przecież nad głowami otumanionych tumanów - cięcia budżetowe,szybkie wycofywanie się z obietnic wyborczych, pustoszejące kieszenie. Wycie burych suk na takie rzeczy jak galopująca nędza nie działa.

    OdpowiedzUsuń
  20. @Marylka
    To ja odpowiem. To jest Dobra obok Limanowej.

    OdpowiedzUsuń
  21. O, to to. Pięknie tam jest.

    OdpowiedzUsuń
  22. @Marylka
    Byłem tam raz. Teraz po raz drugi.

    OdpowiedzUsuń
  23. Polska toyahu, od kilku lat bardziej przypomina flagę Monaco niz tę naszą biało-czerwoną. Obecnie - niestety - czerwone jest górą. Po to aby własnie nadal tak było, pozostawało tylko jedno rozwiązanie. Wpłynąć na wynik, co przełożone na bardziej prosty język oznacza sfałszowanie głosowania. Dodam - NIEKONTROLOWANE. A czerwoni to potrafią! Oj jacy oni są w tym dobrzy. Teraz usiłują znowu zagłuszyć głos sumienia usuwając krzyż, bezczelnie przy tym matacząc. Z tego co mi wiadomo, kazda siła podnosząca rękę na krzyż kończy marnie. Czego tej mafii serdecznie życzę.tede

    OdpowiedzUsuń
  24. Toyahu, życzę Ci duchowego wsparcia i twórczego natchnienia od gór, górek, lasów, a zwłaszcza góry Śnieżnik.

    OdpowiedzUsuń
  25. ach tak. wszystko razem przerażające.
    Toyahowi tego jeszcze nie mówiłam, ale do Ściosa napisałam jeszcze w dniu wyborów w pierwszej turze, że w moim lokalu wyborczym (Bruksela) leżaly nie długopisy, ale MAZAKI!!!! Od razu przypomniały mi się mazaki z dzieciństwa - jedna końcówka pisząca, druga do zmazywania...
    Ach Boże.. mnie codziennie mdli coraz bardziej, jak czytam co oni nowego wyczyniają. HAŃBA!!!!!

    OdpowiedzUsuń
  26. Skonczy sie to chryja, ale w imie szczerosci napisze: moim zdaniem ta teoria zupelnie nie trzyma sie kupy.

    Mam takie pytania:

    1. Dlaczego Jaroslaw Kaczynski miliczy? Niczego nie sugeruje nawet? Nie domyslil sie? Nie wie?

    2. Przeciez musial sie domyslic, skoro Ty sie domysliles. Dlaczego kontynuuje dzialalnosc? Jesli oszukano w tych, to bedzie oszustwo w kazdych nastepnych wyborach, PiS juz nigdy nie wygra. To po co ta mobilizacja, mowienie o przyszlych kampaniach itd?

    3. Co to za System tak potezny, ze umie sfalszowac wyniki wyborow OD POLOWY, a nie umie od poczatku ich kontrolowac. Przeciez moznaby od poczatku dac 53 na Pana Bronka i nikt by nie mial podejrzen. Jak to jest, ze oni sa zarazem tacy wyrafinowani i tacy glupi?

    Jak sprawdzilem, w wyborach 2005 roku wyniki z 20% komisji wobec tych ostatecznych roznili sie o ponad 5%. Jak tez sprawdzilem, gdy podano wyniki z 52% komisji w ostatnich wyborach, wyraznie powiedziano ze nie splynely jeszcze wyniki z duzych miast. Na zywo pisala o tym Ginewra pod stosownym wpisem.
    Dodam dla porzadku, ze ja wielokrotnie uczestnicze w tego rodzaju podliczaniu jakis ogolnopolskich wynikow czegos, i takie zachowanie (w zakresie paru procent) jest najnormalniejsze na swiecie.

    OdpowiedzUsuń
  27. @tede
    No ale co oni biedni mogą zrobić, skoro ON się nie zmienił! Mowił że się zmienił, a się nie zmienił. Kłamca!

    OdpowiedzUsuń
  28. @Marylka
    Postaram się na wszelkie duchowe wsparcie maksymalnie otworzyć.
    Dziękuję raz jeszcze.

    OdpowiedzUsuń
  29. Popadłeś Toyahu w pewien paralogizm.

    Widzę to tak jak LEMMING w swoich pytanaich

    OdpowiedzUsuń
  30. To nieprawda, ze spływały równomiernie. Przynajmniej według wizualizacji na stronie PKW. Śledziłem tą mapkę uważnie w noc powyborczą - znakomita większość warszawskich komisji pojawiła się jako policzone dopiero w drugiej połowie, podobnie Górny Śląsk. Długo czekaliśmy też na Lublin, ale tam przewaga Kaczyńskiego i tak była minimalna.

    OdpowiedzUsuń
  31. @Juliborat
    W takiej Brikseli, to myślę sobie, że mozliwości było bez liku.

    OdpowiedzUsuń
  32. @LEMMING
    Przede wszystkim on powiedział, że z wyjątkiem pierwszych okręgów zamkniętych, wszystko spływa równo. Tak powiedział. Słyszałem to parokrotnie. Za pierwszym i za drugim razem. Dlaczego tak powiedział, nie wiem. Ale tak powiedział.

    Skoro sprawdziłeś, to wiesz. Natomiast ja bym chciał wiedzieć, czy różnica, o której mówisz wynosiła po 20% komisji na przykład najpierw 51 do 49, a po kolejnych 80% na przykład 53,5 do 46,5. To by było 5%, ale - zwłaszcza że mamy dopiero 20% komisji, a nie 52% - aż tak bym zdziwiony nie był. No i chciałbym też wiedzieć, czy wraz z napływem głosow, dla Kaczyńskiego rosło, czy się zmniejszało? Według teorii o wsiach i miastach, powinno mu maleć.
    Tu sytucaja, powiem jeszcze raz, jest dla mnie bardzo niezrozumiała. Przede wszystkim ten człowiek z PKW mówił, ze głosy spływają równomiernie, a po drugie po 52% Kaczynski prowadził nad Komorowskim, a przegrał aż o 6%. To mnie dziwi. Nic więcej. Po prostu mnie dziwi.
    A teraz pytanie ostatnie, czemu oni nie podali od razu zwycięstwa Komorowskiego i kombinowali tak głupio? Bardzo mi przykro, ale wszystkiego to ja nie wiem. Piszę tylko o tym, co umiem jakoś uzasadniać.

    OdpowiedzUsuń
  33. @LEMMING
    No i jeszcze jedno. Czemy Kaczyśńki milczy? Przepraszam Cię bardzo, ale to nie jest argument. Powinieneś to wiedzieć.

    OdpowiedzUsuń
  34. @jazgdyni
    Już mu odpowiedziałem. Mam nadzieję, ze to ja się mylę.

    OdpowiedzUsuń
  35. @Cezary
    On powiedział że spływają równomiernie. Słyszałem to na własne uszy parokrotnie. Poza tym ja nie sugeruję, że Warszawa i Katowice wysłały raporty w pierwszej połówce. Ja tylko sugeruję, że w drugiej połówce raporty wysyłały nie tylko wielkie miasta popierające Komorowskiego, ale też inne komisje.
    I że jest mi ciężko uwierzyć, że po 52% prowadził Kaczyńśki i w rezultacie przegrał aż o 6%. Tyle.

    OdpowiedzUsuń
  36. Nie wiem po co zamiast isc na lunch to robie, bo z Toba jest jak z moja zona - do niczego Was sie nie da przekonac. Ale ok, pro publico bono.

    To sa czastkowe wyniki z 2005 roku.
    Widac bardzo podobny przebieg zliczania, tj okolo 50% zl;iczonych glosow przewaga Kaczynskiego byla NAJWIEKSZA. Po podliczeniu wynikow do konca Tusk odrobil prawie 3% w stosunku do stanu z 60% komisji. To byly te duze miasta, ktore splynely najpozniej.

    Teraz oczywiscie ja wiem, 3% to nie tyle co w tych wyborach. Ale trzebaby na to nalozyc zmieniona demografie, zwlaszcza fakt ze od 2007 roku to duze miasta przeglosowuja wies.

    11%: 50,93 do 49,07%: roznica 1,86%
    30%: 54,86 do 45,14%: roznica 9,72%
    60%: 55,44 do 44,56%: roznica 10,88%
    91%: 54,47 do 45,53%: roznica 8,94%
    100%: 54,04 do 45,96%: roznica 8,08%

    linki tutaj
    http://www.pkw.gov.pl/pkw2/index.jsp?place=Menu01&news_cat_id=1807&layout=1

    OdpowiedzUsuń
  37. @LEMMING
    Nie idziesz na lunch, bo mnie kochasz. Podobnie jak ja Ciebie.
    A teraz do rzeczy. Z mojego punktu widzenia, dane które podajesz, a więc:
    9,72%
    10,88%
    8,94%
    8,08%
    potwiedzają moje obawy. Ten pierwszy wynik, to obwody zamknięte. A różnice demograficzne między rokiem 2005 a 2010 wcale nie są tak duże.

    OdpowiedzUsuń
  38. @LEMMING
    Rozumiesz o co mi chodzi? Gdybyś Ty, rezygnując z tego lunchu, pokazał mi, że wtedy, po przeliczeniu 60% głosów Kaczyński prowadził 55 do 45, by ostatecznie przegrać, to byś mnie pocieszył. A tak, co to za pociecha?

    OdpowiedzUsuń
  39. @toyah
    Ja wszystko rozumiem, autentycznie. Kazda Twoja emocje przezywam razem z Toba. I kocham Cie jak brata.
    Ale nie umiem przestac myslec, ze tu sie fatalnie mylisz. Totez i nie przestane.
    Mysle ze dobrze zebysmy wszyscy pare dni od tego odpoczeli. To cisnienie jest za duze, ten ciezar jest za wielki. Za kazdym razem jak slysze "Palikot" jestem bliski obledu. Potrzeba chwili oddechu
    Serdecznosci!

    OdpowiedzUsuń
  40. @toyah
    Jeszcze cos - konsekwencje.
    Otoz falszowanie wyborow to jest "game changer". Nawet domniemane zabojstwo Prezydenta nie jest "game changerem" - amerykanska demokracja szczesliwie przezyla dwa zabojstwa prezydenta, a chyba mozemy uwazac ja za wzorowa. W tym sensie zabojstwo prezydenta staje sie tylko problemem, ktory sprawne panstwo posiadajace demokratycznie wybrany rzad moze rozwiazac. Oczywiscie mega problemem, ktory rozwiazuje sie za pomoca srodkow o historycznej skali, takich jak np. wytoczenie komus wojny, ale wciaz - rozwiazuje sie.
    Jezeli natomiast wybory w Polsce sa falszowane, to wszysto co Jaroslaw Kaczynski i Ty robicie jest calkowicie bezcelowe. Trzeba juz tylko gromadzic sie na placach i wywolac rewolucje, albo stworzyc partyzantke i podzegac do rewolucji. No bo co ma za sens pisac albo mowic ze ta partia dobra, a ta zla, ta ustawa dobra, a ta zla, jak na koncu i tak wygra Bronek? Jezeli wybory sa falszowane, to cala istota sporu o Polske, rozumianego wlasnie jako spor, a nie jako walka z bronia w reku, bierze w leb. Zechciej sie nad tym uprzejmie zastanowic.

    OdpowiedzUsuń
  41. Toyah!
    Jestem z małych miejscowości. Wioska w Świętokrzyskiem!
    U nas fałsz Tuska ludzie dostrzegli, nie dlatego, że są znawcami polityki, ale po człowieku, w jego zachowaniu dostrzegli, że on fałszywy.
    Oni nie wiedzieli nic o dziadku Tuska, o Królikowskiej, co to jest WSI - udziale tam Komorowskiego, itp., etc.
    JarKacz dostał tu 70%, choć wcześniej (przed Gosiewskim - wygrywała komuna/ZSL).
    W skali kraju, doszło chyba jednak do dziwnych połączeń elektoratów:
    -bezinteresowni intelektualiści - przeciw tzw. autorytetom, którzy (jak Wajda (notabene: film o Katyniu tak spieprzył, że nikt w świecie nie zrozumie, co wtedy zaszło i dlaczego), czy Kutz, który nawet w PRL kartkowym kręcił już filmy (np. o śmierci górników z Wujka - SB dało przyzwolenie?))
    z ludźmi bez wykształcenia (np. - w zakresie psychologii), którzy prawdę/fałsz wyczuwają patrząc i słuchając człowieka i zwykle się nie mylą.
    Pozdrawiam Pana

    OdpowiedzUsuń
  42. @LEMMING
    Myślę że zansz mnie na tyle, by wiedzieć, że ja nawet nie musze być specjalnie uprzejmy, żeby się zechcieć na tym, jak i nad czymkolwiek innym, zastanowić. Ja nic innego nie robię, jak się zastanawiam.
    Dziś zastanawiam się, jak to się stało, że po przeliczeniu głosów z 52% komisji Kaczyńśki prowadził, a po przeliczeniu kolejnych 48, przegrał aż o 6 punktów?
    No i zastanawiam się jak to jest, że Ty mi podajesz wyliczenia z 2005 roku w postaci jak wyżej, licząc na to, że to mnie uspokoi.

    OdpowiedzUsuń
  43. @jerzy.b
    Oczywiście że po to by zobaczyć prawdę, nie trzeba wiedzieć, że Tusk to Niemiec. Wystarczy, tak jak moja ciocia ze wsi, spojrzeć na niego i powiedzieć: "On kładzie te oczy jakby patrzył, co by tu ukraść".

    OdpowiedzUsuń
  44. Z tym "badz uprzejmuy" to idiotycznie mi wyszlo i serdecznie Cie przepraszam. Jest to na uboczu naszej dyskusji, ale w tej chwili dla mnie kluczowe.

    Chyba rzeczywiscie potrzebuje paru dni mentalnego urlopu. Po prostu jak na to wszysto patrze, mam ochote mowic tylko jak pulkownik Kurtz "The horror, the horror". Pulkownik Kurtz, wlasnie on. Rozumiesz? Nasz przyjaciel tayfal na pewno rozumie.
    Serdecznosci!

    OdpowiedzUsuń
  45. @LEMMING
    Palikot powiedział, że Prezydent wydając polecenie lądowania był pijany i jego ciało trzeba usunąć z Wawelu.
    TVN - jako TVN - skomentował to tak, że przy tym, co ostatnio robi PiS, słowa Palikota nie robią wrażenia.

    OdpowiedzUsuń
  46. @Toyah
    Jak wszystkim wiadomo, po pierwszej turze w Brukseli nagle w cudowny sposob rozmnozyly sie karty. Przewodniczacy komisji to naprawde poczciwina, wiec w glowe zachodze, kto i jak te karty dorzucil... Mazaki wymienilismy z kolega na dlugopisy, ale jak widac, na prozno...

    OdpowiedzUsuń
  47. @Juliborat
    Może ktoś zobaczył, jak wymieniacie mazaki, które Wam dali, i z zemsty dorzucili te karty.
    W końcu, czemu nie?
    Ja ostatnio wciąż powtarzam te słowa: "Czemu nie?"

    OdpowiedzUsuń
  48. Tam, gdzie ja byłem mężem zaufania wszystko było OK. Głosy się zgadzały z oficjalnym wynikiem. Wygrał Komorowski. W prawie każdej komisji był ktoś z PiS. Więc w czym rzecz?
    Przegraliśmy. A jak nie wierzymy to trzeba wklepać wszystkie wyniki z komisji do kompa i sprawdzić.
    kratka to inna sprawa i w każdym normalnym kraju powinno się na poważnie potraktować możliwość manipulacji wielkością kratki.
    To rzeczywiście bantustan.

    OdpowiedzUsuń
  49. Dodam, że wygrał grubo: sześćdziesiąt parę do trzydziestu paru %.
    Po prostu katastrofa. No chyba, że mnie jakoś przechytrzyli... W końcu cały czas nie siedziałem przy urnie.

    OdpowiedzUsuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.

The Chosen, czyli Wybrani

          Informacja, że PKW, po raz kolejny, i to dziś w sposób oczywisty w obliczu zbliżających się wyborów prezydenckich, odebrała Prawu ...