Oglądałem wczoraj wieczorem telewizję i
w pewnym momencie prowadzący audycję red. Klarenbach poprosił nieznanego mi jakiegoś
komunistycznego posła o opinię na temat ujawnionych właśnie taśm z popisami
przewodniczącego Neumanna, na co uzyskał odpowiedź, że ów komunista protestuje
przeciwko nagrywaniu prywatnych rozmów. Na to zapytał Klarenbach komunistę, czy
on dlatego protestuje, bo sam się boi, że i na niego PiS coś ma i tu nasz
komuszek zdecydowanie zapewnił Klarenbacha, że na niego nikt nie ma nic, a ma on
tę pewność, bo „gdyby coś mieli, to już
by dawno ujawnili”.
Wbrew pozorom, zwróciłem uwagę na tę
wypowiedź wcale nie ze względu na to, że ten dureń najprawdobiej zupełnie serio
uważa, że gdyby oni coś na niego mieli, to by już to dawno opublikowali, ale
przez to, że on się praktycznie tą wypowiedzią odsłonił. Gdyby mnie ktoś
zapytał, dlaczego jestem pewien, że nikt na mnie nic nie ma, to bym zwyczajnie
odpowiedział, że jestem tego pewien, bo zwyczajnie nie ma nic takiego, co by
mnie mogło w jakikolwiek sposób kompromitować, poza tym, co i tak każdy widzi,
a ja tego nawet nie próbuję ukrywać. Tymczasem ten bałwan się autentycznie
cieszy, że skoro dotychczas nic nie wyszło, to już nie wyjdzie, zupełnie jakby
nie rozumiał, że taki Neumann na swój czas musiał czekać aż dwa lata, do czasu
gdy Prezes zaordynował: „Jedziemy”.
A zatem to co uruchomiło we mnie
dzisiejszy ciąg refleksji, to właśnie owo szczególne bardzo wyznanie. I ono też
prowadzi mnie do samych już nagrań Neumanna podczas jego biznesowej wizyty w
Tczewie. Przede wszystkim jednak muszę przyznać, że jeśli mnie coś w tych
taśmach porusza, to, owszem, jest to właśnie owa zupełnie nadzwyczajnie
agresywna wulgarność języka, którego używa Neumann, a którą wielu z nas tak
niemądrze lekceważy. I nie chodzi mi nawet o samą tych słów wulgarność – ja je
wszystkie znam bardzo dobrze i myślę, że gdybym miał to w zwyczaju, to bym się
mógł nimi posługiwać nie wiele gorzej od Neumanna. To co robi na mnie natomiast
wrażenie, to tych przekleństw intensywność, połączona z wyjątkową wręcz agresją
samego przekazu, bo to jest właśnie to, co autentycznie budzi grozę. Jednak
muszę to powtórzyć, sam goły przekaz, a więc to co wśród komentatorów rzekomo
budzi największe oburzenie, uważam za zupełnie normalne. Gdyby informację, z
jaką Neumann udał się do Tczewa, obedrzeć z tej agresji, moim zdaniem tam by
nie było nic godnego uwagi. On się tam pojawił tylko po to, by poinformować lokalnych
działaczy, że polityczna sytaucja jest napięta, gra się toczy o władzę w
państwie i nie ma czasu ani miejsca na lokalne ambicje lokalnych polityków. Ja
nie mam najmniejszych wątpliwości, że dokładnie w ten sam sposób działają
wszystkie mające szersze ambicje partie, ale przecież nie tylko partie, ale
również różnego rodzaju zorganizowane grupy interesów, nie wyłączając z tego,
lekarzy, nauczycieli, dziennikarze, że już nie wspomnę o wielkich korporacjach.
Ja sam, kiedy jeszcze praacowałem w szkole, miałem dyrektora, który wszystkich
trzymał za pysk stosując kropka w kropkę metodę Neumanna. Różnica więc jest
jedynie taka, że faktycznie tu w opisywanym przypadku mieliśmy do czynienia z
najwyższej klasy bardzo agresywnym prostactwem.
A zatem, odmiennie od powszechnego
oburzenia owym brakiem poszanowania dla demokratycznych procedur, ja tu nie mam
żadnych uwag. Nie mam żadnych uwag, gdy chodzi o zdanie Neumanna na temat
drobnych lokalnych politycznych inicjatyw, na temat tego, że większość wyborców
Platformy, jak on to nadzwyczaj celnie określił, „gówno wie”, nic mnie nie
obchodzi też to, co on sądzi o PSL-u i Adamowiczu, a nawet o sądach. Natomiast,
owszem, jest coś w wypowiedzi Neumanna, na co, jak mi się zdaje, nikt nie
zechciał zwrócić uwagi, a ja to coś uważam za wyjątkowo istotne. Przytoczę może
cały ten fragment, który mam na myśli:
„Pamiętaj, jedna zasada jest dla mnie,
święta kurwa. Naucz się tego, jak będziesz o czymkolwiek rozmawiał. Jak
będziesz w Platformie, będę cię bronił kurwa jak niepodległości. Jak wyjdziesz
z Platformy to masz problem”.
Ciekawe jest, że Neumann się tu nie zwraca do
tego konkretnego działacza. Kiedy ten przerazony krzyczy „Nie wyjdę!”, to on
wręcz wyjaśnia, że miał na myśli nie konkretną osobę, ale zasadę. No i ja też
mam tu na myśli zasadę, a jak wiemy, zasada dotyczy, z samej nomen omen zasady,
ogółu. Co więc Neumann ma do powiedzenia ogółowi działaczy Platformy? To
mianowicie, że jeśli którykowiek z nich odejdzie z Platformy, ma przechlapane,
czy jak by on sam to pewnie ładnie określił, „przejebane”.
Żeby być może lepiej
zrozumiany, dam przykład. Jak wiemy, wciąż jestem prawowitym członkiem Prawa i
Sprawiedliwośi. Wprawdzie członkiem, nie działaczem, no ale załóżmy, że jestem
jakimś tam działaczem, choćby na poziomie tego całego Bartka, czy jak mu tam, z
Tczewa. I oto któregoś dnia przyjeżdża do mnie poseł Brudziński i mówi:
„Pamiętaj, jedna zasada
jest dla mnie, święta kurwa. Naucz się tego, jak będziesz o czymkolwiek rozmawiał.
Jak będziesz w PiS-ie, będę cię bronił kurwa jak niepodległości. Jak wyjdziesz
z PiS-u, to masz problem”.
Czy ja bym na te słowa padł na
kolana i wrzasnął: „Nie wyjdę!”? A niby z jakiej racji? Na jaki to niby
straszny problem ja bym się miał wystawić, tracąc przyjaźń Brudzińskiego? Co by
się ze mną miało stać następnego dnia? Przyszłoby po mnie CBA, lub może ABW? A
niby to z jakimi pretensjami? Gdyby do mnie, a jestem głęboko przekonany, że
również do bardzo wielu działaczy Prawa i Sprawiedliwości tego, czy owego
szczebla przyszedł wspomniany Brudziński, zaczął na nas drzeć mordę w taki
sposób, w jaki wobec tego Bartka mordę darł Neumann, to każdy z nas
odpowiedziałby Brudzińskiemu klasycznym „Spieprzaj dziadu” i tyle partia by nas
widziała. Dlaczego? No właśnie o tym mówię: dlatego że zdecydowana większość z
nas to nie są ludzie z problemami, choćby i na horyzoncie.
Co innego natomiast tamci.
Oni najwidoczniej, a to bezpośrednio wynika z tego maleńskiego fragmentu
wypowiedzi Neumanna, są w sytuacji zupełnie odmiennej. Tam prawdopodobnie
niemal każdy doskonale wie i rozumie, co znaczy owo słowo „problem”. I to
prawdopodobnie stanowi też odpowiedź na dręczące pewnie nie tylko mnie pytanie,
czemu oni wszyscy tak kurczowo się trzymają tonącej w sposób oczywisty łodzi.
Oni najpewniej doskonale wiedzą, że w momencie gdy się puszczą tej deski,
utoną, a gdy chodzi o tonięcie, to, jak się możemy domyślać, zdecydowanie
raźniej w kupie.
Ponieważ
Gabriel zaprezentował na swojej stronie bardzo ładną pogadankę na temat moich
książek, przesyłam wszystkim zainteresowanym odpowiedni link: https://prawygornyrog.pl/tv/2019/10/gabriel-maciejewski-krzysztof-osiejuk-toyah-i-jego-ksiazki/
Mafia jednym słowem. Bardzo jestem ciekawy wyniku niedzielnych wyborów. Człowiek myśli, że demokracja już go niczym nie zaskoczy a tu ciągle coś.
OdpowiedzUsuń@crimsonking
UsuńDemokracja to miecz o sześciu ostrzach. My to wiemy, i dzięki temu mamy spokój. Tamtym pozostaje żyć w nieustannej wściekłości
Co by nie mówić, ważne wybory. Mogę sobie tylko życzyć, żeby nie było większych niespodzianek.
Usuń:)
OdpowiedzUsuńNie wyjdę! I ten nerwowy śmiech. Faktycznie, tam musi być cholernie nielekko.
OdpowiedzUsuń@Kozik
UsuńA co w praktyce oznacza ostrzeżenie: "masz problem"?
Możliwe są dwie wersje. Pierwsza to taka jak w tym filmie bodaj "Skazani na Shawshank", gdy jeden ze starych skazanych wychodzi na wolność i na tzw. wólce (tj. na wolności) okazuje się on zupełnie bezradny. Do tego stopnia, że nie potrafi skorzystać nawet z jakiegoś tam programu pomagającego w adaptacji do tej wólki. W końcu wiesza się.
Druga wersja tego "masz problem" jest taka, że wychodzący bez przerwy będzie musiał oglądać się za siebie, bo gonić go będzie seryjny samobójca.
I w ten właśnie sposób obie wersje ostatecznie zbiegają się gwarantując wychodzącemu, że nie utonie, bo ma wisieć.
A w ogóle, to właśnie dotarła do mnie wiadomość, że w niedzielę zmarł Ginger Baker.
OdpowiedzUsuńhttps://www.youtube.com/watch?v=4Gze0PxDKgQ
Z oświadczenia o rezygnacji z funkcji Przewodniczącego Klubu, Pan Neumann napisał tak:
OdpowiedzUsuń"„W nagraniach z 2017 r. z rozmowy z lokalnymi działaczami partii znalazły się słowa, których głęboko żałuję. Wypowiedziane w emocjach, nie naruszają one w niczym prawa, są jednak sprzeczne z moimi wartościami i wartościami Platformy Obywatelskiej. "
Tłumaczę to sobie tak: Powiedziałem coś czego nie chciałem powiedzieć i co jest sprzeczne z tym co myślę, ale powiedziałem to w emocjach - więc to się nie liczy.
Od kiedy to bycie w emocjach zwalnia z myślenia? A jeżeli uznać, że Pan Neumann cały czas jest w emocjach, bo ciągle klnie... to kiedy on ma czas myśleć?
@Grudeq
UsuńKtoś niegłupi (nie pamiętam kto) powiedział, że gdy ktoś zasłania się, że samego prawa to on nie złamał, to ten na pewno jest skończonym łajdakiem.
Pasuje!
Proszę zobaczyć jak szybko przyszła odpowiedź na moje ptanie z "czego oni się tak boją". Pytanie dotyczyło co prawda TeVaueNu, ale to jedna sitwa.
Usuń@JK
UsuńChyba nie jestem na bieżąco.