Właściwie to trochę żałuję, że z wiekiem
coraz bardziej się izoluję od świata literatury, a ten mój żal pojawił się
wczoraj, gdy trafiłem w Internecie na tekst niejakiej Ruth Franklin,
zamieszczony jeszcze w lipcu tego roku w popularnym amerykańskim magazynie „The
New Yorker” pod wiele mówiącym tytułem „Powieści Olgi Tokarczuk wobec
nacjonalizmu”, a ja sobie pomyślałem, że gdybym w odpowiednim czasie był
bardziej uważny, mógłbym postawić na Tokarczuk ciężkie pieniądze i dziś bym był
bogaty.
Ów nadzwyczaj obszerny tekst w papierowym
wydaniu pisma opublikowany został kilka miesięcy temu, natomiast dziś
powtórzony został w jego wersji internetowej w związku oczywiście z przyznaniem
Oldze Tokarczuk literackiej nagrody Nobla, i wbrew pozorom – co dla nas jest
całkowicie zrozumiałe – zaledwie w niewielkim stopniu poświęcony jest pisarskim
talentom laureatki, natomiast większą część tekstu zajmuje wspomniany w tytule
nacjonalizm.
Proszę pozwolić, że zacytuję kilka
bardziej charakterystycznych fragmentów. Już sam początek przypomina
klasycznego Hitchcocka:
„Warszawskie Targi Książki organizowane są
każdego roku w maju na Stadionie Narodowym, pokrytej biało-czerwonymi wzorami,
przypominającej kosz konstrukcji. W pogodny sobotni poranek, z setkami
pomarańczowych baloników w rękach dzieci, tłumy czytelników przeczesywały
stoiska z ofertami wydawców z całej Europy. Na stoisku Narodowego Instytutu
Fryderyka Szopena jakaś dziewczyna grała na fortepianie „Bohemian Rhapsody”, na
prowizorycznie rozstawionym stoisku sprzedawca o ciemnych długich włosach i w
hipsterskich okularkach z uwagą przedstawiał jednemu z czytelników egzemplarz
gejowskiego magazynu „Forever Butt” („format kieszonkowy, różowy, super gay”). Natomiast
wokół stoiska powszechnie szanowanego Wydawnictwa Literackiego krążyła długa
kolejka ludzi, czekających na autograf Olgi Tokarczuk, która w ciągu ostatnich
lat zdobyła uznanie, jako najwybitniejsza Polska autorka, a dziś jest
powszechnie typowana jako tegoroczna lauretaka nagrody Nobla.
Tu następuje bardzo dokładna prezentacja
Tokarczuk, zarówno pod względem wyglądu, ubioru, oraz charakteru, którą
oczywiście pominiemy, a dalej mamy to:
„Budynek
stadionu został otwarty w roku 2012 i ostatnio stał się centralnym miejscem
spotkań dorocznego Marszu Niepodległości, podczas którego członkowie skrajnie
prawicowych i nacjonalistycznych organizacji demonstrują pod takimi hasłami jak
“Polska dla Polaków”, czy “Stop islamizacji”.
I dalej:
„W Polsce narracja
historyczna odwołująca się do różnorodności i
przenikania się kultur, nieuchronnie staje
się narracją polityczną, jako kwestionująca odwieczny mit narodu ściśle
katolickiego. Ów narodowy mit odżył szczególnie w roku 2015, kiedy pod
hasłem antyimigracyjnej „jedności
narodowej” do władzy doszła populistyczna partia Prawo i Sprawiedliwość. Od tego czasu rząd odmówił przyjęcia uchodźców
z Bliskiego Wschodu i Afryki Północnej, sprzeciwił
się uznaniu praw par jednopłciowych, oraz wprowadził przepisy zakazujące
jakiejkolwiek debaty na temat polskiej kolaboracji z Nazistami podczas II Wojny
Światowej”.
I jeszcze dalej:
„Telewizja
państwowa, z której znaczna liczba Polaków pozyskuje wiadomości, konsekwentnie,
w agresywnym i zniesławiającym języku, znieważa polityczną opozycję, oraz
każdego, kto myśli inaczej niż partia rządząca”.
A dalej, nawet kiedy jest niby o
Tokarczuk, to też bohaterami są Polacy – ci dobrzy i ci źli:
W tym momencie trafiamy do
polskiej szkoły:
„Prawo i Sprawiedliwość dokonało rewolucji w edukacji: zajęcia z
historii ograniczają się do historii polskiej, nauczanej z wyraźnie nacjonalistycznej
perspektywy; zajęcia z literatury podkreślają klasykę polskiej literatury, na
przykład powieści historyczne Henryka Sienkiewicza, a nie jej wielkich
nonkonformistów, takich jak Witold Gombrowicz czy Bruno Schulz.
Nauczyciel, który odbiega od oficjalnej
linii oczywiście nie trafi do więzienia, natomiast może być zastraszony, kto
wie, czy nie z groźbą przymusowej emerytury. I choć prawdopodobnie są niewielkie
szanse, by się coś podobnego mogło wydarzyć w Warszawie, jeśli uczysz w małym
miasteczku, lub na wsi, gdzie mieszkają ludzie o przekonaniach konserwatywnych,
a religii uczy miejscowy ksiądz, twoja sytuacja zmienia się radykalnie”.
I tak dalej, i tak dalej. Jest
więc i o filmie o księżach pedofilach, który w Internecie obejrzała „połowa mieszkańców
Polski”, jest też o tym, że któreś z lewackich pism o nazwie „Dwutygodnik” nie
otrzymało ministerialnych pieniędzy, w
związku z czym musiało pomóc miasto, a nawet bardzo ciekawa informacja, że Olga
Tokarczuk myśli o tym, by z papieru toaletowego zrobić medal dla ministra
Glińskiego.
O tym, że minister finansów
zwolnił Tokarczuk z obowiązku odprowadzenia podatku od otrzymanych właśnie
milionów akurat nie wspomniano.
Ktoś się być może zapyta, skąd
autorka „New Yorkera” tak dobrze się orientuje w polskich realiach. Otóż proszę
sobie wyobrazić, że ona tu u nas była i wszystkiego o czym pisze dowiedziała
się od samej Tokarczuk, pisarza Stasiuka, prof. Moniki Płatek, no i jeszcze od
pewnego nadzwyczaj awangardowego nauczyciela i dyrektora w którejś ze szkół,
niejakiego Laskowskiego, z którym go zapoznała nasza laureatka. To oni właśnie
tak naprawdę napisali ten tekst, a Ruth Franklin go tylko ładnie złożyła.
A ja, już na sam koniec, by
nie było nam aż tak ponuro, wspomnę tylko o dwóch rzeczach. Po pierwsze
chciałem poinformować, że przed Tokarczuk literackie nagrody Nobla odebrali
tacy mistrzowie pióra, jak Eyvind Johnson, Harry Martinson, Wole Soyinka,
Nadżib Mafhuz, Imre Kertesz, Orhan Pamuk, czy Swiatłana Aleksijewicz... można
by wymieniać.
No i hit poranka, czyli dwa
pierwsze zdania z dzieła Olgi Tokarczuk „Księgi Jakubowe”:
„Połknięty papierek
zatrzymuje się w przełyku gdzieś w okolicy serca. Namaka śliną”.
Proponuję, by w przyszłym roku
Szwedzka Akademia przyznała swoją nagrodę wielkiemu japońskiemu poecie Akiro
Namaka za „dzieło o uniwersalnej
istotności, gorzkim wglądzie oraz językowy geniusz, które otworzyły nowe
ścieżki przed japońską poezją”. Daję słowo honoru, że nikt się nie
zorientuje, a wyłożone na tę hucpę pieniądze akademicy będą mogli podzielić
między siebie.
Ona ustawiła się możliwie najdalej ode mnie i stamtąd, pokrzywiając mi się, mówi innym coś jakoby też o mnie, z którym nie chce mieć nic wspólnego. Nic wspólnie czcić, ani kochać, ani nawet wspólnie szanować.
OdpowiedzUsuńOddzieliła się i takich jak ja opisuje patrząc zza kraty w przekonaniu, że bynajmniej nie ona jest w klatce. Na zdrowie!
Niby dlaczego miałoby mnie to interesować? Bo nobel?
Wiedziałem, że Osiejuk to kretyn, ale ten wpis to mistrzostwo świata i okolic. Olga Tokarczuk napisała kilkanaście książek, a ten potrafi tylko powtarzać jak zacięta płyta: "namaka...namaka...namaka"
OdpowiedzUsuń@oldandastigmatic
OdpowiedzUsuńOwszem, ona napisała kilkanaście książek, jednak ponieważ swoje największe dotychczas dzieło, czyli "Księgi Jakubowe" pisała siedem lat i po tych siedmiu latach doszła do wniosku, że najlepiej będzie jak zacznie od tych dwóch zdań, świadczy o niej na tyle mocno, że ja już nie muszę czytać niczego więcej, żeby wiedzieć, z kim mam do czynienia.
Muszę przyznać, że mam to samo doświadczenie, co wicepremier Gliński. Żadnej książki Tokarczuk nie doczytałam nawet do połowy, bo czułam się totalnie znudzona.
OdpowiedzUsuńLiteracką nagrodą Nobla przestałam się interesować, jak dostał ją niejaki Fo.
Swoją drogą ciekawe, że już nawet Akademia postanowiła walczyć z polskim nacjonalizmem. To musi być rzeczywiście poważny europejski problem.
@Ginewra
UsuńCo do tego nie ma wątpliwości. Ja jestem pewien, że dziś w Europie nazwisko Kaczyński jest bardziej znane niż Wałęsa.
Nikt tego nie jest w stanie czytać. Chyba że mu zapłacą, ale grubą kasę, albo powiedzmy jest to oferta nie do odrzucenia.
UsuńMożna bez przesady stwierdzić, że Tokarczuk zawdzięcza nobla Kaczyńskiemu. Inaczej nikt w oświeconej Europie nie zauważyłby jej twórczości.
OdpowiedzUsuń@Ginewra
OdpowiedzUsuńTo jest nadzwyczaj interesujące spostrzeżenie. Kto jak nie Ty.
Następnego nobla dostanie Katarzyna Bonda.
OdpowiedzUsuńDwa zdania, które otwierają "Księgi jakubowe", to jednak ilustracja jakiegoś lewoskrętu wyobraźni noblistki. Bo to jest raczej opis sepuku za pomocą papierka, który chyba z powodu chęci zadania sobie bólu nie został uprzednio przeżuty.
Na blogu Gabriela, Panthera napisała o prelekcji, w której Tokarczuk zrobiła 3 błędy, w sumie drobne:
17:54 - "...abyśmy byli CZUJNI NA TO...".
21:20 - "dzisiaj muszę się już POGODZIĆ NA TO...",
1:25:10 - "cała ta moja UWAŻNOŚĆ NA ŚWIAT...".
https://www.youtube.com/watch?v=_r1RgpKDXV8
Można by je zignorować, gdyby nie to, że "być czujnym w jakiejś sprawie" to po ukraińsku "Будьте пильні на", natomiast "poświęcić uwagę problemowi" po ukraińsku "Приділити увагу на цю проблему". Niezauważalne naleciałości ukraińskie.
Dlatego następna noblistka w polskiej literaturze to prawdopodobnie Bonda.
Ale jedną dobrą rzecz trzeba o niej powiedzieć. Ma świetną kondycję. Rocznik 1962. Trzyma się lepiej niż Tina Turner.
OdpowiedzUsuń