Na zakończenie kampanii przedstawiam
swój najnowszy tekst z „Warszawskiej Gazety”, Tokarczuk natomiast zajmiemy się
w ciszy wyborczej.
Kiedy ten felieton trafi do kiosków, do
wyborów pozostaną jeszcze tylko dwa dni, a ja już dziś, kiedy jeszcze pewien
czas na zamartwianie się, jak to ostatecznie będzie, nam pozostał, myślę sobie,
że demokracja to jest prawdziwy nóż o sześciu ostrzach. I są chwile, kiedy
wielu z nas bardzo chętnie wymieniłoby ową demokrację na cokolwiek, byleby
tylko mieć gwarancję, że to coś – obok oczywiście zachowania władzy w rękach
tak zwanego „ludu” – nas za bardzo nie
zawiedzie.
Ostatnie parędziesiąt lat pokazało nam
bardzo wyraźnie, że szczególnie gęstej gęsiej skórki na myśl o tym, że
człowieka z kartą do głosowania, stawiającego krzyżyk, gdzie mu się żywnie
podoba, nie da się w żaden sposób kontrolować, dostają ci, którzy często ową
demokrację noszą na sztandarach. Nie wiem, jakie nastroje panowały w szerszych
kręgach, ale gdy chodzi o mnie i moich znajomych, przez owe osiem lat, kiedy to
Platforma Obywatelska wraz z PSL-em robili z Polską co im przyszło do głowy,
myśmy byli oczywiście zmartwieni, ale nawet nam do głowy nie przyszło, by urządzać
kolejne awantury, że już nie wspomnę o zapluwaniu innych życzeniami możliwie
bolesnej śmierci. Nawet nam przez myśl nie przeszło, by próbować obalać – siłą,
czy podstępem – legalnie wybrany rząd,
a na wypadek kolejnej przegranej, grozić Polsce i Polakom niechybnym końcem
świata. Wszyscy bowiem wiedzieliśmy, że owa demokracja to nóż szalejący we wszystkich
możliwych kierunkach, ale i tak to on ostatecznie pokaże nam, jaką sobie
przyszłość zgotowaliśmy.
No i jesteśmy dziś tu gdzie jesteśmy,
przed szansą – jak się dziś zdaje, wyjątkowo dużą – że tym razem uda się wygrać
dla Prawa i Sprawiedliwości kolejną kadencję, a ja mimo to wciąż myślę o tym
nożu o sześciu ostrzach, zdecydowanie poza moim zasięgiem, i zwyczajnie się
boję, że jakimś niezmierzonym i niedostępnym dla mojej wyobraźni przekrętem
losu, wieczorem 13 października okaże się, że to co mi się wydawało, czego
byłem wręcz pewien, w rękach demokracji okazało się czymś kompletnie innym i
wcale nie po mojej myśli. Oczywiście, to
co teraz piszę, może zostać odebrane jako pewnego rodzaju prowokacja, i ja to
bardzo dobrze rozumiem, ale nawet jeśli ewentualność przegranej Zjednoczonej
Prawicy mamy traktować wyłącznie jako teorię, to ja wciąż jestem gotów ją
przyjąć, jako wynik właśnie demokratycznej woli ludzi, których oczywiście nie
rozumiem, z którymi się zasadniczo nie zgadzam, a których nawet nie lubię i tę ich
wolę zaakceptować. Skoro bowiem sam zdecydowałem się brać udział w tym systemie,
nie mogę się jednocześnie na niego obrażać.
A zatem na tych parę dni przed wyborami
wyrażam mocne przekonanie, że Prawo i Sprawiedliwość wygra te wybory z
większością konstytucyjną, ale jeśli się okaże że tak się nie stało, będzie mi
oczywiście bardzo smutno, ale zapewniam, że nie zacznę kląć jak Sławomir
Neumann.
@orjan
OdpowiedzUsuńPrzepraszam, że usunąłem Twój komentarz, ale system działa tak, że jak usuwam dajmy na to komentarze takiego Nowakowskiego, to również automatycznie lecą pozostałe powiązane komentarze.
Ten Nowakowski tu kiedyś sobie hasał, ale chyba go na chwilę przymknęli i go ponad rok nie było. To jest facet, który przylazł na mój profil na youtubie i pod filmem ze ślubu mojej córki szydził z niej, że ona nie umie tańczyć. Wyobrażasz sobie? Muszę porozmawiać o nim z moim kumplem psychoterapeutą.