Choć dla wielu czytelników tego bloga
może to być sprawą oczywistą, powtórzę tu dziś raz jeszcze, że choć do kapłanów
i zakonnych sióstr naszego Kościoła czuję bezwstydny wręcz szacunek, który w
wymiarze fizycznym z najwyższym uporem realizuję na co dzień choćby tylko pozdrawiając
ich wszystkich bez wyjątku tradycyjnym „Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus”,
są też księża - a tu mogłoby mi zabraknąć palców obu rąk - z którymi, gdy chodzi
o wspomniany szacunek, mam bardzo duży kłopot. I, wbrew pozorom, nie chodzi mi najbardziej
o tych wszystkich lansowanych przez liberalne media dominikanów, czy tym
bardziej o pojedynczych księży takich jak ksiądz Lemański, Sowa, czy Luter, ani
nawet o samego kardynała Nycza, ale o niegdyś nadzwyczaj skromnego i w sposób
oczywisty zasłużonego dla naszej wolności księdza Isakowicza-Zaleskiego. Gdy
chodzi o tamtych, to oni przynajmniej nawet nie próbują ukrywać zła, w które z
taką dumą wdepnęli i dziś z autentyczną satysfakcją, jak gdyby nigdy nic,
głoszą swoje nauki. Co do księdza Isakowicza jednak, moje myśli są znacznie
poważniejsze, a uwagi o wiele bardziej surowe. Otóż przez to, że on z jednej
strony przedstawia się, jako jeden z najwierniejszych obrońców Kościoła, który jest
rzekomo rozsadzany od zewnątrz przez liberalnych Jego wrogów, a z drugiej
pozwala się w sposób zupełnie skandaliczny wykorzystywać przez prawdziwych tego
Kościoła wrogów, ja go uważam za nie mniejszego szkodnika niż buszujący od lat
po kościelnych peryferiach Tomasz Terlikowski, Grzegorz Górny, czy całe to
towarzystwo związane z takimi katolickimi portalami, jak Fronda, czy Polonia
Christiana. Nie ma bowiem nic gorszego, jak owi głupcy, którzy chcieli dobrze,
tyle że trafili na o wiele większych cwaniaków od siebie.
Czemu dziś piszę o księdzu
Isakowiczu-Zaleskim? Otóż on mi chodził po głowie już jakiś czas, a na tym
blogu występował jeszcze lata temu, natomiast wczoraj pojawił się na dobre w
związku z tym, że ów straszny, najbardziej okrutny atak wymierzony przez moce
zła przeciwko księdzu Tymoteuszowi Szydło, nie mógł być już dłużej dyskretnie
bardzo przemilczany przez ogólnopolskie media, no a przy tym również przez Polskie
Państwo. My, którzy znajdujemy czas i odpowiednią pasję, by przebywać tu w
Internecie o wiele częściej, niż przeciętni Polacy, mogliśmy już od wielu
tygodni z bezradnym przerażeniem obserwować to, co bardzo źli ludzie
wyprawiają, gdy chodzi o tego biednego księdza. Wcześniej sam starałem się być
dyskretny i nie przykładać ręki do tego, by te wszystkie kłamstwa,
rozpowszechniane przeciwko niemu, czy to na Twitterze, czy Facebooku, rozeszły
się szerzej niż i tak już zupełnie bezkarnie przewalały, jednak kiedy po
pewnym, jak się okazało zaledwie pozornym przyśnięciu, ruszyła kolejna fala, no
i mimo że również zareagowali prawnicy księdza Tymoteusza, najbardziej
bezczelni oszczercy posunęli się do tego, by w celu wzmocnienia przekazu obniżyć
wiek owej wymyślonej przez te czarne dusze dziewczynki do piętnastu lat,
pomyślałem, że jednak o tym tu wspomnę. Dziś sprawa jest już bardzo szeroko
udostępniana, głos zabrał nawet premier Morawiecki i wciąż tylko jedna kwestia
pozostaje niewyjaśniona: kto mianowicie uruchomił tę lawinę? Kto jako pierwszy
opublikował ten mem, w którym Księdzu zadano pierwszy cios. Ponieważ ja mam tu
swoją indywidualną opinię, pragnę się nią podzielić.
Otóż, jak pewnie dziś sobie wszyscy
przypominamy, jakieś dwa lata temu premier Szydło pochwaliła się ze zrozumiałą
dumą, że jej syn został uroczyście wyświęcony i dziś już może szczęśliwie
służyć wiernym jako ksiądz Tymoteusz. Następna radosna bardzo wiadomość była
taka, że Ksiądz znalazł swoją pierwszą parafię w Buczkowicach, a następna, że
stamtąd wyruszył do Oświęcimia, gdzie miał służyć grupie wiernych modlących się
w rycie Trydenckim. No i wtedy jak grom z jasnego nieba spadła na nas
informacja, że z zapowiedzianych mszy będą nici, bo ksiądz Tymoteusz zwrócił
się do swoich przełożonych z prośbą o roczny urlop. No i wtedy się zaczęło.
Piszę, że się zaczęło, choć szczerze
powiedziawszy, jestem przekonany, że przynajmniej z punktu widzenia księdza
Szydło, zaczęło się znacznie wcześniej, a więc w momencie, gdy wiadomość o tym,
że „syn Szydło” dołączył do „szajki kościelnych pedofilów” z całą pewnością
musiała zacząć kursować tam gdzie na nią czekano z oczywistym utęsknieniem. Myśmy
tu może jeszcze owych głosów nie słyszeli, natomiast obawiam się bardzo, że
Ksiądz je słyszeć musiał. I nie mogło być mu z tym łatwo.
Kto zatem był tym pierwszym, który
rzucił kamieniem na tyle dużym, by to drżenie można było naprawdę poczuć. Otóż
pamiętam bardzo dobrze moment, gdy wiadomość o tym, że ksiądz Szydło
poprosił o urlop i go otrzymał, zaczęła być komentowana przez samego właśnie
księdza Isakowicza-Zaleskiego. I to nie jeden raz, ale wielokrotnie; i to nie
tylko na Twitterze, ale on swój długi nos wsadzał wszędzie tam, gdzie go o
komentarz proszono. Posłuchajmy więc wyboru owych wypowiedzi, udzielanych na
lewo i prawo przez owego świętego męża z najwyższą radością:
„Święcenia kapłańskie odbywają się
publicznie, więc każdy człowiek kościoła katolickiego ma prawo też wiedzieć,
dlaczego dany ksiądz zostawił parafię. Uważam, że w przypadku urlopu ks.
Szydło, powinno się wyjaśnić całą sprawę. Powinna to zrobić kuria jak i ks.
Tymoteusz. Co może być przyczyną tak
długiego urlopu? Powodów może być bardzo wiele. Nie ma co ukrywać, bo są też
np. ludzie młodzi, którzy przechodzą załamanie, depresję… Ja młodemu księdzu
życzę jak najlepiej. I jeśli nawet ma problemy, to zawsze jest sytuacja do
wyjaśnienia i wtedy to jest czytelne”.
[...]
„Bezterminowy urlop zaledwie po 2 latach
kapłaństwa? To oznacza tylko jedno. Wielka szkoda. Pomodlę się dziś za ks.
Tymoteusza i jego Rodziców. Zachęcam też innych do modlitwy za wszystkich
kapłanów, którzy przeżywają trudne chwile. Mam nadzieję, że wszystko dobrze się
skończy”.
No i
wreszcie dziś, czując prawdopodobnie że narozrabiał, ale jako człowiek o sercu,
które zdążyło mu już wielokrotnie stwardnieć, zamiast się zwyczajnie zamknąć, już
tylko brnie i ma czelność po tym wszystkim jeszcze odpowiadać premierowi
Morawieckiemu na jego słowa współczucia dla księdza Szydły:
„Panie Premierze Morawiecki, wszelkie ataki
na rodziny są haniebne. Jednak, czy prymicje na Jasnej Górze z udziałem
ministrów i marszałków nie były upolitycznieniem posługi tego kapłana? Inna
sprawa, że winien on powiedzieć prawdę i przeciąć spekulacje, a nie wynajmować
prawnika”.
Mógłbym tu zapytać księdza Zaleskiego,
po jasną cholerę on apeluje o prawdę i o jaką prawdę, skoro w jednej z jego
wyżej zacytowanych wypowiedzi stoi jak byk, że „to oznacza tylko jedno” i że
owo „jedno” to „wielka szkoda”? Czego zatem on jeszcze nie wie? Mógłbym też jeszcze bardziej podrążyć i
próbować księdza Zaleskiego popytać o inne rzeczy. Nie mam jednak tu zamiaru
się jakoś szczególnie znęcać nad tym zagubionym człowiekiem, więc tylko może
postawię publicznie skromniejsze pytanie, o co tak naprawdę chodzi księdzu
Isakiewiczowi-Zaleskiemu, kiedy próbuje tak dręczyć swojego brata w kapłaństwie?
Czemu jemu tak strasznie zależy, by ksiądz Tymoteusz Szydło wystąpił publicznie
i opowiedział nam o swoich problemach? Czego on się spodziewa, że cóż takiego
powie mu ów tak strasznie skrzywdzony, i krzywdzony nadal, ksiądz? Na jakie
tajemnice on liczy i o jakie dobro Kościoła on apeluje? I o zaspokojenie jakiej
swojej ciekawości?
Zadaję te pytania, tak naprawdę udając
tylko, że liczę na jakąś odpowiedź. Nie można bowiem liczyć na nic dobrego ze
strony ludzi, których życie omotało siecią zepsucia, którego nawet nie sposób
nazwać.
>>> o jakie dobro Kościoła on apeluje? <<<
OdpowiedzUsuńJa sobie zadaję to pytanie, po każdym publicznym wystąpieniu księdza Isakowicza-Zaleskiego.
Bardzo ci dziękuję Toyahu, że odpowiedziałeś na to BEZWSTYDNE wystąpienie brata w kapłaństwie.
@mniszysko
UsuńW końcu musiałem.
Ksiądz Isakowicz-Zaleski ma jakąś predylekcję zaprawiania dziegciem. Nie sposób zrozumieć co z tego ma, ani co nim kieruje.
UsuńSwoje wystąpienia opiera nie na prawdzie, ale na doraźnej koniunkturze. Ciekawe, co on sądzi o tym piłatowym: "co to jest prawda?".
Nie sposób zaakceptować, gdy podsyca dziegciem cudze intrygi, bo przystając do intrygi nie szuka się prawdy, ale staje się po stronie zła. Fundamentem intrygi jest bowiem mówienie fałszywego świadectwa o swym bliźnim.
@orjan - chyba po prostu ma problem ze sobą, ze swoją psyche. Niektórym osobowościom bardzo szkodzi bycie na świeczniku. Jemu zaszkodziło ewidentnie.
Usuń@Grzeralts
UsuńA szkoda ...
Tym bardziej, że Ksiądz Isakowicz-Zaleski ma naprawdę ładną kartę antykomunistyczną. Tymczasem, wyobraź sobie, przy którejś z jego poprzednich akcji usłyszałem od znajomego komentarz: "jak on taki, to może i jego ówczesne męczeństwo niezupełnie takie było".
Przyznam, że ta mimochodem i lekko rzucona opinia mną wstrząsnęła, ale zbyt dobrze pamiętając tamte czasy mogłem ją tylko zbagatelizować. Pomyślałem jednak, że oto temu, który dolewa dziegciu także dziegieć dolać można.