poniedziałek, 20 maja 2019

Czy Tomasz Sekielski powinien zostać odznaczony Wielkim Orderem Dobrej Zmiany?


Nie wiem, czy w ten akurat sposób uda mi się zamknąć tu ostatnio zprzątający tak naszą uwagę temat, no ale spróbujmy. Otóż przed nami mój najnowszy felieton dla „Warszawskiej Gazety”, z którego część tez już tu omówiliśmy, ale, owszem, całość może być warta naszej uwagi. A zatem zapraszam.


Zanim z najświeższego, tak długo i z takim zaangażowaniem sił i środków atakowi przeciwko Kościołowi, a przede wszystkim św. papieżowi Wojtyle pozostaną jedynie nic nie znaczące strzępy, chciałbym podzielić się z czytelnikami „Warszawskiej Gazety” swoją skromną refleksją. Otóż, podobnie jak to było w przypadku niedawnego wystąpienia Donalda Tuska na Uniwersytecie Warszawskim, które to wystąpienie, jeszcze zanim się na dobre rozpoczęło, zostało wręcz zjedzone przez konferansjerkę niejakiego Jażdżewskiego, i tym razem cały zamysł wziął w łeb najpierw w momencie gdy na scenę wyszedł już dziś świętej pamięci ksiądz Franciszek Cybula, a już po paru dniach wieko tej trumny zostało dociśnięte bucikiem aktorki Pauliny Młynarskiej.
Zacznijmy jednak od księdza Cybuli. Póki co, jak sądzę, większość obserwatorów naszej sceny publicznej albo nie ma pojęcia, albo skutecznie zdążyło już zapomnieć, kim był ów dziwny ksiądz. Ci jednak co nie zapomnieli, wiedzą, że powiedzieć o księdzu Cybuli, że był czy to kapelanem prezydenta Wałęsy, czy nawet jego osobistym spowiednikiem, to naprawdę niewiele. Dla mnie na przykład, ksiądz Franciszek Cybula, gdy chodzi o owe pięć lat prezydentury Lecha Wałęsy, to koszmar, którego nie potrafię porównać nawet z prawdziwym złym duchem tamtych dni, a więc Mieczysławem Wachowskim, podsekretarzem stanu i szefem gabinetu prezydenta. Ci co pamiętają tamte czasy, pamiętają też owe wstrząsające wręcz ujęcia, gdzie nie było chwili, by Lech Wałęsa był pozbawiony towarzystwa jednego i drugiego, a twarz było nie było osoby duchownej  robiła tam wrażenie autentycznie upiorne. Oto pięć długich lat, kiedy to, przynajmniej z mojego punktu widzenia, na Krakowskim Przedmieściu zamieszkał Diabeł. I z tym obrazem w tle otrzymujemy informację, że ksiądz Cybula to agresywny homoseksualista, pedofil i jeszcze na dokładkę tajny współpracownik komunistycznej bezpieki, dzięki gwarancjom otrzymanym od Wałęsy, pozostający do śmierci poza wszelkim podejrzeniem. I to, proszę państwa, dla mnie jest jedyna warta uwagi informacja płynąca z filmu braci Sekielskich.
 To zatem jest film, ale przed nami coś co dopiero nadejdzie, bo, moim zdaniem, nadejść musi. Oto po raz drugi, jak się okazuje w ciągu minionych kilku lat aktorka Paulina Młynarska próbuje zainteresować opinię publiczną swoją historią związaną z pracą przy filmie Andrzeja Wajdy „Kronika wypadków miłosnych”. Jak się dowiadujemy, tym razem już chyba skutecznie, kiedy Młynarska była zaledwie 14 letnią dziewczynką, Wajda i jego ekipa, aby zmusić ją do obnażenia się na planie, otumanili ją jakimiś tabletkami oraz alkoholem, przez co ona do dziś, jak twierdzi, przeżywa koszmar. A my, którzy znamy jej niezwykłą historię, musimy jej wierzyć. Tego typu upadki bowiem raczej się nie zdarzają.
 I szczególnie to wyznanie Młynarskiej daje mi szczególną nadzieję, że jeśli tym razem połączone siły ogólnopolskich mediów nie uznają go za nie warte uwagi, to będzie zaledwie początek. I daję słowo, że bohaterami lawiny, która spadnie nie będą księża.



Gdyby ktoś miał życzenie kupić sobie którąś z moich książek, to niestety część z nich jest już niedostępna, ale kilka, owszem, znajduje się w księgarni www.basnjakniedzwiedz.pl. Wystarczy kliknąć w którąś z okładek obok i próbować iść dalej. Zapraszam.



6 komentarzy:

  1. Kto sieje wiatr zbiera burzę. Walec pedofilii przejedzie się po autorytetach i celebrytach. Powolutku i boleśnie. Pytanie jest tylko takie, czy rządzącym starczy odwagi.
    Co do pani Pauliny. Patrząc na jej pokręcone życie trudno oprzeć się wrażeniu, że straszne demony z dzieciństwa złamały jej duchowy kręgosłup. Ile razy chce to z siebie wyrzucić, demony zaklejają jej usta taśmą klejącą. Do czasu.
    Swoją drogą jak widzę i słyszę jakiegoś pokręconego i odjechanego człeczynę, to sobie myślę, że ktoś musiał go skrzywdzić w dzieciństwie lub wczesnej młodości i bynajmniej nie był to ksiądz. Nawet Cybula.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ten Diabeł udzielił w czerwcu 1972roku w Gdańsku w Parafii Św. Franciszka z Asyżu, Mnie i Mojej Żonie Sakramentu Małżeństwa. Czy w związku z opisanymi okolicznościami to małżeństwo jest prawdziwe ? Dla asekuracji mam również potwierdzenie związku cywilnego. Muszę z tym pytaniem zwrócić się do biegłych w prawie kanonicznym. Diabeł udzielający ślubu to jest coś....

    OdpowiedzUsuń
  3. @szperacz gdański
    To nie ksiądz udziela ślubu. To mężczyzna i kobieta udzielają sobie ślubu. Ksiądz jest w tym wypadku jedynie urzędnikiem Kościoła.

    OdpowiedzUsuń
  4. Ale pośrednik Nie Z Tej Ziemi...

    OdpowiedzUsuń
  5. Kapłan: "Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela" (Mt 19, 6). Małżeństwo przez was zawarte, ja powagą Kościoła katolickiego potwierdzam i błogosławię w imię Ojca i Syna, f i Ducha Świętego.

    OdpowiedzUsuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.

Gdy Ruch Ośmiu Gwiazdek zamawia świeżą dostawę pieluch

      Pewnie nie tylko ja to zauważyłem, ale gdybym to jednak tylko ja był taki spostrzegawczy, pragnąłbym zwrócić naszą uwagę na pewien zup...