poniedziałek, 12 listopada 2018

Czy Polskę północno-zachodnią czeka cywilizacyjny kataklizm


      Poznańskie refleksje obiecuję na jutro, natomiast dziś potrzebuję zalatwić jedną zaległą sprawę. Otóż kilka dni temu opublikowałem tu tekst, w którym zwróciłem uwagę na socjologiczny problem, jaki mamy z Opolszczyzną, natomiast w którymś z komentarzy poproszono mnie o uściślenie pewnej już bardzo szczegółowej kwestii związanej z niedostatkami edukacyjnymi na tym, i nie tylko na tym, terenie. Oto więc ów tekst, zamieszczony w miniony piątek w „Warszawskiej Gazecie”, a dziś tu u nas. Swoją drogą, serdecznie polecam.


      Pamiętam jak przed wielu już laty, podczas jednej z typowych telewizyjnych dyskusji, gdzie po obu stronach sceny sadza się możliwie najbardziej skonfliktowane ze sobą ideologicznie strony i każe się im naparzać tak by leciały iskry, doszło do awantury między kobietami, a feministkami. Kiedy wyglądało na to, że wszystko skończy się tak jak zawsze, czyli na tym, że obie strony pozostana przy swoich zdaniach i rozejdą się do domów poczuciu moralnego zwycięstwa, głos zabrała - do dziś pamiętam to bardzo dokładnie - jak to się przyjęło ostatnio mówić, socjolożka Barbara Fedyszak-Radziejowska i powiedziała mniej więcej coś takiego: „W naszym Instytucie przeprowadziliśmy wielomiesięczne, a przy tym bardzo głębokie i wnikliwe badania dotyczące wpływu środowiska wychowawczego na zachowania młodzieży i wyszło nam niezbicie, że statystycznie największe patologie generowane w rodzinach religijnie obojętnych, z jednym dzieckiem, z pracującą matką, oraz bez ojca. Wypowiedziała owa kobieta ta słowa i zanim reszta zdążyła zaczerpnąć tchu, program się skończył i z tą informacją wszyscy już do następnego dnia pozostaliśmy. A ja byłem tu być może szczególnie wstrząśnięty, gdyż te dane dokładnie pokrywały się z moimi obserwacjami, jakie poczyniłem podczas wielu lat pracy w szkole.
      Nie dam dziś za to głowy, ale mam bardzo silne przekonanie, że program, w którym doszło do owej prezentacji to było tak zwane „Warto rozmawiać” Jana Pospieszalskiego, a przypomniała mi się ona o ironio dokładnie w trakcie tego samego programu, tyle że parę dni temu, kiedy to zaproszeni goście mieli za zadanie komentować wyniki minionych wyborów. Po długich minutach kompletnie jałowej dyskusji, z której nic dokładnie nie wynikało, głos zabrał redaktor prowadzący i zaczął prezentować serię mapek Polski, ilustrujących owe wyborcze wyniki w odniesieniu do wybranych danych socjologicznych, a mianowicie religijności społeczeństwa, liczby rozwodów, liczby dzieci rodzących się ze związków pozamałżeńskich, by wreszcie zakończyć tę prezentację informacją odnośnie… wyników tegorocznych matur. I oto co się okazało: tam mianowicie gdzie wygrała Koalicja Obywatelska odnotowuje się statystycznie znaczniejszą liczbę rozwodów, rodzi się więcej dzieci ze związków partnerskich, znacznie mniej ludzi chodzi do kościoła, no i wreszcie to, co nas dziś interesuje najbardziej wyniki tegorocznych matur są wyraźnie niższe od tych, jakie zaobserwowano na terenach Polski południowo-wschodniej, czyli tam gdzie niezmiennie wygrywa Polska konserwatywna i prawciowa. Kto chce, oczywiście, może sobie te dane interpretować wedle własnej woli, dla mnie jednak sprawa jest oczywista: tam gdzie są pełne rodziny, gdzie istnieje silna wiara, gdzie wyznaje się wartości tradycyjne, panuje też generalnie zdrowsza atmosfera i to ona właśnie się przekłada między innymi na wyższy poziom intelektualny i psychiczny obywateli, w tym oczywiście i młodzieży.
      A wniosek z tego nasuwa się równie oczywisty: znaczna część Polski północno-zachodniej, jeśli się w krótkiej bardzo perspektywie nie opamięta, skazana jest na kulturowe, intelektualne i cywilizacyjne wymarcie.

Zapraszam wszystkich do księgarni pod adresem www.basnjakniedzwiedz.pl, ewentualnie do warszawskiego sklepu Foto-Mag przy stacji metra Stokłosy, gdzie są do kupienia książki najlepsze, w tym i moje.  

11 komentarzy:

  1. Ale, wymierając twardo głosić będą swoją intelektualną wyższość

    OdpowiedzUsuń
  2. To jest ciekawa i optymistyczna statystyka. Ale ktoś mógłby zaraz podać kontrprzykład, że w tej tradycyjnej i prawicowej części kraju jest też dużo więcej rodzin patologicznych, pijaków i meneli. A w tej postępowej mniej.

    I tu jest też ciekawie, bo z jednej strony od dawna wszyscy wiemy, że tak może być w pewnej skali. Ale z drugiej nikt nie truje się bardziej różnymi używkami niż młodzi, ambitni i na szczyt wędrujący. Tyle tylko, że to jest zjawisko jeszcze dość nowe. Niemniej może przyjdzie taki moment (i to niedługo), kiedy ta statystyka się nagle wyrówna.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. @marcin d.
      Skąd taki pomysł? Nic chyba nie wskazuje, byśmy statystycznie mieli taki wynik.

      Usuń
  3. W takim razie trzeba tam czem prędzej skierować akcję osadnictwa polskiego, inaczej za parę dekad będziemy tam mieli Emirat Siczy Brandenburskiej.

    OdpowiedzUsuń
  4. http://blogmedia24.pl/node/80918
    wrzucę to bo uważam że to jest ciekawy i trafny opis sytuacji.
    O kulturze i łazienkach w Polsce :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. @Remo
      Moim zdaniem, na to, by większość społeczeństwa doceniła Dobrą Zmianę, potrzeba co najmniej dwóch kadencji, a zapewne nawet trzy. Nawet na Węgrzech to musiało potrwać odpowiednio długo.

      Usuń
    2. Tez tak myślę. Z biegiem czasu gadanie o Konstytucji, łamaniu wolności i demokracji będzie odbierane jako coraz większe wariactwo.
      Ale upłynie czas jakiś.

      Usuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.

O porażkach zbyt późnych i zwycięstwach za wczesnych

       Krótko po pażdziernikowych wyborach rozmawiałem z pewnym znajomym, od lat blisko w ten czy inny sposób związanym ze środowiskiem Praw...