poniedziałek, 3 września 2018

Czy naczelny New York Timesa śledzi publicystykę Grzegorza Górnego?


      W ciągu minionego tygodnia zarówno przez Internet, jak i media głównego ścieku, przewaliła się kolejna fala debaty na temat pedofilii w Kościele i roli w owym procederze papieża Franciszka. Ciekawe jest tu nie tyle zaangażowanie w sprawę mediów liberalnych – po których możemy się dziś spodziewać wszystkiego – co ściśle prawicowych akurat, a to z tego względu, że to tam właśnie mogliśmy zauważyć coś na kształt autentycznej schizofrenii, co niemal zawsze jest inspirujące. O co chodzi? O to mianowicie, że nasi lokalni uczeni w Piśmie, gdy chodzi o samą pedofilię stanęli okoniem, dowodząc, że o żadnej pedofilli w Kościele mowy być nie może, problem leży w zgoła innych środowiskach, z Kościołem nie mających nic wspólnego, a każde kolejne słowo na ten temat, to atak wymierzony bezpośrednio w chrześcijańskie wartości, ze szczególnym uwzględnieniem Kościoła Rzymskiego. Ci sami jednak ludzie, całkowicie równocześnie, potrafili się „przebranżowić” i przypuścili atak na znienawidzonego przez siebie papieża Franciszka, zarzucając mu, że kiedy on tak pięknie mówi o Bożym Miłosierdziu w stosunku do grzeszników, sam od lat robił wszystko by sprawa pedofilli w Kościele nie ujrzała światła dziennego, a samym księżom-pedofilom włos z głowy nie spadł.
      Nie chciałem się tu za bardzo w owo szaleństwo angażować, obawiając się, że jako znany obrońca Franciszka, wywołam jedynie bezsensowną awanturę, a poza tym ja się naprawdę bardzo źle czuję, kiedy mam komentować medialną działalność portalu wpolityce.pl, a tym bardziej jego czołowego faryzeusza, Grzegorza Górnego, którzy stanęli na czele owego obłędu, broniąc Kościoła przed oszczerczym filmem reżysera Smarzowskiego pod tytułem „Kler”, a jednocześnie atakując Papieża za sprzyjanie pedofilskim owego kleru praktykom.
      O co chodziło z tym „Klerem”, myślę że wszyscy wiemy, ja sam zresztą już o tym czymś miałem okazję wspomnieć. Gdy chodzi natomiast o atak na Franciszka, mam na myśli artykuł opublikowany przez Górnego w portalu wpolityce.pl właśnie, oparty w całości na ewidentnej dla każdego normalnie myślącego obserwatora plotce puszczonej w postaci wielostronicowego listu przez byłego nuncjusza apostolskiego w USA, dziś już niemal 80-letniego emeryta, abp Carlo Marii Vigano, jakoby Franciszek przez lata robił wszystko, by problem pedofilii w Kościele nie ujrzał światła dziennego, a jego kumple kardynałowie mogli spokojnie gwałcić małe dzieci. Co ciekawe, wspomniany list został opublikowany niemal jednocześnie z pielgrzymką Franciszka do Irlandii i niemal jednocześnie też został cudownie wręcz skomentowany przez Papieża:
      Przeczytajcie uważnie i dokonajcie własnego osądu. Nie powiem o tym ani słowa. Wierzę, że dokument mówi sam za siebie. Macie wystarczająco dużo umiejętności dziennikarskich, by wyciągać wnioski”.
      Dziś już wszyscy wiemy dokładnie, o co chodziło Franciszkowi w tym krótkim komentarzu bez komentarza. Paradoksalnie, dowiedziliśmy się tego z „New York Timesa”, który wykazał, że 25-stronicowy list Vigano jest pełen zarówno sprzeczności, jak i nieścisłości, jak i wreszcie zwykłych kłamstw, a wszystko to wynika z tak dobrze znanej nam wszystkim starczej mściowości w stosunku do kogoś, kto rzekomo „zdradził”, a tym samym dał sygnał do odwrotu. Jak pisze „NYT”, wystarczy przyjrzeć się dokładnie samemu listowi, jak i zapoznać się z ostatnimi latami biskupiej kariery Vigano, by wiedzieć, że wszystko co znalazło się w jego liście to jest zemsta na Franciszku za to, że ten w pewnym momencie odsunął go, jako czołowego watykańskiego kłamcy i intryganta, od wszelkich wpływów, pozbawiając go tym samym nadziei na kardynalski kapelusz. I to ta własnie porażka spowodowała w sercu tego biedaka ów, nomen omen, piekielny żal, który z kolei doprowadził go do miejsca, w którym znalazł się dziś.
       Ktoś pewnie zapyta, skąd ja się nagle zrobiłem taki mądry, że dla poparcia swoich tez, zamiast polegać na braciach Karnowskich oraz Grzegorzu Górnym, cytuję nagle „New York Timesa”? Otóż, podobnie jak wiem, kim jest Górski i to całe zakłamane towarzystwo, wiem też, co to takiego „New York Times”. Wiem też dokładnie, jakie intencje przyświecają jednym i drugim, ale przez to też wiem, że o ile faryzeusze działają zza tak zwanego winkla,  „New York Times” niczego nie ukrywa. Oni wspierają Franciszka dlatego właśnie, że popierając go wobec szaleństwa owych faryzeuszy, liczą na to, że w ten sposób zniszczą Kościół. Robiąc to co robią, mają nadzieję, że w ten sposób będą dostarczać faryzeuszom kolejnych powodów, by widzieć we Franciszku agenta światowej masonerii i żydostwa. Oni świetnie wiedzą, że gdyby nagle zaczęli Papieża atakować, w sposób naturalny uruchomiliby w środowiskach katolickich ruch na rzecz jego obrony. No dobra, ktoś powie, ale to w żaden sposób nie dowodzi tego, że Franciszek jest czysty. Oni wiedzą, że z niego nielichy pedofil, ale to właśnie z wyżej podanych powodów ukrywają. Owszem, może być też tak, że Watykan pod Franciszkiem to gniazdo żmij, tyle że nawet jeśli tak jest – w co ja, jak wiemy, nie wierzę – to Kościół zniszczy nie to, że się ową tajemnicę ujawni, lecz że się doprowadzi do tego, że Jego wierni stracą wiarę. I znów, wiarę nie w to, że Kościół jest bez grzechu, ale w to, że choć grzeszny, jest też przy tym święty i powszechny. I to jest przede wszystkim celem Demona, którego oczywistym przedstawicielem jest „New York Times”, a który najwyraźniej z dużym sukcesem prowadzi za rękę przynajmniej niektórych z nas.

Jeśli ktoś ma życzenie kupić którąś z moich książek, proszę o kontakt pod adresem k.osiejuk@gmail.com

3 komentarze:

  1. Nice post. I was checking constantly this blog and I'mimpressed!

    Extremely helpful information particularly the last part :
    ) I care for such information a lot. I wwas looking for this certain information for a very lokng time.
    Thank you and good luck.

    OdpowiedzUsuń
  2. Gratuluję Panu znakomitej notki. Miłość w ofensywie jest zawsze, dlatego czasem przegrywa, aby finalnie... wygrać.
    Kiedy Sędzia zakończy „mecz” wszyscy zobaczymy, że to nie są żarty...
    Piotr dzisiejszy solenizant😀Dziękuję!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie wiedziałem, że imieniny Piotra wypadają 4 września.

      Usuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.

The Chosen, czyli Wybrani

          Informacja, że PKW, po raz kolejny, i to dziś w sposób oczywisty w obliczu zbliżających się wyborów prezydenckich, odebrała Prawu ...