W ciągu minionego tygodnia zarówno przez
Internet, jak i media głównego ścieku, przewaliła się kolejna fala debaty na
temat pedofilii w Kościele i roli w owym procederze papieża Franciszka. Ciekawe
jest tu nie tyle zaangażowanie w sprawę mediów liberalnych – po których możemy
się dziś spodziewać wszystkiego – co ściśle prawicowych akurat, a to z tego
względu, że to tam właśnie mogliśmy zauważyć coś na kształt autentycznej
schizofrenii, co niemal zawsze jest inspirujące. O co chodzi? O to mianowicie,
że nasi lokalni uczeni w Piśmie, gdy chodzi o samą pedofilię stanęli okoniem,
dowodząc, że o żadnej pedofilli w Kościele mowy być nie może, problem leży w
zgoła innych środowiskach, z Kościołem nie mających nic wspólnego, a każde
kolejne słowo na ten temat, to atak wymierzony bezpośrednio w chrześcijańskie
wartości, ze szczególnym uwzględnieniem Kościoła Rzymskiego. Ci sami jednak
ludzie, całkowicie równocześnie, potrafili się „przebranżowić” i przypuścili
atak na znienawidzonego przez siebie papieża Franciszka, zarzucając mu, że
kiedy on tak pięknie mówi o Bożym Miłosierdziu w stosunku do grzeszników, sam
od lat robił wszystko by sprawa pedofilli w Kościele nie ujrzała światła
dziennego, a samym księżom-pedofilom włos z głowy nie spadł.
Nie chciałem się tu za bardzo w owo
szaleństwo angażować, obawiając się, że jako znany obrońca Franciszka, wywołam
jedynie bezsensowną awanturę, a poza tym ja się naprawdę bardzo źle czuję,
kiedy mam komentować medialną działalność portalu wpolityce.pl, a tym bardziej
jego czołowego faryzeusza, Grzegorza Górnego, którzy stanęli na czele owego
obłędu, broniąc Kościoła przed oszczerczym filmem reżysera Smarzowskiego pod
tytułem „Kler”, a jednocześnie atakując Papieża za sprzyjanie pedofilskim owego
kleru praktykom.
O co chodziło z tym „Klerem”, myślę że
wszyscy wiemy, ja sam zresztą już o tym czymś miałem okazję wspomnieć. Gdy
chodzi natomiast o atak na Franciszka, mam na myśli artykuł opublikowany przez
Górnego w portalu wpolityce.pl właśnie, oparty w całości na ewidentnej dla
każdego normalnie myślącego obserwatora plotce puszczonej w postaci wielostronicowego
listu przez byłego nuncjusza apostolskiego w USA, dziś już niemal 80-letniego
emeryta, abp Carlo Marii Vigano, jakoby Franciszek przez lata robił wszystko,
by problem pedofilii w Kościele nie ujrzał światła dziennego, a jego kumple
kardynałowie mogli spokojnie gwałcić małe dzieci. Co ciekawe, wspomniany list
został opublikowany niemal jednocześnie z pielgrzymką Franciszka do Irlandii i
niemal jednocześnie też został cudownie wręcz skomentowany przez Papieża:
„Przeczytajcie uważnie i dokonajcie własnego
osądu. Nie powiem o tym ani słowa. Wierzę, że dokument mówi sam za siebie.
Macie wystarczająco dużo umiejętności dziennikarskich, by wyciągać wnioski”.
Dziś już wszyscy wiemy
dokładnie, o co chodziło Franciszkowi w tym krótkim komentarzu bez komentarza.
Paradoksalnie, dowiedziliśmy się tego z „New York Timesa”, który wykazał, że
25-stronicowy list Vigano jest pełen zarówno sprzeczności, jak i nieścisłości,
jak i wreszcie zwykłych kłamstw, a wszystko to wynika z tak dobrze znanej nam
wszystkim starczej mściowości w stosunku do kogoś, kto rzekomo „zdradził”, a
tym samym dał sygnał do odwrotu. Jak pisze „NYT”, wystarczy przyjrzeć się
dokładnie samemu listowi, jak i zapoznać się z ostatnimi latami biskupiej
kariery Vigano, by wiedzieć, że wszystko co znalazło się w jego liście to jest
zemsta na Franciszku za to, że ten w pewnym momencie odsunął go, jako czołowego
watykańskiego kłamcy i intryganta, od wszelkich wpływów, pozbawiając go tym samym
nadziei na kardynalski kapelusz. I to ta własnie porażka spowodowała w sercu
tego biedaka ów, nomen omen, piekielny żal, który z kolei doprowadził go do
miejsca, w którym znalazł się dziś.
Ktoś pewnie zapyta, skąd ja
się nagle zrobiłem taki mądry, że dla poparcia swoich tez, zamiast polegać na
braciach Karnowskich oraz Grzegorzu Górnym, cytuję nagle „New York Timesa”?
Otóż, podobnie jak wiem, kim jest Górski i to całe zakłamane towarzystwo, wiem
też, co to takiego „New York Times”. Wiem też dokładnie, jakie intencje
przyświecają jednym i drugim, ale przez to też wiem, że o ile faryzeusze
działają zza tak zwanego winkla, „New
York Times” niczego nie ukrywa. Oni wspierają Franciszka dlatego właśnie, że
popierając go wobec szaleństwa owych faryzeuszy, liczą na to, że w ten sposób
zniszczą Kościół. Robiąc to co robią, mają nadzieję, że w ten sposób będą
dostarczać faryzeuszom kolejnych powodów, by widzieć we Franciszku agenta
światowej masonerii i żydostwa. Oni świetnie wiedzą, że gdyby nagle zaczęli
Papieża atakować, w sposób naturalny uruchomiliby w środowiskach katolickich
ruch na rzecz jego obrony. No dobra, ktoś powie, ale to w żaden sposób nie dowodzi
tego, że Franciszek jest czysty. Oni wiedzą, że z niego nielichy pedofil, ale
to właśnie z wyżej podanych powodów ukrywają. Owszem, może być też tak, że
Watykan pod Franciszkiem to gniazdo żmij, tyle że nawet jeśli tak jest – w co
ja, jak wiemy, nie wierzę – to Kościół zniszczy nie to, że się ową tajemnicę
ujawni, lecz że się doprowadzi do tego, że Jego wierni stracą wiarę. I znów, wiarę
nie w to, że Kościół jest bez grzechu, ale w to, że choć grzeszny, jest też
przy tym święty i powszechny. I to jest przede wszystkim celem Demona, którego
oczywistym przedstawicielem jest „New York Times”, a który najwyraźniej z dużym
sukcesem prowadzi za rękę przynajmniej niektórych z nas.
Jeśli ktoś ma
życzenie kupić którąś z moich książek, proszę o kontakt pod adresem
k.osiejuk@gmail.com
Nice post. I was checking constantly this blog and I'mimpressed!
OdpowiedzUsuńExtremely helpful information particularly the last part :
) I care for such information a lot. I wwas looking for this certain information for a very lokng time.
Thank you and good luck.
Gratuluję Panu znakomitej notki. Miłość w ofensywie jest zawsze, dlatego czasem przegrywa, aby finalnie... wygrać.
OdpowiedzUsuńKiedy Sędzia zakończy „mecz” wszyscy zobaczymy, że to nie są żarty...
Piotr dzisiejszy solenizant😀Dziękuję!
Nie wiedziałem, że imieniny Piotra wypadają 4 września.
Usuń