Wystarczył, proszę sobie
wyobrazić, jeden dzień, kiedy nie pojawiłem się ze swoim nowym tekstem na
portalu Szkoły Nawigatorów, a wydarzyły się dwie nadzwyczaj warte uwagi rzeczy.
Pierwsza z nich to ta, że mój miły kolega, a jednocześnie administrator
portalu, Parasolnikov, zagroził mi usunięciem z grona publikujących tam
blogerów, druga natomiast to tak zwany coming
out przeprowadzony na moim prywatnym blogu przez znanego nam tu bardzo
dobrze kolegę Redpilla. Choć to co napisałem powyżej to szczera prawda, winien
jestem pewne wyjaśnienie. Otóż rzecz w tym, że mimo iż Parasol faktycznie
postraszył mnie ekstradycją, a Redpill w istocie rzeczy się fatalnie odsłonił,
to ani jedno ani drugie nie było związane z brakiem mojej notki na SN, ale temu
zaledwie towarzyszyło, jako komentarz do tak zwanego trollingu.
Zacznę może od Parasola. Jak
wiedzą Czytelnicy Szkoły Nawigatorów, przez te wszystkie lata kiedy prowadzę
ten blog, nie było praktycznie dnia, kiedy wśród komentatorów nie pojawił się
przynajmniej jeden, którego jedyną zasługą było skuteczne strollowanie mojej
notki. Ja oczywiście w sytuacjach najbardziej drastycznych stosowałem
pozostającą w mojej dyspozycji opcję blokowania, natomiast nie przypominam
sobie, by kiedykolwiek w mojej obronie stanął wspomniany Parasol grożąc
trollowi, że jeśli się nie uspokoi, to on go bez uprzedzenia wyrzuci na zbity
pysk, a więc tym co obiecał zrobić ze mną. Czemu on zatem dla mnie akurat
postanowił zrobić ów wyjątek? Powiem szczerze, że nie mam bladego pojęcia,
zwłaszcza że Bóg mi świadkiem, nie poczuwam się do jakiejkolwiek winy. No ale
stało się i będę musiał z tym zdziwieniem żyć.
A teraz Redpill, a więc coś
naprawdę dużego. Muszę jednak zrobić pewien wstęp. Otóż, o czym wiedzą bardziej
czytelnicy bloga toyah.pl, charakter mojej oraz mojej żony pracy jest taki, że na
życie zarabiamy przede wszystkim w ciągu roku szkolnego, natomiast z
zarobionych w tym czasie pieniędzy staramy się odłożyć ile się da na dla nas pusty
kompletnie czas szkolnych wakacji. W związku z tym, najgorszym finansowo
okresem w ciągu roku jest dla nas regularnie koniec sierpnia i pierwsza połowa
września. Pod koniec sierpnia pieniędzy na ogół brakuje nawet na comiesięczne
rachunki, a domowy budżet zaczyna się wyrównywać najczęściej dopiero w połowie
września. Zwykle jakoś tam dajemy radę, jednak w tym roku nastąpił jeden z tych
kryzysów, który sprawia, że nagle okazuje się, że nie stać nas na przeżycie
nadchodzących dni. Czemu tak się stało, my oczywiście wiemy, jednak to są już kwestie
zbyt osobiste nawet jak na konfesyjny charakter tego mojego pisania. W tej
sytuacji więc zrobiłem coś, co zdarzyło mi się robić już parę razy, a więc
zaapelowałem na blogu toyah.pl do przyjaciół o wsparcie. I oto, proszę sobie
wyobrazić, niemal natychmiast pojawił się komentator Redpill, człowiek który
mnie zna wręcz osobiście od samego początku, z następującym komentarzem:
„To zwyczajnie nie wypada, żeby dorosły facet prosił o pieniądze, to
jest wręcz wstyd, żeby w tym wieku nie mieć pieniędzy, ani pewnego źródła
utrzymania. A bezczelnością jest prosić o wsparcie, bo się puściło kasę na
wakacje. Może jednak idź w tę politykę, może byś dostał jakiś mandat, jak nie posła,
to chociaż radnego, albo jakąś synekurę powinni Ci załatwić. Polityka to
idealne miejsce dla pysznych nierobów”.
Myślę, że ci z nas, ktorzy
znają wcześniejsze komentarze Redpilla, podobnie jak znają ów kojarzący się z
nimi image wrażliwego
intelektualisty, mogą poczuć pewne zaskoczenie. Dla nich mam zatem coś jeszcze
lepszego. Otóż zapewne dla podkreślenia intensywności swojej do mnie pogardy,
obiecał mi Redpill, że sam mi wyśle „parę groszy”, a kiedy mu napisałem, że
cokolwiek mi przyśle, ja mu natychmiast odeślę, otrzymałem informacje, że on mi
te pieniądze wyśle z obcego konta, tak bym nie wiedział że to od niego, i je
jak ten idiota przyjął.
%f####@+???zzzzz!
Czy wszyscy widzą to co ja
widzę? Czy ktoś ma może jakąś nazwę dla tego, co tu się właśnie wydarzyło, poza
tym co ja tu od lat powtarzam, że Internet to miejsce podwyższonego ryzyka,
spowodowanego tym, że jesteśmy nieustannie otaczani przez prostych wariatów,
przebranych jedynie za osoby lubiące sobie pogadać w możliwie ciekawym
towarzystwie? Oto przed nami internauta Redpill – ten Redpill i żaden inny – i
owa erupcja ektoplazmy. Ja się zwracam do swoich stałych i najbardziej wiernych
czytelników, a często przyjaciół – a robię to bardzo dyskretnie na swoim
prywatnym blogu – o ewentualne wsparcie nas w nagłej biedzie, na co na scenę
wbiega Redpill i z szyderczym śmiechem obiecuje mnie do końca upokorzyć,
wysyłając mi, roztropnie, jak przystało na prawdziwego mężczyznę, zaoszczędzone
przez siebie pieniądze. A kiedy ja mu mówię, że ich nie przyjmę i mu je natychmiast
odeślę, wpada na pomysł, by mi tę jałmużnę wcisnąć na tyle podstępnie, bym nie
wiedział, że to od niego i w ten sposób nie zauważył jak ona mnie oblepi
wiecznym wstydem.
Po co to wszystko piszę? Otóż
wcale nie po to, by się skarżyć na podłość niektórych z nas, ani tym bardziej dla zwykłej ludzkiej zabawy, jakiej dostarczamy tu sobie praktycznie każdego
dnia. Ja przedstawiłem ów coming out
kolegi Redpilla, żeby pokazać tym, którzy wciąż się łudzą przekonaniem, że my
tu sobie tak miło spędzamy czas z ludźmi często sobie obcymi, ale jednak zawsze
bliskimi w sensie wspólnoty pasji i często też wartości, że jest o wiele wiele
gorzej. I to stąd – gdyby ktoś mnie o to pytał – w moich komentarzach pojawia
się ostatnio dość często owa nieufność i idące za nią zniecierpliwienie, które
niekiedy nawet przechodzi w apele do Coryllusa o większe skupienie. Bo daję
słowo, że są chwile, kiedy ja już tylko czekam aż po Redpillu zaczną się
ujawniać kolejni i wtedy dopiero się wszyscy zdziwimy.
Na koniec jeszcze wrócę do
kolegi Parsola. Nie gniewaj się, Stary. Ja o Tobie tu wspomniałem bez
szczególnego powodu i tak naprawdę nawet nie mam do Ciebie żalu. Chodzi o to, że
każdy tekst, jeśli ma być dobrze skomponowany, musi mieć odpowiednią formę, no
a przede wszystkim w miarę interesujący początek. Ta historia ze mną jako trollem,
to czysty zabieg formalny. Ja wiem, że Ty nie miałeś na myśli nic złego. Jest
okay.
Przypominam że
moje książki są do kupienia w księgarni pod adresem www.basnjakniedzwiedz.pl. Tu u siebie w tej chwili mam już tylko kilka
egzemplarzy swojej korespondecji z prof. Zytą Gilowską, parę sztuk
„Listonosza”, oraz pokaźną kupkę „Podwójnego nokautu”. W przyszłym tygodniu
powinienem też mieć kilka egzemplarzy „Biustonosza” oraz „39 wypraw”. Ach, i
jest szansa na parę egzemplarzy „Elementarza”. Mój adres: k.osiejuk@gmail.com.
https://novusordowatch.org/2018/09/francis-great-accuser-uncovering-bishops-sins-scandal/
OdpowiedzUsuń