Dziś będzie
bardzo krótko i w sprawie choć doraźnej, to takiej, która mnie dręczy od lat.
Oto wczoraj wrzuciłem tu tekst, w którym po raz
kolejny przedstawiłem swoje przywiązanie do rządów Prawa i
Sprawiedliwości, pod przywództwem Jarosława Kaczyńskiego, i w jednej niemal
chwili pojawił się komentarz, w którym zostało mi przekazane, że moje wzruszenie
na widok polskiego samolotu udekorowanego w narodowe barwy, to typ emocji
poniżej inteligencji poważnego polskiego patrioty.
I ja
oczywiście byłbym skłonny do tego, by ów komentarz wrzucić do specjalnej zakładki
i zabrać się za pisanie tekstu o Serenie Williams i jej szaleństwie, gdyby nie
to, że mnie owa uwaga nie zaskoczyła w najmniejszym stopniu, a to z tego
względu, że ja tu od lat muszę się zmierzać z polskimi patriotami, dla których
Polska jest wręcz idealnym celem do ataku.
Jakby tego
było mało, otrzymałem parę komentarzy a toyah.pl, w których moje wierne trolle
zwróciły mi uwagę na moje zapatrzenie w Prawo i Sprawiedliwość, które odbiera
mi przytomność umysłu i poprosili mnie, bym się jednak zechciał opanować.
W tej
sytuacji chciałbym przedstawić w formie przypowieści swoje tu stanowisko z
nadzieją, że być może w ten sposób uda mi się ugłaskać tych wszystkich z nas,
którzy tak strasznie przeżywają moje zaangażowanie na rzecz projektu wciąż
jeszcze szczęśliwie reprezentowanego przez Jarosława Kaczyńskiego.
Otóż proszę
sobie wyobrazić, że mam rodzinę, gdzie mój brat jest byłym ubekiem oraz aktywnym
działaczem Obywateli RP, moja żona chleje bez opamiętania, syn kradnie po
sklepach, córka szlaja się po okolicy,
pojawiając się w domu tylko wtedy gdy potrzebuje pieniędzy, a ja sam się snuję
po obcych blogach ze swoimi komentarzami, licząc na to, że ktoś zwróci uwagę na
moją inteligencję i da mi jakąś robotę. Otóż w tej sytaucji mam trzy
możliwości. Przede wszystkim mogę ogłosić, że to wszystko jest nieprawda i my
sobie świetnie radzimy. Druga opcja jest taka, że ja zacznę publicznie głosić,
że z tej bandy idiotów nigdy nic nie będzie i żeby mnie z nimi nie łączyć. Ale
jest też trzecia możliwość. Otóż ja, przyznając że nie jest lekko, deklaruję
nadzieję – NADZIEJĘ – że jakimś cudem wszystko się poukłada i będzie dobrze.
Proszę zwrócić uwagę, ja nie twierdzę, że nic się nie dzieje, ponieważ jednak
mam do czynienia z ludźmi których kocham, pozostaje w nadziei, że oni się jakoś
pozbierają.
Otóż
chciałbym tu oświadczyć, że ja Polskę kocham i choć ona mnie dzień za dniem
zawodzi, ja ją wciąż kocham i mam nadzieję, że przyjdzie czas, kiedy wszystko
się jakoś ułoży. Nie milczę. Nie kłamię. Nie oszukuję siebie i innych. Żyję
jednak nadzieją, że będzie dobrze. I tak też widzę swój patriotyzm.
Jeśli ktoś
ma tu do zaproponowania inne rozwiązania, zachęcam do rozmowy. Proszę mnie uświadomić,
jak powinien wyglądać prawdziwy polski patriotyzm.
A może ten
cały patriotyzm to nic ponad jakieś pierdy zza oceanu, a nasze obowiązki wobec
Polski zaczynają się tam, gdzie innych się kończą?
Tymczasem, w ramach narodowego
czytania, zapraszam do czytania moich książek. Są do kupienia w księgarni pod
adresem www.basnjakniedzwiedz.pl.
widzisz toyahu - o poczuciu patriotyzmu można pewnie rozmaicie mówić, pisać, czy też go czuć ... kiedyś zadałem publicznie pytanie, czy bardziej patriotyczny był ten, który zginął w powstaniu jako 20-latek, czy ten, który nie dał się zabić (bo się na przykład skutecznie schował przed strzałami) i założył rodzinę, wychował dzieci i cieszy się wnukami ... romantyzm i pozytywizm ... najgorsze jest to, że nie można w jednej istocie ludzkiej połączyć obydwu tych patriotycznych pewnie postaw ... a o partyjach, to już się nie będę powtarzał, bo już raz Ci o tym pisałem ...
OdpowiedzUsuńKażdy ma do odegrania swoją rolę,może on zginął,aby ten drugi mógł się cieszyć rodziną ?
UsuńGóra stoi i będzie stała.
OdpowiedzUsuńO
Rozumiem, ja też tak mam, ale nie jest lekko
OdpowiedzUsuń