Miałem plan, by konsekwentnie dociagnąć
do końca tygodnia, publikując fragmenty moich książek, by w ten sposób zachęcać
do ich kupowania, chodzą mi wciąż jednak po głowie pewne nierozwiązane myśli,
więc może zrobię dziś przerwę i o czymś opowiem.
Otóż w związku z ciężkimi kłopotami ze
zdrowiem mojego teścia, od kilku tygodni mam niemal codzienny kontakt ze służbą
zdrowia i to wreszcie w wymiarze, jak sądzę, kompletnym. A to oznacza, że chyba
po raz pierwszy w życiu zaczynam mieć pojęcie, jak ów system działa nie na
poziomie, który każdy z nas w mniejszym lub większym stopniu poznaje regularnie
przy okazji wizyt w miejscowej przychodni, gdzie mamy do czynienia z ludźmi
gnuśnymi, głupimi, zdemoralizowanymi, a często zwyczajnie niekompetentnymi, ale
tam gdzie ma miejsce walka o życie. I muszę przyznać, że jestem pod wrażeniem.
Z tego co udało mi się zaobserwować tam gdzie owa walka toczy się niemal na
okrągło, tam naprawdę nikt się nie oszczędza, ale też tam właśnie można
zrozumieć, gdzie bysmy dziś wszyscy byli, gdyby nie ci, którzy tam są właśnie
po to, by się nami zająć, gdy zajdzie taka potrzeba. Przez dwa bite tygodnie,
dzień w dzień, obserwowałem życie na Oddziale Neurochirurgii w jednym z
katowickich szpitali, patrzyłem na te zarobione po uszy pielęgniarki, na tych
lekarzy, a przede wszystkim na tych wszystkich pacjentów z plastrami na swoich
biednych, umęczonych głowach i widziałem, jak oni z każdym z owych dni są coraz
bardziej przytomni, coraz bardziej sprawni, krotko mówiąc, coraz bardziej
wyleczeni. Widziałem ludzi, którzy jednego dnia znajdowali się w stanie niemal
wegetatywnym, następnego potrafili rozpoznawać swoich bliskich, by jeszcze
kolejnego z nimi zupełnie przytomnie rozmawiać. No i patrzące na to z
autentyczną satysfakcją, by nie powiedzieć z radością, pielęgniarki. A więc,
oni potrafią leczyć, bardzo często leczą i wydaje mi się, że trzeba to wszystko
dopiero zobaczyć z bliska, by sobie to uświadomić. Podobnie jak też uświadomić
sobie, że te nasze składki, które często płacilismy całe długie życie, na coś
się przydały.
Jest jednak też coś, co ów obraz rujnuje
niemal kompletnie, kiedy zrozumiemy, że cały ów system tak naprawdę jest
ograniczony wyłącznie do tej jednej, bezpośredniej interwencji, która niestety
stanowi zaledwie drobny fragment owej gehenny, na jaką nas skazuje nasze kruche
zdrowie. Co mam na myśli? Otóż z powodów, których tu nie zamierzam omawiać, to
wszystko co nas doprowadziło do stanu, gdzie trzeba nas było wyrywać z objęć
śmierci, ale też wszystko to, co nas czeka, kiedy już się dowiemy, że możemy
wracać do codziennego życia, pozostaje całkowicie nienaruszone i kompletnie
bezkarne. Okazuje się bowiem najpierw, że to właśnie owa bezradność systemu w
pierwszej kolejności doprowadziła nas do stanu, gdzie już nie było miejsca na
żarty, a następnie, ta sama bezradność systemu skazuje nas na to, że prędzej
czy później cały ten spektakularny sukces pójdzie w zapomnienie, bo albo tam
wrócimy jeszcze starsi i w stanie jeszcze gorszym, niż poprzednio, albo
dokończymy żywota zdani na łaskę swoich dzieci, lub jednego z prowadzonych
przez siostry zakonne domów opieki. Rzecz bowiem w tym, że wspomniane przeze
mnie wcześniej składki tak naprawdę wystarczają wyłącznie na te kilka dni,
kiedy decydowało się to, czy uda nam się jeszcze trochę pociągnąć, czy to już
będzie koniec. Poza tymi kilkoma dniami, jedyne co nas może uratować to
pieniądze i to raczej tych pieniędzy więcej, niż mniej.
Myślę, że większość z nas zna historię
oświadczenia majątkowego Jarosława Kaczyńskiego. Wynika z niego, że on
osobistego majątku praktycznie nie ma, natomiast jedyne znaczące zobowiązanie
finansowe dotyczy ogromnego długu, jaki zaciągnął na opiekę nad swoją mamą. Z
dostępnych publicznie informacji wynika, że Jarosław Kaczyński jest winny paru
osobom w sumie 250 tys. złotych, bo tyle właśnie go kosztowało zapewnienie
bardzo już starej matce godnej opieki. Przez kilka kolejnych lat słyszeliśmy o
tym, że najpierw bracia Kaczyńscy, a następnie już tylko sam Jarosław spędza
cały swój wolny czas zajmując się swoją mamą, słyszeliśmy też o tych setkach
tysięcy złotych, ale mam wrażenie, że dla wielu z nas wiadomości te stanowiły
kompletną abstrakcję, gdzie mamy starszą panią, mamy jej syna, mamy
wypisujących recepty lekarzy, może jakieś dochodzące pielęgniarki, no i
wszystko to coś tam kosztuje. 250 tysięcy? No a niechby to było 500 tysięcy,
czy owych tysięcy zaledwie 50. Jaka to różnica? To i to dużo i dla większości z
nas podobnie abstrakcyjne.
A ja dziś już wiem, dlaczego Jarosław
Kaczyński, skoro mu najpewniej bardzo zależało na tym, by jego mama, gdy nie
była na tyle poważnie – czy przede wszystkim konkretnie – chora, by trafić do
któregoś z lepszych warszawskich szpitali i tam się znaleźć pod najlepszą,
finansowaną przez NFZ, opieką najlepszych specjalistów i sympatycznych
pielęgniarek, a jednocześnie też nie mogła się sama w żaden już sposób
obsłużyć, przeżywała ostatnie lata swojego życia godnie i w miarę szczęśliwie,
musiał popaść w tak straszne długi. Otóż proszę sobie wyobrazić, że dziś Polska
jest stosunkowo solidnie rozwiniętym krajem, gdzie za pieniądze można kupić
naprawdę wiele. Część z nas, kiedy już będziemy bardzo starzy, jeśli tylko
będziemy mieli odpowiednio dużą emeryturę, jakoś sobie poradzi. Część zostanie
przygarnięta przez kochające dzieci, które pewnie sobie zorganizują życie tak,
by nas przez ten ostatni okres w naszym życiu możliwie komfortowo
przeprowadzić, pozwalając nam umrzeć we własnym fotelu. Będą jednak i tacy,
którzy, nie mogąc, lub nie chcąc się odpowiednio poświecić, wezmą solidny
kredyt w którymś z licznych banków i
daję słowo, że za te pieniądze dadzą nam naprawdę wszystko, co tylko
sobie zamarzymy, a kto wie, czy nie więcej. Wydaje się, że wspomniane 250 tys.
powinno starczyć na jakieś cztery do pięciu lat.
I to jest, moim zdaniem, wiadomość
straszna.
Oczywiście, proszę śmiało kupować książki. Tu.
Jutro może wrzucę coś nowego na zachętę.
Panie Krzysztofie, z całą sympatią, ale raczej się nie zgadzam. Mam doświadczenie w rodzinie ze straszną chorobą neurologiczną zakonczoną po 2 latach tragicznie i mam 2 podstawowe wnioski: poziom opieki w szpitalach jest zły lub bardzo zły bo nasze państwo (od lat) perfekcyjnie oszukuje pielęgniarki. Płaci im mało i redukuje ich liczbę na oddziałach. Te które zostały są przemęczone, sfrustrowane itd. I wie Pan ja miałem te umowne 250 tys, a i tak poziom opieki jaki mogłem zapewnić był marny. Owszem są fajne miejsca, ale dla ludzi we w miarę dobrej formie. Ludzi w ciężkim stanie szpital nie chce, do domu się nie nadają a w domach opieki jest jak jest (także za pieniądze) czyli słabo. Pozdrowienia
OdpowiedzUsuńKwestia pielęgniarek jest systemowa. Nie można im więcej płacić, bo jest ich za mało, więc trzeba je jakoś zmusić do nadgodzin. A przez niskie stawki ubywa i tych, które jeszcze pracują. Vicious circle.
Usuń@pawelb
OdpowiedzUsuńRozumiem, że Pańskim zdaniem to, co mi się wydaje, że widziałem, to był artykuł w branżowej gazecie, który ja przyjąłem jako rzeczywistość?
nie, ja tylko napisałem co widziałem (niestety tragicznie) przez 2 lata. W wielu miejscach. Jak zawsze nie zabrakło też wspaniałych ludzi, ale co tego. Dla mnie obraz jest bardzo smutny i tyle.
Usuń@Jarosław Zolopa
OdpowiedzUsuńJak to już niejednokrotnie bywało, ile razy chcę wrzucić temat poważniejszy, okazuje się, że moje problemy zaczynają się tam, gdzie Wasze się kończą. To jest wstrząsające, jak wielu z nas nie potrafi się wyprostować.
Mimo to, proszę, nie dyskutujmy o stanie polskiej służby zdrowia, bo dostanę cholery i wszystkich Was stąd pousuwam.
@pawelb
OdpowiedzUsuńNapisałem tekst o tym, że polska służba zdrowia ma możliwości leczenia, które nie różnią się niczym od tych znanych nam z tak zwanej Europy. I że te możliwości znakomicie wykorzystuje na poziomie pojedynczych zadań. A zatem w większości wypadków, jeśli trafi Pan do szpitala na przykład z krwiakiem mózgu lekarze go Panu skutecznie usuną, a pielęgniarki o Pana odpowiednio zadbają. Napisałem też że są ośrodki, gdzie ludzie starzy, bezradni, a często bez kontaktu, są objęci opieką na najwyższym poziomie, tyle że ta opieka kosztuje. Dlaczego tak napisalem? Bo widziałem to na własne oczy. Pan mi na to przychodzi i mówi, że się ze mną zgodzić nie może, bo ma inne doświadczenia. Lekarze nie leczą, pielęgniarki się obijają, a płatne ośrodki są do dupy. O czym my więc mamy rozmawiać?
już o niczym
OdpowiedzUsuń@autor
OdpowiedzUsuńPrzyjedź pan do mojego szpitala, pooglądasz pan sobie i wtedy pobredzimy, przepraszam porozmawiamy, na poważnie.
Pański wtręt:
"Mimo to, proszę, nie dyskutujmy o stanie polskiej służby zdrowia, bo dostanę cholery i wszystkich Was stąd pousuwam." nijak ma się do pańskiego felietonu i jest nad wyraz chamski!
Może pan mój komentarz usunąć!
@dochtor
OdpowiedzUsuńDobrze. Przyjadę jutro z samego rana. Rozumiem, że mam pytać o doktora Dochtora?