Ponieważ jestem ostatnio w
nastroju, gdzie między życiem, a śmiercią granica jest wręcz mikroskopijna,
pomyślałem sobie, że warto by było spojrzeć na to, czym my się tu zajmujemy z
nieco innej niż dotychczas perspektywy. Spójrzmy
więc na świat, że tak to ujmę, osobny, czyli z perspektywy finansowej. Jak
wiemy, najbogatszą dziś posłanką jest „nasza” Joanna Lichocka, która, wedle
najnowszych danych, na swoim koncie posiada majątek warty blisko 5 milionów
złotych. Tak się składa, że ja nie mam bladego pojęcia, co to znaczy mieć
majątek w wysokości 5 milionów złotych, natomiast wiem, kim jest Lichocka i, co
wiecej, mam okazję oglądać ją regularnie w telewizji, jak mnie oraz innych
wyborców Prawa i Sprawiedliwości dzielnie reprezentuje publicznie w naszej
walce o nową, sprawiedliwą Polskę.
Ale wiem coś jeszcze. Otóż jeszcze do nie
dawna to nie Joanna Lichocka była najbogatszą posłanką Prawa i Sprawiedliwości.
Na pierwszym miejscu owej listy znajdowała się, również „nasza”, pani poseł
Dorota Arciszewska-Mielewczyk, która jeszcze parę lat temu chwaliła się majątkiem
bliskim 10 miliona złotych, natomiast dziś funkcjonuje jako posłanka
najbardziej zadłużona, której dług oscyluje w granicach 20 milionów złotych, w
dół lub w górę.
I tu znów muszę przyznać, że nie
wiem, co to znaczy mieć 20 milionów długu. Kiedyś, jeszcze za jego życia,
czytałem, że Michael Jackson, który był właścicielem praw do wszystkich
piosenek Beatlesów, był jednocześnie kompletnym bakrutem, no ale jakoś się tą
wiadomością nie przejąłem, uznając, że to nie mój świat, a więc też i nie moja
sprawa. Gdy chodzi o posłankę Prawa i Sprawiedliwości, Dorotę
Arciszewska-Mielewczyk, którą, swoją drogą, widziałem przedwczoraj w telewizji,
jak opowiadała o niemieckim zagrożeniu i wcale nie robiła wrażenia osoby
zdesperowanej, jestem pod wrażeniem. 20 milionów złotych długu to jest wynik,
który musi robić wrażenie.
Przeprowadziłem internetowe
śledztwo i wiem już, jak to się stało, że posłanka Prawa i Sprawiedliwości
Dorota Arciszewska-Mielewczyk tak naprawdę nie dość że nie ma nic, to jeszcze
znalazła się w pełnej dyspozycji Systemu. Otóż cztery lata temu, mąż Pani
Poseł, Krzysztof Mielewczyk, popularnie w Europie zwany „królem puchu”, kupił
sobie helikopter, i kiedy się uczył nim latać, spadł na ziemię i umarł,
stawiając swoją żonę wobec wyboru: albo machnąć na tę całą forsę ręką i mięć
święty spokój, czy wszystko, włącznie z długami, zachować. Dorota
Arciszewska-Milewczyk, posłanka Prawa i Sprawiedliwosci, postanowiła
zaryzykować i dziś, jak czytam, żyje wyłącznie z poselskiej pensji w wartej jakieś 4 miliony posiadłości, jeździ starym mercedesem, ma 235 tys. złotych
oszczędności, a więc o 265 tys. mniej niż przed rokiem, plus zaciągnietą w
ubiegłym roku pożyczkę w wysokości 165 tysięcy złotych i 15 tys. debetu na
karcie. Na co? Tego nie wiemy. Możemy się domyślać, że na życie.
Powstaje pytanie, komu Pani
Poseł jest winna te 20 baniek? Tu zaskoczenia nie ma. Tak jak my wszyscy, ona
zalega bankom – w jej akurat wypadku, mamy naturalnie SKOK-i – Urzędowi Skarbowemu,
ZUS-owi, no i jeszcze tam komuś, ale, jak widać, ani jedni ani drudzy, ani tym
bardziej nasze SKOK-i, nie mają do niej jakichkolwiek pretensji, uznając że tak
jak jest, jest dobrze. A co my? No, gdy chodzi o nas, możemy najwyżej sobie
poplotkować, ewentualnie pójść na loda. Zwłaszcza gdy, jak się okazuje, ów śp. Milewczyk, to wcale nie był ktoś w tym towarzystwie szczególnie szczególny.
Wsród obecnych posłów, jest kilku, którzy od Mielewczyka są znacznie lepsi, gdy chodzi o majątek, a gdzy chodzi o długi również nie mają się czego wstydzić. I do tego nie muszą nawet mieć legitymacji PiS-u.
I, z tego co widzę, wszyscy
czują się znakomicie i nie sądzę, by oni akurat podzielali nasze obawy, gdy
chodzi o walkę, czy to o sprawiedliwe sądy, czy ewentualnie o Konstytucję. A
ja? No ja muszę już kończyć, bo gonią mnie terminy.
Zachęcam
wszystkich do zaglądania do księgarni pod adresem www.basnjakniedzwiedz.pl. Polecam szczerze i uczciwie.
Granica między życiem a śmiercią zawsze jest mikroskopijna, tylko my staramy się o tym nie myśleć, póki okoliczności nas nie zmuszą.
OdpowiedzUsuńNo to poplotkujmy, bo tu na lody raczej nie pójdziemy. Ciekawe wtedy, czy tylko posłowie aktualnej władzy żyją sobie tak spokojnie z milionami długów, a banki, ZUS i US im spokojnego snu nie zakłóca? (ja co prawda nie wiem, czy oni na pewno dobrze w nocy śpią, ale załóżmy że tak). Bo jeśli nie tylko, a tak w sumie rozumiem z Pana tekstu, to jest jeszcze ciekawiej. Porozumienie ponad podziałami.
OdpowiedzUsuńMyślę, że nie w tym rzecz. Toyah dotknął tu (ale to jeden z wielu jego tekstów na ten temat, a i książka jest) kwestii mocno biblijnej. Chyba żadna jeszcze generacja nie żyła w czasach tak dobitnue pokazujacych marność pieniądza. Pieniądz współczesny nie ma żadnej realnej wartości. To cyferki w systemie, które mozna zmienić jednym ruchem. Tym bardziej dotyczy to wielkich majątków i długów. A mimo to nadal wolimy służyć mamonie niż Bogu. Chyba nawet bardziej niż kiedykolwiek.
UsuńMożliwe. To nawet lepiej, kiedy w tekście można odnaleźć więcej niż jedną refleksję.
UsuńŻycie i śmierć, a w przerywniku SKOKI.
OdpowiedzUsuńEtykiety wielce znaczące: król puchu, władza.
Myślałem, że chociaż na tym blogu nie będzie pisaniny o tych SKOK-ach ale pomyliłem się.
Coś mnie się zdaje, że na pisaniu o SKOK-ach można zarobić!
@bankrut
UsuńJuż to widzę, co by się działo, gdybym tę informację ukrył.
Czyli...w przypadku posła/posłanki kasa idzie przed polityką. Może i dobrze - wtedy taki poseł/posłanka są bardziej odporni na kolejną, nie zawsze legalną kasę. Oczywiście bez gwarancji owej odporności. Czyli...system amerykański górą!
OdpowiedzUsuńCzłowiek który ma długi liczone w milionach, nie jest biedny. Biedak może mieć długów na tysiąc, dwa, dziesięć tysięcy, ale nie na miliony. Na takie długi stać tylko bogaczy. A jeden znajomy mawia: "lepiej mieć długi, jak krótki".
OdpowiedzUsuńBo i pojęcie długu jest dziś bardzo względne.
UsuńTo ja jestem ciekaw ile Joanna Lichocka ma dlugu
OdpowiedzUsuń@Szczodrocha33
UsuńChyba niewiele.