niedziela, 20 sierpnia 2017

Gdy nasi wzięli się za twarz

Dziś niedziela, więc powinien się tu pojawić tekst wspomnieniowy, ale ponieważ ledwie co wczoraj w tym chaosie musieliśmy się zajmować Kukizem, dziś proponuję zajrzeć do „Warszawskiej Gazety” i zapoznać się z moim najnowszym felietonem. Mam nadzieję, że będzie dobrze.

      Od pewnego czasu zamartwiamy się tu wszyscy konfliktem – wygląda na to, że jednak konfliktem autentycznym – jaki się ujawnił linii między rządem, a prezydentem. Kiedy prezydent najpierw zapowiedział, a następnie zawetował dwie przygotowane przez rząd ustawy sądowe, ci z nas, którzy z jednej strony starają się zachować dobry humor, a z drugiej pozostają głęboko nieufni wobec przekazu, jakiego nam dostarczaja media, starali się to co się dzieje tłumaczyć jakąś misternie przygotowaną prowokacją, mającą na celu zneutralizowanie wymierzonego głównie w Prezydenta, ale też w całą Dobrą Zmianę, ataku popularnie funkcjonującego pod hasłem „Adrian”. Jednak wszystko to, co się dzieje ostatnio, a więc absolutnie ewidentna awantura miedzy prezydentem Dudą a ministrem Macierewiczem, wskazuje na to, że mamy problem.
      Ale stało się coś jeszcze. Otóż przy niemal kompletnej medialnej ciszy, z pracy dla Prezydenta zrezygnował jego dotychczas pierwszy fotograf, człowiek-legenda, Andrzej Hrechorowicz. Owo odejście, jak to niekiedy bywa, odbyło się w atmosferze budzącej jak najgorsze podejrzenia, gdzie sam Hrechorowicz ogłosił je na swoim twitterowym profilu w postaci prostego zdania: „Zrezygnowałem z pracy, dziękuję”.
     A więc, że pozwolę sobie powtórzyć swoją poprzednią myśl – mamy oczywisty problem. 
     Jest oczywiście możliwe, że w otoczeniu prezydenta Dudy nie pojawia się już jego szkolny kolega, Marcin Kędryna, człowiek którego historia, że już uprzejmie nie wspomnę o tak zwanej prezencji, która w każdej normalnej sytuacji byłaby dla Kędryny ostatecznie i nieodwołalnie zabójcza, by go zabiła, z tego jednak co nam wiadomo, tam się nic nie zmieniło, poza tym może, że ktoś Kędrynę zmusił do tego, by się może dla dobra Sprawy trzymał się nieco z boku. Skoro więc z jednej strony mamy wspomniane awantury między Prezydentem a Rządem, a z drugiej wszystkie te gesty, świadczące o tym, że coś się jednak dzieje i to dzieje raczej po stronie Prezydenta, niż Rządu, w dodatku niewykluczone, że niezmiennie, każdego wieczoru, prezydenta Dudę do snu kołysze owa karykatura Rasputina, można poczuć przynajmniej niepokój.
      Co zatem, w owej trudnej jak najbardziej trudnej sytuacji mamy robić my? Jak mamy na to co się dzieje reagować? Czy ów oczywiście nienajlepszy stan rzeczy, z jakim mamy do czynienia w otoczeniu Prezydenta, powinien nam zakłócać sen? Otóż uważam, że nie. To z czym mamy do czynienia, to jak najbardziej całkowicie naturalny konflikt między dwoma ośrodkami władzy, a nasz problem polega na tym, że to jest jedna i ta sama władza, tyle że różne ambicje i równie różne interesy. Oczywiście, znacznie lepiej by było, gdybyśmy szli do przodu jednym frontem, no i w ogóle, żebyśmy byli lepsi, ale tak też damy radę. Dlaczego? Dlatego, że po przeciwnej stronie mamy nie dość, że bandę idiotów, do bandę idiotów w kompletnej rozsypce. Oni już się nie podniosą. A my? Jak mówię, my damy radę.


Moje książki, jak zawsze, są do kupienia w księgarni na stronie www.basnjakniedzwiedz.pl. Bardzo zachęcam.

7 komentarzy:

  1. Zatem nie przejmujemy się plotkami o partii prezydenckiej (PSL, Kukiz),bo to tylko plotki. Ani jakimś Wsi (aneks), a co tam.
    Maria Ciszewska

    OdpowiedzUsuń
  2. Miejmy nadzieję, że to tylko to. Nie wiadomo naprawdę co w tej sytuacji mysleć. Jak zwykle pokładam nadzieję w JK - i jeszcze w PBS. Oni są pragmatyczni (szczególnie PBS), chyba też trzeba byłoby zacząć odmawiać ogólnopolską nowennę w intencji tych dwóch pałaców!

    OdpowiedzUsuń
  3. Uważam podobnie, co do tego że zaistniał zwykły konflikt między ośrodkami. Miałem refleksję, że obecna sytuacja różni się od innych podobnych z przeszłości tym, że po dwóch stronach nie stoją teraz reprezentanci interesów bezpieki wojskowej i cywilnej, tylko politycy, co do których jestem przekonany, że mają na sercu dobro kraju. Bardziej niż odejście Hrechorowicza zaniepokoiło mnie odejście (zwolnienie?) Magierowskiego i ta strata chyba jest poważniejsza, wydaje mi się że o dobrego rzecznika trudniej niż o dobrego fotografa, choć Hrechorowicz to najwyższa półka. A słaby rzecznik wyrządza więcej szkód niż jakikolwiek fotograf.

    Zresztą, widzę szansę w tej sytuacji. Pałac Prezydencki może stać się, tak jak w III RP jeszcze nie był, naturalnym partnerem dla rządu w konsultacjach co ważniejszych projektów, pracuje tam 400 osób i do tej pory z wyjątkiem Lecha Kaczyńskiego to byli funkcyjni. Prezydent ma na dodatek większą niż jakikolwiek polityk z Parlamentu zdolność jednoczenia różnych środowisk - co innego spotkanie z ministrem prezydenckim co innego z przewodniczącym klubu parlamentarnego. Opozycji nic bardziej nie zaszkodzi. Zresztą, wygląda na to że oni jeszcze nie doszli do siebie po zawetowaniu tamtych ustaw.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. @ralfowitz
      Tu nie tyle chodzi o to, która strata jest poważniejsza i ważniejsza, ale o to, że oni w ogóle odchodzą. Ja bym chciał wiedzieć, dlaczego. Nie sądzę, żeby Duda ich zwolnił. Oni odeszli, bo coś im się tam nie podobało, a ja obstawiam, że to jest syndrom Wachowskiego.

      Usuń
    2. Myślę, że to jakieś fatum, które krąży nad tym pałacem. Przecież nawet prezydentowi Kaczyńskiemu czasem odbijała szajba, a ludziom o słabszych umysłach takich jak Bolek, Olek i Bronek całkiem pomieszało się w głowach. Tam musi być jakiś straszny genius loci, proponuję przeprowadzić egzorcyzmy, póki nie jest za późno.

      Usuń
  4. Coś jak powtórka z rozrywki...
    "Nie jestem w stanie wykonywać tej funkcji, póki w Pałacu Prezydenckim krążyć będzie widmo wszechwładnego kretyna" - Jan Pużycki w roku 1994, jeśli wierzyć GW.

    OdpowiedzUsuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.

O porażkach zbyt późnych i zwycięstwach za wczesnych

       Krótko po pażdziernikowych wyborach rozmawiałem z pewnym znajomym, od lat blisko w ten czy inny sposób związanym ze środowiskiem Praw...