wtorek, 29 sierpnia 2017

Czy Ryszard Cyba będzie mógł nadal oglądać swoje ulubione "Szkiełko"?

Zmarł, dla części z nas zupełnie niespodziewanie, Grzegorz Miecugow, i choć mamy niechybnie do czynienia z sytuacją, gdzie wypada się nam jedynie tradycyjnie zamknąć, poczekac aż temat zostanie w sposób naturalny zamknięty i ponownie zająć się sprawami doraźnymi, mam bardzo silne poczucie, że takie zupełnie na zimno zlekceważenie tej śmierci stanowiłoby z mojej strony przejaw wyjątkowego zakłamania. Czemu tak? No, wydaje się, że sprawa jest wyjątkowo oczywista. Jeśli bowiem umiera człowiek, który najpierw stworzył, a następnie, przez kolejne lata niezykle skutecznie realizował projekt, który doprowadził – być może na kolejne dziesiątki lat – do tego, że nasza Polska utonęła w nienawiści i pogardzie, jakiej wspołczesny świat nie widział, a dzieło to stało się jego pierwszym, a jednocześnie ostatnim – i praktycznie jedynym – zawodowym osiągnięciem, to naprawdę nie ma żadnego powodu, by się ukrywać za jakże popularnym, a jednocześnie wyjątkowo zakłamanym bon motem, jakoby o zmarłych mówiło się albo dobrze, albo wcale.
I ja oczywiście zdaję sobie sprawę z tego, że to zło było przez całe długie lata sączone z przeróżnych źródeł, z których „Szkło Kontaktowe” było zaledwie jednym w wielu, niemniej to owa audycja własnie ma na tym polu specjalne zasługi, których wartości nie jesteśmy w stanie przecenić do dziś. Wśród nich, na pierwszym, moim zdaniem, miejscu znajduje się zdarzenie z 19 października 2010 roku, kiedy to człowiek nazwiskiem Ryszard Cyba obejrzał kolejny odcinek swojego ulubionego „Szkiełka” załadował broń i ruszył w miasto. I dziś, kiedy Grzegorz Miecugow, owego „Szkiełka” najznakomitszy animator, zaciągnął za sobą tę słynną niewidzialną zasłonę, nie możemy nie wspomnieć, że to na nim spoczywa znaczna część odpowiedzialności za stan, do którego po tych wszystkich latach doszliśmy.
Ponieważ na tę okazję akurat nie jestem w stanie wymyślić nic szczególnie oryginalnego, co by odbiegało poziomem od tego, co się tu już miało okazję pojawić, proponuję byśmy rzucili okiem na moją notkę – kto wie, czy nie najkrótszą ze wszystkich – napisaną 19 października 2010 roku, a więc w dniu, gdy to wspomniany Ryszard Cyba uznał, że to co mu dzień w dzień dostarczają autorzy i uczestnicy programu „Szkło Kontaktowe”, nie powinno pójść na marne. A wspominając ów tekst, zatytułowany przebiegle: „Szkło kontakowe – roziązanie ostateczne”, oddajmy sprawiedliwość im wszystkim.

Cóż można powiedzieć w sytuacji, kiedy jedyne co przychodzi do głowy, to owa stara, przerażająca refleksja: „A nie mówiłem?” No ale jak można na tym właśnie blogu, gdzie każdy dzień krzyczy pełnym rozpaczy jękiem, i każdy z nas chce powiedzieć coś więcej, godzić się na coś tak oczywistego?
Tyle myśli, i jakoś trudno wybrać tę najczystszą, najbardziej w temacie. Tak trudno w ogóle się odzywać. A milczeć nie wolno.
„Mamy kolejny telefon. Panie Ryszardzie, słuchamy pana. Proszę mówić. Proszę mówić. Jest pan na antenie. Słyszymy pana. Niech pan mówi. Prosimy.”
„Halo? Czy mnie słychać?”
Słychać.

Wspomnianą notkę, podobnie jak wiele innych poruszających refleksji z tamtego okresu, znaleźć można w mojej książce o TymKtóryNiePrzepuszczaŻadnejOkazji. Zachęcam serdecznie. Tu.


5 komentarzy:

  1. Może częsć tej nienawisci, którą rozpętywał/sączył, spłynęła na niego samego. Różne są wyroki Opatrznosci.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeżeli nie zrozumiał tego nawet w ostatniej chwili to teraz ma zarąbisty problem.

      Usuń
    2. @Dariusz
      Miejmy nadzieję, że jednak zrozumiał.

      Usuń
  2. Na rozprawę sądową Ryszard Cyba przyniósł ze sobą oświadczenie, w którym napisał:

    "Na początku chciałbym przeprosić pokrzywdzonych za to, co zrobiłem, ale winę ponosi PiS, Jarosław Kaczyński i Lech Kaczyński, który spóźnił się na samolot, a nie chcąc spóźnić się na uroczystości w Katyniu, doprowadził do Katastrofy Smoleńskiej przez zmuszenie załogi samolotu do lądowania w bardzo trudnych warunkach atmosferycznych i słabo wyposażonym lotnisku.

    Według mnie to Lech Kaczyński jest największym Mordercą Polskim od czasu II wojny światowej. Ale ciemny lud wszystko kupi. Jacek Kurski buduje Mordercy pomniki, na które nie zasługuje.

    Na pomniki zasługuje tylko Generał Jaruzelski, który rządził Polską w trudnych czasach komunizmu, gdy byliśmy pod okupacją Związku Radzieckiego."

    Faktycznie chyba dla Miecugowa byłoby teraz lepiej, gdyby stał się tym krzesłem.

    OdpowiedzUsuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.

O porażkach zbyt późnych i zwycięstwach za wczesnych

       Krótko po pażdziernikowych wyborach rozmawiałem z pewnym znajomym, od lat blisko w ten czy inny sposób związanym ze środowiskiem Praw...