sobota, 26 sierpnia 2017

Śmierć wrogom Ojczyzny, czyli o prawie do wolnych wyborów

      CBOS opublikował kolejny sondaż dotyczący politycznych wyborów Polaków, z którego wynika, że poparcie dla Prawa i Sprawiedliwości przebiło kolejny sufit, a ja jestem przekonany, że, choć my, jak wiemy, traktujemy CBOS jako jedną ze swoich bardzo cennych politycznych zdobyczy, wyniki jakie nam przedstawiono są wciąż mocno niedoszacowane. Czemu tak myślę? Z różnych oczywiście powodów, a jestem pewien, że każdy z nich jest wystarczająco mocny, natomiast wystarczy, że przywołam zdjęcie, które tu niedawno opisałem, pewnej kobiety na plaży we Władysławowie, która dała sobie na plecach wytatuować pięknego orła w koronie, a biodra przepasała sobie bluzą z napisem „Śmierć wrogom Ojczyzny”. Otóż sprawa polega na tym, że tego typu obrazek nie stanowi dziś naprawdę nic wyjątkowego. Wokół nas, ni stąd ni z owąd, pojawiły się tysiące ludzi, którzy dotychczas ani się polityką nie interesowali, ani nie głosowali w wyborach, a co może ważniejsze nigdy wcześniej nie mieli powodu, by zastanawiać się nad tym, kim są, a którzy dziś nagle zakładają t-shirty z napisem „Jestem dumny, że jestem Polakiem”. I to oni za dwa lata, być może pierwszy raz w życiu, zagłosują w wyborach. I to właśnie na PiS, dając mu przewagę konstytucyjną. I tego jestem dziś pewien w stu procentach.
      Tym bardziej więc chodzi mi po głowie myśl, by się dziś wstawić za tymi, którzy Polskę kochają, wrogom Ojczyzny życzą niczego więcej jak śmierci, cześć i chwałę Bohaterom głoszą od rana do wieczora, a i tak na Prawo i Sprawiedliwość nie zagłosują, choćby ich przypalano rozgrzanym żelazem, bo tej bandy zakłamych skurwysynów nie znoszą. A przychodzi mi to tym łatwiej, że sam od Prawa i Sprawiedliwości się już pewnie do śmierci nie odwrócę.
      Rzecz mianowicie w tym, że coraz częściej ostatnio w przestrzeni publicznej pojawia się myśl, że którykolwiek polityczny wybór, jaki część z nas podejmie, na poziomie praktycznym jest kompletnie bez sensu, a to z tego względu, że wszystkie strony zaangażowane w tak zwany „spór polityczny” stanowią część tej samej szajki, która nas traktuje wyłącznie jako alibi do systematycznego rozwijania swoich najbardziej nieczystych interesów. Owszem, nasza decyzja, czy zagłosować na Prawo i Sprawiedliwość, Platformę Obywatelską, czy na, znów tak zwane – swoją drogą, to jest bardzo ciekawe, jak często musimy ostatnio używac tego zastrzeżenia – „ugrupowanie Pawła Kukiza” ma pewien walor moralny, choćby z tego względu, że wszyscy wyznajemy pewne wartości, z pewnego punktu widzenia jednak, każdy z naszych głosów – ale też nasz sprzeciw w postaci zbojkotowania wyborów – na praktycznym poziomie idzie na marne. Za każdym razem bowiem jedyny wybór jaki mamy, to ten, czy głosować na tych, których nam przedstawiono, czy nie głosować w ogóle.
      Pisząc dzisiejszy tekst czuję się zainspirowany przez mojego serdecznego kumpla, Adama Kosterskiego, z którym na ten temat rozmawialiśmy już jakiś czas temu, sprawy jednak wciąż idą swoim tropem, czas mija, a ja uznałem, że nastał znakomity moment, by tu własnie przedstawić ową, moim zdaniem, niezwykle istotną myśl – powtarzam, nie moją, lecz jego – która, gdyby została wprowadzona w życie, niechybnie załatwiłaby nasze problemy raz na zawsze i diabeł jeden wie, czemu wcześniej nie przyszła ona nikomu do głowy. A może przyszła, tyle że od razu wyszła? Może?
      Rzecz w tym, że gdybyśmy szczerze uznali, że nie ma nic lepszego niż demokracja, system wyborczy – i to, jak wiemy, każdy, a nie tylko ten znany nam tu w Polsce – byłby zorganizowany w taki sposób, by na kartach do głosowania pojawiła się dodatkowa kratka z opcją „w tym stanie rzeczy mam was wszystkich w dupie” i żeby ów głos nie był traktowany, jako głos nieważny, lecz jako wyraz pewnej postawy obywatelskiej, która winna być szanowana. Tymczasem, praktycznie w całym cywilizowanym świecie, mamy do czynienia z sytuacją, gdzie, jeśli komuś się polityka w sugerowanym kształcie nie podoba, ma do wyboru trzy możliwości: albo w ogóle nie głosować, albo oddać głos nieważny, albo wreszcie, w poczuciu obowiązku, zagłosować na coś, co uważa za mniejsze zło. Powiedzieć jednoznaczne „nie wszystkim”, w sposób systemowy, nie wolno. Demokracja, z jaką mamy dziś do czynienia, i to, pozwolę sobie powtórzyć, praktycznie na całym świecie, spod swojej protekcji wyklucza tych, którzy nie zamierzają iść na żadne kompromisy. Oni są z automatu zaliczani do grupy – „niezainteresowani”, podczas gdy – a to jest całkiem możliwe – są zainteresowani bardziej niż ktokolwiek inny.
      A jeśli się zastanowić, z praktycznego punktu widzenia, wprowadzenie tego typu poprawki nie powinno stanowić jakiegoś szczególnego problemu. Jest część obywateli, którzy lubią partię A, są też tacy, którzy popierają partię B, są również tacy, których interesuje tylko telewizor i sklep, a o polityce nie mają, i mieć nie chcą, pojęcia – i ci na wybory nie chodzą – ale też są tacy, którzy są polityką bardzo zainteresowani, tyle że w pewnym sensie czują się przez nią zdradzeni, i oni akurat są w kropce. A naprawdę nie ma żadnego technicznego problemu, by na karcie do głosowania uwzględnić również te ich emocje.
      A jednak z jakiegoś powodu, z tego co mi wiadomo, tego typu rozwiązanie nie zostało wprowadzone nigdzie. Ani w Polsce, ani nigdzie na świecie. Dlaczego? Aaaa… to już jest temat na inną rozmowę. Ja tylko zwracam uwagę na problem.

Przypominam, że moje książki są do kupienia w księgarni na stronie www.basnjakniedzwiedz.pl. Swoją drogą, to że są jeszcze czytelnicy tego bloga, którzy ich wszystkich nie przeczytali, to dla nich zwyczajnie wstyd… no z wyjątkiem sytuacji, że oni akurat w ogóle książek czytać nie lubią. Co ja, przyznaję, znakomicie rozumiem.

18 komentarzy:

  1. Ale fajny tekst. I czysty, i jasny, i w ogóle.

    OdpowiedzUsuń
  2. @Her Man
    Dobrze Cię znów słyszeć, no i to jeszcze z taką wiadomością.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ciągle pamiętam tradycyjny podział tekstów dziennikarskich. Jak reportaż, to reportaż (tak jak ten Twój z Węgier). Jak felieton, to felieton - manifestacyjny, jak ten Twój dzisiaj. I ta ciągła frajda, że potrafisz to lepiej than anybody else here.
      Serdeczności,

      Usuń
  3. Słyszałam pomysły, żeby osobno podawać liczbę głosów nieważnych i pustych.

    OdpowiedzUsuń
  4. @Gosia Czachor
    To niestety niczego nie rozwiązuje, bo one i tak zostaną zakwalifikowane jako głos tych, którym wszystko jedno.

    OdpowiedzUsuń
  5. Od 18 r.ż. nie opuściłam żadnych wyborów, ponieważ traktuję poważnie swoje obowiązki i miejsce, w którym żyję. Mieszkam jednak w mieście znanym z tego, że jest "czerwone", więc kiedy były wybory na prezydenta miasta i wybór był między przestępcą a umysłem z betonu, poszłam na wybory i przekreśliłam nazwiska obu Panów. I też uważam, że takie głosy powinny być jakoś zliczone, a nie traktowane jako "głosy nieważne" - nazwiska skreśliłam nie dlatego, że nie zrozumiałam instrukcji, ale dlatego, że obie propozycje były szkodliwe dla miasta.

    OdpowiedzUsuń
  6. @Errata
    System widać nie może pozwolić na taką ekstrawagancję obywatelską. Obawiam się, że wtedy takich "nieważnych głosów byłaby przewaga. I wybory mogłyby się stawać nieprzewidywalne, a to już jest groźne ☺

    OdpowiedzUsuń
  7. Zawsze mi taki pomysł chodził po głowie, to jest bardzo uczciwe rozwiązanie, bo wtedy każda poważna partia, choćby to było dla niej bardzo ohydne i strasznie przeszkadzające w beztroskiej konsumpcji swojego świetnego samopoczucia zwycięzcy musiałaby się liczyć z niezdecydowanymi wyborcami. I nie mam tu siebie na myśli. Ja jeszcze nie zwątpiłam. Rozważałam też umożliwienie tzw. zwykłym ludziom odwołanie posła, który dzięki nim doznał zaszczytu reprezentowania ich w Sejmie, ale jak pomyślałam o Niesiole i jemu podobnych, to doszłam do wniosku, że wszyscy lepsi od nich zostaną pogonieni przez uczciwych ludzi, a Niesoł z resztą ferajny zostaną, no chyba, żeby się dziwnym trafem odchamili, a tego ich wyborcy im nie wybaczą i oni o tym bardzo dobrze wiedzą. Aha, każda poważna partia powinna takie rozwiązanie forsować w kampanii wyborczej, ręczę, że wielu niezdecydowanych poszłoby na wybory. Pod warunkiem, że uwierzyliby im. A dlaczego nie wprowadzą tego rozwiązania? Bo Suweren to jest puste hasło, słowo bez żadnych zobowiązań, niektórzy w nie jeszcze wierzą. A ja sobie cierpliwie czekam.

    OdpowiedzUsuń
  8. Na wstępie zaznaczę, że należę chyba do wspomnianej tu grupy, która całą polską klasę polityczną uznaje za najgorszy sort rodaków, składający się z cwaniaków, chamów, złodziei i per saldo głupców. Ale mi kratka "mam wyj__ane" do niczego nie potrzebna. W ostatnich wyborach głosowałem na Dudę, jako "mniejsze zło", a konkretnie, bo byłem pewien, że nie będzie robił takiej siary, jak Bronisław. Innych oczekiwań nie miałem, więc się nie zawiodłem. W parlamentarnych głosowałem na Czerwińską, bo to koleżanka żony i znałem jej sytuację, więc pomyślałem, że jak się dostanie, to stanie na nogi. No i na Radziwiłłą, tu przyznam, że jakoś tak po prostu na niego zagłosowałem, bez większych refleksji, teraz bym tego nie zrobił, ale co tam. Moje wybory przeszły w całości, 3/3, też jakiś sukces. Więc nie, takiej kratki nie potrzebuję, jak nie będę chciał, to na drugi raz nie pójdę.
    Ja jestem nawet gorszy, niż się na początku przedstawiłem, bo uważam, że cała ta demokracja jest zupełnie do bani, a to z tego powodu, że demokratyczna większość składa się jeśli nie z idiotów (w platońskim znaczeniu), to na pewno z osobników całkowicie podatnych na manipulację, więc tak naprawdę Suwerenem jest telewizor. No ale i w tym mi ta kratka "wyje_ane" zupełnie nic nie pomoże.
    Rozumiem, że ten tekst jest żartem, czy może ironią, ale sam pomysł, który się w nim pojawia, jest nie dość, że niepotrzebny, co zwyczajnie zły. Coś jakby na każdej poczcie sprzedawali t-shirty z napisem CHWDP. Ja mam czerwoną lampkę, co mi się zapala, jak takie nowatorskie pomysły rzucają nam brytyjscy poddani, to jakoś zawsze w jedną stronę idzie, już jakieś pięćset lat.

    OdpowiedzUsuń
  9. @redpill
    Nie. Nie należysz do tej grupy. Ja miałem na myśli kogoś zupełnie innego.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To nawet lepiej. Przynależność do grupy nigdy nie była dla mnie priorytetem. Ale mimo to uważam ten pomysł za chory i bardziej niebezpieczny, niz się na pierwszy rzut oka wydaje, a po przeczytaniu komentarzy, tu i na SN jestem pełen podziwu i zgrozy względem siły i przebiegłości imperialnej propagandy.

      Usuń
    2. @redpill
      Ja natomiast jestem pod wrażeniem Twojego obłakania. I wcale nie chodzi tylko o ten jeden komentarz.

      Usuń
    3. @toyah
      Dwa były, a ten trzeci. Jak tak lecisz, to znaczy, że bezbłędnie zrozumiałeś. Niespecjalnie na to liczyłem, ale się udało.

      Usuń
  10. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.

The Chosen, czyli Wybrani

          Informacja, że PKW, po raz kolejny, i to dziś w sposób oczywisty w obliczu zbliżających się wyborów prezydenckich, odebrała Prawu ...