wtorek, 20 czerwca 2017

... i znów mnie podchodzą krótkie numery

No i znów nam minął kolejny tydzień, jutro środa, a skoro środa, to i kolejny numer „Polski Niepodległej”, a w niej moje kolejne kawałki do śmiechu. Polecam bardzo serdecznie. Jeśli ktoś nie miał okazji nabyć poprzedniego numeru, służę uprzejmie. Oto zestaw z mijającego tygodnia.


Kiedy wydawało się, że sprawa smoleńskich trumien będzie stymulowała nasze emocje przez dłuższy czas, okazało się, że służby propagandowe Platformy Obywatelskiej postanowiły zagrać va banque, wygrzebały gdzieś stare, choć dotychczas nieznane, nagrania z restauracji „Sowa & Przyjaciel” i materiał dostarczyły telewizji TVP Info, tym samym kwestie smoleńskie skutecznie przykrywając. Na nagraniach możemy usłyszeć, jak słynny kapelan telewizji TVN24, ksiądz Kazimierz Sowa, umawia się z biznesmanem Mazgajem, byłym szefem BOR-u, generałem Janickim, oraz ministrem Grasiem w różnych sprawach, w tym dotyczących obsady najważniejszych spółek skarbu państwa, oraz skutecznego niszczenia opozycyjnych mediów. Politycy Platformy Obywatelskiej twierdzą oczywiście, że to nie oni chcą przykryć temat owych zbeszczeszczonych szczątków, lecz partyjana telewizja walczy o to, by świat nie dowiedział się o tym, że minister Sadurska ma objąc funkcję wiceprezesa PZU, ale my mamy swój rozum, no a w tej sytuacji jedyne co możemy zrobić, to zwrócić się do Pawła Grasia, by usciskał od nas Pana Przewodniczącego.

*

Donald Tusk wprawdzie nie zabrał jeszcze głosu w sprawie kubańskich cygar, jakie otrzymywał regularnie od prezesa Mazgaja, niemniej tak zwana „afera księdza Sowy” kwitnie i służy nam jako autentyczna inspiracja. Problem bowiem, gdy chodzi o księdza Sowę, nie polega najbardziej na tym, że ów świątobliwy mąż prowadził polityczno-biznesowe rozmowy w wymiarze zwykle określanym, jako gangsterski – w końcu nawet sam prezydent Lech Wałęsa miał swojego kapelana, księdza Cybulę – ale że w trakcie owych rozmów uzywał języka, jakiego podczas nabożeństw się nie spotyka. Wedle doniesień mediów, ksiądz Sowa robił wszystko, by się wtopić w tłum, a na mnie osobiście największe wrażenie zrobiła nastepująca wypowiedź: „Ty, a o kogo chodziło, co on mówił, że PSL-owcy nie wiedzieli, że mieli w zarządzie swojego człowieka, bo rozumiem, że on go odpierdolił, ale kogo Ty kogo kogo? [...] Chodziło o kogoś, kogo Włodek zdymisjonował, a on nie wiedział, że... PSL, on się okazał, jak go wyjebali. I nagle kurwa wiesz, przylatuje Bury i wszyscy kurwa… Nasz człowiek”. Ktoś powie, że to jest wszystko zbyt skomplikowane. Otóż nie, to jest proste, jak umysł owego księdza. Tam nie ma nic poza tą jedną myślą: „Kto, gdzie i za ile?”

*

Niech się nam jednak nie wydaje, że ksiądz Sowa to nie ksiądz tylko zwykły gangster. To jest wciąż jak najbardziej ksiądz. W wywiadzie dla „Tygodnika Powszechnego” w ten sposób tłumaczy się ze swoich ścieżek: „Choćbyś nie wiem jak skrupulatnie kontrolował to, co robię i mówię, nie znajdziesz ani jednego momentu, w którym stojąc przy ołtarzu, zrobiłbym choć aluzję do tego, na kogo należy głosować”. Ja wprawdzie nie miałem nigdy okazji ani widzieć, ani też słyszeć, jak ksiądz Sowa jest księdzem, niemniej jestem pewien, że on nigdy podczas odprawiania Mszy Świętej nie ogłosił jako Dobrej Nowiny, że nasza przyszłość jest w rękach gangów. A przeciez mógł, czyż nie? I tak to mianowicie wygląda modelowy rozdział Kościoła od Państwa.

*

Skoro pojawił się temat państwa, rzućmy okiem i zobaczmy, co tam, panie, słychać w wielkim świecie. Otóż jak poinformował światową opinię publiczną adwokat odsiadującego wyrok masowego mordercy Andersa Breivika, Oeystein Storrvik, jego klient zmienił imię i nazwisko i widnieje obecnie w aktach stanu cywilnego jako Fjotolf Hansen. Co by nie mówić, jedno jest pewne. My oczywiście mamy swojego księdza Sowę, prezesa Mazgaja, generała Janickiego, a nawet Pawła Grasia, że nie wspomnę o powracającym ostatnio na łamy mediów tak zwanym „mordercy z Bytowa”, ktoś taki jednak jak ów Breivik… przepraszam, Hansen, że już nie wspomnę o Storrviku, czy Fjotolfie, by się tu w żaden sposób nie przyjął. Inna sprawa, że nie powiniśmy się zbytnio napawać swoją wyjątkowością, bo nie znamy dnia ani godziny, jak się okaże, że ksiądz Sowa zmienił nazwiko i dziś funkcjonuje wyłacznie jako, powiedzmy, Genowezy Kowalczyk. To wciąż wpradzie jeszcze nie norweski black metal, ale kierunek odpowiedni.

*

My tu sobie oczywiście żartujemy, ale to naprawdę nie jest zły pomysł z tą zmianą nazwisk. W końcu, zgodnie z życzeniem księdza arcybiskupa Jędraszewskiego, ksiądz Kazimierz będzie musiał wrócić z Warszawy do Krakowa, a więc diecezji, do której został przypisany i poświęcić się swojemu oryginalnemu zadaniu, czyli odprawianiu mszy i udzielaniu sakramentów, co jednak z resztą? Jak oni, nieboraczkowie, sobie poradzą w sytuacji, gdy wszystko wskazuje na to, że Prawo i Sprawiedliwość będzie rządziło przynajmniej do czasu, jak na jego czele stoi prezes Kaczyński? W końcu nadejdzie ten moment, kiedy ich spotka los wspomnianego Breivika-Hansena i trzeba będzie się odnaleźć w nowej rzeczywistości. Najłatwiej będzie miał Radek Sikorski. Ten, normalnie, przyjmie nazwisko żony – Applebaum. Radek Applebaum? To brzmi naprawdę interesująco.

*

Skoro już dzis praktycznie cały odcinek naszej zabawy poswięcony jest księżom, chciałbym zwrócić uwagę na coś, co się wydarzyło na Twitterze, a więc w miejscu gdzie nikt normalny już chyba nie zgląda. Otóż pewien szczerze zaangażowany w głoszenie światu Słowa Bożego ksiądz Janusz Chyła, komentując sprawę skiędza Sowy, postanowił ogranąć swoją miłością wszystkich księży i napisał co nastepuje: „Krytykujcie o. Rydzyka, x Sowę, Jacka Międlara, ojca Kramera i innych. Robimy mądre i głupie rzeczy. Ale ważne, abyście się za nas modlili”. Na to, omen omen, wywołany do tablicy, odezwał się znany nam skądinąd ojciec jezuita Grzegorz Kramer z nastepującym apelem: „Proszę mnie wyłączyć z tej wyliczanki. Nie życzę sobie tego”. Głupio to mówić, ale wygląda na to, że już niedługo przyjdzie moment, kiedy to ojciec Kramer nie będzie miał innego wyjścia jak zmienić nazwisko. Osobiście proponuję: Maliniak. Imię obojętne, może być nawet Dennis.

*

Czytelnicy „Polski Nepodległej” mogą się w tym momencie poczuć mocno niedowartościowani. W końcu sam minister Graś to zdecydowanie zbyt mało, by zaspokoić nasze polityczne emocje, a wciąż gadać o księżach jakoś niezręcznie. Specjalnie więc w celu zaspokojenia owych potrzeb, chiałbym wrócić do prostej, chamskiej polityki. Oto, proszę sobie wyobrazić, że prezydent Warszawy Hanna Gronkiewicz Waltz, podjęła decyzję, by, skoro państwo zdecydowało się zaprzestać finansowania zabiegów in vitro, opiekę nad owym procederem przejął budżet miasta. Pomysł prezydent Waltz formalnie zrealizowała Rada Miasta, no i dziś mamy taką sytuację, że najpewniej decyzję Rady Warszawy uchyli wojewoda, sprawa trafi do sądu i efekt będzie taki, że prezydent Hanna Gronkiewicz – Waltz będzie zmuszona zmienić nazwisko. Hannah Breivik byłoby jak się zdaje, jak najbardziej odpowiednie. A co szkodzi? Zdaje się, że ostatnio się zwolniło.

*

I oto na sam już koniec, zupełnie niespodziewanie, pojawiła się wiadomość absolutnie wyrzucająca w kosmos wszystkie dotychczasowe. Jak się okazuje, już w lipcu z oficjalną wizytą pojawi się w Polsce prezydent Stanów Zjednoczonych Donald Trump. Ja zdaję sobie oczywiście sprawę z tego, co wielu z nas myśli sobie o prezydencie Trumpie, nie zmienia to jednak faktu, że już w lipcu do Polski, w ramach swojego prezydenckiego debiutu na arenie międzynarodowej, przybędzie prezydent Stanów Zjednoczonych. Dlaczego Donald Trump uznał, że to właśnie Polska powinna stanowić jeden z przystanków w jego inauguracyjnej podróży po świecie, pozostaje kwestią spekulacji, faktem jest jednak, że on wybrał Polskę i jest to niewątpliwie wielki sukces polskiej polityki, zarówno zagranicznej, jak i wewnętrznej. Opozycja już przygotowuje odpowiednią narrację. Oto pierwsza propozycja: „Trump spotka się z Dudą. Trafi swój na swego”. Oczywiście. Trafiła Polska na Amerykę. Co za wstyd! A pomyśleć, że mogliśmy wybrać inną drogę i dziś cieszyć się przyjaźnią premiera Luksemburga i jego męża.


Jak to robie każdego dnia, tak i dziś zachęcam gorąco każdego do odwiedzania naszej ksiągarni pod adresem www.basnjakniedzwiedz.pl, gdzie są do kupienia moje książki. Naprawdę warto. Zawsze.




8 komentarzy:

  1. To poważna strata, ta przyjaźń męża premiera Luksemburga.

    OdpowiedzUsuń
  2. Mnie tez podchodza (Pana) krotkie numery
    Wiele sie z nich dowiaduje, bo coraz czesciej nie mam sily sledzic 'dluzszych' wiadomosci
    Dzieki

    OdpowiedzUsuń
  3. Bardzo, bardzo proszę o podawanie co jakiś czas kolei(?) losów ks. Sowy. Przypuszczam, że będą fascynujące. Tylu przecież brakuje kapłanów na Ukrainie, czy gdzie indziej (Kazachstan, Afryka)...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. @Ogrodniczka
      Ja bym jednak go niegdzie juz nie wysyłał, żeby nie przyniósł więcej szkód, niż pożytku. Lepiej niech siedzi w domu i ogląda telewizję.

      Usuń
    2. Lepiej niech poczyta,może się dowie,że nie można służyć Bogu i mamonie.

      Usuń
  4. Radek Applebaum w wolnym tłumaczeniu Radek Jabłonka..

    OdpowiedzUsuń
  5. "My tu sobie oczywiście żartujemy, ale to naprawdę nie jest zły pomysł z tą zmianą nazwisk. W końcu, zgodnie z życzeniem księdza arcybiskupa Jędraszewskiego, ksiądz Kazimierz będzie musiał wrócić z Warszawy do Krakowa, a więc diecezji, do której został przypisany i poświęcić się swojemu oryginalnemu zadaniu, czyli odprawianiu mszy i udzielaniu sakramentów, co jednak z resztą?"

    Żartuch z pana panie oj żartuch!

    OdpowiedzUsuń
  6. Czy wiesz, że ów ksiądz Kramer Grzegorz jest z Gliwic, a właściwie z Bytomia? Jak to nieraz jest blisko, możnaby wręcz znajomych wspólnych zacząć szukać. Jednak ja nie o tym, lecz o załączonej u niego na blogu (ma takowy) moderacji. Puściłem mu link do Twojego bloga, przypuszczam że może się przestraszyć i jak każdy odważny inaczej, zrejterować. Czy jest odażny na tyle, okaże się. Dzięki za to lustro, które trzymasz przed facjatami możnych i pyskatych, aby się przejrzeli.
    Kom zamieszczam wyjątkowo pod starym nickiem; identyczny pojawi się u Ks. Gregorza, gdy już go tamtejsza cenzura przepuści. A oto link do blogowego wpisu Grzegorza Kramera; adres internetowy nie zawiera żadnej informacji o święceniach. Samo imię i nazwisko.
    http://grzegorzkramer.pl/milczysz/#comment-13483

    OdpowiedzUsuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.

O porażkach zbyt późnych i zwycięstwach za wczesnych

       Krótko po pażdziernikowych wyborach rozmawiałem z pewnym znajomym, od lat blisko w ten czy inny sposób związanym ze środowiskiem Praw...