wtorek, 27 czerwca 2017

Podchodzą mnie krótkie numery, cześć nowa

No i aniśmy się obejrzeli, jak minął kolejny tydzień, a tym samym nadszedł czas na kolejny odcinek czegoś, co zdecydowaliśmy się umownie nazwywać „króciakami”. Jutro w kioskach ukaże się najnowsze wydanie znakomitego tygodnika „Polska Niepodległa”, tymczasem tych, którzy nie mieli okazji nabyć numeru poprzedniego, zapraszam na chwilę usmiechu.


Jak wiemy, podczas ostatniej smoleńskiej miesięcznicy grupa politycznych chuliganów pod kierunkiem aktorki Jandy, posłanki Scheuring – Wielgus, oraz dawnego działacza Solidarności Władysława Frasyniuka, zaatakowała modlących się ludzi, w związku z czym doszło do interwencji policji i chuliganów postanowiono z ulicy usunąć. Ponieważ jednak wspomniany Frasyniuk nie chciał się podporządkować poleceniom „pana władzy”, został postawiony w pozycji pionowej i poproszony o przedstawienie się. W tym momencie doszło do wymiany, podczas której Frasyniuk postanowił pokazać światu, jaki z niego luzak:
- Pańskie nazwisko.
- Jan Wincenty Grzyb.
- Poproszę o nazwisko.
- Jan Wincenty Grzyb.
- Proszę o pańskie nazwisko.
- A skąd pan wie, że to nie jest moje prawdziwe nazwisko?
- Bo pańscy koledzy krzyczą: „Zostawcie Władka”, co świadczy o tym, że na imię ma pan albo Włodzimierz, albo Władysław.
Czy mogliśmy prosić o więcej? Frasyniuk nagle dowiaduje się, że jest nikim. Czekaliśmy wiele lat, ale warto było.

*

Domyślać się tylko możemy, jak wielki to musiał być dla Frasyniuka szok, widząc zwłaszcza, jak on na początku klepał tego młodego policjanta protekcjonalnie po ramieniu i opowiadał, jak to było za komuny, zapewne w przekonaniu, że ten za chwilę się zrobi „taaaaki malutki”, a tu tymczasem „Włodzimierz albo Władysław” i za cholerę nie chce być inaczej. Ciekawy jestem bardzo, jak tę okrutnie nową dla siebie sytuację, kiedy to okaże się, że są ludźmi całkowicie nieznanymi, zniosą koledzy Władka, tacy jak Stefan Niesiołowski, czy choćby i sam Lech Wałęsa, który, nie oszukujmy się, dla ludzi urodzonych po roku 2000 jest równie rozpoznawalny, jak… ja wiem? Ryszard Bugaj?

*

No ale może pozostańmy przez chwilę przy Niesiołowskim. Kiedy on nagle zamilkł i wydawało się, że jest już na dobre po nim, musieli się odezwać nasi ulubieńcy z IPN-u i postanowili odznaczyć Stefana jakimś medalem. Stefan podniósł swoje umęczone nienawiścią oczy i wysyczał przez zęby, że on od IPN-u nie będzie przyjmował żadnych odznaczeń, bo ów instytut „działa jako pisowskie narzędzie na rzecz wprowadzenia w Polsce dyktatury, likwidacji demokracji i państwa prawa, zakłamywania historii i szkalowania ludzi zasłużonych dla wolnej Polski”. A my już tylko z prawdziwą satysfakcją możemy stwierdzić, że wbrew naszym obawom, ów człowiek jeszcze jakoś ciągnie.
*

Nie wiem, czy Stefan Niesiołowski zna nazwisko Tomasza Stańki, a tym bardziej, czy uważa go za człowieka „zasłużonego dla wolnej Polski”, natomiast nie mam najmniejszych wątpliwości, że gdyby przeczytał wywiad, jakiego ów zapomniany dziś jazzowy muzyk – młodszym czytelnikom przypominam, że jazz to rodzaj muzyki, którego czasami słuchali ich dziadkowie – dla Onetu, z pewnością by go przygarnął do serca. Oto ów wygrzebany nie wiem spod której warstwy kurzu Stańko ogłosił co następuje: „Tych wszystkich dyktatorów naprawdę nie znoszę. Nienawidzę ich od mojej młodości, od czasów Stalina, nienawidzę też tych sukinsynów, którzy nami rządzą. To populiści chcący zaspokoić swoją żądzę władzy, dla mnie okrutne kanalie, wręcz mutanci. Jestem wolnym człowiekiem i chcę być samodzielny w decydowaniu o swoim życiu, a nie, że ktoś mi chce coś narzucać. Nie chcę być straszony, poszturchiwany”. Ładnie, prawda? Swoją drogą, z tym narzucaniem i decydowaniem o swoim życiu, to biednemu panu Tomkowi coś się musiało, jak to mówią, pozajączkować. Bardzo nieładnie, że jemu dziennikarz Onetu nie przypomniał, że on nie jest dziewczynką, tylko chłopczykiem i kwestie podnoszone przez feministki jego akurat nie dotyczą. Naprawdę nie wolno tak traktować ludzi starszych.

*

Inna sprawa, że wspomniany dziennikarz, człowiek nazwiskiem Paweł Piotrowicz, to również postać nie z tego świata. Otóż, jeśli ktoś myśli, że z tymi sukinsynami, to pan Tomek wyskoczył tak sam z siebie, jest w błędzie. Do owego wyznania on został zachęcony przy pomocy następującego pytania: „Kogo dziś nazwałby pan kanalią?” Czyż to nie piękne? Jeden celnie postawiony przez dziennikarza problem, a ileż głębokich refleksji. Od redaktora Piotrowicza mogłyby się uczyć całe pokolenia dziennikarskiej III RP.

*

Proszę popatrzeć choćby na to:
- Czy myśli pan, że jesteśmy zacofanym narodem?
- Myślę, że jesteśmy mądrym, choć zacofanym narodem. Mamy przecież początek demokracji, a jeszcze sto kilkadziesiąt lat temu w Polsce była pańszczyzna, zniesiona notabene przez cara, wbrew woli naszego ziemiaństwa. Jesteśmy zacofani, ale musimy dążyć do tego, żeby się rozwijać. Ja staram się to robić jako artysta.
No dobra, przyznaję, że samo pytanie to moja robota, reszta jednak to mistrz Stańko. Pytanie wymyśliłem. Ale przecież mogłoby tak być, szczególnie w przypadku rozmów z tą głupszą częścią owego przedziwnego towarzystwa, kiedy to by ich należało odpowiednio podprowadzać. Wtedy przynajmniej nie dochodziłoby to takich nieszczęść, jak to powyższe z carem i ziemiaństwem.

*

No bo proszę popatrzeć, co się dzieje, gdy ta banda durniów zostaje puszczona samopas. Oto telewizja TVN24 zaprosiła do siebie na pogawędkę prezydenta Słupska Robera Biedronia, ten postanowił powiedzieć coś od serca i oczywiście uznał, że najlepiej będzie skomentować kwestię uchodźców. Uwaga, mówi Biedroń: „Nie ma zagrożenia ze strony uchodźców. W Polsce nie zginęła ani jedna osoba w wyniku zamachu terrorystycznego”. Czy Państwo słyszą to co ja słyszę? Ponieważ w Polsce w wyniku zamachu terrorystycznego nie zginęła dotychczas ani jedna osoba, możemy uznać, że z tymi terrorystami to wyjątkowa przesada i należy ich tu wszystkich wpuścić, choćby i z rodzinami. I to mówi Robert Biedroń, osoba znana i szanowana, przynajniej na terenie miasta Słupska. Czy nie lepiej by było, gdyby jednak, póki on jest jeszcze komukolwiek potrzebny, go nieco kontrolować. Choćby przy pomocy pytań, typu: „Panie prezydencie, kogo dziś nazwałby pan kanalią?”

*

No dobra, skończmy już może z tymi nieszczęśnikami i zajmijmy się tymi, co wprawdzie też cierpią wszelkiego rodzaju deficyty, jednak coś tam w życiu osiągnęli i tyle z tego mają, że nie trzeba im podpowiadać, co należy mówić. Oto Jadwiga Staniszkis i jej wkład w dzisiejszą debatę na tematy obchodzące nie tylko prezydenta Słupska, ale nas wszystkich: „Wartości europejskie i jakieś elementarne współczucie powinno zadziałać. Te 7 tys. uchodźców, na które zgodziła się premier Ewa Kopacz, można byłoby rozdzielić po mniejszych miejscowościach”. Ktoś powie, że nie ma intelektualnych barier między Tomaszem Stańko, Robertem Biedroniem i Panią Profesor, ja bym jednak jej akurat bronił. Ona faktycznie, jak się zdaje, ciągnie już na ostatnich kropelkach, niemniej owo zastrzeżenie co do „mniejszych miejscowości” robi wrażenie, świadcząc choćby o tym, że ona w tym wszystkim zachowała przynajmniej podstawowy instykt samozachowawczy, a to już jest coś.

*

Cokolwiek byśmy jednak nie mówili o bohaterach dzisiejszych refleksji, musimy przyznać, że istnieje świat, do którego nie jest w stanie się choćby zbliżyć ani Tomasz Sańko, ani Robert Biedroń, że już nie wspomnę o Jadwidze Staniszkis, a mam tu na myśli łowieckie tereny zajmowane przez byłego Prezydenta RP (swoją drogą, my Polacy będziemy musieli jeszcze za tę naszą ekstrawagancję z lipca 2010 roku odpowiedzieć), Bronisława Komorowskiego. Ów przedziwny mąż uaktywnił się ostatnio w stopniu zupełnie niesłychanym i wypowiedział się na temat smoleńskich ekshumacji. Udzielając wywiadu, jak by nie patrzeć, zaprzyjaźnionemu w końcu redaktorowi Stankiewiczowi, uniósł się gniewem i wypalił: „Czemu pan tak epatuje tymi kawałkami ciał?” Z naszej naturalnej dobroci serc, rozumiemy oczywiście, że panu Bronkowi, jako przede wszystkim wybitnemu myśliwemu, nie jest łatwo pogodzic się z widokiem zdobyczy w stanie, że tak to ujmę, rozproszonym, choćby ze względu na to, że coś takiego fatalnie wypada na fotografii, niemniej musimy zauważyć, że stan umysłu, jaki ów mąż osiągnął po przegranych już dwa lata temu wyborach, robi wrażenie. Ostatnio na ekranach naszych film sukcesy odnosi znakomity film zatytułowany „Życie” o tym, jak to człowiekowi, po wielu latach starań, udaje się sprowadzić na Ziemię obcy organizm, który jednak okazuje się wyjątkowo wrogi, no i ów cywilizacyjny sukces doprowadza do prostego nieszczęścia. Tam owo życie jest reprezentowane przez coś mocno śliskiego i żmijowatego . Osobiście uważam, że tu akurat Bronisław Komorowski byłby lepszy. Astronauci lecą na Marsa w poszukiwaniu życia, patrzą, a tam Komorowski.


Szczerze zachęcam do odwiedzania księgarni pod adresem www.basnjakniedzwiedz.pl, gdzie można kupować moje książki. Polecam gorąco.

21 komentarzy:

  1. Ucieszylam sie z kolejnej serii krociakow, ale tym razem mnie Pan przestraszyl (ta sugestia pani profesor dotyczaca mniejszych miejscowosci) Niemniej, dziekuje i za to: warto byc poinformowanym

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. @Tereska
      Spokojna głowa. Jej zdanie ma już tylko znaczenie dla widzów "Szkła Kontaktowego". I to też nie wszystkich.

      Usuń
    2. @Tereska
      Też się boję. Ośrodki w Lininie i Coniewie są wylęgarnią leniwych i agresywnych Czeczenów (Inguszy?). Dziękuję bardzo - wystarczy!!!

      Usuń
  2. Dobrze, że jesteś i piszesz. Dobrze też, że piszesz między innymi waśnie to - jak wyżej.

    OdpowiedzUsuń
  3. A ja się kiedyś łudziłem, że Stańko jest od całej reszty trochę jednak mądrzejszy. Choćby przez muzykę, którą grał. A on tymczasem nie różni się ani na jotę od większości tzw. utalentowanego towarzystwa. No ale w końcu nie każdy głupi może nagrywać dla ECM. Trzeba się zasłużyć.

    Wszystkie notki dobre, ale ostatnie zdanie bije wszystko :)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. @marcin d.
      Problem z ECM-em jest taki, że 90% tego co oni nagrywają to tzw. jazz europejski, w dodatku produkowany zawsze w ten sam sposób, czego efektem jest najczęściej to, że między jednym a drugim tytułem nie ma żadnej różnicy. To jest za każdym razem Manfred Eicher.

      Usuń
    2. Zgadza się, cały ECM to Manfred. Był on jednak właśnie marzeniem wykonawców jazzowych przez wiele lat. Ja też akurat uległem temu trendowi przez pewien czas, a to ze względu na bardzo dobrą jakość produkcji (brzmienie).

      Usuń
    3. @marcin d.
      Wszyscyśmy słuchali Eichera.

      Usuń
  4. W mojej "mniejszej miejscowości" wszyscy tęsknią za jakimś nawet malutkim ośrodkiem dla"nachodżców".Wreszcie dołączymy do Europy i się ubogacimy.Pani profesor zna tesknoty prostego ludu.

    OdpowiedzUsuń
  5. @autor
    "Toyah to fanatyczny zwolennik JarKacza. Jeździec bez głowy, żołnierz, a czasem nawet pożyteczny idiota. Nie umie porozumieć się z rozmówcą...to kasuje rozmówcę dając mu bana. Dla mnie gość w stylu Maćka R., czyli nie ważne jak , ważne by było po mojemu. Uwielbia pławić się w komplementach pod swoim adresem, szydzić z ludzi, nie rozumie drugiego człowieka, ba, nawet się nie stara tego robić. Poziom merytoryczny tekstów na średniej Salonu, czyli tendencja ciągle spadkowa.
    Od czasu ogłoszenia wyborów na prezia bananowej republiki związku eurokołchozu, nie da się Toyaha czytać. Bicie piany, bez twórczego przekazu i odwoływanie sie do najniższych instynktów, czyli zaczyna przypominać słynnego blogera Tomasza Guntera.A, jeszcze jedno,jak występował w programie Pospieszalskiego, ten Toyah, to myślałem że facet umrze, był chyba bliski zawału serca.Może taki jest na co dzień...to podobno belfer."

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A czemu tak skromnie w cudzysłowie?

      Usuń
    2. @marcin d.
      Może jest tak, że ja już jestem klasykiem i o mnie się pisze korzystając z cytatów.

      Usuń
  6. @marcin d.
    w cudzysłowie ponieważ to jest opinia osoby, znanej zresztą na S24, napisana w lipcu 2010r.
    Zamieszczam ją i w razie ponownego jej usunięcia, zamieszczę ponownie.
    Od siebie jeszcze jeden cudzysłów!

    Mania wielkości
    "Aroganckie przekonanie o własnej wielkości pozostaje w bliskim związku z wiarą paranoika, iż jest on centralnym obiektem zainteresowania. Jest pewien swoich racji, nie dopuszcza różnicy zdań." (s. 21)”

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. @abecadło
      Zamieścisz ponownie, tak? Można wiedzieć, w jakim celu? Żeby mi nasrać na wycieraczkę? Taki styl?

      Usuń
  7. @ autor
    Nie znoszę wulgaryzmów... taki mój styl!
    Powinien pan od czasu do czasu zawężać krąg odbiorców, do tych wyrobionych intelektualnie, stosując terminologię pozornie hermetyczną, nigdy semantycznie mglistą!
    Czai pan bazę?

    OdpowiedzUsuń
  8. Tylko chciałbym uściślić definicję jazzu, dla młodzieży. Jest to muzyka, przy której nie da się tańczyć.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. @redpill
      Tu mamy kłopot, bo wedle pewnej teorii, oryginalnie, jazz to wyłącznie muzyka taneczna.

      Usuń
    2. Ta teoria jest do bani, mam całą półkę dowodów, na vinylu i na poliwęglanie. Jak się daje tańczyć, to nie jest jazz.

      Usuń
  9. @redpill
    Ta rozmowa nie sprawia, że ten blog staje się ciekawszy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To prawda, ale nie czuję misji, żeby ten blog ubogacać, to była tylko dygresja. Rzadko tu zaglądam, bo odstręczają mnie między innymi teksty o mordercach. Spotkałem w życiu, tak się złożyło, kilka tuzinów morderców i tylko jedna historia, jednego z nich, była ciekawa. Reszta to banał, co samo w sobie jest dosyć straszne. Ale przyznam, że następna notka, o Charlesie Whitmanie, przełamuje ten schemat, podoba mi się. Nie powiem "tak trzymać",bo wiem, że nie piszesz tego dla mnie i pewnie to tylko przypadek.

      Usuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.

The Chosen, czyli Wybrani

          Informacja, że PKW, po raz kolejny, i to dziś w sposób oczywisty w obliczu zbliżających się wyborów prezydenckich, odebrała Prawu ...