Jerzym
Owsiakiem i jego szczególnym czynieniem dobra zajmowałem się już tutaj
wielokrotnie i wydawało mi się, że po moim ostatnim na ten temat tekście, do
sprawy już wracać nie będę. Tak się jednak zdarzyło, że moje dziecko zwróciło
mi wczoraj uwagę na artykuł na portalu tvn24 pod tytułem „Kręci się! 6 powodów,
dla których warto popierać WOŚP”, a w nim powód nr 5 w następującym brzmieniu:
„Bo bez serduszka wychodzi się na
suk****a – Jedni pomagają, bo czerpią przyjemność z tego, że robią coś dobrego.
Jednak część pomagania nie lubi, ale głupio byłoby im chodzić tego dnia bez
serduszka. Nie chcą być egoistami, a bez serduszka wychodzi się na sukinsyna –
mówi nam prof. Jerzy Vetulani, neurobiolog, znawca ludzkiego mózgu”.
W
pierwszej chwili oczywiście chciałem to coś potraktować wzruszeniem ramion i
złośliwą uwagą, że gdy chodzi o to, co o mnie sądzi akurat prof. Vetulani, wolę
być wspomnianym sukinsynem, niż choćby najznakomitszą częścią jego mózgu, no
ale potem udaliśmy się z żoną na niedzielną wizytę, no a tam był włączony
telewizor, w telewizorze transmisja na żywo z wysyłania tak zwanego „światełka
do Nieba”. Patrzyłem na ten tłum i nagle zrozumiałem, co chciał nam powiedzieć
prof. Vetulani. Oto ci wszyscy ludzie są tam albo z czystej przyjemności, albo
ze strachu, że się okażą sukinsynami. Tam nikt na tym mrozie nie sterczy z
odruchu serca. Pozostaje wyłącznie albo przyjemność, albo strach. A kiedy o tym
sobie pomyślałem, uznałem, że ja tego tak nie mogę zostawić i postanowiłem
przypomnieć swój tekst jeszcze z roku 2009, tu w lekko zmienionej formie, w
którym, jak sądzę, najprawdziwiej jak się tylko dało, pokazałem całe kłamstwo owego
przedsięwzięcia. Kto ów tekst już kiedyś czytał, będzie miał okazję sobie
przypomnieć, kto jest tu od niedawna – serdecznie zachęcam.
Za nami doroczna eksplozja absolutnie
bezprecedensowego fałszu i zakłamania, funkcjonującego dziś pod symboliczną już
nazwą Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy. Ponieważ w ostatnich dniach pojawiło się
kilka tekstów, w których autorzy starali się zdiagnozować to niezwykłe zjawisko,
można by pewnie uznać, że wszystko zostało już dokładnie powiedziane. Jednak ja
wciąż czuję, że materia, z którą przyszło nam się zmierzyć, stawia nieustanny
opór i kiedy się wydaje, że sprawa jest ostatecznie załatwiona, odrastają
kolejne łby tego smoka i, co wydawałoby się niemożliwe, mają się one zupełnie
dobrze.
Dziś moja córka – zawodnik naprawdę
twardy – poinformowała mnie, że słyszała, że nie ma w Polsce szpitala, który
nie funkcjonowałby bez choćby jednego bardzo cennego urządzenia zakupionego
przez WOŚP. I pyta mnie, czy moim zdaniem sytuacja, w której Owsiak z jakiegoś
powodu przerywa swoją działalność, wyjeżdża na te swoje ukochane Bahamy, a
szpitale przestają otrzymywać to, co otrzymywały dotychczas, to sytuacja zła
czy dobra? Ona wszystko na temat Owsiaka wie. Nawet nie ma jej co tłumaczyć, z
kim mamy do czynienia, bo to, co trzeba, jest jej doskonale znane. Ona chce
znać sytuację od strony czysto praktycznej.
Zastanawiam
się więc, jak można opisać zjawisko, które na każdym poziomie, zamysłu,
organizacji i wykonania, stanowi czyste zło, a w wyniku którego otrzymujemy jednocześnie
pojedyncze, jednostkowe, indywidualne dobro? Jak można pokazywać palcem na to
zło, kiedy każde nasze słowo natychmiast spotyka się z jak najbardziej realną i
według wszelkich rozsądnych standardów, usprawiedliwioną kontrargumentacją?
Oczywiście sprawa była już wielokrotnie
wyjaśniana i wydawałoby się, że choćby część z tych wyjaśnień będzie stanowić
wystarczający powód, nawet jeśli nie do zakwestionowania, to przynajmniej zastanowienia
się nad faktyczną istotą działalności charytatywnej, prowadzonej w taki sposób,
jak to robi Owsiak. Ale i nie tylko Owsiak. To bowiem, z czego on żyje, a więc
dobroczynność prowadzona poza Kościołem, jest przecież znane od setek lat. Tego,
co robi Owsiak, on sam przecież nie wymyślił. To jest klasyka. Pomaganie
bliźnim tak, by przy okazji uzyskać z tego jak najwięcej dla siebie – choćby
tylko w formie prostej satysfakcji – zostało przeanalizowane skutecznie przez
ludzi o wiele mądrzejszych od nas i poddane ocenie druzgocącej.
Czy ci dawni krytycy dobroczynności
prowadzonej poza Kościołem mieli łatwo? Czy na ich argumenty nie przybiegali
natychmiast czwórkami świadkowie tego dobra, które się właśnie urzeczywistniło?
Czy nie pokazywali radosnych twarzy dzieci, które albo odzyskały zdrowie, albo
po prostu zwykłe szczęście, właśnie dzięki owym „dobrym Samarytanom”, ale przede
wszystkim wbrew zrzędzeniu nieczułych filozofów? Czy nawet tak solidny,
wydawałoby się, argument, jak ten najstarszy: „Kiedy więc dajesz jałmużnę, nie trąb przed sobą, jak obłudnicy czynią w
synagogach i na ulicach, aby ich ludzie chwalili. Zaprawdę, powiadam: ci
otrzymali już swoją nagrodę. Kiedy zaś ty dajesz jałmużnę, niech nie wie lewa
twoja ręka co czyni prawa, aby twoja jałmużna pozostała w ukryciu. A Ojciec
twój, który widzi w ukryciu, odda tobie” (Mt 6.3), nie spotykał się ze
wzruszeniem ramion i niezmiennym pytaniem: „I co z tego, skoro ktoś dostał
życie?"
Obawiam się więc, że choćbyśmy
dyskutowali do końca świata, albo nawet – jak woli mówić ten podstępny człowiek
– jeszcze dłużej, zawsze w końcu staniemy przed ścianą utworzoną z czystej,
niewzruszonej praktyki. Z – można by rzec – prawdziwej, niepodważalnej matematyki.
I właśnie to jest ten moment, żeby powiedzieć coś na temat matematyki. No i fizyki.
A tym samym pokazać, że ów tak przebiegle wyślizgujący się nam z rąk temat da
się jednak opanować.
Roald Dahl w swoich wspomnieniach z lat
szkolnych opowiada o zdziwaczałym nauczycielu matematyki, który pewnego dnia
dał swoim uczniom niezwykłą zagadkę. Wyjął mianowicie papierową chusteczkę,
pomachał nią i powiedział tak: „Ta
chusteczka ma grubość 1/100 cala. Składam ją na pół. Osiąga grubość 2/100 cala.
Składam ponownie – robi się gruba na 4/100 cala. Składam raz jeszcze i teraz
ona ma grubość 8/100 cala. Zagadka brzmi następująco. Jak ona będzie gruba,
kiedy złożę ją pięćdziesiąt razy?” Oczywiście, żadne dziecko – mimo że to
była bardzo dobra prywatna szkoła, a dzieci angielskie i czasy bardzo
przed-internetowe – nie umiało nawet się zbliżyć do poprawnej odpowiedzi. Nie
było nawet w stanie pojąć całej idei, kryjącej się za tą zagadką. Tymczasem
prawidłowa odpowiedź brzmiała: chusteczka osiągnie grubość jak stąd do słońca...
Więc tak. To jest właściwa odpowiedź. Jak ktoś ma dobry kalkulator, to niech
sobie sprawdzi.
Kiedy po raz pierwszy czytałem ten tekst
Dahla, byłem zachwycony a jednocześnie oszołomiony i oczywiście nic
nierozumiejący. Pewnego dnia jednak spotkałem mojego znajomego, wybitnego
fizyka, matematyka i w ogóle pod wieloma względami osobę szczególną. Od razu
postanowiłem wykorzystać okazję i zwróciłem się do niego z ową dahlowską
zagadką. On spojrzał na mnie bez szczególnego zainteresowania, wzruszył
ramionami i odparł: „Nie wolno mieszać
fizyki z matematyką. Poza tym, w chusteczce nie ma wystarczającej liczby
atomów, żeby się dała aż tak rozciągnąć”.
I to jest właśnie to, co mi się
przypomniało, kiedy z jednej strony próbuję opisać to, co widzę, gdy patrzę na
owsiakowe szaleństwo, a z drugiej strony słyszę te niewzruszone argumenty i
absolutnie rzeczowe dowody na to, jak bardzo moje pretensje są małe i niedorzeczne.
Sprawa Wielkiej Orkiestry, tych wszystkich serduszek, puszek, tych Bahamów,
tych fundacji, tego Woodstocku, tych rachunków – sprawdzonych i niesprawdzonych
– w ogóle nie nadaje się do dyskusji. Nie ma żadnego sposobu, żeby ten problem
rozstrzygnąć na proponowanym nam poziomie. W Wielkiej Orkiestrze Świątecznej
Pomocy nie ma wystarczającej liczby atomów, żeby sięgnąć tego pierwszego
punktu, w którym zaczyna się dobroczynność.
Nie można mieszać fizyki i matematyki. I
na tym kończymy sprawę Owsiaka.
Przypominam, że w księgarni pod
adresem www.coryllus.pl możemy kupować moje książki. Zachęcam gorąco.
@toyah
OdpowiedzUsuńA jednak pewien obszar pozostaje nierozpoznany. Jak czytamy u Mateusza, jałmużna powinna być dyskretna wobec innych ludzi, a najlepiej także wobec jej odbiorcy. To wynika z podstawowego tutaj wymogu, jakim jest bezinteresowność. Jednak ta dyskrecja powinna być utrzymana w obie strony. Nagabywanie jest bowiem właściwe dla żebractwa, zaś wymuszanie podobne do rozbójnictwa.
Wskazuję jak wyżej po to, aby zwrócić uwagę, na zdarzenie zupełnie niesłychane, obnażające te gołe cztery litery zwrócone do ludzi. Nie jestem kronikarzem, ale wydaje mi się, że to pierwsze takie zdarzenie w karierze Owsiaka i jego trupy.
Oto pewna pani wojewoda na piśmie, zapewne w odpowiedzi na jakieś pisemne wezwanie, odmówiła przekazania czegokolwiek do licytacji. Odmówiła jako wojewoda, lecz nic nie wiemy, czy jako osoba prywatna (względnie jej najbliżsi) cokolwiek może wrzuciła do puszki.
Ja na jej miejscu na pewno nic już bym prywatnie nie wrzucił, bo zanim jeszcze zaczęła się ta zbiórka, to już tę panią prywatnie oblepiono tłustym hejtem w mediach. Zarazem jej pismo, tzn. pismo organu państwowego, odmawiające zadysponowania mieniem państwowym szanowna orkiestra z hukiem wystawiła do publicznej licytacji. Jeśli wp.pl nie kłamie, pismo to zostało wczoraj publicznie sprzedane za 1.000 zł jakiemuś człowiekowi?
Na tej podstawie ja się tutaj publicznie pytam: dlaczego organizatorzy tej dobroczynności ograbili ewentualnych beneficjentów powstrzymując się od licytacji wiarygodnych kopii z dowodami doręczenia swoich wezwań do darczyństwa, które skierowali byli do wszystkich organów państwowych i samorządowych. Przecież nawet w powyżej ujawnionym przykładzie przychód z procederu powinien wynieść 1.000zł plus coś tam, a gdyby jeszcze z autografem samego Owsiaka …
Przecież nawet Sodoma i Gomora mogły się uratować, gdyby znalazło się 10 sprawiedliwych. My na razie wiemy o jednej sprawiedliwej urzędniczce. Co z resztą?
@Orjan
UsuńMocno. Nie ustępują choćby na milimetr. Co za bydło.
Jeszcze bardziej ponure jest to, że wystawiając do licytacji ten list odmowny, to oni właściwie licytowali nienawiść do obecnej władzy. Nie da się tego inaczej ocenić.
UsuńZawodowy dobroczyńca.
UsuńNo właśnie...
UsuńWiem, że Krzysztof nie lubi Barei, ale tu jest jak z misiem - nikt nie wie po co, więc nie ma się co obawiać, że ktoś zapyta. Ale my tą orkiestrą pokazujemy światu: "patrzcie! To nasze."
@toyah
UsuńGdyby cofnęli się choćby o milimetr, to za chwilę zostałyby z tego zgliszcza. Owsiak dobrze o tym wie. Każdy chce być po tej słusznej stronie i nie można mu pozwolić na wątpliwości. To jak z KODem, poszły faktury Owsiaka i dziesiątki działaczy nagle wyznają, że od dawna im śmierdziało. KOD już nie istnieje, wkrótce zostaną tam tylko starzy ubecy i Rzepliński.
Gdyby coś takiego wyszło ze środka WOŚP, to niedługo by trwało, jakby we wszystkich szpitalach, szpitalnym spirytusem, salowe usuwały wszelkie ślady po serduszkach. Żaden atak z zewnątrz tego nie załatwi, żaden Kurka i żadne liczenie atomów.
edit: faktury Kojowskiego oczywiście, faktur owsiaka nikt jeszcze nie widział.
UsuńTo jest klasyczne znakowanie. Wszystkim nam robi się stempel na czole. Albo ten, albo ten drugi. Gdyby ten blog był bardziej popularny, oni by kopię tego tekstu wystawili na licytację i sprzedali ją z podpisem Owsiaka za te 1000 zł. A wszystko przy akompaniamencie wuwuzeli i szyderczego rechotu.
Usuń@betacool
Usuń- Z czego pan żyje?
- Z czynienia dobra. Tu uczynię jakieś dobro, tam coś trafię i tak się uzbiera na życie.
@Jarosław Zolopa
OdpowiedzUsuńChyba jest odwrotnie. Nikt nie pyta, bo każdy ma odpowiedź wbitą w sam środek głowy.
Może i tak być. W każdym razie wątpliwości mieć "nje lzja".
Usuń@Jarosław Zolopa
UsuńTo prawda. Wątpliwości zawsze były bardzo niekoszerne.
@redpill
OdpowiedzUsuńBardzo zabawna wizja salowych zdrapujących zużytymi skalpelami te nalepki.
Spirytusem, one to będą robić spirytusem, każda salowa wie, jak się usuwa klej po samoprzylepnych opatrunkach. Z naklejkami podobnie. Jeszcze lepszy jest eter, ale śmierdzi.
OdpowiedzUsuńZwracam uwagę na to, że napisałem "będą". Dla mnie to pewne, łatwe i bliskie. Oni też to wiedzą, stąd ta wojenna determinacja. Tu można tylko eskalować, nie da się stanąć w miejscu, nie mówiąc o cofnięciu się choćby o krok.
A nie lepiej wypić?
Usuńhttps://www.cezal.pl/dezynfekcja-i-czystosc/1173-alkohol-etylowy-calkowicie-skazony-70.html
UsuńDas ist Pech!
Usuń@redpill
UsuńMam nadzieję, że masz rację. Ja bardzo źle znoszę ten rodzaj bezczelności.
Jest tylko takie ryzyko, że jak ktoś puści to wszystko z dymem, to po to, żeby nas wszystkich upokorzyć.
UsuńZa słownikiem:
OdpowiedzUsuńszlachetny
1. «postępujący w sposób wspaniałomyślny, uczciwy i bezinteresowny; też: świadczący o takich cechach»
Czyli zawodowy dobroczyńca nie noszący znamion szlachetności...
A mnie zastanawia ten fragment:
OdpowiedzUsuń'Oczywiście, żadne dziecko – mimo że to była bardzo dobra prywatna szkoła, a dzieci angielskie i czasy bardzo przed-internetowe – nie umiało nawet się zbliżyć do poprawnej odpowiedzi'
Nie wiem dlaczego nie? Zwlaszcza w czasach przed-internetowych. To jest typowe zadanie dotyczace ciagow geometrycznych (zagadnienie wciaz omawiane nawet w polskich liceach) tak wiec w bardzo dobrej szkole nie moglo byc zbyt wielkim problemem?
Przepraszam za ten odskok od glownego (istotnego) watku.
Tereska
Ależ to wcale nie jest off topic. Z tym typowym zadaniem natomiast, nie byłbym taki pewny. Przede wszystkim Dahl sam przyznaje, że nikt z jego kolegów nie miał pojęcia, czy to są dwie stopy, czy siedem, czy piętnaście. No a poza tym, faktem jest, że ja tę zagadkę dałem moim dwóm koleżankom matematyczkom i jedna z nich odpowiedziała, że jakieś 7 metrów, a drugiej odpowiedzi już nie pamiętam, ale to też było dużo za mało.
UsuńW calach to jest 2^50/100=1.1258999e+15, ~2,8 mln kilometrów. Ale papier nie daje się złożyć więcej, niż 7 razy, potem się rwie i pęka. Można spróbować na chusteczce. To daje 128 warstw.
UsuńJapońscy płatnerze skuwali stal na miecze od 12 do 15 razy, dawało to maksymalnie 32768 warstw, więcej się nie da, bo warstwy nie mogą być cieńsze, niż struktura krystaliczna stali. Jeszcze jedno złożenie i warstw nie ma.
Dla mnie w tej zagadce - którą dałem po tekście Krzysztofa także kiedyś swoim dzieciom, najciekawsza jest puenta fizyka. Ze atomów zabraknie. Czyli - teoretycznie do słońca. praktycznie - zabraknie.
Usuń@Adorin
UsuńTo prawda. Ten mój znajomy to oczywisty freak, ale to, w jaki sposób on zareagował, i jak błyskawicznie, świadczy o jego wyjątkowości.
Ja też jestem freak i to z papierami, stąd moja pierwsza myśl też była, że przecież chusteczki nie da się tyle razy złożyć...
Usuń@Jarosław Zolopa
UsuńJa gdzieś słyszałem, że nawet gdyby ta chusteczka miała 10 metrów na 10, to też by się składała tyle samo razy, co ta oryginalna. No ale się nie znam. Tak słyszałem.
I zapewne tak jest. Ale to wiedzą tylko fizycy i wariaci...
UsuńJa się o tym dowiedziałem jako dziecko, sprawdziłem i wiem. Wszyscy moi rówieśnicy sprawdzali.
Usuńps. nie jestem fizykiem…
@redpill 20:36
UsuńNo widzisz. A ja się dowiedziałem o tym parę lat temu. To znaczy, znałem historię o ziarenkach na szachach, no i o tych wzrastających geometrycznie groszach, ale o chusteczce przeczytałem dopiero u Dahla.
@orjan
OdpowiedzUsuńEter?
heh angielska edukacja nie jest na oszałamiającym poziomie, pamiętam podobne zadanie jeszcze z podstawówki, jego historia sięga podobno 1000 lat przed Chrystusem więc Dahl jako typowy anglik ukradł przerobił i jeszcze się tym publicznie popisywał. http://www.ceo.org.pl/pl/au/news/ile-ziaren-ryzu-znajdziesz-na-64-polu-szachownicy
OdpowiedzUsuńparasolnikov
Dziś na tym "chodzi" cała informatyka, te ciągi to podstawa sytstemu binarnego i stąd te 16, 32, czy 64 bity. Więc w miarę ogarnięty informatycznie gimnazjalista powinien jakoś dać radę. No chyba, że się mylę i chodzi już tylko o klikanie w ikonki, a programują już tylko Chińczycy i Hindusi.
Usuń@Edward bolek
UsuńPrzede wszystkim, Dahl nie był typowym Anglikiem. To był urodzony w Walii Norweg. To po pierwsze. Poza tym, on nic nie ukradł. To były jego wspomnienia ze szkoły, a autorem tej zagadki był jego nauczyciel matematyki. Jeśli więc uznamy, że tu ktokolwiek komukolwiek coś ukradł, to równie dobrze, możemy tu napisać, że ja, jako typowy Polak, ukradłem tę anegdotę Tobie, który, jak sam mówisz, pamiętasz ją jeszcze z podstawówki.
@redpill
UsuńW miarę ogranięty gimnazjalista? Ilu znasz gimnazjalistów, w tym tych "w miarę ogarniętych"?
No tak chodziłem do gimnazjum i czytanie ze zrozumieniem się kłania :) W takim razie ten nauczyciel nie wymyślił nic niesłychanego to zagadka stara jak świat.
UsuńZnałem, jak moje dzieci chodziły do gimnazjum. Może masz rację, oglądałem jakiś czas temu program BBC, gdzie chińscy nauczyciele w ramach eksperymentu uczyli brytyjskie dzieci, a potem było porównanie wyników dwóch grup, tej "chińskiej" i brytyjskiej. Zgadnij sam, jaki był wynik. Ta nasza edukacja nie dogoniła jeszcze imperialnej, ale jest na dobrej drodze. Najlepszy przykład z koleżankami matematyczkami, o których pisałeś. Rozumiem, że to matematyczki-nauczycielki. Większość nauczycieli, których znam, a którzy mieli jakiś osobisty stosunek do dziedziny, której nauczali, dawno dała sobie spokój z tym zawodem.
Usuń@Edward bolek
UsuńRozumiem, że w tym gimnazjum, do którego chodziłeś, nauczyciele wyłącznie wymyślali różne kwestie, i każda z nich była niesłychanie oryginalna. Żadnemu z nich nie udało się opowiedzieć niczego nieoryginalnego. I to stąd jesteś taki mądry.
@redpill
UsuńTak. To były matematyczki-nauczycielki. Dlatego też irytuje mnie tak bardzo ten rodzaj protekcjonalności, który uprawiasz Ty i komentator Edward bolek.
To nie jest protekcjonalność, tylko gorycz. Nie jestem w stanie powiedzieć, czego nauczyłem się w szkole. Miałem szczęście, że chodziłem do technikum, bo jedyni nauczyciele, którzy mieli w sobie jakąś pasję, czy chęć przekazywania wiedzy, to byli ci od przedmiotów zawodowych, w każdym razie wielu z nich. Może miałem pecha, ale moje dzieci miały, czy mają ten sam problem.
Usuń@redpill
UsuńOczywiście, że jest. Ja opowiadam coś, co moim zdaniem jest ciekawe, a Ty przychodzisz i od razu wpadasz w ton typu: "Eee... staaary, gdybyś tak jak ja od lat robił w reklamie, to byś wiedział, że to są numery, na których znają się nawet średniointeligentni gimnazjaliści". Chociaż przyznaję, że przez to iż Ciebie znam od dawna, jakoś sobie radzę, natomiast ten cośtam bolek z tym czytaniem ze zrozumieniem wpadł tu jak prawdziwy Bruce Lee.
Praca w reklamie to obciach, nigdy bym tak nie napisał.
UsuńWiadomo, że nikt prócz szczególnych sawantów nie policzy w pamięci, ile jest dwa do pięćdziesiątej potęgi, ale ktoś obeznany choć trochę z liczbami będzie wiedział, że to jest naprawdę bardzo, ale to bardzo dużo. Dla ludzi mających pojęcie o informatyce, większe, niż sztuka instalacji windowsa, to są już bliskie i całkiem namacalne sprawy. Wiem, że trochę przynudzam, ale to nie są żadne matematyczki, tylko nauczycielki matematyki. Ich wiedza kończy się na zakresie nauczania. A może nawet wcześniej.
@redpill 18:56
UsuńWiem, że tak akurat byś nie napisałbyś, ale to jest właśnie kierunek, który trzymasz tu od lat i który ja tak źle czasami znoszę.
@All
OdpowiedzUsuńPatrzcie, patrzcie:
http://www.money.pl/gospodarka/wiadomosci/artykul/wosp-rekord-500-plus-rzad-pis,92,0,2235996.html
Zobaczymy, jak się Owsiak odwdzięczy.
Kto się już odwdzięczył? Na razie jasne są motywacje beneficjentów 500+ i są one zgodne z nauczaniem, że (m.in.) jałmużna jest wsparciem motywowanym pobudkami religijnymi, które wynikają z przeświadczenia, że skoro sami dostępujemy dobroci Bożej, to powinniśmy pomnażać jej owoce i stawać się jej narzędziami w świecie, który bardzo tego potrzebuje.
Sie ma!
@Orjan
OdpowiedzUsuńCzyżby to, że dobra zmiana jest dobra zostało potwierdzone oficjalnie?
@toyah
UsuńPoczekajmy na stosunek Jurasa (do tego)
Może dojdzie bardziej niż Młynarska (do prawdy)
A skoro o niej i 500+ to zauważam, że przeciwpołożnie, w górach zaczęły się ferie. Trzeba nasłuchiwać!
W każdym zaś razie, widać teraz jak bardzo ci ubożsi z nas także potrzebują poczuć się jak ludzie.
Tymczasem odzyskana telewizja robi wszystko, żeby Jurasowi paliwa nie zabrakło, posłowi Myrcha (nie wiem jak odmienić) wygumkowali w wywiadzie serduszko. Co za żałośni durnie. Najpierw ta ch_jowa świeczka, teraz to.
Usuńhttp://wiadomosci.dziennik.pl/media/artykuly/540297,po-wosp-arkadiusz-myrcha-serduszko-wosp.html
Usuń@redpill
UsuńMówiłeś, że robisz w reklamie i dziwisz się, że temu Myrsze (?) wygumkowano znak towarowy?
Robiłem. Już nie, sporadycznie. Sam wiesz, jak takie rzeczy działają, jakby to wypikselowali, słowa bym nie powiedział, to co zrobili, to zwykłe podkładanie się. Tego się nie da obronić.
Usuńeee... tam!
UsuńKurski (Jacek) już wskazał winnego: Belzebuba.
Myrcha powinien zrozumieć.
@redpill
UsuńMyrcha powinien być im wdzięczny, że mu to wygumkowali. Przynajmniej wyglądał, jak poważny polityk, a nie rozhisteryzowane dziecko.
Jakby chciał wyglądać poważnie, to by wyglądał. Chodzi mi o coś innego, o paliwo dla Jurasa. On się tym żywi, bez tego, bez tej otoczki antysystemowego freaka by nie istniał. To może się rozwalić tylko od środka, takie numery są przeciwskuteczne i niepoważne.
Usuń@redpill 18:45
UsuńMoim zdaniem to wszystko, co tworzy tak zwany ten przekręt, jest tak straszne, że ani Ty ani ja nie znamy sposobu, by to skomentować tak już zupełnie ostatecznie. A więc ani Ty ani ja tak naprawdę nie wiemy, w jaki sposób to się może skończyć. Osobiście uważam to za czysty satanizm, z którym nikt z nas sobie nie umie poradzić inaczej, jak przez zamknięcie oczu i zatkanie uszu.
@Orjan
OdpowiedzUsuńMy tam z Małgosią jedziemy na weekend, więc będę mógł zaobserwować, jak to jest z tym sraniem na wydmy, to znaczy... zaspy śnieżne.
@redpill
OdpowiedzUsuńW kwestii, od czego Juras by ewentualnie nie istniał, pomijasz wartość ćwierć wieku tresury wrzucania w treasury.
Moim zdaniem, gdyby ów Juras nawrócił się, jego orkiestra zbierałaby jeszcze więcej. Ale nie po to jest Juras.
@Orjan
UsuńBardzo ważne spostrzeżenie. On nie jest po to. Pieniądze mają tu drugorzędne znaczenie.
Zdecydowanie. Aczkolwiek to miły dla wielu skutek uboczny.
Usuńhttp://wolna-polska.pl/wiadomosci/kaczynskich-ezoteryczne-polityczne-przypadki-czesc-3-2016-12
OdpowiedzUsuńTen link powyżej to pasuje do zadania matematycznego o składanej kartce. Otóż autor twierdzi, że i Kaczyński i Piłsudski wywodzą się z rodu Merowingów.
Ich dynastia wykiełkowała jakieś 1500 lat temu. Czyli 50 pokoleń wstecz. Gdybyśmy założyli, że z dwójki protoplastów rodzi się średnio ....no właśnie jak niski musi być współczynnik dzietności, żeby nie wyszło nam, że się tu tak mądrzymy bośmy wszyscy z Merowingów.......
@betacool
UsuńA Napoleon na takie próby odpowiedział:
"Bzdury! Mój ród zaczyna się ode mnie!"
@betacool
UsuńPrzepraszam Cię bardzo, ale ile razy widzę adres typu wolna-polska.pl to odruchowo spuszczam oczy.
@Orjan
OdpowiedzUsuńTen napoleon to musiał być aparat!
@redpill
OdpowiedzUsuń"Zwracam uwagę na to, że napisałem "będą". Dla mnie to pewne, łatwe i bliskie."
Też tak czuje, że to już niedługo.
@redpill
OdpowiedzUsuńZ tymi japońskimi płatnerzami to ostrożnie; wszak dygresja o żelazie niedawno linkowana u Coryllusa wyjaśnia jakim surowcem i narzędziem dysponowali. Podpowiem: równie szlachetnym jak WOŚP.
Były różne technologie i różnie wykonywano ostrza, a wiele patentów było lokalnych, z całą pewnością istnieją miecze wykonywane taką technologią, również te mniej zaawansowane były w użyciu. W tamtych opracowaniach jest wszystko prawda, prócz tego, że była to technika jedyna.
Usuńhttp://fotowrzut.pl/VSFGTM1LCP
OdpowiedzUsuńTo jest fake?
fejk, nie fejk - jaką to robiłoby wg Ciebie różnicę?
UsuńUnia musi siebie samą przemyśleć. Nie ma nic, co by ją naprawdę spajało na poziomie wyższym, niż sfera interesów.
Ja zawsze chciałem do EWG, a nie do jakiejś kołchoźnej unii. Potrzeby wg których doszło w Europie do integracji zostały wymienione na potrzeby biurokracji. Ta zaś porzuciła obowiązki służby i przypięła sobie atrybuty władzy.
@orjan
UsuńZgadzam się z Tobą, ale z tego co tam mówi Min. Waszczykowski, to On z NAMI się nie zgadza. Albo czegoś nie rozumiem...
@Sławomir Kuglarz
UsuńDopóki jestesmy zdani na tego typu doniesienia, nie wiemy, co mówi Waszczykowski. A poza tym, ma rację Orjan: fejk, nie fejk - jakie to ma znaczenie?
Nadal zastrzegając: "fejk nie fejk", on uprawia politykę skierowaną do zagranicy a nie do nas. Z nami ma się zgadzać to, co mówi premier Szydło.
UsuńUnia zabrnęła w taka sytuację, że COŚ! zrobić trzeba. Tym "cosiem" nie jest likwidacja na łapu capu stanu obecnego obojętnie od zasadności jego krytyki. Najpierw trzeba osiągnąć konsensus o kierunek zmian.
Pani Le Pen z pewnością to rozumie, bo nie jest rewolucjonistką. Jej obecne wypowiedzi służą wyborom i za cel mają obudzenie rozumu we Francji.
Tak to widzę.
@orjan
UsuńKrótko, zwięźle i na temat. Nie wypada się nie zgodzić :)
Ważny jest pan Fillon we Francji nie Le Pen, dlatego media o nim milczą.
OdpowiedzUsuń