Kiedy byłem dzieckiem, a więc w samym środku
najbardziej siermiężnego PRL-u – choć później przez pewien czas jak najbardziej
też – w mojej okolicy były trzy prywatne sklepy. Pierwszym z nich był narożny
spożywczo-warzywny sklep pod powszechnie używaną nazwą „U Kulawego”, którego
właścicielem, jak się należy domyślać, był człowiek kulawy. Drugim sklepem była
piekarnia, sprzedająca najlepszy na świecie chleb, oraz popularnie określana
nazwą „U Żyda”, której to nazwy wyjaśniać z pewnością nie mam potrzeby.
Wreszcie mieliśmy też tu niedaleko maleńką drogerię o nazwie „Drogeria”, z
której pasjami korzystała moja mama. Dziś na miejscu Kulawego jest oddział
Getin Banku, Żyd umarł i tam gdzie kiedyś była piekarnia znajduje się sklep
„Żabka”, natomiast tamta drogeria, co z mojego punktu widzenia, stanowi cud
prawdziwy, wciąż istnieje i niezależnie od tego, czy z jej oferty stale
korzystają dwie, pięć, czy dwadzieścia osób, to co poraża, to oczywiście owa
determinacja, dla opisania której ja akurat nie potrafię znaleźć słów.
A zatem wpadam tam wciąż na ową
„Drogerię”, która sobie tam stoi bez powodu i bez celu i świadczy wyłącznie o
czymś, czego nie można ani opisać, ani nawet precyzyjnie nazwać, natomiast
ogromna większość z nas i tak korzysta wyłącznie z usług niemieckiej sieci
Rossmann i jej sklepów, których tu w okolicy mamy całe mnóstwo, a za ów przejaw
lojalności nagradzana jest nie tylko niskimi cenami, ale i darmowym kolorowym
magazynem pod szalenie adekwatną nazwą „Skarb”. Zwracałem już tu uwagę na owo czasopismo przy okazji
wywiadu, jaki został tam zamieszczony z seksuologiem, niejakim Dulko, a który
objaśniał klientom Rossmanna, że wbrew powszechnemu przekonaniu, nie istnieją
zaledwie dwie płcie, a więc kobieta i mężczyzna, lecz siedem tak zwanych „tożsamości
płciowych” plus pięć „orientacji”, co daje ogólnie licząc 35 różnorodnych kombinacji
i co w konsekwencji tworzy „całą paletę
barw, wręcz Niagarę erotyki”. Dziś
na temat zarówno sieci drogeryjnej Rossmann, ale też na temat samego magazynu o
nazwie „Skarb”, wiem znacznie więcej, w tym również na przykład i to, że ów
„Skarb” to czasopismo o nakładzie przewyższającym wszystko, co się dziś w
Polsce ukazuje na papierze, a sięgającym 800 tysięcy egzemplarzy, w dodatku
przez to, że jest rozdawane za darmo, rozchodzące się praktycznie bez zwrotów.
Jak
to się stało, że moja wiedza na temat samego Rossmanna, jak i uprawianej przez
ową sieć propagandy, aż tak się poprawiła? Otóż poszło o to, że oni w pewnym
momencie postanowili, że już nie będą się skupiali tylko na wspomnianej
„Niagarze erotyki”, ale pójdą o krok dalej i zajmą się już bezpośrednio polityką,
a ową aktywność zainaugurują dwoma tekstami na temat rządowego programu 500+, w
których, mówiąc bardzo ogólnie zwrócą uwagę na to, że ów program to zwykłe
oszustwo. Do roboty tej niemieccy właściciele Rossmanna wynajęli naturalnie naczelną
„Skarbu”, Agatę Młynarską, która, między innymi Hannie Bakule, znanej ostatnio
dość szeroko z refleksji o „kalekach, bękartach i dzieciach z wadami”, zleciła co
było do zlecenia, i w interesie zrobił się nieoczekiwany ruch. Czego bowiem
Niemcy w swojej pewności siebie nie przewidzieli, to to, że, o ile Polki,
którym rząd Beaty Szydło daje po 500 zł. miesięcznie od dziecka, są w stanie
tolerować jakieś idiotyzmy na temat siedmiu płci, to już nie bardzo potrafią
znieść zarzutu, że one swoje pięć stów wydają na wódę, i zrobiła się afera na
tyle duża, że właściciel Rossmanna, Dirk Rossmann, całość nakładu wspomnianego
wydania „Skarbu” postanowił skierować na przemiał, a sam wszystkiego się
wyparł, całą winę zrzucając na Młynarską i zapewniając, że „sieć drogeryjna Rossmann nie chce angażować
się w dyskusje polityczne czy ideologiczne, tylko prezentować teksty w sposób
obiektywny i wyważony”, a jemu osobiście jest bardzo przykro z powodu tego
co się stało.
I w momencie, gdzie można by było naszą
opowieść skończyć, pojawia się coś, co w sposób wybitny potwierdza słuszność
zasady, że prawdziwy news to news dotyczący tego, co się dzieje po. Oto w
odpowiedzi na oświadczenie Rossmanna, rezygnację z funkcji naczelnego „Skarbu”
złożyła Młynarska, a do rezygnacji dołączyła oświadczenie, w którym czytamy:
„Artykuły
na temat rządowego programu 500+ były napisane specjalnie na zamówienie
Rossmanna, a ich ostateczna treść była zaaprobowana przed drukiem przez jego przedstawicieli.
Taka procedura przygotowywania tekstów została ustalona przez Redakcję z
Rossmannem i miała zapewnić jak najlepszą i najrzetelniejszą współpracę
pomiędzy nami i naszym Klientem”.
Ktoś powie, że to co dziś mówi Młynarska,
nie ma najmniejszego znaczenia, bo przede wszystkim ona jest w sposób zupełnie
oczywisty słabo przytomna, a poza tym musi się przecież jakoś bronić. Otóż ja
się z taką opinią zasadniczo nie zgadzam. Młynarska może i ma pomieszane w
głowie, ale głupia nie jest, a zatem ja nie mam najmniejszych wątpliwości, że tam
wszystko odbyło się zgodnie z umową. A więc, przygotowując kolejny numer
„Skarbu”, Młynarska działała zgodnie z dyspozycją swoich szefów, a tekst Bakuły
został przed publikacją zaakceptowany przez, jak ich nazywa Młynarska,
„przedstawicieli Rossmanna”. Ja nie mam najmniejszych wątpliwości, że Rossmann,
realizując politykę niemieckiego państwa wobec polskiego rządu, postanowił
wykorzystać 800 tys. nakładu owego gówna i napuścić Bogu ducha winnych ludzi na
PiS, tyle że się fatalnie przeliczył, natomiast Agata Młynarska to zaledwie
nędzny odprysk owej ponurej historii, którego nie ma nawet co żałować, ani
nawet szczególnie mocno wspominać.
Co się zatem liczy? Otóż moim zdaniem
liczy się to, że niemiecka firma Dirk Rossmann GmbH, która, jak wiele na to
wskazuje, stanowiła dotychczas niemal szpicę propagandowego ataku na naszą
polską świadomość i kulturę, w starciu z „Dobrą Zmianą” doświadczyła bardzo
ciężkiej porażki. Przepraszam bardzo, ale 800 tys. przemielonego nakładu czegoś
takiego jak ów „Skarb” to nie żarty. Agata Młynarska na bruku to też nie żart.
Oficjalna deklaracja sieci drogerii Rossmann, że oni już będą grzeczni to
również w żaden sposób nie żart.
Jak nam wiadomo, jest całe mnóstwo
powodów, byśmy się martwili tym, co się dziś dzieje w Polsce, no a przede
wszystkim tym, w jaki sposób się kształtuje nasza bliższa i dalsza przyszłość. Reakcja
niemieckiej sieci Rossmann na naszą uniesioną brew świadczy o tym, że wcale nie
musi być aż tak źle, jak się nam niekiedy wydaje. A fakt, że tu tak bardzo
niedaleko wciąż jest otwarta niegdysiejsza „Drogeria” niech świadczy o tym, że
każda dobra zmiana zasadza się na pamięci, która nie umiera.
Zapraszam wszystkich do księgarni
pod adresem www.coryllus.pl, gdzie można kupować moje książki. Polecam z czystym sercem.
@Toyah
OdpowiedzUsuńNie potrafię tego racjonalnie wytłumaczyć, ale nawet nie wiesz jak ta Twoja relacja mnie ucieszyła.
Na pohybel im!
OdpowiedzUsuń@Toyah
Super! Jak za okupacji gadzinówka do przemiału.
"Skarb" od przyszłego roku ma wydawać Agora, która wygrała przetarg Rossmanna.
To jest dopiero objaw "Dobrej zmiany" chyba na Czerskiej jest znacznie gorzej niż może się wydawać :):):)
Na pohybel!
Wszystkim gadzim językom w naszym Pięknym Kraju bo to Polska właśnie!