Jednym z pierwszych tematów wczorajszego
dnia stała się wypowiedź piosenkarki Natalii Przybysz, w której ta najpierw
opowiedziała o tym jak to dokonała zabiegu aborcji, oraz o tym, co ją do tego
skłoniło, a następnie wyznała, że szczęścia, jakie jej dały te pięć minut
spędzone w którymś z gabinetów na Słowacji nic nie zastąpi. To co sprawiło, że
ów coming out Natalii Przybysz zrobił na nas takie wrażenie, to nie tyle jednak
sam fakt aborcji, ani nawet to, że ona się nią w tak plastyczny sposób pochwaliła,
lecz to, że, jak sama przyznaje, ona zleciła zabójstwo swojego dziecka nie
dlatego, że ono się poczęło z czynu zabronionego, lub że ciąża zagrażała jej
życiu lub zdrowiu, ani nawet to, że to dziecko miało wodogłowie i połowę mózgu,
ale z czystej wygody. Jak sama nam opowiada, z jednej strony ona ani tej ciąży
nie chciała, ani na nią nie czekała, a z drugiej, jej życie na tyle szczęśliwe
i wygodne, że dla niej myśl o dziecku stanowiła ból, którego ona nie potrafiła
znieść. Mało tego. Jeśli sięgniemy do jej wypowiedzi jeszcze sprzed roku, ona
ową śmierć jak najbardziej zapowiedziała, mówiąc, że ona, jej chłopak i dwoje
dzieci to układ idealny i ona nie zgodzi się, by tę idylle miał zakłócić
element „obcy”. W efekcie udała się na Słowację i tam kazała to dziecko zabić.
W wywiadzie, jakiego udzieliła „Wysokim
Obcasom”, Przybysz opowiada: „Ja naprawdę
nie chciałam tego dziecka. Nie widziałam się znów w pieleszach domowych, w
pieluchach. Mój narzeczony jest wspaniałym ojcem i cudownie zajmuje się naszymi
dziećmi, ale nie chciałam mu już tego dokładać. Ja bardzo często wyjeżdżam,
taką mam pracę, koncertuję, często nie ma mnie w domu. Z dwójką dzieci nie jest
łatwo, ale jest cudownie i chciałam, żeby tak pozostało. Te dzieci, które mam,
też potrzebują uwagi, czegoś więcej niż tylko jedzenia i bycia transportowanym
z miejsca na miejsce”. Nie ma się więc co dziwić, że ze wszystkich stron spadły
na piosenkarkę gromy. Przede wszystkim, oraz ze zrozumiałych jak najbardziej
względów, ze strony osób broniących życia, z drugiej jednak strony, szczerość
Przybysz w sposób jednoznaczny wprawiła w zakłopotanie bardziej przytomną część
środowisk proaborcyjnych. Dlaczego? Powód jest oczywisty. Skoro bowiem od kilku
dobrych miesięcy prowadzona jest kampania, podczas której wciąż słyszymy o
kobietach zgwałconych, kobietach które noszą zdeformowane płody, oraz o
kobietach, które w przypadku utrzymania ciąży umrą, a tu nagle jedna szczera
idiotka przychodzi i to wszystko przewraca do góry nogami, opowiadając, jak to
ona osobiście kazała zamordować swoje dziecko, bo ona i jej narzeczony lubią
wygodne życie, to w sposób oczywisty pojawia się też problem. I nie ma
znaczenia, że oni wszyscy od samego początku świetnie wiedzą – i też za bardzo
tego nie ukrywają – że całe to gadanie o kobietach zgwałconych i umierających,
to tak zwany pic na wodę. Nie ma też znaczenia, że i my, po tym, jak mieliśmy
aż nadto możliwość zapoznania się z tymi wszystkimi hasłami, poczynając od „Mam
cipkę”, przez „Pierdolę nie rodzę”, a kończąc na „Moja dupa – moja macica”,
wiemy równie dobrze, co ci państwo tam kręcą. Chodzi o to, że każdy z nas może
sobie wiedzieć, co mu pasuje, a nawet się swoją wiedzą popisywać, natomiast nie
może być tak, by nagle ktoś do oficjalnie przyjętej narracji wprowadzał niepotrzebne
aneksy. Bo co to teraz ma być? Przy najbliższej okazji ci cholerni obrońcy
życia dalej będą tak jak dotychczas będą nam zarzucać zabijanie dzieci, tyle że
tym razem już powołując się na autorytet Natalii Przybysz?
A zatem, poruszenie, jakie wywołała swoją
wypowiedzią jest jak najbardziej zrozumiałe, ale też w moim przekonaniu niczym
nie usprawiedliwione. Rzecz bowiem w tym, że, jak to śpiewał tegoroczny
noblista w swojej wspaniałej pieśni „Only A Pawn In Their Game”, Przybysz jest
tu zaledwie pionkiem. Ona nie jest niczym więcej, jak jeszcze jedną głupią
gwiazdką, których i u nas w Polsce i na świecie pod dostatkiem, która wie
dokładnie tyle, ile się dowiedziała od równie głupich znajomych z branży. I
doprawdy nie ma żadnego znaczenia, co ona, czy którakolwiek inna z tych kobiet,
choćby nawet i Krystyna Janda, powiedziała na temat dobrodziejstw wynikających
z prawnej dopuszczalności przerywania ciąży. Nie ma żadnego znaczenia, czy
tabliczkę z napisem „Pierdolę nie rodzę” będzie niósł Seweryn Blumsztajn, czy
Marysia Peszek. Oni wszyscy są wyłącznie pionkami w grze, która prowadzona jest
znacznie, znacznie wyżej. A skoro doszliśmy do tego miejsca, nadeszła pora, by
powiedzieć coś, co moim zdaniem ma tu znaczenie podstawowe i w pewnym sensie
jedyne. Otóż w tym całym zamieszaniu wywołanym przez słowa Natalii Przybysz
jakoś zgubiła się informacja dotycząca tego, kto jej kazał się odzywać, kto
uznał, że nadszedł czas, by ona powiedziała to, co powiedziała. A fakty są
takie, że na samym początku tego przedsięwzięcia stoi Agora i wydawany przez
nią magazyn „Wysokie Obcasy”. Przepraszam bardzo, ale cokolwiek byśmy sobie nie
myśleli o ludziach, którzy postanowili teraz nagle wypuścić na nas Natalię
Przybysz z jej czarną deklaracją, oni z całą pewnością wiedzieli, co robią. Może
oni faktycznie ostatnio się przebranżawiają, inwestując w nowy rodzaj
propagandy, ale ma takiej możliwości, że na dziewiątym piętrze Agory w tym
zamieszaniu zapanowało takie bezhołowie, że tam już każdy robi, co chce. Nigdy
nie uwierzę, że tego, co wie choćby dziennikarka Kamila Biedrzycka, gdy na
swoim Twitterze rozpacza, że „wyznanie Przybysz jest szkodliwe dla idei
Czarnego Protestu”, znacznie wcześniej nie wiedzieli ci, którzy w pierwszej
kolejności ów Czarny Protest finansują. Dlatego też, moim zdaniem, wystąpienie
Natalii Przybysz jest częścią większej całości i ma na celu wyłącznie
utrzymanie odpowiednio wysokiej temperatury przez kolejne tygodnie. Szczerze
mówiąc, ja bym się nawet nie zdziwił, gdyby ona w ogóle żadnej ciąży nie
przerywała, tylko zrealizowała proste zamówienie. Jak oni sobie to dokładnie
obmyślili, proszę mnie nie pytać. Aż tak pokręconego umysłu to nawet ja nie
mam.
Proszę więc, nie dajmy się uśpić. To są
ludzie bez serc, bez duszy, bez uczuć innych, jak tylko pragnienie śmierci, i
nawet wtedy, gdy im już wszystko odbierzemy, zawsze zostanie im owa szatańska
przebiegłość, na którą my nie mamy żadnej innej broni, jak tylko znak krzyża.
Proszę więc, nie wchodźmy z nimi w dyskusję, bo na tym polu nie mamy żadnych
szans. Możemy tylko robić ów znak krzyża i niezmiennie powtarzać: „Jezus jest
moim Panem”. Tylko tyle i aż tyle. Wystarczy z nawiązką.
@toyah do kowadła przystąpiła polityka walą w empatię krytyków postawy Pani sM.
OdpowiedzUsuńhttp://www.polityka.pl/tygodnikpolityka/kraj/1680380,1,na-natalie-przybysz-po-jej-wyznaniu-o-aborcji-wylala-sie-fala-hejtu.read
http://www.pudelek.pl/artykul/14482/quotmalpkaquot_w_obronie_zywych_karpi_zdjecia/ Natalia jest za obroną życia.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam pana.
@bazyl
OdpowiedzUsuńMoim zdaniem, taki był oryginalny plan. Wzbudzić po naszej stronie hejt.
@teo mintas
OdpowiedzUsuńOd czasu, jak ona rozpoczęła akcję "Adoptuj pszczołę" nic mnie nie zdziwi.