Jeden z rozdziałów swojej książki o muzyce poświęciłem Johnowi Lennonowi i choć biorę pod uwagę, że, zdaniem niektórych, w ten sposób go po raz kolejny zamordowałem, nie mam z tego powodu najmniejszych wyrzutów sumienia. Wręcz przeciwnie, żałuję, że to co tam o nim napisałem, nie zostało wystarczająco szeroko rozpowszechnione, bo mało jest moim zdaniem publicznych nieporozumień, które tak jak mit Johna Lennona zatruwają naszą świadomość. Przede wszystkim nie dość że John Lennon był od samego początku skończonym durniem, a w ostatnich latach życia, kiedy pełną kontrolę sprawowała nad nim Yoko Ono, jego cały organizm, na czele z mózgiem, był tak wycieńczony od narkotyków, że w tym co mu dostarczono, lekarz przeprowadzający sekcję zwłok nie mógł rozpoznać nawet śladów po kulach, to jak głoszą niezależni biografowie, gdyby nie Paul McCartney i George Martin, większość z jego piosenek nie weszłaby do repertuaru Beatlesów. Jak podaje w swojej książce Albert Goldman, to, na przykład, co znamy jako „Strawberry Fields Forever”, zostało ostatecznie umieszczone na płycie wbrew Lennonowi, który w przedstawionej mu wersji nie rozpoznał tego co sobie wymyślił i go to strasznie rozczarowało.
Zresztą, jeśli chcemy sprawdzić faktyczny potencjał Lennona, wystarczy rzucić okiem na to, co on stworzył po tym, jak postanowił się usamodzielnić, a nastepnoie porównać to z tym, co się udało zrobić McCartneyowi. Proszę sobie puścić dowolną płytę nagraną przez Lennona po rozpadnięciu się Beatlesów i zobaczyć, jaka to jest w ogromnej większości nędza. A jeśli nagle jeszcze się dowiemy, że jego największym osiągnieciem była piosenka „Imagine”, to już naprawdę nie mamy o czym mówić. I naprawdę nie chodzi tu tylko o ten debilny zupełnie tekst.
Skomentowałem ów stan rzeczy w swojej książce i powiem szczerze, że przez cały ten czas do dziś chodziła mi po głowie kwestia tego „Strawberry Fields Forever”. No bo ja rozumiem, że materiał dostarczony Martinowi nie nadawał się do publikacji, nie da się jednak ukryć, że on zamiast to wyrzucić, uznał razem z McCartneyem, że coś jednak się z tym da zrobić. W efekcie mamy naprawdę fantastyczną piosenkę, piosenkę w dodatku oficjalnie przypisywaną Lennonowi, tyle, że jak wiemy, on ją zaledwie zaczął, a kiedy ona była odpowiednio dopracowywana, to on siedział zapruty gdzieś z boku i gapił się w ścianę. W końcu gdyby on był aż tak do bani, to w pewnym momencie zamiast duetu Lennon McCartney, powstałby duet McCartney Harrison, a Lennon by głównie stroił miny na koncertach. I oto, proszę sobie wyobrazić, mój syn parę dni temu zupełnym przypadkiem trafił na youtubie na projekt o nazwie Choir! Choir! Choir!, i powiem szczerze, że czuję się, jakby moje życie uległo zmianie. Kto to taki ów Choir! Choir! Choir!? Z notki w Wikipedii możemy się dowiedzieć, że Choir! Choir! Choir! To kanadyjski chór działający w Toronto, zorganizowany na zasadzie wolnego uczestnictwa. Każdy kto potrafi ładnie śpiewać może się zgłosić i współtworzyć ów projekt. Oglądam zamieszczony na youtubie występ i widzę około setki osób, przeważnie zwykłych ludzi, jak każdy z nas, którzy śpiewają najsłynniejsze przeboje muzyki rozrywkowej, a robią to tak, że serce staje. I nagle się okazuje, że oni nie nagrali ani jednej płyty, jeśli występują, to tylko jako specjalnie goście w dwóch czy trzech piosenkach podczas wybranych benefisów, a wszystko, co ich działalności wiemy, to to, co możemy znaleźć na youtubie. A proszę sobie wyobrazić, że tam tego są grube dziesiątki. Z tego co widzę, oni żyją sobie w tym Toronto, chodzą do pracy, utrzymują rodziny, a raz na tydzień spotykają się gdzieś na mieście, nagrywają kolejna piosenkę i wrzucają ją na youtuba. A to co my dostajemy, to, jak już wspomniałem, jest tak fantastyczne, ze serce staje… i pewien jestem, ze nie tylko nam, ale również ich oryginalnym wykonawcom.
Skomentowałem ów stan rzeczy w swojej książce i powiem szczerze, że przez cały ten czas do dziś chodziła mi po głowie kwestia tego „Strawberry Fields Forever”. No bo ja rozumiem, że materiał dostarczony Martinowi nie nadawał się do publikacji, nie da się jednak ukryć, że on zamiast to wyrzucić, uznał razem z McCartneyem, że coś jednak się z tym da zrobić. W efekcie mamy naprawdę fantastyczną piosenkę, piosenkę w dodatku oficjalnie przypisywaną Lennonowi, tyle, że jak wiemy, on ją zaledwie zaczął, a kiedy ona była odpowiednio dopracowywana, to on siedział zapruty gdzieś z boku i gapił się w ścianę. W końcu gdyby on był aż tak do bani, to w pewnym momencie zamiast duetu Lennon McCartney, powstałby duet McCartney Harrison, a Lennon by głównie stroił miny na koncertach. I oto, proszę sobie wyobrazić, mój syn parę dni temu zupełnym przypadkiem trafił na youtubie na projekt o nazwie Choir! Choir! Choir!, i powiem szczerze, że czuję się, jakby moje życie uległo zmianie. Kto to taki ów Choir! Choir! Choir!? Z notki w Wikipedii możemy się dowiedzieć, że Choir! Choir! Choir! To kanadyjski chór działający w Toronto, zorganizowany na zasadzie wolnego uczestnictwa. Każdy kto potrafi ładnie śpiewać może się zgłosić i współtworzyć ów projekt. Oglądam zamieszczony na youtubie występ i widzę około setki osób, przeważnie zwykłych ludzi, jak każdy z nas, którzy śpiewają najsłynniejsze przeboje muzyki rozrywkowej, a robią to tak, że serce staje. I nagle się okazuje, że oni nie nagrali ani jednej płyty, jeśli występują, to tylko jako specjalnie goście w dwóch czy trzech piosenkach podczas wybranych benefisów, a wszystko, co ich działalności wiemy, to to, co możemy znaleźć na youtubie. A proszę sobie wyobrazić, że tam tego są grube dziesiątki. Z tego co widzę, oni żyją sobie w tym Toronto, chodzą do pracy, utrzymują rodziny, a raz na tydzień spotykają się gdzieś na mieście, nagrywają kolejna piosenkę i wrzucają ją na youtuba. A to co my dostajemy, to, jak już wspomniałem, jest tak fantastyczne, ze serce staje… i pewien jestem, ze nie tylko nam, ale również ich oryginalnym wykonawcom.
Słuchaliśmy sobie owego kanadyjskiego chóru wczoraj i przedwczoraj i w pewnym momencie trafiliśmy na owo „Imagine”. W pierwszej chwili oczywiście pomyślałem sobie, że to akurat sobie odpuszczę, no ale ostatecznie zaryzykowałem i powiem szczerze, że to co ci ludzie zrobili z tą piosenką, to prawdziwy cud. Słucham tego raz za razem i nie mogę się nadziwić, jak można było napisać tak piękną melodię. Tych piosenek, jakie oni zamieścili dotychczas na youtubie jest może 60, może nawet 100, ale jeśli chodzi o Lennona, tam mało co jest aż tak dobre. Mało tego, w pewnym momencie tam się pojawia „Nowhere Man”, a więc coś, za co nawet najwięksi krytycy Lennona muszą mu oddać sprawiedliwość. I bardzo wszystkich przepraszam, ale i tu oni od Beatlesów są lepsi. W jaki sposób? W jedyny tak naprawdę istotny: tu jest wyłącznie prawda. Wystarczy spojrzeć na tych ludzi, w sposób jednoznaczny ściągniętych z ulicy, którzy nie maja nic do zaoferowania poza sercem i radością życia.
Posłuchajmy może tego „Imagine” – z udziałem 600 osób! A jak komuś ten Lennon nawet tu zbyt ciąży, to mamy też i Pink Floyd. I też w lepszym wydaniu. Ale to już na youtubie, jak kto chce.
Zapraszam wszystkich do księgarni na stronie www.coryllus.pl, gdzie można kupować moje książki.
Zapraszam wszystkich do księgarni na stronie www.coryllus.pl, gdzie można kupować moje książki.
Dzień dobry
OdpowiedzUsuńleżę sobie w łóżku z powodu choroby i słucham sobie dzięki Panu pięknej muzyki. Moja córka w poprzednim roku odbyła tzw. podróż życia między innymi była w Kanadzie a dokładnie w Toronto.No i opowiadała nam różne dziwne rzeczy o tym mieście a właściwie jego mieszkańcach.I teraz po obejrzeniu tych kilku teledysków chyba ją trochę zrozumiałem, i wiem skąd się mogło znaleźć 600 ludzi aby razem śpiewać. Dziękuję za codzienną dawkę strawy intelektualnej
i z Bogiem panie Krzysztofie.
Piotrek
@Toyah
OdpowiedzUsuńA tu Lennon pięknie śpiewa i gra.
https://www.youtube.com/watch?v=n-lLlEtoAS8
https://www.youtube.com/watch?v=G-vNNK2r-Cc
@Toyah
OdpowiedzUsuńDziękuje za dzisiejszą inspirację, miałem farta i znalazłem to cudeńko.
Chyba warte mszy w Katedrze.
https://www.youtube.com/watch?v=nuZvVPokWjg
Warte.
OdpowiedzUsuń@betacool
OdpowiedzUsuńszukajcie a znajdziecie:)tylko gdzie jest tabernakulum? Jest jeszcze?
Na stole Pańskim chyba jakieś badylki zamiast monstrancji z Hostią.
https://www.youtube.com/watch?v=flA_N1vCp6o
@Peter Szmon
OdpowiedzUsuńBardzo mi miło. Z Bogiem.
@zawiślak
OdpowiedzUsuńTo prawda. Dzięki serdeczne.
@bazyl
OdpowiedzUsuńWidziałem. Rewelacja. No ale to są zawodowcy.