Miniony weekend spędziłem w Warszawie, podejmowany przez mojego serdecznego kolegę Michała Dembińskiego. Michał Dembiński, jak niektórzy z nas z całą pewnością wiedzą, jest cudownym człowiekiem, uroczym kompanem, szczerym Polakiem, wspaniałym patriotą i serdecznym antykomunistą. Michał Dembiński urodził się w Londynie, w Londynie się wykształcił, w Londynie miał dom i wspaniałą pracę, i któregoś dnia pieprznął tym wszystkim i ze swoją rodziną przeprowadził się do Polski, bo czuł się Polakiem, Polskę zawsze kochał, i zawsze życzył jej jak najlepiej. Dziś Michał Dembiński głosuje, i tak długo jak sytuacja będzie tego wymagała, będzie głosował na Hannę Gronkiewicz Waltz na poziomie Warszawy, Bronisława Komorowskiego na poziomie kraju, oraz Davida Camerona na poziomie Wielkiej Brytanii, której razem z Polską wciąż jest obywatelem. Przy okazji Michał Dembiński ślubuje sobie uroczyście, że zrobi wszystko, by na polskie losy nigdy najmniejszego wpływu miał Jarosław Kaczyński i jego towarzystwo. Prawdopodobnie też z tego względu Michał Dembiński nie bardzo lubi rozmawiać na temat Smoleńska i tego wszystkiego co się tam stało.
Pamiętam, jak kiedyś Michał Dembiński, w ferworze którejś z debat na tym blogu, napisał, że na Ursynowie, w obrębie którego ma on piękny dom, „pies z kulawą nogą nigdy nie zagłosuje na PiS”. Z myślą, która stała za tą informacją polemizowaliśmy tu, jak sądzę dość skutecznie, a w pewnym momencie, o ile dobrze pamiętam, z odsieczą przybył nam nawet StudentSGH – człowiek zdecydowanie nie z naszego gangu. Mówię „z myślą”, bo oczywiście co do faktów, nie mieliśmy najmniejszych podstaw, żeby dyskutować. Co najwyżej mogliśmy pogardliwie wydąć usta, wzruszyć ramionami i – gdybyśmy chcieli być złośliwi – odpowiedzieć, że owszem, świetnie zdajemy sobie sprawę, że na Ursynowie nie mamy najmniejszych szans. Podobnie jak w Magnitogorsku. Lub pokiwać w zamyśleniu głową – gdybyśmy uznali, że tu nie ma co żartować.
Przypomniał mi się ów michałowy komentarz sprzed wielu miesięcy w minioną sobotę, kiedy zaszliśmy wspólnie do lokalnego supermarketu o nazwie Auchan, by na okazję naszego długowyczekiwanego spotkania kupić parę flaszek i coś do nich. Byłem tam już parokrotnie wcześniej, ale muszę przyznać, że nigdy nie miałem ani powodu, ani odpowiedniej inspiracji, żeby się wokół siebie rozglądać baczniej niż poza przestrzeń zajmowaną przez półki z towarem. Pamiętam tylko, że za każdym razem miałem wrażenie, że – choć sam sklep jest tej samej wielkości co każdy inny tego typu – jest tam znacznie więcej ludzi niż gdzie indziej, że mijane wózki są znacznie bardzie przepełnione, a przy kasach stoi znacznie więcej ludzi. I oto teraz, być może przez tę ogólną atmosferę jaka panuje w Polsce, a może z jakiegoś innego, nieuświadomionego przeze mnie powodu, zacząłem bardzo intensywnie przyglądać się naszym współzakupowiczom, i to na dodatek pod tym jednym tylko kątem – jako ludziom, wśród których gdyby nagle się pojawił kulawy pies, to on też by nie zagłosował na PiS. Gdyby pojawił się tam ten z jedną nogą kulawą pies, gdyby miał do wyboru Hannę Gronkiewicz Waltz i Czesława Bieleckiego, podobnie jak jego pan i sąsiedzi i znajomi pana, wybrałby Hannę Gronkiewicz Waltz.
Przyglądałem się tym ludziom tak intensywnie, że w pewnym momencie nawet wystraszyłem się, że ktoś to zauważy i mi coś powie. Ale kiedy już zacząłem, nie mogłem się powstrzymać. Patrzyłem na nich, a po głowie tańczyła mi ta jedna myśl. Że Michał miał bezwzględną rację. Nikt z nich nigdy nie zagłosuje na PiS. Mowy nie ma! I teraz, skoro już to sobie wyjaśniliśmy, muszę trochę opowiedzieć o tych ludziach. Ludziach, których kompletnie nie znam, ale których widziałem i którzy zrobili na mnie takie wrażenie. Otóż – nie wiem, może to jest kwestia w ogóle Warszawy, o której Michał mówi, że ona jest znacznie bliżej Londynu, niż Radomia – mam wrażenie, że ludzie, którzy mijali mnie w minioną sobotę w ursynowskim Auchanie, byli ludźmi bardzo, ale to bardzo zadowolonymi. Zadowolonymi przede wszystkim, że jest sobota i po pracowitym tygodniu oni wszyscy mogą się spotkać tu na zakupach, że wokół mają w bród wspaniałego, kolorowego towaru, że ten towar jest tani i w bardzo przystępnej odległości od ich dłoni, że te wózki są wystarczająco pojemne, żeby się w nich wszystko co oni sobie wypatrzą zmieściło. Ale też zadowoleni, że przez ten pracowity tydzień udało im się uczciwie zarobić na te zakupy, że w ogóle dobrze im się wiedzie, na tyle, że mają i ładne fryzury, ładne buty i w ogóle są bardzo dobrze ubrani. To być może przede wszystkim – że oni naprawdę dobrze wyglądają. A na nich, na zewnątrz czekają ich samochody, które są niemal tak ładne jak oni sami, a których bagażniki są wystarczająco pojemne, żeby zmieścić wszystko, co oni za chwilę wyjmą z auchanowskich wózków. I pojadą za chwilę do swoich domów, gdzie będzie na nich czekał kolejny bardzo sympatyczny weekend, który postarają się wykorzystać – tak jak co tydzień – jak najlepiej. I ostatnią rzeczą jakiej będą potrzebować w tym wszystkim, to Jarosław Kaczyński i jego obsesje.
Czy ja może sugeruję, że ludzie, których widziałem w minioną sobotę w warszawskim Auchanie, mają jakiś szczególny defekt? Że może oni są od nas gorsi. A może że oni w ogóle są jacyś inni? Nie bardzo. Owszem – oni są trochę inni, ale wcale nie na tyle, żebyśmy mieli ich jakoś szczególnie potępiać. Mogę nawet przyjąć taką ewentualność, że w swoim podstawowym wymiarze, oni są dokładnie tacy sami jak i my, a więc przede wszystkim nastawieni na to, żeby tego co już mamy nie stracić, żeby nikt im nie próbował mieszać w naszym życiu. Mój kolega Michał Dembiński opowiedział mi, że jest jeden rysunek Mleczki, który jemu bardzo, ale to bardzo się podoba. Oto stoi sobie młody król Kazimierz Wielki, a jakiś jego doradca mówi mu tak „Pamiętaj Kaziu. Zastałeś Polskę drewnianą. I lepiej nic nie kombinuj”. A więc, zupełnie paradoksalnie – wbrew intencjom Mleczki i podejrzeniom Michała – moglibyśmy uznać, że ludzie z Auchana na Warszawskim Ursynowie są jak ten doradca młodego Kazia Wielkiego. Oni bardzo proszą, by nie kombinować.
A więc w pewnym sensie są tacy jak my. Skromni, zwykli ludzie. Ludzie uczciwie pracujący, starający się dobrze wychować swoje dzieci, a niewykluczone, że wielu z nich już w niedzielne przedpołudnie z tymi dziećmi udający się na mszę do pobliskiego kościoła, gdzie, niekiedy wręcz siedząc obok nas, będą śpiewać pobożne pieśni i modlić się za pomyślność Ojczyzny. Tacy sami jak my, tyle że może trochę bardziej zamożni, a przez to bardziej przywiązani do swoich marzeń. A w tym przywiązaniu, naprawdę bardzo liczący na to, że będzie już tylko lepiej. Oczywiście, nie od razu, może też nie aż w takim stopniu, jak by to sobie wyobrażali, może nawet nie dzięki najlepszym, najmężniejszym i najzdolniejszym ludziom, może nawet dzięki ludziom nie do końca mądrym, kompetentnym i uczciwym. No ale mamy, co mamy. Mogło być lepiej, ale też spójrzmy na to co za nami. Popatrzmy wreszcie choćby na ten sklep. Czyż on, ze swoim jakże funkcjonalnym przepychem nie świadczy o tym, że jesteśmy na dobrej drodze? No i jeszcze jedno. Oni lubią Polskę i bardzo nie chcą, by na tej Polsce cokolwiek kładło się cieniem. Więc po co im taki PiS?
I to mnie prowadzi do wyjaśnienia, czemu w ogóle postanowiłem, przy tak neutralnym w gruncie rzeczy temacie, jego bohaterem uczynić mojego kolegę Michała Dembińskiego. Otóż przede wszystkim chodzi o to, że ja mam wrażenie, że on jest bardzo dumny z Polski, uważa że Polska to piękny kraj, który daje duże nadzieje na dobre i pełne dobrej satysfakcji życie. On patrzy na Polskę i widzi kraj, który niekiedy jeszcze wygląda jak Anglia lat 60-tych, czy Stany Zjednoczone lat 30-tych, ale wszystko idzie powoli do przodu. Z oporami, ale idzie. I dobrze jest być Polakiem, dobrze mieszkać w Polsce, dobrze jest tu umierać. I naprawdę nie ma żadnego powodu, żeby go co do tego pozbawiać złudzeń, mówiąc, że wcale nie jest tak słodko. Żeby go pozbawiać co do tego złudzeń, mówiąc że to jest kraj, który nam skradziono i to w najbardziej parszywy i podły sposób. I że to zrobili ludzie gorsi od najgorszych moskali. Tyle że on wiedząc to wszystko, nie rozumie, że Polskę można kochać nie za to czym ona jest, ale wbrew temu, czym ona jest. I chyba też nie wie, że nawet kiedy któregoś dnia te wszystkie Auchany się zawalą, a ludzie próbując spod nich uciec swoimi samochodami do swoich pięknych domów, do nich nie dojadą, bo utkną na nowowybudowanych, a już kompletnie rozwalonych drogach, a jeśli już im się uda dojechać, to zobaczą, że ich domy, skutkiem ostatnich opadów, są zalane przez lokalne podtopienia, to tę Polskę wciąż kochać warto i warto tu zyć i umierać. I że kiedy wtedy nagle Polska się przebudzi, a na je czele stanie przywódca na miarę Jarosława Kaczyńskiego, to ta Polska nadal będzie piękna. Więcej – będzie piękniejsza. I myślę, że tego on nie rozumie. I myślę też sobie, że – choć on akurat, przez swoją historię, stanowi przykład dość szczególny – właśnie przez tę szczególność świetnie symbolizuje tę zagadkę, która nas tak od długiego już czasu zadręcza.
To więc jest pierwszy powód. Drugi to taki, że Michał Dembiński napisał autentycznie znakomity tekst, który swego czasu zamieścił na swoim blogu, i właśnie zgodził się, bym go umieścił tutaj. A ja – nie chcąc go już w jakikolwiek sposób uzupełniać swoim komentarzem – pomyślałem, że napiszę do niego swoisty wstęp, właśnie w postaci tego wpisu. Jak mówię tekst Michała to tekst moim zdaniem wybitny, ale ma w sobie przy okazji to coś, co z całą pewnością wymaga uzupełnienia polemicznego. I bardzo bym chciał, żebyśmy tu ten tekst przeczytali, i go podziwiając, jednocześnie mu dołożyli – tak brutalnie jak tylko potrafimy. To jednak dopiero jutro.
Post Scriptum – Dla wszystkich tych, którzy swego czasu przejęli się moimi wynikami badań dotyczących Gazety Wyborczej, przedstawiam najnowszą aktualizację. Okazuje się, że papier na którym drukowany jest ten dziennik ostatnio bardzo obniżył poziom. O ile jeszcze rok temu, przy pomocy jednego wydania można było skutecznie umyć po dwa duże okna w dwóch pokojach, dziś ta sama ilość materiału z trudem wystarcza na jeden pokój i zaledwie początek drugiego. Chyba trzeba będzie się przerzucić na Rzepę, zwłaszcza że ceny są już podobno zbliżone.
@toyah
OdpowiedzUsuńdrobna uwaga dla tych, którzy mniej orientują się w topografii Warszawy i okolic. Auchan o którym piszesz znajduje się w Piasecznie, choć przy samej granicy Warszawy a więc i Ursynowa. Wokół oprócz Piaseczna znajdują się m.in. takie miejscowości jak Konstancin-Jeziorna, Zalesie Górne, Zalesie Dolne, Lesznowola i Magdalenka. Jest to okolica wielu domów jednorodzinnych, willi jak również nowych osiedli. Wielu z ludzi tu mieszkających osiedliło się w ostatnich 20 latach.
Przekrój ludzi robiących tam zakupy jest na pewno różnorodny, choć pewnie z dużą przewagą ludzi trochę dostatniejszych.
Biedniejsi robią zakupy raczej w Biedronce...., no chyba do Biedronki jest im za daleko.
Ale o Biedronce chciałem właśnie napisać, a raczej o pewnej zdarzeniu o którym dzisiaj opowiedziała mi moja klientka...
W sobotę robiła w Biedronce zakupy, stanęła w kolejce do kasy, przed nią znajdowało się kilkoro małych (ok 10 - 13 letnich) dzieci z kartką z listą zakupów i ze skromnie wypełnionym koszykiem - ot chleb, mix tłuszczu do smarowania, jakieś warzywa, ziemniaki...
Dzieci nerwowo zliczały wartość koszyka i pieniądze...
- coś trzeba odłożyć!!!! Nie starczy!!! Tylko co!!! Może ziemniaki, może tłuszcz!!! Brakuje kilku złotych!!!
I nagle zwykły mężczyzna, wyglądający wcale niebogato - płacący już za swoje zakupy przy kasie - odwraca się do dzieci, wyjmuje 10 zł z portmonetki...
i podaje je dzieciom!!! - Proszę, czy teraz wam wystarczy?
I najbardziej pocieszające jest to, że jeszcze są tacy ludzie, może częściej w Biedronce a nie w Auchan ale jednak są!!!
Akcja dzieje się pod koniec lat 90-tych. Jadąc kiedyś pociągiem do domu z Warszawy spotkałem w przedziale pewną panią Polkę mieszkająca na stale w Szwecji.Po 10 letniej nieobecności w kraju przyjechała na zaproszenie jakiejś fundacji czy forum ekonomicznego - nie pamiętam.Nawiązała się rozmowa na tematy bieżące.Jak to obecnie w Polsce wszystko się zmienia na lepsze,ile mamy nowych supermarketów,ile nowych kolorowych osiedli,ile nowych ulic i tak dalej i tak dalej.Zachwyconej Pani zadałem kilka pytań:czy jest zorientowana ile kosztuje mieszkanie,ile się zarabia w Warszawie a ile na prowincji,gdzie się buduje owe piękne osiedla ,supermarkety i tak dalej i tak dalej.Nie czekając na jej odpowiedz sam jej odpowiedziałem. Wszystkie te piękne rzeczy powstają w dużych miastach.Prowincja jest mało dofinansowana i za biedna na to wszystko co widziała w Warszawie.Jak było brak 1.000.000 mieszkań za komuny tak jest nadal brak 1.ooo.ooo mieszkań.Prowincja była rezerwuarem taniej sily roboczej,pracującej ponad siły i poniżej wynagrodzenia dającego satysfakcje.Nie mówiąc o możliwościach i perspektywie kształcenia własnych dzieci aby miały lepszy los.Drogi Toyah-u Twój kolega Michał Dembiński widzi to co ta pani z mojego pociągu.NIE WIDZI GŁĘBI SPRAW albo ICH NIE CHCE WIDZIEĆ.Ja kocham mój kraj i chciałbym aby w nim wszyscy mieli równe szanse.Aby każdy miał prace za godziwe pieniądze i nie jeździł do dużych miast ,,za chlebem,,.Aby we własnym domu był stałym domownikiem a nie sobotnioniedzielnym gościem ponieważ musi w poniedziałek jechać do duzego miasta do pracy.Żyjąc obok własnej rodziny.Minęła kolejna dekada i mamy jeszcze większy bajzel.Ludzie z prowincji są nadal rezerwuarem taniej siły roboczej ale dla Zachodu.No może za większe pieniądze po przeliczniku.Te zmiany są w Polsce ale idą za wolno za dużym kosztem i ogromnym wysiłkiem szarych ludzi.Tylko dlatego,że BUC Z GDAŃSKA dorwał się do koryta i ma resztę narodu gdzieś.Panie Michale czas otworzyć oczy i zobaczyć nie tylko piękne polskie krajobrazy ale również ludzi mieszkańców tej krainy.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
@raven59
OdpowiedzUsuńSzczerze powiem, że do końca miałem wątpliwości, czy ten nieszczęsny Auchan jest w tę czy w tamtą stronę. W sumie jednak, różnica niewielka.
A historia z Biedronki - budująca.
drobna korekta do tego co napisałem wcześniej. Odpowiednie zdanie powinno brzmieć:
OdpowiedzUsuń"Biedniejsi robią zakupy raczej w Biedronce...., no chyba że do Biedronki jest im za daleko."
No i też ważne:
Biedronka o której piszę mieści się na Ursynowie!
pozdrawiam
@Samotnoś na peronie
OdpowiedzUsuńMożesz być pewien, że on jest świadom sytuacji równie dobrze jak my. Problem jest gdzie indziej.
Toyahu
OdpowiedzUsuńMogłeś spokojnie i nawet jeszcze bardziej przyglądać się tym ludziom w markecie. Oni by tego nie zauważyli. Oni nie widzą wiele z różnych powodów. Są już na granicy tego, co w medycynie jest bardzo ciężkim objawem uszkodzenia mózgu i nazywa się widzenie tunelowe.
Dlaczego?
Otóż dlatego, że są to ludzie AWANSU i Z AWANSU.
Przyjechali do Warszawy niedawno, no nie więcej niż 10 - 15 lat z wielkimi aspiracjami, no i oczywiście z marzeniami - marzeniami wielkiego świata. Bo jak zauważył twój kolega Michał, Warszawa jest blisko Londynu.
I ci ludzie wpadli w pułapkę.
Wielki świat potrzebuje ludzi do kręcenia kieratu. I oni kręcą. Codziennie, od rana do wieczora. I nie mogą przestać. Bo w wielkim świecie trzeba się odpowiednio ubrać. Trzeba bywać w odpowiednich lokalach. Trzeba jeździć odpowiednią bryką (ostatnio kolor biały na topie).
A przede wszystkim trzeba się nieustannie piąć. Chwila obciachu i wylatuje się z zaklętego, ale jakże pożądanego kręgu. I co? Wracać wtedy przegrany do tej swojej macierzystej Wólki, czy innego Rzeszowa?
To by oznaczało, że przegrało się życie i jest się warszawskim albo londyńskim nieudacznikiem.
Więc nie można ryzykować. Przecież jeszcze trzeba postawić chatę, chociażby na Ursynowie, jak nie stać na Konstancin, czy inny Wilanów.
Dla mnie taki kierat to nie jest życie. To jest właśnie to, o co chodzi władcom Europy i świata.
Takich właśnie ludzi im jak najbardziej potrzeba.
Bezrefleksyjnych, zaharowanych prawie na śmierć, odpoczywających w sobotę i niedzielę przy Tańcu z Gwiazdami.
A największym kantem systemu jest to, że oni czują się spełnieni i usatysfakcjonowani, bo w swojej prowincjonalnej wyobraźni, nieważne czy to Warszawa, czy Londun, oni uważają, że jest to właśnie życie modelowe.
I wara różnym Kaczyńskim, Bieleckim i innym idiotom, by pozwolić im cokolwiek majstrować, a nie daj Boże zmieniać.
@toyah
OdpowiedzUsuńCzy to ma coś wspólnego z określeniem: alienacja?
"niech jedzą ciastka".
No i należy dodać, że na Ursynowie odsunięto PO od władzy.
OdpowiedzUsuńAuchan jest w Piasecznie, niecały kilometr od mojego domu, to nie można było wymyślić, że się w którejś z kanjpek tam na krótko (znając moje ograniczenie czasowe) spotkamy?
OdpowiedzUsuńWczoraj nieopodal mnie - 10 min wcześniej biegłem tymi alejkami - zadźgano - dosłownie - jakiegoś faceta.
OdpowiedzUsuńCała "akcja" wydarzyła się w biały dzień, on ucieka najpierw autem, nad którym traci panowanie na skutek zderzenia z samochodami napastników, potem biegł, tymi samymi alejkami, co my: Michały, Studenci, Tomasze - tylko, że on goni życie, a ucieka przed śmiercią z maczetami, a my uciekamy przed kilogramem zbędnego tłuszczu, a gonimy wciąż niedoścignioną figurę made in Logo.
Mamy te dwa światy, może na tej samej alejce, ale jeszcze niezsynchronizowane w czasie.
I idzie tu właśnie o tą synchronizacje, o jej konsekwencje, skutki i przyczyny, to jest podstawowa różnica miedzy nami, a nimi.
Bo Michał, Student widzą tam porachunki pseudokibiców i odwieczną święta wojnę jak się u nas mówi, zaraz pewnie wiecznie niedoceniony Fedorowicz poseł PO kibic, będzie tłumaczył i wyjaśniał i wszyscy kupią.
Tylko nikt nie powie że te bandy to zaplecze harcowników i przykrywka militarno bojówkarska, grup interesu - a właściwie to po prostu mafie rywalizujące o wpływy zblatowane z organami władzy i ścigania.
Jeszce 2 lata temu załatwiali to nocą przed klubami na klatkach...
A dziś rajdy samochodami i szlachtowanie o 10 rano o ironio przed Biedronką!
Z mrocznego Krakowa Cmentarny Dech.
@ Toyah
OdpowiedzUsuńDzieli nas mniej niż opisujesz. Uważam PO jako 'najmniej szkodliwa opcja', a nie partię, którą mogę w pełni popierać. Jak mówiliśmy, w PO nie ma reformatorskiego pędu; brakuje im odwagi politycznej. Ale cóź... Na SLD ('Stalin, Lenin, Dno') głosować nie będę nigdy, a z Panem Kaczyńskim... no, to już mieliśmy to (razem z Panami Lepper i Giertych) i już tego nigdy więcej nie życzę Polsce.
Natomiast Polsce brakuje opozycji politycznej - silna partia konserwatyczno-reformatorska, gotów walczyć wojne przeciwo absurdom i pozostalościami po komunizmie.
Ale o to chyba dziś będzie więcej tu...
@jazgdyni
OdpowiedzUsuńŁadnie to napisałeś, tyle że ja się nie do końca zgadzam. CO do części z nich - owszem. Wielu jednak ma inną historię. Weźmy takiego Michała - on nie przyjechał do Warszawy z Rzeszowa, ani nawet z Nowego Dworu.
@orjan
OdpowiedzUsuńBrzmi świetnie, ale proszę jaśniej, bo jakiś jestem dziś słaby na umyśle.
@JJSZ
OdpowiedzUsuńWiem. Poszło o ten kopiec. Zielony Ursynów kopca nie miał, i tam już nie było nad czym się zastanawiać.
Ale owszem - co porażka, to porażka.
@ Student SGH
OdpowiedzUsuńPrzecież mówię, że myśmy tam tylko przyjechali po flaszkę. Poza tym, kto się mógł spodziewać, że Pan w sobotę wieczorem się uczy? Jak jakiś licealista z zagrożeniami.
@Cmentarny Dech
OdpowiedzUsuńNo to rzeczywiście poleciałeś mrocznie. Jak ta Biedronka, ten Twój Kraków, no i ten Twój nick.
Aż się spociłem.
@Michał Dembiński
OdpowiedzUsuńA Ty znów swoje (Giertych i Lepper). Czemu nie chcesz tego przyjąć? Platforma Obywatelska to partia władzy w stanie czystym. Oni nie mają żadnych innych plano.w jak tylko utrzymanie władzy. Za wszelką cenę. Gdyby trzeba było, oni by zmienili nazwę na Polska Zjednoczona Partia Robotnicza, Leszek Miller dałby im na to glejt, a media by tę transformację pobłogosławiły. Zrozum to wreszcie. Daję Ci uroczyste słowo honoru, że gdyby Platforma Obywatelska miała w tym polityczny interes, poszła by rządzić nie tylko z Giertychem i Lepperem, ale z Millerem i Czarzastym. Nie tylko z Millerem i Czarzastym, ale ze Świtoniem i Bublem. Z każdym. Dla dobra rodzącego się polskiego liberalizmu. Tyle że - i tu pewności nie mam, ale tylko silne podejrzenie - Tobie by to nie przeszkadzało, o ile na końcu tego planu stałaby likwidacja politycznej kariery Jarosława Kaczyńskiego. Co gorsze, to by nie przeszkadzało nie tylko Tobie, ale nawet dziennikarzom Twojego ukochanego The Economist. Oni bez najmniejszego problemu napisaliby piękny artykuł wyjaśniający niuanse polityki na granicach europejskiej cywilizacji.
@Toyah
OdpowiedzUsuńJasne, że przesadziłem.
Nie wszyscy i nie wszędzie są tacy.
Może jakieś 30 - 40 procent.
Może w Warszawie więcej. Nie wiem.
Ale jest takie właśnie zjawisko i to żelazny elektorat Tuska (na którego podobno właśnie salon się obraził i już jest na straty. Teraz trendy jest Komorowski. Szczególnie gdy wreszcie zasypuje salon medalami).
@Michał Dembiński
OdpowiedzUsuńI jeszcze coś - gdyby przyszło Ci do głowy powtarzać, że Ty tak naprawdę PO nie lubisz. Kaczyński rządził z Lepperem i Giertychem wyłącznie po to, by realizować ideowy plan Prawa i Sprawiedliwości. Ile razy czy to Giertych, czy Lepper mu w tym przeszkadzali, dochodziło do bardzo silnego politycznego kryzysu i groźby dymisji rządu. Układ rządowy na linii Kaczyński, Lepper, Giertych był cały czas taki, że albo oni przyjmują politykę PIS-u i zgadzają się zmieniać Polskę zgodnie z tą polityką, albo won! I tak się stało co najmniej dwa razy. Za pierwszym razem, kiedy wyglądało na to, że rządzić się nie da - na dymisję, w obawie przed kolejną wyborczą porażką, nie pozwolił System. Za drugim razem, rząd podał się do dymisji, mając naprzeciwko siebie już nie tylko Platformę i SLD, ale cały ten antypisowski front, razem z Lepperem i Giertychem, którymi rzekomo tak się brzydzisz. Dwa lata tych rządów i ten niecały rok premierostwa Kaczyńskiego, to była nieustanna walka o zachowanie większości parlamentarnej z jednoczesną przebudową struktur państwa. Oczywiście, powiesz mi, że ta przebudowa polegała na tym, by Barbara Blida mogła sobie bezkarnie strzelić w łeb, a Ziobro zakładać podsłuchy, a ja nic na to nie poradzę. Ale to, że Kaczyńskiemu nie chodziło tylko o władzę, lecz o ideę, to fakt. I jeśli go nie widzisz, to znaczy że jesteś zaślepiony.
No i jeszcze jedna rzecz. Dwa lata rządów PiS-u - jakkolwiek byśmy ich nie oceniali - i Ty już masz odpowiedź: Nigdy więcej Leppera z Giertychem! Trzy lata tego nieszczęścia o nazwie PO, i nie ma dnia, żebyś nie powtarzał: Dajmy im szansę, dajmy im szansę, dajmy im szansę.
Przykro mi, ale tego nie rozumiem.
@Pan Dembiński
OdpowiedzUsuńW czym niby Lepper czy Giertych są gorsi od bandy chciwych buraków z PSL?
A poza tym na Ursynowie PiS zdobył ok. 15% głosów w wyborach do rady dzielnicy. Więc to raczej nie jest "pies z kulawą nogą".
I jeszcze powstają tam takie patriotyczne inicjatywy jak: http://zjednoczonyursynow.pl/zu/index2.html
@jazgdyni
OdpowiedzUsuńO tak! Ten cyrk na Wawelu mógł zrobić wrażenie. Ja się tylko zastanawiam, ilu z tych mądrali, gdyby ich chciał udekorować Lech Kaczyński, z pogardą splunęłoby mu w twarz. I jak wielki atak byłby skierowany przeciw tej garstce 'zdrajców' za to że razem z Kaczorem hańbią miejsce tak święte jak Wawel.
@toyah
OdpowiedzUsuńA co mają studenci w środku stycznia zazwyczaj na uczelni? Podpowiem, że to samo co w czerwcu.
Po tym co przeczytałem mam wrażenie, że Panów dzieli mniej niż mnie i naszego wspólnego znajomego...
Socjalizm (PiS) - tak, wypaczenia (Samoobrona i LPR) - nie... Gdyby Kaczyński był prawdziwym ideowcem nie związałby się z Lepperem i Giertychem (ale cel uświęcał środki). Postawa J. Kaczyńskiego w koalicji świadczy bardzo dobitnie o tym, że delikatnie mówiąc chciał mieć ciastko i zjeść ciastko - normalnie w koalicjach rządowych interesy poszczególnych partii są realizowane w stopniu odpowiadającym ich udziałowi w parlamencie. Z Pana opisu wynika, że J. Kaczyński chciał budować koalicję jedynie na swoich warunkach, tzn. dostać od "przystawek" poparcie dla swoich idei i a w zamian dostać dyscyplinę. W praktyce wyglądało to tak, że Kaczyński oddał koalicjantom kilka ministerstw (jedno nawet stworzył, w ramach taniego państwa) i oni mogli sobie tam wyprawiać jakie harce chcieli, a w praktyce obsadzić kolesiami stanowiska (więc w czym ten rząd był do cholery inny od pozostałych). Mam być wdzięczny, że PiS wyrzucił ze sceny politycznej Samoobronę i LPR - sam Ludwik Dorn powiedział w sierpniu 2007 roku "Roman Giertych był przez nas traktowany użytkowo. Był tylko niezbędnym elementem arytmetyki sejmowej". System mu te słowa w usta włożył, czy szczerze i cynicznie przyznał, że PiS był w tym czasie zdolny do tego, żeby być zwyczajną partią władzy? Nie wróżę partii Kaczyńskiego świetlanej przyszłości w polityce, bo polityka polega na budowaniu kompromisów, a do tego pan Kaczyński zdolności ani chęci nie ma (chociaż na kompromis moralny poszedł przyjmując jako wicepremiera człowieka z prawomocnym wyrokiem).
@Toyah'u
OdpowiedzUsuńcyt. za Wikipedią:
"....Maria Antonina Austriaczka po przyjeździe do Paryża, 17 maja 1770, została życzliwie przyjęta przez ludność stolicy, jednak z czasem stosunek ten uległ diametralnej zmianie z powodu zbytniej rozrzutności królowej oraz jej domniemanej ingerencji w sprawy państwowe. Pierwsze plotki, zaczęła rozpowszechniać metresa królewska - Madame du Barry, zazdrosna o urodę Austriaczki. Przypisała jej słowa do dziś uważane, za słowa Antoniny; gdy wieśniacy krzyczeli: "jesteśmy głodni, nie mamy chleba" to miała odpowiedzieć "to jedzcie ciastka"....
może to służyć komentarzowi jak bardzo władza może się wyalienować od społeczeństwa.
Ale czy tylko władza się alienuje?
Czy nie alienują się od rzeczywistości coraz szersze kręgi ludzi, zamknięci w swoim nierzeczywistym świecie......
Co do różnych Michałów Dembińskich to mam swoje zdanie, ale go nie wyrażę poza tym, że modlę się o ich nawrócenie z zaniedbania poznania prawdy (Toyahu, to nie pycha czy nienawiść z mojej strony, ale cóż więcej mogę dla nich zrobić?).
OdpowiedzUsuńMoże to niezbyt odkrywcze i bardziej pod poprzednim wpisem pasuje, ale zamieszczę: Rosyjscy oficerowie, którzy 10 kwietnia byli na wieży kontroli lotów w Smoleńsku, na początku byli przeciwni lądowaniu polskiego tupolewa. Do zmiany zdania najprawdopodobniej nakłoniły ich konsultacje z moskiewską „Logiką”. „Wprost” zapoznał się z fragmentami zapisów nagrań z wieży. Nie pada na nich jednoznaczny rozkaz, by sprowadzać polskiego tupolewa, ale presja wywierana na kontrolerach jest wyraźnie odczuwalna
http://www.wprost.pl/ar/227558/Rozmowy-na-wiezy-Nie-trzes-sie-ni-ch-nie-trzes-sie/
@Student SGH
OdpowiedzUsuńGdyby Kaczyński był prawdziwym ideowcem nie związałby się z Lepperem i Giertychem (ale cel uświęcał środki). (…)chciał mieć ciastko i zjeść ciastko.
Ja bym jednak popatrzył na to nieco poważniej, a nie przez kliszę czarnej propagandy:
1) Ideowość J. Kaczyńskiego jest osadzona w cywilizacji łacińskiej, w której NIE dopuszcza się porzucania obowiązków. PiS niespodziewanie wygrał wybory parlamentarne, a tym samym OBOWIĄZEK tworzenia nowego rządu.
2) Możesz być pewnym, że gdyby nie ten obowiązek, J. Kaczyński do tworzenia rządu wtedy by się nie zabrał. Wg wówczas powszechnej oceny, wcale tych rządów nie chciał, chciał być koalicjantem rządowym wygrywającej PO.
3) Wtedy PO porzuciła nagle wszystkie obowiązki wobec Polski i wyborców. O porzuceniu ichnich idei nic nie wiem z powodu braku tematu.
Teraz przejdźmy do Ciebie, do mnie i do reszty z pytaniem, co nam odebrano, a co dano?
4) Ówczesny PO-PiS miałby taką przewagę, że mógłby w Polsce wszystko odmienić i naprawić, łącznie z Twoim i moim losem. Od 1989r. nikt nie stanął wobec szansy i mocy takiej perspektywy.
5) Wtedy okazało się, że PO taka perspektywa nie interesuje. Dzisiaj zaś okazało się, że PO nie miała i nie ma nawet ciągu ku takiej perspektywie.
6) Tamte wykręty są już sprawdzone: „karta - stół”. Dlatego dzisiaj widać, że wtedy i dzisiaj Ty, ja i reszta jesteśmy dla PO niczym, a dla utrwalenia tego stanu ona nie cofnie się przed Nietzsche’m.
7) Mnie nie interesuje co "zamierzał" J. Kaczyński, bo to już nie istnieje. Mnie interesuje, co PO dla mnie i bliźnich zrobiła wtedy (i dzisiaj).
Nie interesuje mnie dlaczego nic nie zrobiła a nawet nie próbowała. PiS przynajmniej próbował.
8) Patrz, kto miał szansę skutecznie pracować dla Polski, a kto z góry odmówił! Wtedy odmówili pracy dla Polski. Dzisiaj widać, że Polskę potrzebowali jako „postaw sukna” dla siebie.
PS.: powodzenia w tym, co studenci mają teraz i w czerwcu.
@Student SGH
OdpowiedzUsuńWprawdzie ta kwestia była tu wyjaśniana wiele razy, i jakoś głupio brnąć w to po raz kolejny, ale dla Pana wszystko.
Otóż po wygranych wyborach w roku 2005 i po załamaniu negocjacji z Platformą, Jarosław Kaczyński miał dwie możliwości: zrezygnować z tworzenia większości w ogóle i powołać rząd mniejszościowy, lub tworzyć go z Samoobroną i LPR-em. Wybrał to drugie rozwiązanie ze względów, moim zdaniem, jak najbardziej oczywistych. Tylko to dawało szansę na zachowanie partii i siebie samego na scenie, a przy okazji jakąkolwiek możliwość realizacji programu. Druga opcja prowadziła do tego, że już w ciągu najbliższych miesięcy, przy całkowitej kompromitacji, słaby rząd PiS-u zostałby zmieciony ze sceny, a Platforma, wspólnie z PSL-em, Samoobroną, LPR-em, a jak trzeba było, to i z komunistami, utworzyłaby rząd jedności narodowej, lub diabli wiedzą, jak by się to nazywało. Przy medialno-społecznych nastrojach już wkrótce, Prawo i Sprawiedliwość rozpadłoby się na szereg drobnych ugrupowań, a Jarosław Kaczyński, ku uciesze gawiedzi, mógłby najwyżej zostać urzędnikiem u swojego brata. Jedyna z tego wszystkiego korzyść byłaby taka, że prawdopodobnie dziś Lech Kaczyński by dziś żył i pracował spokojnie na uniwersytecie.
Po kilku miesiącach przepychanek z koalicjantami i skutego niemożnością rządzenia, Jarosław Kaczyński zaproponował podanie rządu do dymisji i rozpisanie nowych wyborów. Propozycja ta spotkała się z histerycznym atakiem opozycji i mediów. Ja do dziś świetnie pamiętam wywiad, jakiego Donald Tusk udzielił Gazecie Wyborczej, w którym zapowiedział, że w przypadku dymisji rządu, Platforma wezwie do obywatelskiego nieposłuszeństwa. Plan był taki, że PiS ma albo rządzić w sytuacji, w której rządzić się nie da, albo oddać władzę Platformie i tym wszystkim, których sobie Platforma wybierze jako koalicjantów. Ja dziś uważam, z perspektywy czasu, że trzeba było się nie bać i rozwiązać Sejm. O ile mi wiadomo, Kaczyński również ma takie jak ja zdanie. Rozumiem jednak, że Panu chodzą po głowie rozwiązania lepsze. A zatem, jeśli Pan uważa, że w tej sytuacji, na miejscu Kaczyńskiego, znalazłby Pan mądrzejsze rozwiązanie, będę wdzięczny, jeśli mi Pan je wskaże.
Proszę Pana tylko o jedno. Niech mi Pan już przestanie mówić o socjalizmie. A już szczególnie nie w kontekście, gdy partia na którą Pan i Pańscy koledzy glosujecie, zajmuje się głównie podwyższaniem podatków. I niech Pan nie wspomina terroru służb, szczególnie na tle tego z czym mamy do czynienia dziś.
@Student SGH
OdpowiedzUsuńAch, i jeszcze jedno. Lepper nie miał wtedy prawomocnego wyroku. Gdyby Pan się tak nie nakręcał, wystarczyłoby sobie choćby przypomnieć, że za wysypywanie tego zboża prawomocny wyrok został wydany dopiero w roku 2009.
To że Pan powtarza te brednie, świadczy o Panu jak najgorzej.
Swoją drogą, straszne przestępstwo, prawda? Zwłaszcza w relacji do tego, z czym mamy do czynienia wielokrotnie dziś.
@raven59
OdpowiedzUsuńOkay. Już tu wielokrotnie przyznawałem, że jestem słabo wykształcony.
@Gemma
OdpowiedzUsuńJa bym jednak uważał z tymi "różnymi Michałami Dembińskimi". Za każdym z nich stoi człowiek. I to już nie chodzi o to, że to jest mój kolega. Po prostu, nie wypada. Nie na tym poziomie.
@raven59
OdpowiedzUsuńzamknięci w swoim nierzeczywistym świecie......
i zaćpani w pogoni za kieliszkiem chleba.
Dostaną samą plazmę i staną się plazmą. Elektrycznie obojętni już są.
PS.: Język polski nie ma już tam funkcji określającej. Dlatego zamiast: "wyobcowanie" trzeba pisać: "alienacja".
@Toyah
OdpowiedzUsuńPrzepraszam, ale pamiętaj, że ich wybory prowadzą pośrednio do dramatów wielu ludzi i w ich imieniu wyraziłam swoje słuszne oburzenie (ci różni). Np. PO skreśliło z listy indykatywnej projekty przeciwpowodziowe a mnie samą cudem tylko nie zalało w zeszłym roku (,,gniewajcie się, lecz niech nad waszym gniewem nie zachodzi słońce" - nad moim nie zaszło).
@Ginewra
Droga Ginewro dziękuję Ci za komentarz w obronie prawa głosu dla Maluczkich (jak ja). W Twoich ustach Pani docent (tak chyba Toyah pisał) jest to uprawomocnione.
@Gemma
OdpowiedzUsuńJak idzie o czyny i ich konsekwencje, nigdy nie możemy wiedzieć, kiedy i nam przyjdzie zadrżeć ze strachu.
A jak idzie o tak zwaną listę pogardy, ja bym jej nadmiernie nie rozszerzał, bo w pewnym momencie straci swoją wagę.
@M.Dembiński
OdpowiedzUsuńPrzykro, że do pisania po polsku używa Pan automatycznego tłumacza. Zrozumiałam teraz, że musi Pan być całkiem wyalienowany z naszej rzeczywistości.
Dokładny cytat z namiarami (żeby nie było nieprofesjonalnie): ,,Gniewajcie się, a nie grzeszcie: niech nad waszym gniewem nie zachodzi słońce." Ef 4, 26
OdpowiedzUsuń@tojah
OdpowiedzUsuń@orjan
w pełni zgadzam się z Waszymi poglądami w sprawie koalicji PO-PiS w 2005 roku - gdyby PO rzeczywiście zależało na zmianie Polski na lepsze to do tej koalicji by przystąpiła. Dziś widać, że szło zupełnie o co innego i jedynie lemingi (bo ślepe) tego nie widzą.
Ale tamto to przeszłość - teraz PO ze swoimi Mirami, Zbychami i jakimiś tam jeszcze pokazują swoją prawdziwą twarz o wiele groźniejszą twarz. A wygląda na to, że skończy się to wszystko gwałtowną erupcją coś na kształt Wiosny Ludów cz Powsttania Styczniowego.
Proszę tylko nie przywiązywać się do określenia wiosna czy styczneń bo nie znany jest czas ale on nastąpi a wtedy nie będzie wesoło.... raczej różowo!!!
PS
@Toyah'u
a propos "ciasteczek" to coś mi tam świtało - wrzuciłem w sieć i "wyskoczyło" stąd ta wikipedia, którą chętnie posługuje się p.Rezydent.
.
W pełni podziwiam Twoje kompetencje i wiedzę a nade wszystko niezwykłą umiejętność opisywania rzeczywistości takimi słowami, które tak zapadają w serce.... a myślom nie pozwalają odpocząć....
Panie Toyah, proszę pana, z przykroscią muszę powiedziec, ze własnie stracił pan jednego, wiernego czytelnika. Czytywałem pana teksty od dawna, bywało, ze i groszem wspomogłem, ale dzisiaj uznałem, ze wystarczy. Po przeczytaniu dzisiejszego tekstu poczułem się, jakby mnie ktos chciał oszukac. Nie wyobrazam sobie jak można, będąc wyznawcą panskich pogladów, równoczesnie przyjaznic się z kims o poglądach Michała Dembińskiego. Takie różnice poglądów mogą się zdarzac w rodzinie, ale rodziny się nie wybiera, natomiast wsród przyjacioł...? Czy wyobraza pan sobie, naprzykład, pana Kaczynskiego, który jedzie do Sopotu, kupuje w Auchan parę butelek i spędza weekend z niejakim Tuskiem? Ja sobie nie wyobrazam. A panskie postepowanie, biorac nawet poprawke na roznice pozycji, cos takiego przypomina. Nie do wyobrazenia. Ja sam miałem kiedys takich przyjaciół, przyjaciół od 40 lat prawie, ktorzy w 2007 opowiedzieli sie za „POlityka miłosci i zeby ludziom zyło sie lepiej, bez tego strachu przed pisiorami” i od tego czasu są to byli przyjaciele, gdyz wszystkie kontakty zostały zerwane. Raz i na zawsze. Trudno byłoby mi nazwac kogos, kto wspiera swoim glosem to co robi PO, swoim przyjacielem. A pan to potrafi. Dlatego moje zaufanie do pana uległo zawieszeniu. Szkoda
OdpowiedzUsuń@Stary
OdpowiedzUsuńniech za komentarz będą te Słowa one pomogą Ci zrozumieć ToYah'a:
Łk 15, 1-32
Zbliżali się do Niego wszyscy celnicy i grzesznicy, aby Go słuchać. Na to szemrali faryzeusze i uczeni w Piśmie: "Ten przyjmuje grzeszników i jada z nimi". Opowiedział im wtedy następującą przypowieść: "Któż z was, gdy ma sto owiec, a zgubi jedną z nich, nie zostawia dziewięćdziesięciu dziewięciu na pustyni i nie idzie za zgubioną, aż ją znajdzie A gdy ją znajdzie, bierze z radością na ramiona i wraca do domu; sprasza przyjaciół i sąsiadów i mówi im: "Cieszcie się ze mną, bo znalazłem owcę, która mi zginęła". Powiadam wam: Tak samo w niebie większa będzie radość z jednego grzesznika, który się nawraca, niż z dziewięćdziesięciu dziewięciu sprawiedliwych, którzy nie potrzebują nawrócenia. Albo jeśli jakaś kobieta, mając dziesięć drachm, zgubi jedną drachmę, czyż nie zapala światła, nie wymiata domu i nie szuka starannie, aż ją znajdzie A znalazłszy ją, sprasza przyjaciółki i sąsiadki i mówi: "Cieszcie się ze mną, bo znalazłam drachmę, którą zgubiłam".
@ orjan
OdpowiedzUsuńWielokrotnie już to mówiłeś i nie zamierzam nie przyznawać Ci racji. Powtórzę Ci też, co już kiedyś powiedziałem - PO chciała pełni władzy i jak nie dostała, to się obraziła...
@ toyah
Może mi Pan przypomnieć kiedy miała miejsce ta pierwsza histeria, przy której Tusk udzielił wywiadu Wyborczej? Bo chciałbym sobie odświeżyć pamięć.
Jeżeli nie chcę Pan socjalizmu - niech będzie "IV RP tak, wypaczenia nie". A co do socjalizmu to zamiast tu odpowiedziałem w wątku do notki o opiłkach.
@Student SGH
OdpowiedzUsuńJeśli "obraziła się" zmienimy na "zdradziła", to OK.
No i kogo? POLSKĘ i NARÓD POLSKI
i parę wartości, które obejmiemy jednym słowem: "przyzwoitość".
Takie coś nie ma przyczyn godnych zaakceptowania.
@Stary
OdpowiedzUsuńPierwszy odruch, sprzeciwu, może być właśnie taki, jak Pański. Ale, pomijając jego nieco faryzejski swąd (co zdaje się wyczuł raven59) to jeszcze bazuje on na pewnym istotnym pomieszaniu porządków.
Przede wszystkim zatem nieuprawniona jest analogia do zblatowania dwóch polityków.
Z całą pewnością opisnej przez Pana sytuacji, w której Jarosław Kaczyński konsumuje z Donaldem Tuskiem zakupioną w sopockim Auchanie wódeczkę zaakceptować nie wolno. Byłaby to zdrada, dla mnie ze strony Kaczyńskiego. Dlaczego? To elementarne. Mam Tuska za jurgieltnika i zdrajcę, który prowadzi chwiejną i bylejaką politykę, osłabiającą Polskę, co jest w intersie Niemiec i Rosji. Niemiec, które mają roszczenia wobec Polski, w tym do miejsca, w którym mieszkam. Rosji, która z jakiegoś diabelskiego powodu nigdy nie porzuciła pragnienia ostatecznego unicestwienia tego niepokornego narodu. Jarosława Kaczyńskiego uważam (a jego zmarłego brata uważałem) za przywódcę i polityka, realizującego interes Polski i polski, tj. mój i mojej rodziny.
Pomijam, że Pańska analogia jest nietrafiona także dlatego, że przykład jest niemożliwy do spełnienia - popłynęła krew. W świecie prawa i honoru wyjściem dla p. Tuska byłoby otwarcie żył albo ucieczka z kraju.
Toyah i Dembiński nie są politykami, w przeciwieństwie do Kaczyńskiego i Tuska. Wojna, jaką PO wytoczyła tej krnąbrnej części społeczeństwa ma już swoje niewinne ofiary, bo nie tylkko o Rosiaku należy wspomnieć, pamiętać trzeba o ponurych wydarzeniach spod Krzyża na Krakowskim Przedmieściu.
Analogia ta zatem jest nieuprawniona przez pomieszanie sfery walki politycznej ze sferą publiczną, ale w znaczeniu rzeczy publicznej. Reepublika, w której uczestniczymy, którą chcemy tworzyć, to coś więcej niż walka polityków. To powietrze, którym chcemy oddychać jako ludzie wolni, zaś rozmowy nas, Polaków, to "głos wolny wolność ubespieczaiący", a nie haniebne blatowanie się polityków ponad naszymi głowami.
Słowem, w przeciwieństwie do Tuska, którego od nas i od Jarosłąwa Kaczyńskiego oddzieliła krew, Mr Dembiński nie jest wrogiem toyaha, ani zapewne moim. Paka szto, jest obywatelem jak my, Rzeczą Pospolitą zajętym, a jeśli jeszcze do tego wypić i zakąsić z nim można (domyślam się, że tak, skoro toyah nie wybrzydza na trunki i zakąski), to znaczy, że wolno. Wolno i trzeba rozmawiać. Żyją jeszcze bowiem nocne Polaków rozmowy, tworzące to, o czym mówił Cmentarny Dech, ów smak solidarności, a ja dodam, że także smak wolności.
Czy zatem zadawanie się toyaha z Michałem Dembińskim to haniebne zblatowanie? Wolne żarty.
Przeproś Pan, Panie Stary, i wracaj. Szczególnie niech wraca Pańska prenumerata, bo, skoro już zacytowałem owego litewskiego szlachcica, który dla Stanisława Leszczyńskiego ów traktat polityczny spisał, to godzi się powiedzieć głośno, że to miejsce jest takim właśnie "głosem wolnym wolność ubezpieczającym". Przy czym ta akurat analogia wydaje się uprawniona, już choćby z uwagi na to:
http://1.bp.blogspot.com/_jLdEId-uwUE/TPwodOWOOtI/AAAAAAAABjo/2_FG-
i na to
http://oi55.tinypic.com/350t5q9.jpg
POzdrawiam
don esteban
@Marylka
OdpowiedzUsuńMuszę bronić mojego kumpla. Zapewniam Cię że on do pisania po polsku nie używa tłumacza. Nawet nie za bardzo znajduję powody, żeby go o to podejrzewać.
A co do alienacji, nie jest bardziej wyalienowany niż większość klientów Auchana w Piasecznie. Powiedziałbym nawet że znacznie mniej.
I tu dopiero zaczyna się problem. Nie uciekniemy od niego.
@Stary
OdpowiedzUsuńPanie! Daj mi Pan spokój. Ja Pana pierwszy raz widzę na oczy. Skąd ja mam wiedzieć co Panu chodzi po głowie?
@Student SGH
OdpowiedzUsuńProszę uprzejmie. W styczniu, lutym, marcu i w kwietniu 2006 roku, widząc że rządzenie w koalicji z LPR-em i Samoobroną jest niemożliwe, Jarosław Kaczyński wielokrotnie sugerował rozwiązanie Sejmu i rozpisanie nowych wyborów. Plany te zostały jednogłośnie i zdecydowanie odrzucone zarówno przez Platformę jak i Samoobronę i LPR. Donald Tusk w wywiadzie dla Gazety Wyborczej (nie umiem podać daty) jednoznacznie zagroził wezwaniem do nieposłuszeństwa obywatelskiego w przypadku rozwiązania Parlamentu.
Ostatecznie, 6 kwietnia PiS zgłosił wniosek o samorozwiązanie Sejmu i Sejm ten wniosek odrzucił.
Ja od Pana oczekuję tylko jednego. Żeby Pan na chwilę spróbował wyciągać wnioski z faktów.
@toyah
OdpowiedzUsuńDziękuję za przypomnienie, postaram się zagłębić
Nie będąc na bieżąco z tym wszystkim co się działo poprzednio w polityce i posiadając tylko krótkie bezpośrednie doświadczenia rzeczywistości (w ciągu ośmiu lat), nie całkiem wiedziałem czego się spodziewać. Ale wiedziałem, że od chwili przyjazdu do tego kraju od pewnego momentu kiedy udało mi się zajrzeć ponownie do GW nagle zdałem sobie sprawę, że coś było nie tak.
OdpowiedzUsuńNagle zrozumiałem, że coś było bardzo źle bo politycznie piszą kompletny scheiße.
Po wygranym, kiedy słyszałem, że Rokita opowiada się za to by koalicyjne negocjacje między PO a PiS odbywały się przed kamerami/ publicznoscią,
(http://wiadomosci.gazeta.pl/Wiadomosci/1,80273,2942249.html dla studenta)
to od razu wiedziałem, że robią z tego farsę. A co dalej to sami wiecie.
@Toyah
OdpowiedzUsuńA to,co to ma być jak nie autotłumacz?
"silna partia konserwatyczno-reformatorska, gotów walczyć wojne przeciwo absurdom i pozostalościami po komunizmie. Ale o to chyba dziś będzie więcej tu..."
@Marylka
OdpowiedzUsuńPrzecież ja napisałem bardzo wyraźnie, że on urodził się, wykształcił, i przez większą cześć życia mieszkał w Londynie. On w Polsce mieszka zaledwie od 15 lat. Po polsku mówi i pisze z błędami i mówi z silnym akcentem. Wyśmiewanie go z tego powodu odbiera nam siłę argumentów.