Siedziałem sobie wczoraj wieczorem przed telewizorem, patrzyłem na zdemolowanego posła Gruszkę, kiedy nagle, w swojej codziennej drodze skądś dokądś, pojawiła się pani Toyahowa, spojrzała w ekran i spytała: „To teraz u nich Sekielski robi za dobrego?”
Jak idzie o medialny przekaz na poziomie kultowego już gdzieniegdzie hasła „wstajesz i wiesz”, dla telewizji TVN rok 2011 zaczął się od dwóch posunięć. Po pierwsze, właściciele stacji postanowili, że trzeba będzie wszystkie programy autorskie, od ‘Faktów po faktach’ przez ‘Kropkę nad i’ aż po ‘Rozmowę Rymanowskiego’ ułożyć w jeden blok. Druga decyzja natomiast była taka, że pojawi się nowy program, prowadzony właśnie przez tak nieładnie potraktowanego przez moją żonę Sekielskiego. Pierwszy efekt tego jest taki, że tefauenowski prime time obecnie wygląda tak, że najpierw któryś z dziennikarzy stacji wraz z dwoma zaproszonymi gośćmi dogadują trzeciemu, następnie Monika Olejnik albo na kogoś drze mordę, lub do kogoś innego na swój szczególny sposób się wdzięczy, a na koniec Bogdan Rymanowski z miną dziecka, które właśnie dostało piątkę, udaje, ze nic nie rozumie. A później już tylko Szkło kontaktowe ze swoją godziną nienawiści. No i w samym środku tego przekazu, mój mistrz i dobrodziej Sekielski – jak to określiła pani T. – „robi za dobrego”.
Jakie będą skutki tego przetasowania, dla nich i dla nas? Dla nich pewnie głównie taki, że bardzo dużo osób, kiedy będzie się zaczynać ‘Kropka nad i’, żeby móc spokojnie pooglądać Sekielskiego, pojdzie coś zjeść, albo się umyć, i Monika Olejnik będzie się mogła popisywać już niemal wyłącznie przed swoimi gośćmi. To że ona wie, widać już było wczoraj, kiedy wystarczyło jedno poniedziałkowe wydanie audycji Sekielskiego, o tym jak to polskie państwo zabija ludzi chorujących na raka, by każdy mógł zobaczyć, jak z Olejnik wychodzi całe to zatęchłe już do granic wytrzymałości powietrze. Poza tym jednak, jak idzie o punkt widzenia TVN-u i jego pracowników, to chyba już wszystko.
Jeśli natomiast chodzi o nas, to wszystko cośmy mieli dostać, już dostaliśmy. Trochę w poniedziałek, a całą resztę już wczoraj. I jest tak, że nawet jeśli dziś Sekielski nam opowie o tym, jak to lokalni przedstawiciele Ekipy – tu pełne pogardy splunięcie w stronę pani Agnieszki – pasą się na wymianie w całej Polsce dworców kolejowych na centra handlowe, jutro o tym, jak to naprawdę było z senatorem Pańką, a pojutrze może jakiś ciekawy program o ministrze Arabskim, to co mieliśmy dostać, jak mówię, już mamy. A mamy mianowicie to, że już z całą pewnością wiemy, że oni wiedzą. I jeszcze coś. Że oni wiedzą i nic sobie z tego nie robią. I w tym nic-sobie-z-tego-nierobieniu tak się wybezczelnili, że kiedy my im mówimy, że my akurat też wiemy, i to wiemy od dawna, zaczynają się na nas wydzierać, żebyśmy wreszcie przestali, bo przynosimy Polsce wstyd na całą Europę.
Siedziałem sobie wczoraj przed telewizorem, patrzyłem na zdemolowanego przez Służby posła Gruszkę, na siedzące z nim przy tym samotnym stole żonę i córkę, wpatrywałem się w jego dłoń, jak ściska dłoń Tomasza Sekielskiego i patrzyłem w oczy Sekielskiemu i słuchałem, jak już nawet nie z ust, ale z tych oczu, płyną słowa: „Tak, mili państwo, to prawda. To wszystko prawda. Wszystko coście dotychczas myśleli, to najczystsza prawda. Tak to się właśnie dzieje.” Patrzyłem na tych ludzi skupionych przy tym biednym, samotnym stole i na tego rozbitego, byłego już dziś, posła Józefa Gruszkę, i daje słowo, ze nie trzeba było żadnych słów. Można było wyłączyć dźwięk w telewizorze i tylko patrzeć na tych ludzi, a później na migawki sprzed pięciu lat i na twarze tamtych prokuratorów, i na rozbiegane oczy posłów – byłych kolegów Józefa Gruszki – PSL-u, żeby wiedzieć wszystko.
No, może warto było tylko usłyszeć posła Kłopotka, który zanim – tak straszliwie zmieszany – uciekł gdzieś w głąb sejmowego korytarza, wydukał, że lepiej się od pewnych spraw trzymać z daleka. A mówił te słowa, odpowiadając na proste i przecież w żaden sposób nie niebezpieczne pytanie, dlaczego przez te pięć lat nikt się nie zainteresował zdrowiem byłego kolegi. Powiedział te słowa publicznie, a jak najbardziej mainstreamowa telewizja puściła je w świat, bez śladu zażenowania. Te słowa rzeczywiście warto było usłyszeć. Od pewnych spraw lepiej się trzymać z daleka. Zawsze, a już zwłaszcza wtedy, gdy człowiek siłą rzeczy choćby od czasu do czasu musi się w pobliżu tych „pewnych spraw” pokręcić. W takich sytuacjach można najwyżej zamknąć oczy. Szeroko.
A co z nami? My tu tak sobie tylko rozmawiamy. Wygadujemy najdziwniejsze rzeczy, a ktoś tam, po tamtej stronie, je z pewnością czyta, i się z nas śmieje. I tak jak już tu kiedyś pisałem, wie też świetnie, że jak idzie o nas, nawet nie musi sobie brudzić rąk. On akurat wie, że jak idzie o nas, wystarczy, że się na nas wyśle tę część społeczeństwa, która jest zawsze gotowa by dać nam do wiwatu tak, że się nie pozbieramy. Za te nasze głupie obsesje, za tę naszą chorą podejrzliwość, za to nasze ciągłe gadanie o udręczonej Polsce i zdrajcach, którzy się na Jej nieszczęściu wypaśli. Za tę naszą kaczystowską nienawiść. Wiedzą, że akurat do tych zadań zawsze znajdą całą masę głupców o odpowiednim poziomie gorliwości, którzy nam wszystko co trzeba ładnie wyłożą. A jeśli któryś z nich nakręci się aż tak bardzo, by tu do nas przyjść i nam zrobić jakąś krzywdę, to może i będzie z tego jakiś kłopot, ale z całą pewnością nie taki, żeby się nad nim szczególnie pochylać.
Również wczoraj, dowiedzieliśmy się wszyscy, że dwie komisje – medyczna i teologiczna – ostatecznie potwierdziły autentyczność cudu uzdrowienia francuskiej zakonnicy za wstawiennictwem Jana Pawła II. Cały wieczór, ta banda zawodowych kłamców odmieniała przez wszystkie przypadki to jedno słowo – cud. I nic. Zupełnie jak by nic się nie stało. Te twarze, te języki, te garnitury, te oczy, ten puder – wszystko było takie same jak każdego innego dnia. Patrz pan, cholera, jaki cud! A ja sobie myślę, że zdecydowanie jest dobrze, że – jak to już rozmawialiśmy o tym wczoraj – przynajmniej od czasu do czasu tarcza Księżyca jest dokładnie tak samo malutka jak tarcza Słońca. I że niedługo Wielkanoc. Czuwajmy.
Osoby nie znające prawa obszaru świata, na którym przebywają podobne są do ślepców poruszających się po polu minowym.
OdpowiedzUsuńRadosnego 2011 roku!!!
@Mikołaj
OdpowiedzUsuńBardzo słusznie. Zwłaszcza gdy ów obszar świata ma to do siebie, że tam obowiązuje prawo oparte na kaprysach urzędników walczących o przeżycie.
Toyahu
OdpowiedzUsuńPrzepraszam, że obok tematu, ale wydaje mi się ważne w kontekście katastrofy smoleńskiej i zachowań niektórych hierarchów.
Warto posłuchać:
http://www.radiownet.pl/radio/wpis/11835/
@ginewra
OdpowiedzUsuńSkoro temat nieciekawy - niech już będzie i obok.
Co do tego tzw. Turowskiego - i nie tylko jego - chciałbym bardzo wiedzieć, czy ktoś Ojca Świętego przed nimi ostrzegał. Bo to że my byliśmy ciemni, trzeba jakoś przeboleć, ale tam powinni byli być ludzie, którzy to wszystko wiedzieli.
Toyahu
OdpowiedzUsuńMyślę, że agentura watykańska nie ograniczała się do Turowskiego, tak jak agentura kościelna w Polsce nie ograniczała się do Filozofa.
Dla mnie o wiele bardziej wstrząsającą wiadomością jest to, że Turowski - wysoki oficer rosyjskiego wywiadu - został wprowadzony do MSZ przez Bartoszewskiego, a później przywrócony przez Sikorskiego i był jednym z odpowiedzialnych za przygotowanie wizyty prezydenta Kaczyńskiego w Katyniu. A później stał przy wraku samolotu i witał z ramienia polskiego rządu Tuska oraz innych oficjeli.
Na temat Twojego dzisiejszego wpisu nie mogę zabierać głosu, ponieważ TVN24 dla mnie nie istnieje.
Oglądałeś już może "Mgłę"?
@ginewra
OdpowiedzUsuńMnie natomiast trudno jest się odnosić do sprawy tego agenta, bo dla mnie nie istnieją Bartoszewski i Sikorski.
Mgłę będziemy oglądać dzisiaj.
@Toyah
OdpowiedzUsuńI ja trochę oglądałam tę stację. Poseł Gruszka - przyszło mi do głowy, że był pierwszym, na którym tak skutecznie media we współpracy ze służbami przećwiczyły metodę zniszczenia człowieka, a Sekielski wręcz napawa się jego obrazem. I iluż widzów rozmarzyć się musiało: tak właśnie powinien już wyglądać Kaczor.
Biedny pan Gruszka! Ale gdyby nie ten udar, byłby jeszcze jedną ofiarą zamachu smoleńskiego.
@Ginewra
OdpowiedzUsuńWywiad do jak najszerszego rozpowszechnienia wśród wielbicieli "profesora" B. Bardzo się cieszę, że ktoś wreszcie się ośmielił potwierdzić tak dobitnie słowa Wyszkowskiego o ministrach SZ, które w swoim czasie wzbudziły taki szał.
Toyahu
OdpowiedzUsuńSmutny ten tekst, ale tak właśnie wygląda nasza rzeczywistość.
Dzisiaj w s24 Jadax przypomniał tę rozmowę cyngla Nawrockiego z A. Macierewiczem- przykład jak gówniarza ustawia się do pionu, wrzucam ku serc pokrzepieniu.
http://www.tvp.pl/publicystyka/tematyka-spoleczna/punkt-widzenia/wideo/16092010/2509673
Pozdr.
-------------------
GW nie kupuję.
TVN nie oglądam.
TOK FM nie słucham.
Na Rysiów, Zbysiów i Mira nie głosuję.
@Marylka
OdpowiedzUsuńTo mi nie przyszło do głowy. Ale możesz mieć rację. Musiało być wielu, którzy patrzyli na Gruszkę i się rozmarzyli.
To jednak co mnie naprawdę przeraziło, to wypowiedź Kłopotka. Że pewnych spraw lepiej nie dotykać. Powtórzę raz jeszcze. Kłopotek oficjalnie, publicznie, głośno ogłasza, że Polską rządzą Służby, TVN to nagłaśnia... I nic. Jakież to straszne!
@Przemo
OdpowiedzUsuńSmutne jak sto szatanów.
Toyahu,
OdpowiedzUsuńponieważ tak jak Ginewra nie oglądam Tefałenu, więc nie wiem jak to tam teraz wygląda.Dpbrze, że jesteś oczami dla mnie i tak pięknie to opisujesz. W związku z tym pytanie :czy też odnosisz wrażenie, że oni zaczynają spłukiwać Tuska? Ze teraz nastanie era gajowego? Bo takie spotykam opinie. Co o tym sądzisz?
Ps: Mgła... Napisz o tym, jak obejrzysz. Ja już widziałam i znowu płakałam.
@Agnieszka Moitrot
OdpowiedzUsuńWłaśnie skończyliśmy oglądać. Dwie refleksje. Ekipa, korą stworzył Lech Kaczyński, to była ta prawdziwa Ekipa. Jacyż to byli wybitni ludzie! To jest aż nierealne.
Druga refleksja jest natomiast taka, że już wiemy na czym stoimy. Oni muszą wiedzieć, że w momencie jak utracą władzę, idą siedzieć. I nie ma dla nich ratunku. A więc to jest walka o przetrwanie. Oczywiście, myśmy to już wiedzieli wcześniej, ale ja osobiście nigdy dotąd nie miałem poczucia aż takiej tego pewności.
Tu mogę tylko powtórzyć, że mam nadzieję, że tego dożyję. Taki kaprys, ale z a to jaki!
@Toyah
OdpowiedzUsuńTen luj, o którym mowa w wywiadzie linkowanym przez Ginewrę (dzięki serdeczne!) też jest wspominany w filmie.
Tych faktów jest tyle, że można mieć uzasadnioną nadzieję, że dożyjemy ujawnienia prawdy o tej "katastrofie samolotu".
Myślę, że odpowiedź na pytanie dlaczego wygrzebano z niebytu akurat to bydlę, aby przygotowało ono wizytę Prezydenta, będzie jednym z kluczy do całej zagadki.
Właśnie obejrzałem film "Mgła".
OdpowiedzUsuńZdawałoby się, że jest to prosty przekaz utkany ze wspomnień byłych urzędników ŚP. Lecha Kaczyńskiego. Prostota szybko zamienia się jednak w dojmujący i dramatyczny obraz, a wspomnienia przestają być ulotnym bytem, który już się kiedyś wydarzył i minął. Słowa uderzają w nas tu i teraz. Nie pozwalają zapomnieć, odłożyć spraw ad acta.
Moc oddziaływania na widza twórcy filmu osiągnęli bynajmniej nie takimi prostymi środkami. Wręcz przeciwnie, każdy detal został tu starannie przemyślany. Jednak arkana warsztatu nie są w tym przypadku ważne.
Z wielką pieczołowitością przedstawione zostało credo ludzi, których miało nie być nawet na pogrzebie Prezydenta. Bo oni myśleli jak On, bo oni byli przy Nim. Nie odeszli fizycznie razem z Nim, ale przestali istnieć razem z Nim. 10 kwietnia 2010 roku kilka chwil po katastrofie przestali być traktowani jak żyjący. Przez Tuska, przez Komorowskiego, przez funkcjonariuszy zakłamanych mediów.
Film przywraca ich ludzkiej pamięci. Pokazuje, jakich wspaniałych ludzi dobrał sobie Lech Kaczyński. Jak godnych Polaków mieliśmy w pałacu. Jeszcze niedawno.
Wzruszające było posłuchać, co Władysław Stasiak nosił przy sobie w portfelu.