Sprawa sióstr Radwańskich – pozornie już tak odległa i nieinteresująca – kazała nam się ostatnio ponownie zadumać na czymś co można zupełnie uczciwie nazwać naciskami, tyle że akurat nie na poziomie oficjalnym, a więc na linii między na przykład Sopotem, Łodzią, a Wrocławiem, ale tu, gdzie żyjemy i pracujemy my, zwyczajni ludzie. Użyłem słowa „naciski”, bo w istocie rzeczy, mamy do czynienia z naciskami, a to, że one ostatnio przybierają postać zwykłego ordynarnego terroru, to już sprawa wtórna. Bardzo istotna, może i decydująca, ale wtórna. Na początku bowiem tego wszystkiego, stoją jedynie skromne, wręcz przypadkowe, od niechcenia, naciski.
Nasze dzielne tenisistki są tu oczywiście wyłącznie pretekstem – bardzo dobrym pretekstem, ale poza tym niczym więcej – niemniej wypada przypomnieć, o co poszło. Wypada przypomnieć trochę po to, żeby ten znak hańby i tu pozostał zapisany i zapamiętany, ale też częściowo dlatego, że kiedy ten tekst będzie się ukazywał w warszawskich kioskach, a następnie na naszym blogu – a może też i znacznie wcześniej – Agnieszka i Urszula Radwańskie, za jak najbardziej rozsądną i słuszną radą swoich bliskich, wrócą na drogę poprawności postaw i szacunku dla obyczaju ustawionego przez System, a więc coś, czego częścią dzięki swojemu talentowi w pewnym momencie musiały się stać. Otóż, mówiąc bardzo krótko, na swojej stronie internetowej, siostry Radwańskie zamieściły link do filmu Dłużewskiej i Lichockiej ‘Mgła’, a obok opublikowały oświadczenie, w którym zaprotestowały przeciwko szkalowaniu dobrej pamięci ofiar katastrofy smoleńskiej. Postępek sióstr spotkał się z natychmiastowa reakcją Systemu, który przy pomocy swoich psów bardzo jednoznacznie pokazał obu paniom, na co się porywają. I tyle.
Pojawiły się oczywiście natychmiast głosy, które nas uspokajały, że akurat Radwańskim nic nie grozi, bo są zdolne, samodzielne, bogate i mają z całą pewnością wiele możliwości, żeby się na wściekłość Systemu skutecznie wypiąć. W tym choćby wyjazd z Polski i zamieszkanie gdzieś, gdzie będą miały święty spokój. Problem jest jednak taki, że bycie gwiazdą, a już zwłaszcza gwiazdą pierwszej jasności wcale nie jest takie proste. Człowiek, który osiągnął sukces tego typu, że stał się tak zwanym celebrytą, w sposób niemal automatyczny z tego swojego statutu bycia celebrytą czerpie znaczną część swojej energii. Oczywiście, on może mówić, że go męczy publiczne zainteresowanie, reporterzy, autografy, owa nieustanna presja, ale nie ulega wątpliwości, że gdyby to nagle miało się skończyć, wcale nie byłoby mu łatwiej. Wręcz przeciwnie. I nie ma w tym nic złego. Taki to jest los, takie życie, taka przyszłość i takie szczęście. Znaczna część sukcesu sióstr Radwańskich opiera się na tym, że świat je kocha, media się interesują, a ludzie patrzą na nie z sympatią.
Jeśli dziś okaże się, że one nagle przestały być Isią i Ulą – dwiema ślicznymi, zgrabnymi blondynkami – ale Urszulą i Agnieszka Radwańską – i tylko tyle, i nic ponad to – dla nich to może być szczegół, ale bardzo istotny. Podobnie szczegółem może być to, że głos telewizyjnego komentatora relacjonujący ich występy stanie się nagle zimny, z lekka nutą szyderstwa, ale to również będzie szczegół nie bez znaczenia dla samopoczucia jednej i drugiej. I także, jeśli w tej czy innej francuskiej, czy australijskiej gazecie, nagle przy ich nazwisku pojawi się epitet „polska faszystka”, to one oczywiście to zniosą, ale aż tak lekko, jak można by było sądzić, im nie będzie. A jeśli do tego wszystkiego dojdzie nagle – z ich punktu widzenia może i również szczegół – to, że kiedy one będą miały jakąś drobną przerwę w sowim kalendarzu i wrócą na chwilę do Krakowa i zobaczą, że jedyni którzy chcą ich gdzieś zaprosić na spotkanie, to jakieś chrześcijańskie stowarzyszenie miłośników sportu, a z prośba o wywiad zgłosi się już nie pan z TVN24, lecz dziennikarz z Gazety Polskiej, lub pani z Naszego Dziennika, to ich pieniądze i ich talent i ich sława nagle się okażą czymś, co potrafi kupić wiele, ale już nie szacunek mainstreamu. Bo mainstream nie żąda pieniędzy, lecz wyłącznie wierności.
Zapomnijmy na chwilę o siostrach Radwańskich i spójrzmy na kogoś takiego jak Wojciech Kilar i Kazimierz Kutz. Oczywiście nie ulega wątpliwości, że Kilar pod każdym względem bije Kutza na głowę. Jest zdolniejszy, bogatszy, znacznie bardziej znany i szanowany w świecie. Kiedy pewnego dnia umrze – a miejmy nadzieję, że ten dzień jest jeszcze bardzo daleki – o jego śmierci usłyszy cały świat i niewykluczone, że na jego pogrzeb przyjadą najwięksi artyści tego świata. Kazimierz Kutz dla niektórych pozostaje wyłącznie lokalnie znanym reżyserem, w dodatku takim, którego największe sukcesy należą do bardzo zamierzchłej przeszłości, podczas gdy dla większości jeszcze jednym człowiekiem z telewizora. Tak się jednak stało, że jeśli idzie o codzienną satysfakcję płynącą z tego, że jest się osobą znaną, szanowaną i lubianą, Wojciech Kilar został tego wszystkiego skutecznie pozbawiony, natomiast Kazimierz Kutz – wręcz odwrotnie. To on jest dziś gwiazdą, to on jest dziś autorytetem, to on jest bohaterem publicznej świadomości. To jego z twarz zna każdy mieszkaniec każdej polskiej wsi, a nie twarz Kilara. Kilarowi, oczywiście, nikt nie odbierze tego, co przez swój talent i swoją pracę zdobył, ale dla mainstreamu już do śmierci pozostanie wyłącznie pisowskim lokajem, a dla gminu – dosłownie nikim. Jeśli w dniu jego kolejnych urodzin, czy przy jakiejś innej okazji, zobaczymy go w telewizji, to możemy mieć pewność, że znaczna część opinii publicznej, jeśli w ogóle zwróci na niego uwagę, nie będzie w nim widziała szlachetnego, mądrego starszego pana, lecz jakiegoś smutnego staruszka, który w dodatku ostatnio jakoś się brzydko posunął. Tymczasem, w lokalnym dodatku Gazety Wyborczej Kazimierz Kutz opublikuje swój kolejny felieton o tym, że dla Jarosława Kaczyńskiego 10 kwietnia, był wyłącznie szczęśliwym podmuchem losu, i dostanie za niego swoje kolejne honorarium.
Dlaczego tak się dzieje? Dlatego mianowicie, że System, jak już wspomnieliśmy, wymaga stałej wierności, a nieposłuszeństwo każe bezwzględnie i gwałtownie. I ma bardzo wiele sposobów, żeby tę egzekucję skutecznie przeprowadzać. Ledwo co, miałem przyjemność czytać w Rzeczpospolitej rozmowę Roberta Mazurka z Andrzejem Rzeplińskim, szefem Trybunału Konstytucyjnego. Mazurek właściwie przez cały czas idealnie sobie radził z Rzeplińskim, wykazując mu z zimną skutecznością, że on, jako politycznie zaangażowany obywatel, przy obecnym, tak potężnym społecznym konflikcie, jest stroną sporu nawet jako rzekomo niezależny sędzia. I cokolwiek on powie na swoją obronę, jakiekolwiek przedstawi argumenty, nie zmieni to faktu, ze w odbiorze społecznym będzie już zawsze funkcjonował, jako ktoś, kto nienawidzi Kaczyńskich, z pełnymi konsekwencjami tej nienawiści. Andrzej Rzeplińskim więc mówił, ze przez swoje formalne umocowanie, ktoś taki jak on ma sytuację nieskończenie wygodną. Ma pieniądze, jest nietykalny, ma zapewniona wysoką emeryturę i nie ma w związku z tym żadnych doraźnych interesów, które by go wystawiały na jakiekolwiek naciski. Na to przychodzi Mazurek i mu pokazuje fakty. A więc i to, że on jest tak cudownie wolny, że, jak sam mówi, liczba tych którzy „mogą go pocałować w dupę sięga 100%”, Rzepliński zawdzięcza temu, że nienawidzi Kaczyńskiego, i to na tyle głośno, żeby nikt co do tego nie miał wątpliwości.
Ja bym jednak chciał się na chwilę zatrzymać nad argumentami Rzepińskiego co do tych pieniędzy, nietykalności i faktycznej niezależności, i tych 100% całujących go w dupę. Otóż chciałbym wnieść do wypowiedzi Rzepińskiego pewną korektę. To nie jest 100%. Ale 99%. Ten jeden procent natomiast, to ci, których to akurat Rzepliński może pocałować. I tu mamy sytuację, choć pozornie zupełnie inną, to jednak bardzo podobną do tego, co się dzieje wokół sióstr Radwańskich. Rzepliński, nawet jeśli w swoim zaplątaniu tego nie wie, to z całą pewnością czuje, że jego dobre samopoczucie jest w rękach tych, którzy go traktują jak swoją własność. Oni dadzą mu immunitet, dadzą mu świetną pensję, jeszcze lepszą emeryturę, nietykalność, niezawisłość i niezależność. I jak mu to dadzą, nie będą mogli mu ani jednego z tych bonusów odebrać. Przede wszystkim jednak nie będą musieli tego robić, a nawet nie będą chcieli. Im to wszystko na nic. A poza tym, jak wiemy, oni wszyscy są prawdziwymi demokratami i ludźmi jak najbardziej praworządnymi. Oni jedynie zachowają sobie swój wpływ na to, by, Rzepliński się czuł lepiej lub gorzej. Będą przy tym w stanie kontrolować to, czy on będzie funkcjonował jako osoba publiczna, gwiazda i autorytet, czy ktoś o kim pies z kulawą nogą nie będzie słyszał. Jak, nie przymierzając dziś o sędzim Kotlinowskim. A w swojej dobroci i życzliwości są tacy hojni, że mu nawet pozostawią możliwość pewnego, nawet stosunkowo szerokiego, manewru. On natomiast musi tylko bardzo uważać, musi być bardzo ostrożny, ale w gruncie rzeczy decyzja należy do niego. Będzie grzeczny – będzie dobrze. A jak będzie dobrze, to będzie mógł sobie nawet poczuć tę satysfakcję, że liczba ludzi całujących go w dupę sięga pełnej populacji.
Piszę ten tekst i już dochodzą do mnie informacje, że podobno któraś z sióstr Radwańskich już oświadczyła, że to nie ona, ale tato. Że ona uważa, że sportu i polityki nie należy mieszać. Nie wiem, czy to prawda, ale – jak już wspominałem – nie zdziwię się, jeśli rzeczywiście wszystko wróciło na starą ścieżkę. Życzę Radwańskim wszystkiego najlepszego i mam nadzieję, że jeszcze dla nich nic nie jest stracone i że już niedługo zaczną znów o nich mówić tak jak kiedyś, że są miłe, piękne i mądre. Że znów będą Ulą i Isią. Nie zdziwię się też jednak, jeśli okaże się, że już jest za późno. Widziałem oficjalną stronę sióstr Radwańskich. Gdyby to jeszcze chodziło o ten cholerny Smoleńsk, to może by jakoś było. Ale tam aż kipi od bieli i czerwieni. Właśnie od bieli i od czerwieni. Na zmianę. A to o nich świadczy jak najgorzej. System wie wszystko. I jest mściwy jak sto diabłów. No i bardzo, bardzo nieufny.
Powyższy tekst, w miniony piątek okazał się w Warszawskiej Gazecie.
Eltaoo: Rozmyślaj i rozmawiaj o tym co pożyteczne dla żyjących
OdpowiedzUsuńoraz postępuj w ten sposób a zdobędziesz wszystko co do szczęścia potrzebujesz.
Jeden odważny się znalazł:Jakub Kowalski w Rzepie".
OdpowiedzUsuń@Mikołaj
OdpowiedzUsuńBardzo proszę, nie komentuj u mnie, bo każde Twoje słowo sprawia, że się staję złym człowiekiem.
A to już pójdzie na Twoje sumienie.
@kryska
OdpowiedzUsuńTak? To może sobie kupię. I wstawię do gablotki.
Nie, "system" nie wie wszystkiego, bo wszystkiego nikt nie wie. A wszelkie możliwości działania zła społecznego uzależnione są od podatności społeczeństwa i jego członków.
OdpowiedzUsuńWszystkie znane nam i nie znane naciski, przymusy i próby niewolenia ludzi działają tylko tam gdzie daje im przyzwolenie ludzka słabość i lęk.
Ponieważ słabość i lęk dotyczą nas wszystkich - i jako jednostek, i jako społeczeństwa - musimy dbać o rozwój i pielęgnowanie (w nas jako jednostkach i jako społeczeństwie) cnót stanowiących broń i zabezpieczenie przeciwko degradacji, której źródłem jest uleganie słabości i lękowi.
Męstwo, roztropność, sprawiedliwość, umiarkowanie. I tyle, z grubsza.
Nacisk działa tak skutecznie, jak podatna jest na niego Agnieszka i Urszula.
Całe lata dziewięćdziesiąte media i edukacja pracowały nad pozbawieniem młodego społeczeństwa, w tym Agnieszki i Urszuli, odporności na naciski tego typu, który się tym dziewczynom przytrafił, tzn. skutecznie zdeprecjonowano cnoty, które gwarantowały naszej cywilizacji istnienie i rozwój kulturowy.
Zrobił to "system"? Okej, niech będzie "system" - takie rozumienie "systemu" najzupełniej mi odpowiada (nigdy nie napiszę tego dużą literą, bo nie przydaję temu czemuś władzy, wartości i tej mocy, której to coś po prostu nie posiada).
Tyle że co z tego, że to "system" wykrzywił ludzi. Kto by tego nie zrobił - my mamy robić i tak to samo: podnosić ducha, mówić, że zło ma tylko pozór władzy na świecie i że żywi się tylko naszą słabością. I pielęgnować cnoty. I wychowywać nowe społeczeństwo. I tyle, z grubsza.
Haha dzięki za bana- dzieki tobie wygrałem właśnie 6pak! Jedno wypije za twoje zdrówko, no i banuj dalej to mnie stymuluje, ale uważaj ilekroć ktoś ci tu naskoczy ja wróce i go wespre nawet jeśli to będzie jakiś twój klakierek, pzdr tłuszczu
OdpowiedzUsuń@Latinitas
OdpowiedzUsuńMoże mały kompromis... System wie wszytko co do tej pory złe, plugawe, podstępne, małe i nikczemne, a w swym fachu uczy się i z czasem wiedzy nabiera.
Nie ma w nim Miłości więc jego akt stworzenia jest już na dzień dobry ułomny. Ale możemy chyba założyć, że człowiek może wejść w pakt z Systemem w zamian za strumienie zaspakajające jego próżność. Mało tego może nawet otrzymać swego rodzaju "dary". A capo di tutti capi Systemu - zwany tutaj (TKNNPO) - potrafi się w szczególny sposób odwdzięczyć. Przy czym wydaje mi się, że wartość "swojego" człowieka maleje u niego z czasem, a po śmierci ów zblatowany z nim człowiek może stanowić dla niego tylko swego rodzaju trofeum,
lub nacięcie na kolbie pepeszy.
@toyaztoytoya
OdpowiedzUsuńTo Ty masz kolegów, którzy obstawiali, że ja nie usunę żadnego z Twoich komentarzy? I w dodatku postawili na to sześciopaka? Nigdy bym się nie spodziewał, że ktoś może być bardziej durny od Ciebie. A tymczasem z Ciebie nie lada autorytet. Co studiujesz?
@latinitas
OdpowiedzUsuńTy chyba faktycznie nie wiesz, o co mi chodzi z tym Systemem. A ja zupełnie nie wiem, jak Ci to mam tłumaczyć. Chyba pozostaje nam się znów spotkać.
@toyaztoytoya
OdpowiedzUsuńMyślisz pajacu o niekrępującej inteligencji, że zagadka twojego nieszczęścia jest nierozwiązywalna? Mylisz się. Ty po prostu cwel jesteś. Zbyt ochoczo nastawiałeś dupy i przeceniłeś swoje siły. Tak ciebie dymali, aż twoje własne gówno przepompowali ci w miejsce mózgu. Co widać, słychać i czuć.
@AndrzejR i ewentualna reszta
OdpowiedzUsuńBłagam! Nie gadajcie z trollami. Tylko ja im daję żryć. I niech tak zostanie. Jak kto chce, niech komentuje notki.
Toyah, Cmentarny Dech
OdpowiedzUsuńNo to poddaję się - lojalnie zresztą uprzedzałam, że coś mogłam źle zrozumieć, radzę sobie jak umiem.
Jak słyszę "System" to mam wrażenie, że coś się nam odbiera, czego nam odbierać nie można, i coś wzamian przydaje pewnemu stanowi rzeczy - np. pozór wszechwładzy - na co ten stan rzeczy nie zasługuje. Tak jakby ten cały "System" to była klisza podsunięta przez Złego, tak to jakoś we mnie siedzi. Że z jednej strony "System" - a z drugiej my, garstka, z podniesionym czołem naprzeciw rozpaczy, drżący na wietrze, chuchający w popioły, mącący eter i szukający próżnych słów itd., itp.
Ja wiem, że to bardzo poetyckie i piękne - mnie się jednak po prostu sprzykrzyła poezja liryczna i dlatego tak się rzucam z tym "Systemem".
Tak, chciałabym się spotkać, bo pisać tu wszystkiego się nie da. Ale nic mi się blisko Was nie szykuje.
Trza się więc trzymać, ot co.
Pozdro serdeczne.
@latinitas
OdpowiedzUsuńTrzeba Ci wiedzieć, że System, tak jak ja im widzę, nikogo do niczego ani nie namawia, ani tym bardziej nie zmusza. Od tego ma swoje agendy, a z kolei one mają swoje agendy, a te z kolei mają już ludzi do konkretnych zadań. A zatem sam System to bardziej idea niż konkret.
Nie dam głowy że jestem tu precyzyjny, ale wydaje mi się, że kiedy mówię 'System', myślę o czymś ma kształt Potwora Herberta, o którym tu zresztą ostatnio trochę było. On jest i go nie ma jednocześnie. Dlatego się z nas tak śmieją kiedy m nim wspominamy.