niedziela, 7 marca 2010

O tych co wiedzą i o tych co wiedzieć już nigdy nie będą



Wbrew zarzutowi, który się tu czasami pojawia, szczególnie ze strony tych wyśrubowanych intelektualistów, którzy uważają, że telewizor degraduje, podczas gdy Internet wyłącznie uwzniośla, telewizję oglądam w stopniu minimalnym. Podobnie zresztą, jak w stopniu minimalnym korzystam z usług komputera. Jest jednak taki dzień i taka pora, kiedy regularnie staram się gapić w to co pokazuje mi telewizja, a dokładnie telewizja TVN24. Jest to mianowicie niedzielne przedpołudnie. Wstaję rano i kiedy moja żona z dziećmi szykują się do kościoła, siedzę i oglądam przedpołudniowo-niedzielne rozmowy z zaproszonymi do studia ludźmi. Później zaczyna się jedyny program w telewizji, który oglądam zawsze, a mianowicie Kawa na ławę, i tak mniej więcej przed pierwsza przerwą na reklamy, telewizor zostaje wyłączony i wszyscy idziemy się modlić. Później, wracam do telewizora dopiero pod wieczór, żeby obejrzeć powtórkę, a raczej tę jej część, której rano nie zdążyłem obejrzeć. I to tyle. Oczywiście, zdarza mi się oglądać też różne programy w pozostałej części tygodnia. Ale to już raczej z tak zwanego doskoku.
Przedpołudniowe niedzielne rozmowy w TVN24 dzielą się z reguły na dwie części. Pierwsza to krótka pogawędka z jakimś aktorem, albo pisarzem, albo piosenkarzem, czy innym artystą, a druga, to głównie polityk. Nie inaczej było dziś. Redaktor, którego nazwisko znam bardzo dobrze, a mianowicie Jarosław Kuźniar poprosił o rozmowę aktora Daniela Olbrychskiego. Dla mnie Olbrychski jest przede wszystkim wybitnym, autentycznie wielkim aktorem, natomiast jeśli idzie o całą resztę, to patrzę na niego już tylko jak na kogoś, kto całe lata temu przestał był człowiekiem i tak się jakoś zdarzyło, że nie przetransformował się w żaden inny organizm, tylko został tym czymś, czym przed właściwą transformacją stają się niemal wszyscy aktorzy, a mianowicie takim kompletnie sztucznym bytem, w który dane im było się wcielić w którejś z ich licznych ról. Piszę o tym nie po to by się nad Olbrychskim pastwić, ale wyłącznie dlatego, że nie ukrywam, że nie jestem stanie odnosić się do pozaaktorskich występów Olbrychskiego w sposób obiektywny. Widzę Olbrychskiego, słyszę, jak mu jakiś dziennikarz zadaje pytanie, a już z góry wiem, że za chwilę będziemy mieli prawdziwy kosmos. Tak już mam i dlatego robię to zastrzeżenie.
Dziś Olbrychski najpierw mówił o Kubie Wojewódzkim jako zdolnym aktorze i o jakimś przedstawieniu, w którym swój aktorski debiut ów Wojewódzki odstawił, a w końcu – jakże by inaczej – Kuźniar poprosił go o komentarz na temat bieżących wydarzeń politycznych. I wtedy aktor Olbrychski powiedział mniej więcej coś takiego, że on, jak wszystkim wiadomo tak już ma, że kocha wszystkich ludzi, a w tym sympatyków PiS-u, i on chciał im wszystkim przekazać wyrazy współczucia z tego powodu, że Jarosław Kaczyński został ponownie tego PiS-u prezesem. Dodał ponadto, że on bardzo lubi Platformę Obywatelską za jej styl, kulturę i szyk, a to jego uczucie jest tym bardziej intensywne, im dłużej przygląda się, jak pięknie walczą, w jak demokratycznej i równej walce, dwaj kandydaci Platformy na prezydenta. I jakże to się różni od tego gomułkowsko-gierkowskiego upadku, jaki nam zafundował wczoraj PiS.
I na tym, kończymy z Olbrychskim, bo oto w tym momencie, jego płomienne wystąpienie zostało przerwane komentarzem Kuźniara, że to trochę nie tak, bo Sikorski z Komorowskim walczą o prezydenturę, a nie o miejsce po Tusku. Że moglibyśmy dopiero oceniać demokratyczne standardy w Platformie, gdyby tam chodziło o fotel przewodniczącego. Że dopiero wtedy byśmy wiedzieli, ile głosów dostał Tusk, a ile jego przeciwnik. Kończymy z Olbrychskim bo przede wszystkim i tak już jest go za dużo, a po drugie dlatego, że on już więcej nic na ten temat nie powiedział, lecz z oczyma wlepionymi w miejsce gdzieś tak 23 centymetry nad g łowami publiczności wyszeptał jedynie kwestię, że on już więcej na ten temat nie chce rozmawiać, bo jest mu po prostu przykro za wyborców PiS-u. Nie będzie też już więcej o nim, bo chodzi mi bardziej o samego Kuźniara, a dokładnie o to, że – jak się nagle okazało – on wie. Okazało się, że pytanie, które dręczy wielu dobrych ludzi jeszcze od zamierzchłych komunistycznych czasów, a które sformułował kiedyś tak pięknie mój zmarły ojciec; „Czy on wie, że on kłamie?” doczekało się odpowiedzi. Otóż tak – on wie, że on kłamie. On wie wszystko co trzeba.
To że Kuźniar wie, zostało nam podane na talerzu chwilę później, kiedy do studia zawitał polityk Platformy Waldy Dzikowski. Swoją drogą, ciekawe, czemu polski kabaret z takim zacięciem skupił się na Edgarze, a nie na Waldym. W końcu Edgar, to jak by nie patrzeć imię, o czym najlepiej świadczy fakt, że Word Edgara nie poprawia, a Waldiego owszem. Ale do rzeczy. Więc rozmawiał ten Kuźniar z Dzikowskim i doszło oczywiście do kwestii tego Egiptu. I znów stało się to co wcześniej. Kiedy Dzikowski się rozpędził jak należy w kwestii tego, jak to Polacy powinni odpoczywać w naszej pięknej Polsce, i jak to aż nie wypada, żeby rodaków wyrzucać gdzieś do dalekiego Egiptu, podczas gdy tu tak pięknie, Kuźniar znów wszedł mu w słowo i z przebiegłym uśmiechem zasugerował, że to chyba lepiej, kiedy na taki Egipt stać 50% społeczeństwa, a nie zaledwie 20. Jak by tego było mało, z tym samym chytrym uśmiechem, zaczął naciskać Dzikowskiego, by powiedział prosto i jednoznacznie, czy on się cieszy, że Kaczyński został prezesem, czy nie. Bo to wszyscy mówią, że Kaczyński to dla PiS-u czyste nieszczęście, więc niech on powie – dobrze to, że on został tym prezesem czy nie? Nie muszę oczywiście przypominać, że odpowiedzi ani on, ani myśmy się nie doczekali.
I znów sobie pomyślałem, że Kuźniar świetnie wie, jak się sprawy mają. Nie wiem, czy on to wie sam z siebie, czy może dowiedział się od swoich kolegów z ITI, którzy z całą pewnością też doskonale się na rzeczy znają. Ale to już jest bez znaczenia. I wie on, i wie również Rymanowski, który był chwilę później. Natomiast niewykluczone, że już tego mogą nie wiedzieć sami politycy. Pewni politycy. Dlaczego tak sądzę? Otóż sprawa Egiptu wróciła w Kawie na ławę. Wszyscy wiemy o co chodzi. Nie ma kraju w cywilizowanej Europie, gdzie tak jak w Polsce różnice między sferą zamożności a sferą nędzy byłyby tak duże. I nie ma też kraju w cywilizowanej Europie, gdzie ludzi biednych było tak dużo. I oto w tej sytuacji – sytuacji, która każdego normalnego człowieka powinna przyprawić wyłącznie o ból głowy – obecny w studio Paweł Graś poinformował wszystkich, że do Egiptu w wakacje nie warto jeździć, bo tam jest tak gorąco, że człowiekowi nawet się nie chce ruszać z hotelu, i że on proponuje, żeby ludzi spędzali wakacje raczej tak jak podróżnik Kamiński, a więc kajakiem po Wiśle, na co jego kumpel Kalisz się bardzo podniecił i dodał dobitnie, pomagając sobie palcem, że do Grecji, Egiptu i takich tam należy jeździć wyłącznie we wrześniu i kwietniu. Tylko wtedy. Głupi kto jeździ w lecie. A więc oni dwaj wiedzą tyle.
Kiedyś napisałem tu tekst, w którym napisałem, że nie ma tak głupiego polityka, który byłby głupszy od najmądrzejszego dziennikarza. Czasy się zmieniają. Moja ocena sprzed miesięcy straciła ważność. Mamy nową sytuację. Pojawili się politycy Platformy Obywatelskiej. SLD już nie koniecznie, choćby dlatego, że Kalisz od dawna robi wrażenie szczególne. Ale politycy PO, mam wrażenie, zaproponowali ostatnio nową jakoś. Wiedzą już wszyscy, nawet dziennikarze. Oni nie. Oni zaczęli spadać w otchłań czegoś, co można już tylko nazwać teatrem. Czegoś gdzie już nie ma miejsca na to, co normalny człowiek nazywa życiem. Myślę, że jak już miną te miesiące, które dzielą nas od pierwszych, drugich, i w końcu trzecich wyborów, oni wszyscy pójdą w aktorstwo. I tam już zostaną. Jako bliscy kumple Olbrychskiego. A ci, którzy wciąż będą chcieli tworzyć ich ten tak zwany elektorat, będą mogli im zamiatać scenę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.

The Chosen, czyli Wybrani

          Informacja, że PKW, po raz kolejny, i to dziś w sposób oczywisty w obliczu zbliżających się wyborów prezydenckich, odebrała Prawu ...