W swoim ostatnim tekście podzieliłem się
pewną dość szczególną refleksją, gdzie wyraziłem obawę – nie nadzieję, lecz
obawę – że cała ta gadka na temat pandemii i sposobów by z nią walczyć, ze
szczególnym uwzględnieniem konieczności noszenia maseczek, to wynik z jednej
strony jakiegoś nieznanego nam porozumienia, a z drugiej, samego charakteru
pandemii, która tak naprawdę pozostaje dla nas niezgłębioną zagadką. Tak jak
podejrzewałem, tekst mój spotkał się z bardzo emocjonalną reakcją, gdzie pewna
część czytelników – w większości oczywiście składająca się z osób deklarujących
przywiązanie do prawicowych wartości – uważająca wspomnianą pandemię za fikcję,
uznała mnie za swojego sojusznika. I to jest oczywiście wydarzenie dość ponure,
bo w istocie rzeczy czymś ponurym jest sytuacja, gdy próbujemy przedstawić
pewien nadzwyczaj istotny dylemat, a na to otrzymujemy kartę wstępu do jakiegoś
obłąkanego klubu, to jednak co w tych dniach mnie doprowadziło do rozpaczy
autentycznej to słowa jakie w tych dniach wypowiedział – w pewnym, kompletnie
oczywiście nie zamierzonym sensie, w odpowiedzi na mój tekst – nasz minister
zdrowia Adam Niedzielski w wypowiedzi dla – a to nadaje całej sprawie
dodatkowego kolorytu – stacji TVN24. Dla przypomnienia. Problem jaki przedstawiłem
we wspomnianym tekście dotyczył tego, że gdy Polska z jednej strony stoi w
obliczu kompletnego załamania systemu opieki zdrowotnej i niekontrolowanego
wzrostu zgonów w wyniku epidemii wirusa, a z drugiej polskie państwo nie jest w
stanie – a kto wie, czy nie w poczuciu potrzeby – egzekwować choćby obowiązku
przestrzegania obowiązku noszenia maseczek, istnieje obawa, że tak naprawdę ów
nieszczęsny COVID atakuje na chybił trafił, nikt z nas nie jest w stanie – czy
to z maseczką czy bez – się przed nim ochronić, a wszelkie działania
podejmowane przez rządy na całym świecie to strzelanie kompletnie na ślepo. A
co najgorsze, znaczna część społeczeństwa, mająca w końcu swój rozum, umiejąca
patrzeć słuchać i myśleć, stopniowo i coraz powszechniej dochodzi do przekonania,
że cała ta historia z pandemią to zwykły humbug o nieznanym nikomu celu i
pochodzeniu i jedyne sensowne rozwiązanie to machnąć na nią ręką i próbować żyć
po swojemu.
I oto w momencie gdy jedyne co wydaje
się mieć sens to zapewnienie każdego z nas, a zwłaszcza tych wątpiących, że
dziś nie ma nic ważniejszego niż przestrzeganie zasad chroniących nas przed
zakażeniem i w ostateczności prowadzących nas do autentycznego wyzwolenia,
minister zdrowia w rządzie Prawa i Sprawiedliwości, Adam Niedzielski, idzie do
telewizji TVN24 i mówi co następuje:
„Nigdy!
Nigdy już nie wrócimy do świata sprzed pandemii. Część z nas już
zawsze będzie używała maseczek i będzie trzymała dystans w obawie
przed zakażeniem. Jeśli chcą mnie państwo zapytać, czy pokolenie
dzisiejszych 50- i 40-latków będzie do końca swoich dni żyło
w stanie zagrożenia epidemicznego, to odpowiedź brzmi:
absolutnie tak. Zagrożeń biologicznych będzie już tylko więcej. Mało tego:
będą coraz bardziej niebezpieczne i świat będzie na nie reagował
inaczej niż reagował do tej pory. Inspekcje sanitarne będą jednymi
z lepiej wyposażonych instytucji we wszystkich krajach. Pora zacząć
oswajać się z myślą, że to nie jest ostatnia pandemia
w naszym życiu”.
Powiem szczerze, że nie mam bladego pojęcia,
czy to co mówi Niedzielski to prawda, czy wykwit jego przemęczonego od
ministerialnej pracy umysłu. A jeśli to prawda, nie wiem też, skąd on ma takie
akurat informacje i skąd ma co do ich prawdziwości aż taką pewność, że uważa za
stosowne się z tą wiedzą dzielić publicznie. To jednak ma znaczenie
drugorzędne. Zakładając bowiem nawet, że wszystko co on nam przekazuje stanowi
absolutną prawdę i to prawdę potwierdzoną obiektywnie, ciekawy jestem jaki sens
jest się nią dzielić akurat dziś gdy – jak już to wspominałem parokrotnie –
ludzie umierają, a szpitale nie nadążają z przyjmowaniem kolejnych pacjentów, a
jednocześnie – co w pewnym sensie najistotniejsze – coraz więcej osób uważa, że
nie ma żadnego wirusa.
Jaki jest więc sens, by przychodzić do tych
właśnie ludzi i im mówić, że cokolwiek oni dziś wymyślą i zrobią, to i tak
lepiej już nie będzie? Że nawet jeśli dadzą się przekonać i zaczną wreszcie
nosić te maseczki, a następnie zapiszą się na szczepienie i gdy przyjdzie lato,
pojadą na wymarzone wakacje, to chwilę później nadejdzie coś znacznie gorszego
i przed tym nic już ich nie uchroni. I znów wrócą maseczki, zamknięte
restauracje, zdalna praca i nauka, i tak już będzie aż do ich śmierci. Na co on
liczy? Że oni wszyscy położą uszy po sobie i założą te maseczki?
Jak mówię, nie mam pojęcia, co
Niedzielski wie, a co takiego mu się jedynie w głowie wyrodziło i nad czym on
nie ma żadnej kontroli. Zakładam jednak że on wie i faktycznie nigdy już nie
wrócimy do świata sprzed pandemii, a część z nas już zawsze będzie
używała maseczek i będzie trzymała dystans w obawie
przed zakażeniem. Dziś jednak problem polega na tym, że liczba zakażonych
utrzymuje się na poziomie wcześniej nie spotykanym, ludzie umierają, a coraz
więcej osób zaczyna podejrzewać, że to wszystko to jakiś paskudny przekręt, a
nie realna pandemia. Przepraszam bardzo, ale nie ulega dla mnie najmniejszej
wątpliwości, że słuchając słów ministra Niedzielskiego, że będzie już tylko
gorzej, do owych wątpiących dołączą dziesiątki, jeśli nie setki tysięcy, i od tego momentu za punkt honoru policzą
sobie pokazanie władzy – nie Niedzielskiemu, lecz władzy – że zarówno ją jak i
jej apele mają w głębokiej dziurze.
I uważam to za idealny wręcz argument za
tym, by prezes Kaczyński kazał Niedzielskiego wywalić z rządu na zbity pysk. Natychmiast,
zanim się odezwie po raz kolejny. Precz!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.