Kiedy po raz pierwszy raz usłyszałem, że
Kazimierz Marcinkiewicz postanowił się przypomnieć przez ring bokserski, nawet
się nie uśmiechnąłem. Kiedy bowiem ma się przed sobą osobę o tego rodzaju
reputacji, można się spodziewać właściwie wszystkiego; a kiedy mówię
„wszystkiego”, to w rzeczy samej mam na myśli wszystko. To był początek. Po raz
drugi zdarzyło mi się skupić uwagę na tym nieszczęśniku, gdy jakimś niezbadanym
przypadkiem losu wszedłem akurat na Onet i tam – swoją drogą, gdzieżby indziej
– trafiłem na wywiad ze wspomnianym Marcinkiewiczem, gdzie ten zapowiada swoją
walkę bokserską z niejakim Collinsem, a przy okazji staje wręcz na głowie, by
pokazać światu, że nie ma takich wyzwań, do których on nie byłby predystynowany
i na które nie byłby gotowy. Proszę posłuchać:
„Pierwszy
trening z Mistrzem Robert Złoty Złotkowski. Trafiłem kapitalnie pod oko
wymagającego profesjonalisty. Sam jestem ciekaw co zrobi z takim neptkiem jak
ja. No nie będzie łatwo. Boks to sport techniczny, nauka kroków, gardy,
ciosów i uników.... Mam tylko sprawność i wytrzymałość, muszę dodać techniki
ile się da. Jest co robić. Ale wyzwania to ja uwielbiam, a próbowanie nowości,
a boks jest dla mnie totalnie nowy, to przecież smaczek życia”.
„Sport
daje możliwość odbicia się od różnego rodzaju problemów. Dodaje sprawności i
kreatywności. Jest parę rzeczy w życiu, które budują kreatywność człowieka, a
jedną z nich – obok znajomości języków obcych i podróży – jest sport.
Kreatywność jest człowiekowi niesamowicie potrzebna, bo daje możliwość
podejmowania fajnych decyzji w różnych sytuacjach. Wiem, że mam to w dużej
mierze dzięki sportowi”.
„Zabrzmi
to może nieskromnie, ale ja jestem profesjonalistą. Jeśli już coś robię, to na
100 proc. Przygotuję się przez te dwa miesiące, by ta walka była ciekawa. Chcę,
żebyśmy pokazali fajny pojedynek. To będzie starcie przyszłości z
doświadczeniem”.
„Tak źle
dawno już nie było. Rządzący są kompletnymi nieudacznikami. Nie potrafią
zorganizować niczego: właściwego podejścia do pandemii, szczepień czy biznesu,
który pada. Jestem zdruzgotany tym, co dzieje się w Polsce. Cała masa ludzi
umiera kompletnie niepotrzebnie. Tylko dlatego, że były podejmowane absurdalne
i bardzo złe decyzje. Tylko dlatego, że nikt nie dba o ochronę zdrowia, że nie
szanuje się lekarzy i pielęgniarek, że nie potrafi się zorganizować opieki
zdrowotnej tak, by ona służyła i walce z pandemią, i ludziom cierpiącym na inne
schorzenia. Właśnie przez niekompetentne działania rządu będziemy mieli jeszcze
przez kilka tygodni czy miesięcy zwiększoną umieralność”.
A więc, jak widzimy, nic nowego pod
Słońcem – Kaz, mimo że trup, to zupełnie jak żywy. Nas jednak nie tyle
interesuje dziś Kazimierz Marcinkiewicz, co sama okazja, dzięki której on ma
nadzieję ponownie zaistnieć na scenie, z której lata temu został zrzucony i
strącony w niebyt, a mam na myśli ową walkę. Ktoś się zapyta, co to za cudo, a
ja już spieszę z odpowiedzią. By jednak dostarczyć odpowiednio precyzyjnej
odpowiedzi pozwolę sobie zacząć od początku, czyli od wpisu w Wikipedii:
„Grzegorz
i Rafał Chmielewscy pochodzą z ubogiej rodziny, są synami Ryszarda i
Violetty. Ich ojciec był właścicielem wypożyczalni kaset wideo i dorabiał
jako handlarz detaliczny. Grzegorz uczył się w technikum elektrycznym, a Rafał
– w technikum spożywczym. Będąc nastolatkami wyjechali do Londynu, gdzie podjęli pracę zarobkową – Grzegorz był pomocnikiem
budowlanym, a Rafał pracował jako pomoc kuchenna w restauracji. Będąc na
emigracji, urzędowo zmienili nazwisko na Collins, by ułatwić sobie
komunikację z anglojęzycznymi kontrahentami. Po kilku latach pobytu w Wielkiej
Brytanii założyli własne działalności: Grzegorz prowadził firmę budowlaną, a
Rafał – kilka sklepów komputerowych.
W 2009
wspólnie założyli firmę motoryzacyjną Prestige Wrap and Customs, która zajmowała
się tuningiem wizualnym samochodów, później
także śmigłowców i łodzi. Kilka lat później, na londyńskich targach
motoryzacyjnych Top Gear Live Show, poznali swojego przyszłego wspólnika,
piosenkarza Shane'a Lynch'a, członka irlandzkiego boysbandu Boyzone. Z
usług Prestige Wrap and Customs chętnie korzystają celebryci,
m.in. Simon Cowell, Ronan Keating, Rita Ora, Gareth Bale, Arkadiusz Milik, Wojciech Szczęsny, Sławomir Peszko.
W 2013
wzięli udział w projekcie YouTube pt. Fast Furious and Funny, w którym prezentowali, jak
przerabiają samochody. W 2016 premierę telewizyjną miał ich autorski program Odjazdowe
bryki braci Collins, emitowany przez TVN Turbo, w którym pokazywali swoją pracę w warsztacie samochodowym. Do jesieni 2020 zrealizowano
pięć sezonów programu. W sierpniu 2020 premierę na Discovery Channel Polska miał ich program Bracia Collins biorą się do
roboty.
W czerwcu
2019 Grzegorz zawalczył z Rafałem Krylą w formule MMA podczas gali Free Fight
Federation.
Wiosną
2020 stacja TVN wyemitowała drugą edycję
programu Ameryka Express z udziałem braci, w której Rafał i Grzegorz dotarli
do finału, zajmując ostatecznie drugie miejsce.
W lipcu
2020 otworzyli restaurację „Fuego Bar & Grill” w Warszawie”.
Notka w Wikipedii wprawdzie z nieznanego
mi powodu o tym nie wspomina, natomiast faktem jest, że wśród niewątpliwych
biznesowych osiągnięć tych dwóch hochsztaplerów znalazł się projekt pod nazwą
Fundacja Braci Collins, której program najlepiej prezentują sami dobrodzieje:
„Fundacja
Braci Collins powstała z potrzeby serca, aby pomagać tym, którzy mają w życiu
mniej szczęścia. Pełni empatii, pokory i oddania pragniemy nawiązywać i
pielęgnować trwałe relacje, oparte na uczciwości, honorze i wzajemnym
poszanowaniu. Pracujemy z pasją i dzielimy się dobrem, które - w co wierzymy -
tkwi w każdym z nas.
Codziennie wyciągamy wnioski z doświadczeń własnych i tych, którzy zwracają się
do nas ze swoimi problemami, aby w przyszłości czynić więcej dobra i wywoływać
uśmiech na twarzach większej ilości osób”.
I w tym momencie pojawia się Kaz z
wszystkim swoimi talentami. Otóż, jak się dowiadujemy, już 2 czerwca tego roku
– jeśli koronawirus pozwoli – odbędzie się zorganizowana przez wspomnianą
fundację wielka gala, podczas której Kaz zmierzy się w walce bokserskiej z
jednym z Collinsów, a cały dochód z owej gali zostanie przekazany na, jak
czytam, „pomoc dzieciom”.
Napisałem, że gala odbędzie się, jeśli
pozwoli koronawirus, choć tak naprawdę nie mam pewności, czy ów koronawirus
jest tu największym zagrożeniem. Zaglądam na internetową stronę owej fundacji i
tam ani słowa o tym, gdzie ten event ma mieć miejsce, kto poza Kazem ma być
jego ozdobą, co to za dzieci, dla których to wszystko jest organizowane, i w
ogóle nic poza specjalnym guziczkiem, w który można kliknąć, by przesłać
pieniądze i myślę sobie, że to wszystko może się skończyć dokładnie tak samo
jak zorganizowana przez Zbigniewa Hołdysa jeszcze głębokim PRL-u akcja
kupowania biletów na koncert Perfectu na Stadionie Narodowym w roku 2000.
Ale i to nie jest dla nas dziś
najważniejsze. Rzecz w tym, że ci dziwni braci Collins, szukając chętnych do
udziału w tym swoim geszefcie, trafili wyłącznie na Kazimierza Marcinkiewicza
oraz Onet. I tu szczególnie Onet robi dobre wrażenie. Już nie mogę doczekać aż
prezes Obajtek wysupła ze swojej złotej sakiewki parę złotych i wykupi tę
nędzę. Jeszcze jeden krok ku temu bym mógł spokojnie umrzeć.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.