Moje dziecko pokazało mi wczoraj
znaleziony gdzieś w Internecie film przedstawiający scenę jaka miała miejsce po
pokonaniu przez piłkarzy Barcelony w Pucharze Króla drużyny Athletic Bilbao,
gdzie po kolei wszyscy piłkarze Barcelony stają w kolejce, by zrobić sobie ze
swoim kolegą z drużyny Lionelem Messim pamiątkowe i koniecznie indywidualne
zdjęcie.
Dziwne jest to bardzo ujęcie. Jak wiemy,
Barcelona to jest piłkarska drużyna, gdzie wszyscy są kolegami z boiska, a
często wręcz bliskimi kumplami i nie jest przy tym tak, że choć dla zwykłego
pożeracza piłki nożnej Lionel Messi to gwiazda, dla nich to ktoś do kogo dostęp
to niemal zaszczyt. No a mimo to, radość z tego zwycięstwa i to, jak się
domyślam, zwycięstwa uzyskanego w dużym stopniu dzięki piłkarskim umiejętnościom
jednego zawodnika, w tym wypadku Messiego właśnie, sprawiła, że oni wszyscy
nagle zapragnęli uczcić ten sukces w ten właśnie sposób.
Bardzo sympatycznie się tę scenę ogląda,
natomiast jeśli ona sprawia, że od wspomnienia od niej zaczynam swój dzisiejszy
felieton, to przyczyna tego w żaden sposób nie jest sympatyczna, a wręcz
odwrotnie – nadzwyczaj ponura. Otóż obejrzałem wczoraj wieczorem w TVP film Ewy
Stankiewicz o Smoleńskiej Katastrofie i zupełnie niezależnie od faktu, że
zrobił on na mnie wrażenie jako całość, to co mi aż do tej chwili siedzi w
głowie, to tych parę zdjęć na których możemy zobaczyć Ewę Kopacz – ówczesną
Minister Zdrowia w rządzie Donalda Tuska – jak w ruskim prosektorium strzela
sobie pamiątkowe zdjęcia z owym ruskim elementem, który – jak dziś już wiemy –
chwilę wcześniej zaszył w ciałach zmarłych w Katastrofie osób różnego rodzaju
śmieci, a kto wie, czy również dla owej szczególnej zabawy, nie poprzerzucał się
wzajemnie odnalezionymi w smoleńskim błocie szczątkami. Pozuje owa przedziwna
osoba do owych pamiątkowych jak rozumiem zdjęć i wszyscy tam się szczerzą jak,
nie przymierzając, piłkarze Barcelony ze swoim kolegą z drużyny Lionelem
Messim. Podobnie bowiem jak tam, w dalekiej Hiszpanii, nie ma dokładnie nic
poza radością z odniesionego zwycięstwa i związanej z owym zwycięstwem dumy.
Zastanawiamy się tu wspólnie nad ową
Kopacz i do głowy przychodzą nam myśli doprawdy przeróżne. Ktoś podpowiada, że
najpewniej Tusk ją wyciągnął z jakichś esbeckich rejonów i uczynił najpierw
jednym z ministrów, a następnie premierem. Kto inny sugeruje, że może Ewa
Kopacz to osoba cierpiąca na jedną z wielu znanych w psychiatrii chorób
psychicznych i to stąd owa niezwykła demonstracja. Ja z kolei, jak zawsze w
chwilach gdy nie jestem w stanie zrozumieć czyjegoś postępowania, biorę pod
uwagę – i tu przepraszam serdecznie osoby Bogu ducha winne – zwykłe chlanie. I znów patrzę na te ujęcia
zamieszczone w filmie Ewy Stankiewicz i myślę sobie, że jest taka możliwość, że
w tym wypadku mamy do czynienia z idealnym połączeniem każdego z owych
nieszczęść.
No bo, proszę tylko rzucić okiem i się
zastanowić: co to za cholera?
No a na koniec jeszcze jedno. Wprawdzie
nie sądzę, żeby to miało tak naprawdę większe znaczenie, ale zastanawiam się
nad jednym. Po meczu Barcelony z Bilbao to koledzy Messiego prosili go o to
zdjęcie; a ja jestem ciekawy, kto kogo prosił o nie w Rosji – ten wytatuowany
typ Kopacz, czy ona jego? Jak mówię, to nie jest aż tak ważne, mimo to mam
wielką nadzieję, że to jednak ona jego.
Moim zdaniem tu zadziałał podobny mechanizm co podczas twdo wywiadu Domagalik z Nergalem, który kiedyś opisywałeś. To są "pocztówki z piekła".
OdpowiedzUsuń@crimsonking
UsuńBardzo celna uwaga. To musiało być coś na tym poziomie.
No i nie wiem czy to że jeśli to ona wyszła z propozycją fotki jest lepszą wersją. Ruski się zabezpieczyli różnymi materiałami i mają tą ekipę na widelcu w razie problemów.
OdpowiedzUsuńCoraz bardziej nabierają znaczeń słowa o państwie teoretycznym. Niedobrze sie robi, jak jest to jeszcze zwizualizowane.
OdpowiedzUsuń@Pavel
UsuńMam wrażenie, że tam jedyne co działało, to te mecze z udziałem Tuska i kolegów.