piątek, 5 lutego 2021

Czy jeszcze jesteśmy ludźmi?

 

Dziś chciałbym przedstawić swój najnowszy felieton z „Warszawskiej Gazety”, interesujący sam w sobie, ale tu dla nas stanowiący pewne istotne uzupełnienie do pewnej notki sprzed tygodnia. Bardzo zachęcam.

 

 

 

      Podczas jednej z niedawnych debat prowadzonych tu i ówdzie, zwróciłem uwagę na fakt, że w publicznej przestrzeni, zamiast tradycyjnych określeń „kobieta” czy „mężczyzna”, pojawiła się forma „osoba” i w związku z tym spostrzeżeniem najpierw dokonałem pewnego procesu myślowego, a następnie wyjaśniłem, że owa „osoba” to skutek coraz silniejszego w pewnych przestrzeniach przekonania, że tradycyjne określanie płci jest już passé, a w związku z tym, tak naprawdę osoby znane nam dotychczas jako kobiety lub mężczyni są zaledwie nic nie znaczącym odpryskiem czegoś co stanowi dziś pełen wachlarz przeróżnych manifestacji ludzkiej seksualności. Dokonawszy owej konstatacji uznałem że choćby czytelnicy „Warszawskiej Gazety” należą do owego wymierającego już gatunku mężczyzn i kobiet, wypierani przez jakieś dziwadła przedstawiające się jako „transgender”, „osoby niebinarne”, „queer”, czy diabli wiedzą co jeszcze. Tymczasem, jak się okazuje, oceniając aktualny stan rzeczy nie przewidziałem, że ja sam już wedle najnowszej nomenklatury nie jestem mężczyzną, ale kimś, kto jest określany jako „mężczyzna cis”, a moja żona już nie jako „kobieta”, jak dotychczas, lecz jako „kobieta cis”.

      Kim jest ów „mężczyzna cis”? Wedle zebranych przeze mnie informacji, „mężczyzna cis” to zwyczajnie ktoś kto urodził się jako mężczyzna, jako mężczyzna został zakwalifikowany przez opresyjny system, i mimo lat, jakie upłynęły od jego narodzin, wciąż się uważa za mężczyznę. Podobna oczywiście sytuacja występuje w przypadku „kobiet cis” i to jest kierunek, w którym sprawy się dziś jednoznacznie rozwijają.

      Ktoś więc zapyta czy w tym gąszczą politycznej poprawności jest jeszcze miejsce dla mężczyzn i kobiet w kształcie, że tak to określę, klasycznym. Otóż, jak się okazuje, kobiety i mężczyźni bez jakichkolwiek dodatków przetrwali, tyle że w nadzwyczaj szczególnym wydaniu. Jak się okazuje, na miano kobiety, ewentualnie mężczyzny jak najbardziej zasługują mężczyźni, którzy w pewnym momencie swojego życia uznali, że są kobietami, oraz, jak najbardziej naturalnie, kobiety, które zapragnęły nagle zostać mężczyznami. Jedni i drudzy, wedle obecnie obowiązujących reguł, są kobietami i mężczyznami bez jakichkolwiek zbędnych uzupełnień. Ludziom takim jak my natomiast przysługuje określenie „mężczyzna cis”, oraz „kobieta cis”.

      Wszystko co dotychczas napisałem brzmi jak jakaś ponura ironia, jednak w rzeczywistości stanowi coś jak najbardziej realnego. Wedle nowych ustaleń, podjętych wcale nie tylko u nas w Polsce, ale obowiązujących w szerokim świecie, mianem kobiety lub mężczyzny mogą się określać – jeśli oczywiście tylko wyrażą takie pragnienie – jedynie osoby do niedawna w cywilizowanym świecie określane mianem transwestytów, ewentualnie, gdy uwzględnimy tak zwany głos ludu, zboczeńców. A zatem, wedle wszelkich znaków na niebie i Ziemi, tak zwana Cywilizacja staje wobec zupełnie wyjątkowego wyzwania: czy uda się nam zachować porządek rzeczy, do którego zostaliśmy przyuczeni i przyzwyczajeni? Ktoś może powiedzieć, że dzisiejszy felieton to zaledwie żart, więc nie ma się czym przejmować. Przepraszam bardzo za to że przynoszę złe wieści, ale dziś nie żartujemy.



 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.

The Chosen, czyli Wybrani

          Informacja, że PKW, po raz kolejny, i to dziś w sposób oczywisty w obliczu zbliżających się wyborów prezydenckich, odebrała Prawu ...