wtorek, 9 lutego 2021

Rudy ministrant, czyli o niewiedzy mlekiem i miodem płynącej

 

Jeszcze w roku 2008, z myślą o tym blogu napisałem tekst zatytułowany „Ach ta słodka ignorancja!”, w którym wyraziłem swoje rozczarowanie tym, jak bardzo wielu z nas tonie w dramatycznej wręcz niewiedzy na każdy praktycznie temat i jak bardzo każdego niemal dnia owa niewiedza rujnuje nas i nasz kraj. Od tego czasu minęły lata, a ja w tych dniach, podczas pewnej rozmowy, przyłapałem się na tym, że jak gdyby nigdy nic  zacząłem powtarzać niemal dosłownie to co wtedy pisałem, tyle że w odniesieniu do sytuacji już jak najbardziej obecnej. Przyszło więc mi do głowy, by kontynuując przypominanie wybranych tekstów sprzed lat, powrócić również do tamtej notki i po paru koniecznych choć drobnych modyfikacjach, przedstawić ją w wersji uwspółcześnionej. Bardzo proszę.

 

      Pewna pani któregoś dnia zajrzała do kościoła, gdzie akurat odprawiano Mszę Świętą i zdębiała. Z przerażeniem zauważyła, że jeden z ministrantów miał rude włosy, a to wywróciło do góry nogami całą jej wiedzę na temat świata. Kończyła szkoły, czytała gazety, oglądała telewizję, dyskutowała ze znajomymi, ludźmi tak samo jak ona wykształconymi i kulturalnymi, i zawsze wiedziała, że ministrant nie może być rudy. Dlaczego? To oczywiste: bo rudy był Judasz i z tego powodu katolicka doktryna nie dopuszcza do ołtarza rudych chłopców.

      Pani, o której mówię i tak jeszcze pozwoliła sobie na zdrowy odruch. Uznała, że jej dotychczasowe informacje mogły być nieścisłe, skonsultowała się z paroma znajomymi, i od tego intelektualnie urodzajnego dnia wiedziała, że ministrant, jak się okazuje, może jednak być rudy. A ja nie mam najmniejszej wątpliwości, że gdyby na jej miejscu znalazła się większość uczestników toczącej się dziś w naszym kraju debaty, prawdopodobnie widząc rudego ministranta doszliby do wniosku, że albo to wina światła, albo że to jakiś dziwny kościół, albo „co z tego?”

      Choć zacząłem dzisiejszy felieton w tonie dość żartobliwym, sprawa jest jak najbardziej poważna, co gorsza wspomniana pani realnie istnieje, a opowiedziana historia jest jak najbardziej autentyczna. Rzecz w tym, że kiedy się obserwuje wspomnianą już przeze mnie debatę i przeżywa temperaturę sporu, nie sposób nie dostrzec, że ogromna część odpowiedzialności za kompletny intelektualny bałagan spoczywa właśnie na najzwyklejszej ludzkiej ignorancji. Kiedyś mawiało się, że wszyscy jesteśmy lekarzami; obecnie tę samą regułę można by odnieść do komentowania życia publicznego. Ktoś coś przeczytał, ktoś inny coś usłyszał, jeszcze ktoś coś sobie przypomniał i to wszystko wystarczy, żeby wszyscy ci specjaliści natychmiast włączali się do dowolnej dyskusji, czy to na temat aborcji, gospodarki, Kościoła, kary śmierci, czy oczywiście polityki.

       A każda nowa dyskusja tworzy natychmiast nową rzeczywistość, która zaczyna żyć własnym życiem i już nie sposób powstrzymać biegu zdarzeń. W ten sposób nagle okazuje się, że były kiedyś gdzieś jakieś wieśmaki i był też pewien pies o imieniu Saba, Lech Kaczyński myślał, że nasz bramkarz Boruc ma na nazwisko Borubar i że kiedyś Lech Wałęsa biegał po Sejmie z siekierą, żeby zniszczyć rząd Tadeusza Mazowieckiego, czy jakoś tak, nieco później rząd Macierewicza dokonał zamachu stanu, Jan Paweł II wprowadził przepis, że nienarodzone dzieci mają dusze, a Jarosław Kaczyński zdelegalizował związki partnerskie, choć obecnie jest szansa na zmianę, bo mamy wreszcie demokratycznie wybraną opozycję, która szanuje Konstytucję, różnorodność i w ogóle wszystko. I nie ma absolutnie żadnego sposobu, żeby powiedzieć: wiem, byłem, widziałem, jest tak i tak, bo oni również gdzieś już byli i coś już widzieli, a więc wiedzą, a nawet, jeśli nie wiedzą, to się domyślają, bo zdaje im się, że gdzieś coś czytali, albo ktoś im coś powiedział.

     Jak mówię, jest to sytuacja niewesoła, ale to co najbardziej przykre to fakt, że ten stan rzeczy jest z pewnego bardzo szczególnego punktu widzenia bardzo korzystny. Tak jak niewątpliwie są pewne interesy i środowiska, dla których lepiej jest, jeśli jak najwięcej obywateli sądzi, że ministrant nie może być rudy, a na przykład – zupełnie już z innej beczki – galerie handlowe są po to, żeby ludziom żyło się lżej i przyjemniej, są też grupy, w których interesie jest to, żeby jak najwięcej osób na temat tego co się w Polsce i na świecie dzieje, wiedziało jak najmniej. I w ogóle, żeby jak najwięcej ludzi wiedziało jak najmniej.

       Bo tylko w ten sposób można zapanować nad tą planszą i w miarę potrzeb, które przecież nieustannie się modyfikują, dokonywać odpowiednich posunięć dla osiągnięcia z każdą chwilą coraz bardziej pożądanych celów.

 


2 komentarze:

  1. No ja myślę, że w czasach wielkiej pandemii tekst nabrał jeszcze większego znaczenia i stał się jeszcze bardziej aktualny.

    OdpowiedzUsuń
  2. @Kozik
    Jest strasznie dużo przestrzeni, gdzie on jest coraz bardziej aktualny.

    OdpowiedzUsuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.

O porażkach zbyt późnych i zwycięstwach za wczesnych

       Krótko po pażdziernikowych wyborach rozmawiałem z pewnym znajomym, od lat blisko w ten czy inny sposób związanym ze środowiskiem Praw...