Ponieważ
jest piątek, do kiosków trafił kolejny numer „Warszawskiej Gazety”, a w nim i
mój felieton. Tym razem o władzy pierwszej z wielu. Zapraszam.
Jak pewnie
większość z nas wie, były prezydent Stanów Zjednoczonych został przez zarząd
Twittera dożywotnio zablokowany, co – tu wyjaśnienie dla części mniej
zorientowanych czytelników – oznacza, że on akurat od dziś do końca świata nie
będzie mógł, jako Donald Trump, aktywnie korzystać z owego medium. Czy
dotychczas ktokolwiek – a mam tu na myśli oczywiście wszelkie inne komunikatory
– zdecydował się na tego typu gest w stosunku do kogokolwiek, nic mi nie
wiadomo, podejrzewam jednak, że nawet jeśli, to nie mieliśmy do czynienia z kimś
choćby w jednym procencie w randze byłego prezydenta Stanów Zjednoczonych. Jest
dziś jednak tak, że oto właśnie Donald Trump dowiedział się, że w kwestii
komunikowania się ze światem przy pomocy Twittera, będzie on mógł przekazywać
swoje komunikaty wyłącznie jako Józef Nowak z Pułtuska. A wszystko przez to, że
okazał się starym kłamcą, co w Internecie, jak wiemy, jest przestępstwem wręcz
niewyobrażalnym.
My tu oczywiście wiemy, dlaczego oni
wzięli się akurat za Donalda Trumpa, zwłaszcza gdy jasne jest, że to właśnie on
tak naprawdę wygrał ostatnie wybory i poparcie dla niego może już tylko z
każdym rokiem rosnąć, nas natomiast interesuje dziś coś nie do końca związanego
z Trumpem i sytuacją w jakiej się znalazły Stany Zjednoczone, a mianowicie to, jak
bardzo, ni stąd ni z owąd, media stały się do tego stopnia pierwszą władzą, że
ich właściciele doskonale zdają sobie sprawę z tego, że bez nich żadne, choćby
najbardziej niewinne kłamstwo, się nie uchowa. W ostatnich latach widzą bardzo
wyraźnie i oni, ale przy okazji również my, że bez wsparcia mediów, ani nie
utrzyma się jakakolwiek władza, ani żadna nowa władza nie powstanie.
Gdy chodzi o nas, dziś przez Polskę
przewala się fala walki o tak zwane „wolne media”. Napięcie jakie się w związku
z tą awanturą wytworzyło, wskazuje bardzo jasno i wyraźnie, że tak naprawdę nie
ma znaczenia ani COVID, ani 500+, ani trzynasta czy czternasta emerytura, ani
sukcesy polskiej gospodarki w dobie pandemii, ale jedynie to, kto będzie
kontrolował ogólnopolskie media, które, jak wiemy dzielą się na RTV oraz całą
resztę, i że jeśli ów podział zostanie zachowany, to nie ma takiej siły, by
Polskie Państwo się choćby zachwiało.
Osoby czytające ten felieton zdają sobie
sprawę z nędzy oferty publicznej telewizji, a zwłaszcza jej propagandowego
ramienia w postaci TVPInfo. Wielu z nas zapewne myśli też sobie, że tak dłużej
ciągnąć się nie da i jeśli natychmiast nie wyrzucimy prezesa Kurskiego i nie
zastąpimy go kimś bardziej stonowanym, to Polska na tym wyłącznie straci. Otóż
nie. Polska nie dość że straci, ale przestanie istnieć, jeśli nie daj Boże
stracimy publiczne media, bo wówczas okaże się, że zostanie nam naprawdę już
tylko Twitter, no i oczywiście – z owych bardziej poważnych nadawców – Onet.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.