Rzecz zupełnie niezwykła, ale nie
minął tydzień, jak napisałem swój najnowszy felieton do „Warszawskiej Gazety”,
który dziś akurat trafił do kiosków, a na Facebooku powstał drobny spór co do
autorstwa owego niesławnego hasła „Schowaj babci dowód”, które, jak się
okazuje, należy do jakiegoś przypadkowego przygłupa, a z którym Platforma
Obywatelska, a tym bardziej Leszek Balcerowicz ze swoim FOR-em, nie mają nic wspólnego.
Jak słyszę, wybory w roku 2007 Prawo i Sprawiedliwość niemal rzutem na taśmę
przegrało, nie przez międzynarodową akcję, prowadzącą do tego, by do lokali
wyborczych ściągnąć z najzwyklejszej łapanki jakieś cztery miliony dzieciarni, ale dzięki
dowcipnemu żarcikowi nikomu nie znanego internauty. Ponieważ ja jednak byłem na
miejscu, ową akcję przeżyłem bardzo osobiście i pamiętam ją nadzwyczaj dobrze,
bardzo chętnie przedstawiam wspomniany felieton i tutaj – z tą samą radosną
nadzieją, że dziś to coś jest nie do powtórzenia. I Bogu dzięki.
Szczerze powiedziawszy, pomijając
informacje wskazujące na to, że wedle wszelkiej dostępnej wiedzy, kolejne
wybory parlamentarne, jakie powinniśmy nam się wydarzyć za niespełna trzy lata,
ponownie wygra Prawo i Sprawiedliwość i nie ma takiej siły, który by była w
stanie to zmienić, niezbyt uważnie obserwuję to co się dzieje na naszej
politycznej scenie. W związku z tym, kiedy się dowiedziałem, że Platforma
Obywatelska przygotowuje tak zwane „wejście smoka” w postaci czy to
ogólnopolskiej konwencji, czy może zaledwie relacjonowanego przez telewizję
TVN24 wystąpienia Borysa Budki, które najpewniej zmieni układ naszej
politycznej sceny, wzruszyłem na tę wiadomość ramionami i skupiłem się na
informacjach związanych z „bestią ze wschodu”, czyli zapowiedzią zimy zimą.
Tymczasem, jak się dowiaduję, ów „smok”
faktycznie się pojawił i to w dodatku z dwiema głowami: głową Borysa Budki i
głową Rafała Trzaskowskiego. Stanęli mianowicie obaj panowie na prowizorycznie
skonstruowanej scenie i wygłosili na zmianę, każdy po jednym przemówieniu,
transmitowaną przez wspomnianą telewizję informację na temat swoich planów na
najbliższe kilka lat i w tym samym momencie wokół rozległ się szyderczy śmiech,
który nie chce zamilknąć nawet teraz, kiedy piszę ten tekst.
A ja się zastanawiam, jak to się dzieje,
że od tylu lat, ludzie, jak by nie było profesjonalnie zajmujący się polityką i
to na poziomie absolutnie najwyższym, walcząc – nie ukrywajmy przecież tego – o
przeżycie, nie są w stanie wymyślić nic ponad coś aż tak nędznego. I nie chodzi
mi tylko o to, co na temat owego wystąpienia sądzę ja, czy inni komentatorzy
reprezentujący w ten czy inny sposób, nawet jeśli nie rządzące Prawo i
Sprawiedliwość, to zwykłe prawo i jak najbardziej zwykłą sprawiedliwość, ale w
ogóle cała praktycznie opinia publiczna. Patrzę na telewizyjne migawki z owej
niezwykłej wprost prezentacji i przypominam sobie rok 2007, kiedy to zbliżały
się przyspieszone wybory parlamentarne i walcząca o władzę Platforma
Obywatelska wyprodukowała klip, gdzie na mniej więcej takiej samej jak
dzisiejsza scenie, dwóch z jej pierwszoplanowych polityków, Aleksander Grad i Cezary Grabarczyk, z kamiennymi minami przewrócili
jeden stolik i dwa krzesła, zachęcając w ten sposób wyborców, by nie głosowali
na PiS. Jak wiemy, w tej sytuacji,
prawdopodobnie w reakcji na dramatycznie spadające wyniki sondaży, prowadzenie
kampanii wyborczej Platformy przejęło niemieckie Forum für Bürgerschaftliche
Entwicklung in Warschau, zarejestrowane w Polsce przez Leszka Balcerowicza
pod nazwą Forum Obywatelskiego Rozwoju, i startując z akcją „Schowaj babci
dowód” w ciągu zaledwie kilku tygodni skutecznie doprowadziło do porażki Prawa
i Sprawiedliwości i przejęcia na długie osiem lat władzy przez Donalda Tuska i
tak zwany „Układ Trójmiejski”.
Patrzę dziś na Borysa Budkę i Rafała
Trzaskowskiego, jak ci, bez choćby nawet i tych głupich krzeseł, próbują
powtórzyć tamten manewr i myślę sobie, że tu akurat stary Marx miał rację.
Historia wraca w formie parodii.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.