niedziela, 21 lutego 2021

Cztery wesołe kawałki na powitanie wiosny

 

Skoro wczoraj mieliśmy tu mój najnowszy felieton z „Warszawskiej Gazety”, to myślę, że nie zaszkodzi mi pójść z ciosem i przedstawić zestaw najnowszych kawałków pisanych co miesiąc dla „Polski Niepodległej”. Bardzo proszę.

 

 

Przyznać muszę, że chyba po raz pierwszy od czasu jak zaczęliśmy się tu spotykać, mam poczucie, że nie dzieje się absolutnie nic, czego można by się było uczepić. Próbuję sobie przypomnieć jakieś pojedyncze, choćby najbardziej nędzne wystąpienie którejś z goszczących tu od czasu do czasu sław, i mam wrażenie, że oni wszyscy jakby zapadli się pod ziemię. Gdyby nie to, że od czasu do czasu umrze któryś z aktorów i pojawia się okazja pokazania się na pogrzebie, można by było uznać, że oni wszyscy, za namową Stuhra juniora, wyjechali na zawsze za granicę. Szukałem więc, szukałem i szukałem i nagle trafiłem na coś, co świadczy o tym, że chyba faktycznie nastała jakaś posucha. Tu zresztą okazał się nie do zastąpienia sam Lech Wałęsa i na swoim facebookowym profilu umieścił zdjęcie okładki „Gazety Wyborczej” dokładnie sprzed dwóch lat, gdzie znalazł się komunikat o tym, że Jarosław Kaczyński wziął łapówkę od niegdysiejszego austriackiego dewelopera i przekazał ją jakiemuś księdzu. Przepraszam bardzo, ale jeśli tam naprawdę nie ma już czego komentować, to jakie możliwości mam ja, skromny niszowy publicysta?

***

Trochę jednak, muszę przyznać, kokietuję, bo nawet jeśli faktycznie jest ciężko, to nie ma takiej możliwości bym sobie z czymś takim nie poradził. Oto na fali awantury między kompulsywnymi mordercami dzieci nienarodzonych a równie kompulsywnymi owych niewiniątek obrońcami, wystąpił – oczywiście w telewizji TVN24 – człowiek, którego tu jeszcze nie zaszczyciliśmy choćby jednym słowem, a mianowicie pisarz nazwiskiem Miłoszewski, i rozszerzając nieco swoją wypowiedź jeszcze z zeszłego roku na temat Kościoła Katolickiego jako „naszego wroga, kartelu, źródła wszelkiego zła i wspólnym mianownika tych strasznych krzywd, nieszczęść i wykluczeń”, nadał jej charakter bardziej osobisty i powiedział co następuje:

Mnie tak naprawdę PiS nie dotyka, bo jestem zamożny. Moje młodsze dziecko chodzi do prywatnej szkoły, żeby się nie uczyć bez przerwy o Janie Pawle II i o tym, że trzeba gonić geja. Moja żona albo córka, gdyby były w niechcianej ciąży, to następnego dnia będziemy w hotelu w Amsterdamie i jeszcze zrobimy sobie z tego fajną wycieczkę po Europie”.

A ja sobie myślę, że może lepiej by było dla niego, by pozostał przy oryginalnej wypowiedzi i nie wchodził na zbyt trudne dla siebie ścieżki. Ja oczywiście wiem, że im którykolwiek z nich zobowiązania, tym bardziej musi przy każdej okazji podkreślać, jest bardziej wplątany w nałogi, kredyty i różnego rodzaju że jest bardzo zamożny. Niedawno mieliśmy, również pisarza, Szczepana Twardocha, który opowiadał o tym jak praktycznie na okrągło spędza czas w Toskanii, zażerając się truflami, po czym, w reakcji na tę żenadę, został potraktowany szyderstwem jakiego świat nie widział, a teraz ten biedaczek naraża się na kpiny, choćby ze strony takiego artysty estradowego Zenka Martyniuka, czy znanej z Internetu komediowej trupy o nazwie Abstrachuje. I jeszcze na dodatek wystawia na pośmiewisko swoje Bogu ducha winne dziecko, donosząc, że zmuszone ono jest chodzić do prywatnej szkoły. I to w czasach gdy nawet najbardziej tępi nowobogaccy wieją z prywatnych szkół gdzie pieprz rośnie, w obawie, że na starość będą musieli utrzymywać jakiegoś tragicznego idiotę. Swoją drogą, czy to możliwe, że mały Zygmuś też wyszedł z którejś z prywatnych szkół?

***

Nieco wcześniej wspomniałem o aktorze Macieju Stuhrze, który śladem swoich słynnych kolegów celebrytów, w wypowiedzi dla tygodnika „Wprost” oświadczył, że zdecydował się na emigrację. Jeśli ktoś przegapił ową deklarację, służę uprzejmie:

„Czy mnie się jeszcze w ogóle chce być patriotą? Czy mam w sobie wystarczająco dużo determinacji, by toczyć bój o sprawy, o które w mojej opinii walczyć trzeba? Czy zostawić to innym? Bo ileż można się kopać z koniem? Może trzeba rzucić kraj, wyjechać w cholerę, żyć gdzie indziej, przestać się zamartwiać tym, co się dzieje w Polsce? Bo, czy nie szkoda życia na to? Rozmawiam z żoną o tym, czy nie warto byłoby pokazać dzieciom jakiejś innej rzeczywistości, może nie na zawsze, może na rok?”

Oczywiście nikt w tę gadkę Stuhrowi nie uwierzył, zwłaszcza gdy nikt tak dobrze jak on sam nie wie, że nigdzie nie będzie mu tak wygodnie jak w Polsce, ale coś tam się jednak musiało podziać, bo chwilę później, jak się właśnie dowiedziałem, Stuhr wszystko odwołał, powiedział, że się nigdzie nie wybiera, państwowe media jego wypowiedź przekręciły i na koniec dodał, że w jednej z krakowskich parafii jest ksiądz, którego on życzy sobie widzieć w swoim teatrze.

Swoją drogą to bardzo ciekawe. Czyżby jemu w czasach pandemii tak dobrze się powodziło, że planuje przeprowadzać weryfikację widzów pod kątem ich stosunku do Strajku Kobiet i przed każdym spektaklem będzie wychodził na scenę i krzyczał: „Pisiory wypierdalać!”?

***

A to przecież i tak nie stanowiłoby czegoś szalenie oryginalnego. Jeszcze w roku 2008, tuż po tym jak Prawo i Sprawiedliwość zostało w ciągu zaledwie trzech tygodni zniszczone przez projekt „Schowaj babci dowód”, na początku jednego ze swoich występów popularny artysta estradowy Maciej Maleńczuk wrzasnął w stronę publiczności, by wszyscy ci, którzy głosowali na PiS „wypierdalali”. Jak wspomniałem, był to rok 2008, a zatem ponad 12 lat temu, gdy polityka miłości Donalda Tuska dopiero się rodziła, więc cokolwiek byśmy sobie o Maleńczuku myśleli, musimy docenić nie tylko jego obywatelskie zaangażowanie, ale może przede wszystkim autentyczny dar prorokowania. Jest jednak jeszcze coś. Otóż będąc autentycznym pionierem czasów, które dopiero miały nadejść, nie dał się on złamać ani kolejnym latom rządów Platformy Obywatelskiej, ani Katastrofie Smoleńskiej, ani zapowiadanemu przez pełne osiem lat końcu Prawa i Sprawiedliwości, ani wreszcie spektakularnemu upadkowi wspieranego przez siebie projektu, i dziś, po wszystkich tych latach nagrywa piosenkę, w której wyśpiewuje takie oto słowa:

Nowi Polacy, skąd wzięli się tacy
Nagle na tacy coś dostał pod nos
I choć kołaczy nie ma bez pracy
Kołacze Polaczek i zasila trzos
Brzuch swój za darmo napełnia złą karmą
Pcha się w kolejce po tani los
Za całą tą egzystencję marną
Jak psu każą dać mu głos
”.

Otóż ja oczywiście nie mam żadnego interesu, by dbać o kondycję naszej opozycji i coś tym nieudacznikom doradzać, ale co mi tam, niech znają moje dobre, a bezinteresowne serce. Drodzy Państwo, choćbyście się wspięli na wyżyny politycznej przebiegłości i od jutra zaczęli wygrywać każdą kolejną potyczkę z prezesem Kaczyńskim i jego ludźmi, cały Wasz wysiłek zostanie w jednej chwili unicestwiony przez aktywną obecność osób takich jak Maciej Maleńczuk. Mało tego. Nawet gdyby udało się Wam gdzieś znaleźć nowego Cybę, tyle że znacznie bardziej od pierwowzoru skutecznego, do czasu gdy wciąż Was będą reprezentowali ludzie o inteligencji i wrażliwości Macieja Maleńczuka, pokona Was nawet pozostały po Prezesie kot Czaruś.

***

A propos Czarusia, wciąż nie znamy przyszłych losów Rafała Trzaskowskiego. Po ostatnich wyborach prezydenckich wydawało się, że wznosząc na swoich sztandarach ową jak najbardziej godną szacunku liczbę 10000000, ruszy on w bój i stworzy siłę, która pozwoli mu na wiele kolejnych lat stać się opozycyjnym przywódcą na miarę wyzwań jakie ową opozycję niechybnie jeszcze czekają. Tymczasem, jak wiele na to wskazuje, wystarczyło że jakiś żartowniś na Twitterze rozpuścił plotkę, że Trzaskowski jest tak naprawdę grubaskiem o bardzo niedużym wzroście, by on nie był w stanie wydusić z siebie jakiegokolwiek sensownego ruchu dopóki nie udowodni światu, że tak naprawdę jest człowiekiem bardzo wysokim. I teraz właściwie jego przeciwnicy mają niezwykle proste zadanie: ile razy Rafał Trzaskowski spróbuje powiedzieć, czy zrobić coś godnego uwagi, wystarczy że gdzieś w Internecie ktoś zapyta, czy to prawda, że on ma półtora metra wzrostu, Wiadomości TVP to powtórzą, jego służby prasowe natychmiast mu o tym doniosą i to wystarczy, by z niego uszła cała para.

W sumie to bardzo ciekawe, czy on przypadkiem nie chodził do prywatnej podstawówki?

 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.

O porażkach zbyt późnych i zwycięstwach za wczesnych

       Krótko po pażdziernikowych wyborach rozmawiałem z pewnym znajomym, od lat blisko w ten czy inny sposób związanym ze środowiskiem Praw...