Ostatnio w mojej przestrzeni najpierw pojawił się termin „osoba
partnerska”, chwilę potem kolejny, „osoby z macicą”, a jeśli ktoś nie do
końca orientuje się, o co chodzi z tymi „osobami”, już spieszę wyjaśnić. Otóż
chodzi o to, że zdaniem niektórych, coś takiego jak „kobieta”, czy „mężczyzna”,
jeśli w ogóle istnieje, to wyłącznie w formie szczątkowej, stopniowo będąc zastępowane
przez cały szereg płci, wśród których my mężczyźni i kobiety stanowimy zaledwie
żałosny kaprys. Chciałem sprawdzić o co chodzi z tą „osobą”, a zatem wpisałem w
swojej wyszukiwarce termin „persons with uterus” i okazało się, że to wszystko
już działa od lat, a my, jak zwykle wleczemy się w cywilizacyjnym ogonie, udając że jesteśmy jak
najbardziej na bieżąco. Miałem też plan, by coś na ten temat napisać, zahaczając
nawet o coś pozornie tak odległego od tematu jak najnowszy wręcz zalew telewizyjnych
reklam ze środkami na potencję dla prawdziwych mężczyzn, ale ostatecznie nie
znalazłem w sobie dość sił, by choćby tę refleksję odpowiednio rozpocząć.
I oto,
proszę sobie wyobrazić, ledwie co wczoraj trafiłem na informację, że w
telewizji TVN24 wystąpiła niejaka Natalia Broniarczyk, przedstawicielka
organizacji o nazwie Aborcyjny Dream Team, która, jak sama nazwa wskazuje, z dumą
i odpowiednim zacięciem organizuje dostęp do aborcji dla wszystkich chętnych na
całym świecie. Natalia Broniarczyk, z dla nas jak najbardziej oczywistych
powodów podpisująca się imieniem Nata Lia Broniarczyk, udzieliła
wypowiedzi wspomnianej telewizji i z rozmowy wyszła nadzwyczaj niezadowolona,
czemu dała wyraz w swoim wpisie na Facebooku, który ja zdecydowałem się
przytoczyć tu dziś w całości. Proszę o cierpliwość:
„To będzie o stygmie aborcyjnej w polskich mediach.
Wczoraj był jeden z najintensywniejszych dni w całej historii adt. Na naszym
pomocowym lajfie zwróciłyśmy się do TVN24 żeby nie bali się nas
zapraszać do swoich programów. Nie będziemy im robić skandali aborcyjnych, ale
chętnie opowiemy o tym jak wygląda organizowanie sobie czy komuś aborcji.
Wiedzę mamy pokaźną, a czas jest wyjątkowy - zależy nam, żeby informacja o tym,
że jest gdzie się zwrócić po pomoc dotarła jak najszerzej. Miałyśmy wczoraj
dwie setki do programów tvn24. Zareagowałyśmy z entuzjazmem - będzie szansa
powiedzieć numer, że wspieramy finansowo, emocjonalnie i logistycznie, że osoby
nie są same, że aborcje się dzieją.
Obie z Justyną
spędziłyśmy po pół godziny z dziennikarkami. Mówiłyśmy, że osoby codziennie
przerywają ciążę, że najczęściej tabsami w domach, ale, że dzięki aborcji bez
granic jesteśmy tez w stanie skutecznie pomagać również w organizacji zabiegów
za granicą, że nikogo nie zostawiamy bez wsparcia, że finansujemy wszystko,
jeśli jest taka potrzeba, i że będziemy to robić. Oba materiały zostały tak
pocięte i zmontowane, że nic co było naszym celem nie zostało osiągnięte. W
materiale z Justynką pada, że to są ciężkie rozmowy i czasem dzwonią partnerzy.
A u mnie, że ‘w przyszłym tygodniu pierwsze osoby jadą na zabiegi do Holandii’
i tu pada komenarz dziennikarki ‘bo je na to stać’
Ja wiem, że my ze swoim
destygmatuzujacym [tak jest w oryginale] zacięciem jesteśmy dla wielu za radykalne i trudne za do
zaakceptowania, ale jeśli tworzysz materiał o tym jak wygląda aborcja i jak
można ją zrobić, to nie wybieraj tylko tego co ci pasuje pod tezę. To jest
manipulowanie nastrojami społecznymi a nie rzetelne dziennikarstwo. My nie
chcemy mieć z tym nic wspólnego i zwyczajnie nie mamy na to czasu. Od dziś w
Tvn24 tylko live - choć zapewne nas i tak nigdy nie zaproszą
Druga ważna rzecz to w
ogóle poziom debaty na temat aborcji w mediach głównego nurtu. Wiem, że
strategia na litość wydaje się ciągle wielu osobom skuteczna i jest też na
stałe wdrukowana w strategie komunikacyjną innych organizacji zajmujących się
aborcją.
Wiem, że ja czy
Justynka mówiąca o tym, że towarzyszymy w aborcjach w piątek, świątek czy
niedziele, że grup pomagających w aborcjach jest coraz więcej i naprawdę coraz
szerzej docieramy, że pomagamy osobom w pierwszych trymestrach, ale również w
23, 24,25, 26 tygodniu ciąży całościowo poprzez kasę, informacje, logistykę i
całościowe wsparcie emocjonalne w porównaniu do narracji innej organizacji,
która mówi, że ‘telefon dzwonił całą noc, a kobiety tak płakały, że nie można
było ich zrozumieć, i (ona- dyrektorka) musiała okazać się najdzielniejsza i
wspierać kobiety w kryzysach emocjonalnych) wydaje się mediom mało ‘hot’ i ‘seksi’,
zwyczajnie nudne i nie pasuje pod tezę. Ciągle musimy zmierzać się z tym i
zagryzać zęby.
Z całych kręgów
stygmatyzacji aborcji a jest ich 5, obszar mediów jest najtrudniejszy. Czuję
jakbyśmy waliły głową o ścianę. Nie zamierzamy przekonywać osób, że aborcja nie
musi być najtrudniejsza decyzja w życiu - wszak dla wielu, to ciągle jest
obszar opinii a nie faktów. Natomiast jak dzwonicie do nas i chcecie
porozmawiać o tym jak ADT czy ABG pomaga w aborcjach to róbcie materiał o tym,
o czym miał być. Bo to ze pomagamy i jak pomagamy to są fakty a nie opinie. To,
że w zeszłym roku minimum 7 tysięcy osób skorzystało z naszej pomocy to jest
fakt. To ze cała kwota udzielonego wsparcia z zeszłego roku wyniosła ponad 320
tysięcy złotych a średnia kwota na osobę ponad 3 tysiące złotych to jest fakt.
To, że numer 22 29 22 597 działa codziennie i jest rozgrzany do czerwoności to
jest fakt. Mail zapchany, skrzynki fb i insta tak samo - gdyby nie nasze ‘adt
wsparcie’ w postaci 9 wspaniałych osób, to byśmy już leżały nieprzytomne. To, że
pomagamy w aborcjach każdego dnia to są wszystko fakty. Nie chcesz o tym mówić
na wizji - nie zawracaj nam głowy.
Chcesz tworzyć pełne
stygmy materiały? Nie zawracaj nam głowy. My chcemy docierać z informacją o
naszej pomocy jak najszerzej a nie być wycięte i wykorzystane do materiału
rodem z tvp.
Aborcja z przyczyn
embriopatologicznych jest często powiązana z poczuciem żalu, smutku, a nawet
żałoby. Wiemy o tym, rozmawiamy i piszemy z osobami w takich sytuacjach dosyć
często. Mogłybyśmy opowiedzieć o tym, ale Wy nie chcecie słuchać! Macie swoje
wizje i zero elastyczności. Tak właśnie działa stygmatyzacja aborcji w mediach.
Chcecie, żeby was
łączyć z takimi osobami, żebyście mogli usadzić je tyłem, zmienić im głos i
pokazać płacz. Jak mamy wam zaufać i łączyć was z tymi osobami, skoro nawet nas
potraficie wykorzystać w taki sposób??? Jak mam uwierzyć w dobre intencji
dziennikarki, która wycina moje słowa i montuje materiał tak, że nabierają one
całkowicie innego znaczenia?
Walcie się.
Głęboko wierzymy, że
nie da wywalczyć wolnego dostępu do aborcji jednocześnie ją stygmatyzując. To
nie była, nie jest i nigdy nie będzie nasza strategia.
Aborcja na żądanie -
bez przepraszania! Inaczej zawsze będzie mniejszy lub większy syf. Nie będziemy
się ścigać z innymi organizacjami na drastyczniejsze przypadki. Nie chcemy
przykładać ręki do tego, że osoby będą się jeszcze bardziej wstydzić aborcji,
bo ‘nie płakały za dużo’, bo ‘nie miały wystarczającego powodu’.
Aktualnie państwo
tylko pokazało, że w dalszym ciągu zamierza umywać ręce od wszelkiej
odpowiedzialności za nasze zdrowie i za nasze życie.
Jedyne co mamy to
siebie nawzajem.
To jest bardzo dużo,
ale potrzebujemy tez zmiany na lepsze, zmiany na poziomie legislacyjnym, bo to
dotyczy naszej godności i naszego poczucia bezpieczeństwa.
Mamy prawo czuć się
bezpiecznie w miejscu, w którym mieszkamy z naszymi rodzinami. Dopóki nie
będzie takich zmian na poziomie legislacyjnym to zawsze możecie liczyć na całą
Aborcje Bez Granic i ADT, zawsze możecie zapytać nas jak przerwać ciąże i
otrzymać od nas pomoc, niezależnie od powodu, ze względu na który chcesz
przerwać ciąże, niezależnie od tego czy w trakcie ciąży zostały wykryte wady
genetyczne.
I pamiętaj wszystko co
czujesz w kontekście swojej aborcji jest ok. Aborcja nie powoduje traumy,
depresji tak jak nam próbują wmawiać niektórzy politycy. Większość osób
decyduje się na aborcje bo nie chce tej ciąży. Umiemy podejmować odpowiedzialne
decyzje dotyczące naszego życia, naszego zdrowia i ciała. Czas najwyższy nam
zaufać.
My wiemy co robimy, i
żadne prawo, nawet najbardziej surowe nie sprawi, że przestaniemy te decyzje
podejmować.
Nie chcemy mieć
dostępu do aborcji
z litości ‘bo używamy
wieszaków’.
Nie chcemy być
ratowane.
Chcemy mieć dostęp do
aborcji,
bo go po prostu
chcemy,
bo go potrzebujemy,
bo go żądamy,
bo na niego
zasługujemy.
Chcemy mieć dostęp do
aborcji,
bo przerywamy ciąże.
A media głównego nurtu
może kiedyś to zrozumieją”.
A ja, chcąc ów manifest w jakiś
sensowny sposób skomentować, chciałbym zakomunikować, że ja też dziś wyjątkowo
również przedstawię swój swego rodzaju manifest. Otóż, proszę sobie wyobrazić,
że właśnie, korzystając z uprzejmości platformy HBO odtworzyłem sobie
zamierzchły już bardzo film z Agentem 007, zatytułowany „Goldfinger”. Proszę mi
pozwolić na krótkie streszczenie. Oto – jeśli dobrze zrozumiałem wątek – jest człowiek, który planuje na najbliższe 50
lat radioaktywnie skazić całość zgromadzonych w złocie rezerw federalnych
Stanów Zjednoczonych w ten sposób, że jego osobiste rezerwy zwiększą swoją wartość
wielokrotnie, a jego główną w owym planie bronią jest wyjątkowo zła i
bezwzględna kobieta imieniem Pussy Galore (swoją drogą bardzo dobry zespół punk
rockowy). Któregoś dnia jednak, zanim dojdzie do nieszczęścia, między Bondem i
Pussy Galore dochodzi do siłowej konfrontacji i Bond ową kobietę, ku jej oczywistemu
zadowoleniu, gwałci. Sceny samego gwałtu, jako że były to wczesne lata
60., oczywiście nie oglądamy, natomiast
wiemy, że owa Pussy Galore przechodzi natychmiast na stronę Dobra, co James...
James Bond, w osobie niezastąpionego Seana O’Connery, komentuje następującymi
słowami: „To przez to że wzbudziłem w niej instynkt macierzyński”.
Zdaję sobie oczywiście sprawę,
że gdy chodzi o Nata
No i jeszcze jedno. Biorąc pod uwagę, jak ona wygląda w rzeczywistości i to jakie robi sobie zdjęcia, świadczy o tym, że w jej biednej głowie, wciąż tkwią niezmierzone pokłady zwykłej dziewczęcej tęsknoty.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.