niedziela, 31 stycznia 2021

O tym jak Pussy Galore została na nowo kobietą

 

       Ostatnio w mojej przestrzeni najpierw pojawił się termin „osoba partnerska”, chwilę potem kolejny, „osoby z macicą”, a jeśli ktoś nie do końca orientuje się, o co chodzi z tymi „osobami”, już spieszę wyjaśnić. Otóż chodzi o to, że zdaniem niektórych, coś takiego jak „kobieta”, czy „mężczyzna”, jeśli w ogóle istnieje, to wyłącznie w formie szczątkowej, stopniowo będąc zastępowane przez cały szereg płci, wśród których my mężczyźni i kobiety stanowimy zaledwie żałosny kaprys. Chciałem sprawdzić o co chodzi z tą „osobą”, a zatem wpisałem w swojej wyszukiwarce termin „persons with uterus” i okazało się, że to wszystko już działa od lat, a my, jak zwykle wleczemy się w cywilizacyjnym ogonie, udając że jesteśmy jak najbardziej na bieżąco. Miałem też plan, by coś na ten temat napisać, zahaczając nawet o coś pozornie tak odległego od tematu jak najnowszy wręcz zalew telewizyjnych reklam ze środkami na potencję dla prawdziwych mężczyzn, ale ostatecznie nie znalazłem w sobie dość sił, by choćby tę refleksję odpowiednio rozpocząć.

       I oto, proszę sobie wyobrazić, ledwie co wczoraj trafiłem na informację, że w telewizji TVN24 wystąpiła niejaka Natalia Broniarczyk, przedstawicielka organizacji o nazwie Aborcyjny Dream Team, która, jak sama nazwa wskazuje, z dumą i odpowiednim zacięciem organizuje dostęp do aborcji dla wszystkich chętnych na całym świecie. Natalia Broniarczyk, z dla nas jak najbardziej oczywistych powodów podpisująca się imieniem Nata Lia Broniarczyk, udzieliła wypowiedzi wspomnianej telewizji i z rozmowy wyszła nadzwyczaj niezadowolona, czemu dała wyraz w swoim wpisie na Facebooku, który ja zdecydowałem się przytoczyć tu dziś w całości. Proszę o cierpliwość:

To będzie o stygmie aborcyjnej w polskich mediach. Wczoraj był jeden z najintensywniejszych dni w całej historii adt. Na naszym pomocowym lajfie zwróciłyśmy się do TVN24 żeby nie bali się nas zapraszać do swoich programów. Nie będziemy im robić skandali aborcyjnych, ale chętnie opowiemy o tym jak wygląda organizowanie sobie czy komuś aborcji. Wiedzę mamy pokaźną, a czas jest wyjątkowy - zależy nam, żeby informacja o tym, że jest gdzie się zwrócić po pomoc dotarła jak najszerzej. Miałyśmy wczoraj dwie setki do programów tvn24. Zareagowałyśmy z entuzjazmem - będzie szansa powiedzieć numer, że wspieramy finansowo, emocjonalnie i logistycznie, że osoby nie są same, że aborcje się dzieją.

Obie z Justyną spędziłyśmy po pół godziny z dziennikarkami. Mówiłyśmy, że osoby codziennie przerywają ciążę, że najczęściej tabsami w domach, ale, że dzięki aborcji bez granic jesteśmy tez w stanie skutecznie pomagać również w organizacji zabiegów za granicą, że nikogo nie zostawiamy bez wsparcia, że finansujemy wszystko, jeśli jest taka potrzeba, i że będziemy to robić. Oba materiały zostały tak pocięte i zmontowane, że nic co było naszym celem nie zostało osiągnięte. W materiale z Justynką pada, że to są ciężkie rozmowy i czasem dzwonią partnerzy. A u mnie, że ‘w przyszłym tygodniu pierwsze osoby jadą na zabiegi do Holandii’ i tu pada komenarz dziennikarki ‘bo je na to stać’ zero numeru, zero info jak uzyskać od nas pomoc.

Ja wiem, że my ze swoim destygmatuzujacym [tak jest w oryginale] zacięciem jesteśmy dla wielu za radykalne i trudne za do zaakceptowania, ale jeśli tworzysz materiał o tym jak wygląda aborcja i jak można ją zrobić, to nie wybieraj tylko tego co ci pasuje pod tezę. To jest manipulowanie nastrojami społecznymi a nie rzetelne dziennikarstwo. My nie chcemy mieć z tym nic wspólnego i zwyczajnie nie mamy na to czasu. Od dziś w Tvn24 tylko live - choć zapewne nas i tak nigdy nie zaproszą karo dziś miała wywiad z Tvn24 - mam nadzieje, że tego nie spierdolą.

Druga ważna rzecz to w ogóle poziom debaty na temat aborcji w mediach głównego nurtu. Wiem, że strategia na litość wydaje się ciągle wielu osobom skuteczna i jest też na stałe wdrukowana w strategie komunikacyjną innych organizacji zajmujących się aborcją.

Wiem, że ja czy Justynka mówiąca o tym, że towarzyszymy w aborcjach w piątek, świątek czy niedziele, że grup pomagających w aborcjach jest coraz więcej i naprawdę coraz szerzej docieramy, że pomagamy osobom w pierwszych trymestrach, ale również w 23, 24,25, 26 tygodniu ciąży całościowo poprzez kasę, informacje, logistykę i całościowe wsparcie emocjonalne w porównaniu do narracji innej organizacji, która mówi, że ‘telefon dzwonił całą noc, a kobiety tak płakały, że nie można było ich zrozumieć, i (ona- dyrektorka) musiała okazać się najdzielniejsza i wspierać kobiety w kryzysach emocjonalnych) wydaje się mediom mało ‘hot’ i ‘seksi’, zwyczajnie nudne i nie pasuje pod tezę. Ciągle musimy zmierzać się z tym i zagryzać zęby.

Z całych kręgów stygmatyzacji aborcji a jest ich 5, obszar mediów jest najtrudniejszy. Czuję jakbyśmy waliły głową o ścianę. Nie zamierzamy przekonywać osób, że aborcja nie musi być najtrudniejsza decyzja w życiu - wszak dla wielu, to ciągle jest obszar opinii a nie faktów. Natomiast jak dzwonicie do nas i chcecie porozmawiać o tym jak ADT czy ABG pomaga w aborcjach to róbcie materiał o tym, o czym miał być. Bo to ze pomagamy i jak pomagamy to są fakty a nie opinie. To, że w zeszłym roku minimum 7 tysięcy osób skorzystało z naszej pomocy to jest fakt. To ze cała kwota udzielonego wsparcia z zeszłego roku wyniosła ponad 320 tysięcy złotych a średnia kwota na osobę ponad 3 tysiące złotych to jest fakt. To, że numer 22 29 22 597 działa codziennie i jest rozgrzany do czerwoności to jest fakt. Mail zapchany, skrzynki fb i insta tak samo - gdyby nie nasze ‘adt wsparcie’ w postaci 9 wspaniałych osób, to byśmy już leżały nieprzytomne. To, że pomagamy w aborcjach każdego dnia to są wszystko fakty. Nie chcesz o tym mówić na wizji - nie zawracaj nam głowy.

Chcesz tworzyć pełne stygmy materiały? Nie zawracaj nam głowy. My chcemy docierać z informacją o naszej pomocy jak najszerzej a nie być wycięte i wykorzystane do materiału rodem z tvp.

Aborcja z przyczyn embriopatologicznych jest często powiązana z poczuciem żalu, smutku, a nawet żałoby. Wiemy o tym, rozmawiamy i piszemy z osobami w takich sytuacjach dosyć często. Mogłybyśmy opowiedzieć o tym, ale Wy nie chcecie słuchać! Macie swoje wizje i zero elastyczności. Tak właśnie działa stygmatyzacja aborcji w mediach.

Chcecie, żeby was łączyć z takimi osobami, żebyście mogli usadzić je tyłem, zmienić im głos i pokazać płacz. Jak mamy wam zaufać i łączyć was z tymi osobami, skoro nawet nas potraficie wykorzystać w taki sposób??? Jak mam uwierzyć w dobre intencji dziennikarki, która wycina moje słowa i montuje materiał tak, że nabierają one całkowicie innego znaczenia?

Walcie się.

Głęboko wierzymy, że nie da wywalczyć wolnego dostępu do aborcji jednocześnie ją stygmatyzując. To nie była, nie jest i nigdy nie będzie nasza strategia.

Aborcja na żądanie - bez przepraszania! Inaczej zawsze będzie mniejszy lub większy syf. Nie będziemy się ścigać z innymi organizacjami na drastyczniejsze przypadki. Nie chcemy przykładać ręki do tego, że osoby będą się jeszcze bardziej wstydzić aborcji, bo ‘nie płakały za dużo’, bo ‘nie miały wystarczającego powodu’.

Aktualnie państwo tylko pokazało, że w dalszym ciągu zamierza umywać ręce od wszelkiej odpowiedzialności za nasze zdrowie i za nasze życie.

Jedyne co mamy to siebie nawzajem.

To jest bardzo dużo, ale potrzebujemy tez zmiany na lepsze, zmiany na poziomie legislacyjnym, bo to dotyczy naszej godności i naszego poczucia bezpieczeństwa.

Mamy prawo czuć się bezpiecznie w miejscu, w którym mieszkamy z naszymi rodzinami. Dopóki nie będzie takich zmian na poziomie legislacyjnym to zawsze możecie liczyć na całą Aborcje Bez Granic i ADT, zawsze możecie zapytać nas jak przerwać ciąże i otrzymać od nas pomoc, niezależnie od powodu, ze względu na który chcesz przerwać ciąże, niezależnie od tego czy w trakcie ciąży zostały wykryte wady genetyczne.

I pamiętaj wszystko co czujesz w kontekście swojej aborcji jest ok. Aborcja nie powoduje traumy, depresji tak jak nam próbują wmawiać niektórzy politycy. Większość osób decyduje się na aborcje bo nie chce tej ciąży. Umiemy podejmować odpowiedzialne decyzje dotyczące naszego życia, naszego zdrowia i ciała. Czas najwyższy nam zaufać.

My wiemy co robimy, i żadne prawo, nawet najbardziej surowe nie sprawi, że przestaniemy te decyzje podejmować.

Nie chcemy mieć dostępu do aborcji

z litości ‘bo używamy wieszaków’.

Nie chcemy być ratowane.

Chcemy mieć dostęp do aborcji,

bo go po prostu chcemy,

bo go potrzebujemy,

bo go żądamy,

bo na niego zasługujemy.

Chcemy mieć dostęp do aborcji,

bo przerywamy ciąże.

A media głównego nurtu może kiedyś to zrozumieją”.

      A ja, chcąc ów manifest w jakiś sensowny sposób skomentować, chciałbym zakomunikować, że ja też dziś wyjątkowo również przedstawię swój swego rodzaju manifest. Otóż, proszę sobie wyobrazić, że właśnie, korzystając z uprzejmości platformy HBO odtworzyłem sobie zamierzchły już bardzo film z Agentem 007, zatytułowany „Goldfinger”. Proszę mi pozwolić na krótkie streszczenie. Oto – jeśli dobrze zrozumiałem wątek –  jest człowiek, który planuje na najbliższe 50 lat radioaktywnie skazić całość zgromadzonych w złocie rezerw federalnych Stanów Zjednoczonych w ten sposób, że jego osobiste rezerwy zwiększą swoją wartość wielokrotnie, a jego główną w owym planie bronią jest wyjątkowo zła i bezwzględna kobieta imieniem Pussy Galore (swoją drogą bardzo dobry zespół punk rockowy). Któregoś dnia jednak, zanim dojdzie do nieszczęścia, między Bondem i Pussy Galore dochodzi do siłowej konfrontacji i Bond ową kobietę, ku jej oczywistemu zadowoleniu, gwałci. Sceny samego gwałtu, jako że były to wczesne lata 60.,  oczywiście nie oglądamy, natomiast wiemy, że owa Pussy Galore przechodzi natychmiast na stronę Dobra, co James... James Bond, w osobie niezastąpionego Seana O’Connery, komentuje następującymi słowami: „To przez to że wzbudziłem w niej instynkt macierzyński”.

     Zdaję sobie oczywiście sprawę, że gdy chodzi o Nata Lię Broniarczyk, może nie pójść aż tak łatwo, zwłaszcza że mamy nie rok 1964, ale lata całkowicie od tego co było różne, ale ja wciąż wierzę, że to jest niezmiennie najlepszy sposób: wzbudzić w tym, kto tego najbardziej potrzebuje, uczucia macierzyńskie. Gdy chodzi o nią akurat, światełkiem w tunelu jest to, że ona w swoim wpisie na Facebooku dwa razy się zapomniała i użyła słowa „kobiety”. 

      No i jeszcze jedno. Biorąc pod uwagę, jak ona wygląda w rzeczywistości i to jakie robi sobie zdjęcia, świadczy o tym, że w jej biednej głowie, wciąż tkwią niezmierzone pokłady zwykłej dziewczęcej tęsknoty.



 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.

GERARD WARCOK: ROK 2024

                                                           Rok 2024 Rok 1888: Duńczyk G. Brandes w swej książce „Polska” pisze: &quo...