poniedziałek, 25 stycznia 2021

Charlie Gard, czyli Nowy Holocaust

 

Wszyscy czekamy na decyzję brytyjskich władz w sprawie przekazania skazanego przez tamtejszy system na śmierć Polaka w polskie ręce, a ja chciałbym przypomnieć jedno życie i jedną śmierć sprzed grubo ponad trzech już lat, prosząc jednocześnie o cierpliwość, bo odpowiedni komentarz nastąpi na koniec.  

 

      Dotychczas o sprawie Charliego Garda ani nie pisałem, ani choćby jednym słowem nie wspominałem, bo zwyczajnie nie miałem odwagi, bojąc się, że jedno moje słowo sprawi, że wszystko runie. Gdyby ktoś nie wiedział – co zresztą jest w tych mocno wypełnionych emocjami czasach nadzwyczaj prawdopodobne – o co chodzi, spieszę wyjaśnić. Otóż Charlie Gard to niespełna roczny chłopczyk, który wczoraj właśnie biał być i zapewne już został w majestacie prawa zamordowany, bo był chory, a dzisiejsza służba zdrowia nie była w stanie znaleźć dla niego lekarstwa.

      Ktoś powie, że to nic nowego. W końcu każdy z nas wie, co to takiego eutanazja, a poza tym to nie pierwszy przecież raz, jak się dowiadujemy, że gdzieś ktoś umarł, bo był chory, a lekarze nie potrafili na jego chorobę znaleźć sposobu. To prawda, tego typu przypadków mieliśmy przez ostatnie lata wystarczająco dużo, by się z nerwów spocić. Tym razem jednak stoimy wobec jakości całkowicie nowej: oto po raz pierwszy to nie człowiek mający już dość tego życia, czy choćby i jego rodzina, wołają o śmierć, ale owej śmierci żąda System. Wbrew choremu, wbrew rodzinie, wbrew tym wszystkim, którzy twierdzą, że to życie jest święte, a nie śmierć. Przypadek Charliego Garda to sytuacja całkowicie nowa, gdzie rodzice tego biednego dziecka błagają, by to dziecko im zostawić, uruchamiają ogólnoświatową akcję w obronie prawa ich dziecka do życia, a System decyduje: „Ma umrzeć”.

      Powtarzam, dotychczas było tak, że kiedy – zachowajmy już może to imię, jak symbol – Charlie był zbyt mały, zbyt niedołężny, ewentualnie zwyczajnie zbyt chory, by artykułować swoje oczekiwania od świata, który go zdecydował się przyjąć, ów świat uznawał, że ostateczna decyzja należy do rodziny. To rodzice, rodzeństwo, dzieci, dziadkowie, krótko mówiąc, osoby najbliższe, mają prawo decydować, co jest dobre dla tego, kogo kochają najbardziej. I przyznaję, że za tym stała jakaś – owszem, nie do końca ludzka – ale jednak logika. Dziś nagle się okazuje, że to było tylko takie gadanie, na które można było sobie pozwolić do czasu, gdy sprzyjała temu sytuacja. Dziś nagle okazuje się, że kiedy zabrakło argumentów, zostało owo słynne pragnienie śmierci i wspierająca je naga siła. Dziś nagle okazuje się, że to co nam zostało, to nie prawo do życia, lecz prawo do śmierci.

      O zabójstwie Charliego Garda dowiedziałem się z portalu tvn24.pl, a więc od ludzi reprezentujących wspomniane życzenie śmierci. Proszę posłuchać:

Brytyjski sędzia, po rozpatrzeniu racji wszystkich stron, musiał postawić ultimatum: albo rodzice ustalą ze szpitalem do czwartkowego popołudnia, gdzie ich niespełna roczny syn dożyje swoich dni, albo zostanie przewieziony do dziecięcego hospicjum, gdzie zostanie odłączony od aparatury podtrzymującej życie”.

      Proszę zwrócić uwagę, z czym my tu mamy do czynienia. Oto sędzia „rozpatrzył” rację wszystkich stron i „musiał” postawić ultimatum: albo rodzice Charliego sami wskażą miejsce egzekucji, albo owo miejsce wskaże System.

      Ale oto dalszy ciąg tej niezwykłej relacji: „We wtorek rodzice zgodzili się na przerwanie uporczywej terapii”. A ja w tej sytuacji już tylko się dziwię, że oni nie napisali, że, przekonani argumentami sędziego, który „rozpatrzył racje wszystkich stron”, nie tyle się zgodzili, co wręcz zwrócili się z łaskawą prośbą o przerwanie terapii.

      Ale jest coś jeszcze. Otóż, jak nas informuje ten sam portal, rodzice Charliego, pragnąc go ochronić przed karzącą ręką Nowego Wspaniałego Świata, z prośbą, by nie zbijać ich dziecka zwrócili się do instytucji, wydawałoby się w tego typu sprawach najwyższej, a więc Europejskiego Trybunału Praw Człowieka, no i proszę sobie wyobrazić, że ów trybunał również ogłosił, że prawem człowieka nie jest żyć, lecz umrzeć.

      To nie wszystko. Kiedy już wszystkie próby uniknięcia tej masakry okazały się bezskuteczne, rodzice Charliego, który tymczasem leżał sobie gdzieś w brytyjskim szpitalu, czekając na egzekucję, zwrócili się do Systemu, by ten pozwolił im zabrać swojego synka do domu, by on umarł tam, u siebie, w swoim łóżeczku. No i również tym razem okazało się, ze to nie te czasy. Okazało się, że „względy proceduralne” nie pozwalają na tego typu ekstrawagancje, a Charlie ma umrzeć na łonie Systemu. Tego, że przede wszystkim liczą się znaki, już naturalnie nikomu się wspomnieć nie chciało.

      Ponieważ zrobiło się tak upiornie, że jeszcze chwila, a ja zwyczajnie eksploduję, proponuję byśmy wrócili na powierzchnię i przyjrzeli się temu, co tam, panie, w polityce. Jak wiemy, rząd Prawa i Sprawiedliwości, wbrew bardzo stanowczym protestom pewnej części społeczeństwa, a przede wszystkim europejskich instytucji, chciał przeprowadzić reformę sądownictwa, niestety ową reformę zawetował Prezydent, swój ruch tłumacząc tym, że on wprawdzie uważa, że reforma jest pilna i niezbędna, niemniej, wprowadzając ją, należy postępować rozważnie. Otóż nie. Przypadek chłopczyka, zamordowanego wczoraj gdzieś w którymś z brytyjskich – jakaż to ironia – hospicjów, pokazuje nam bardzo jednoznacznie, że tu nie ma czasu na dąsy. Toczy się wojna dwóch kompletnie różnych światów i stawką jest życie, albo śmierć. A kiedy już dojdzie do tego, że przegramy, to oni nas jako swoich jeńców zwyczajnie dobiją. Też nowość.

 

Jak już wspomniałem, Charlie Gard został skazany na śmierć, a wyrok został wykonany jeszcze w roku 2017, a ja jakimś cudem znalazłem w sobie siłę by o tym co się stało wspomnieć tu na tym blogu. Dziś, kiedy tak bardzo czekamy na to aż uda się sprowadzić do Polski umierającego w szpitalu w Plymouth Polaka, chciałbym ze smutkiem wyrazić obawę, że oni go ze swoich lepkich rąk nie wypuszczą, i to wcale nie dlatego, że - jak nam niektórzy tłumaczą - ci co go najbardziej kochają, czyli żona i dzieci, sobie tego nie życzą. Przyczyny są daleko bardziej proste.  Oni zwyczajnie nie mogą. Teraz już nie mogą.



 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.

Gdy Ruch Ośmiu Gwiazdek zamawia świeżą dostawę pieluch

      Pewnie nie tylko ja to zauważyłem, ale gdybym to jednak tylko ja był taki spostrzegawczy, pragnąłbym zwrócić naszą uwagę na pewien zup...