Wprawdzie wszystko wskazuje na to, że
wbrew naszym obawom System nie uznał za stosowne posadzić prezydenta Trumpa,
niemniej pomyślałem sobie, że jeszcze im dam trochę czasu i z ostatecznym
komentarzem na temat sytuacji w Stanach Zjednoczonych wstrzymam się przez
przynajmniej jeszcze jeden dzień. Dziś natomiast chciałbym odpowiedzieć na
skierowany pod moim adresem zarzut naszego wybitnego komentatora spraw
istotnych, Integratora, jakobym zamiast wsłuchiwać się w głos osób poważnych
oraz wykształconych, zawierzyłem mediom i ich kłamstwom. Muszę przy tym się
zastrzec, że gdyby tu tylko chodziło o moją polemikę z choćby nawet kimś takim
jak Integrator, to ja bym nie potrzebował do tego osobnej notki, ale
wystarczyłby dłuższy komentarz. Jeśli
jednak zabieram się za dłuższy tekst, to dlatego, że uważam za stosowne zrobić
coś znacznie więcej niż zadeklarować, że to co mówią media, ja mam w głębokiej
pogardzie. Tym razem bowiem, czuję potrzebę powiedzenia czegoś więcej.
Zanim jednak zacznę, chciałbym powrócić do
początków, a więc do Katastrofy Smoleńskiej. Otóż, jak wiemy – a każdy może to
sobie sprawdzić, sięgając do moich starych notek – moją pierwszą reakcją na to
co się stało w Smoleńsku było to, że to co już wiemy bez konieczności
dochodzenia szczegółow, to to że w tak zwanym cywilizowanym świecie tego typu
katastrofy zwyczajnie się nie zdarzają, a zatem nie mieliśmy do czynienia z
wypadkiem. Konsekwentnie więc, w ten czy inny sposób doszło do zabójstwa. W
drugiej kolejności oświadczyłem, że moim zdaniem nigdy nie dowiemy się, co się
stało, bo tego typu informacja – potwierdzona oficjalnie – musiałaby stanowić
tak zwany game changer, a na to
współczesny świat pozwolić sobie nie może. Wreszcie – a zdarzyło się to
stosunkowo wcześnie – założyłem też taką ewentualność, że owej śmierci tak
naprawdę nikt nie chciał, że chodziło wyłącznie o żart, który ostatecznie się
nie udał. Mimo to, moje wyssane z mlekiem matki przekonanie, że na końcu musi
się jednak okazać, że dobro i prawda zwycięża, kazało mi wierzyć, że skoro z
jednej strony jesteśmy zalewani oczywistymi wręcz manipulacjami i ordynarnymi
kłamstwami, a z drugiej działa oficjalna komisja nadzorowana przez samego
Antoniego Macierewicza, to w końcu dojdziemy do prawdy i uzyskamy ową
upragnioną satysfakcję. Tymczasem oto zbliża się jedenasty rok od tej strasznej
rzezi i – jakież to żałosne – redaktor Pyza apeluje do Antoniego Macierewicza,
by wreszcie nam powiedział, co się tam w tym cholernym Smoleńsku stało, na co
ten odpowiada, że on powie, ale dopiero wtedy gdy... zwalczymy pandemię.
Otóż, jeśli można, mam propozycję: dajmy
sobie spokój z tym czekaniem. Z tego co wiem, nie dowiemy się nigdy nic więcej
ponad to, że tak naprawdę tej śmierci nie chciał nikt, że ona się pojawiła
zupełnie niespodziewanie przy okazji zwykłego żartu, natomiast cała wieloletnia
praca tak zwanej „podkomisji”, z tym całym trotylem, bombami, oraz eksplozjami,
od początku była kompletnym oszustwem, a my dziś możemy się już tylko modlić o
to, by świat o tym co się tam działo jak najszybciej zapomniał, bo jeśli nie
zapomni, to dopiero wtedy będziemy mieli zmartwienie.
Do czego zmierzam? Otóż jak wiemy, my – w
tym oczywiście ja – byliśmy od początku głęboko przekonani, że ci wszyscy
profesorowie, eksperci, specjaliści z wszystkich możliwych dziedzin, przybyli w
dodatku z całego świata, są na tyle kompetentni, że przy wszystkich tych
dodatkowych ekspertyzach dostarczonych przez wielorakie instytuty badawcze,
zapewnią nam dojście do ostatecznej prawdy. Dziś – a ja, jak mówię, węszyłem to
od dawna – wiemy, że stoimy pod ścianą i jedyne co wiemy, to to, że ów wrak
spoczywa bezpiecznie w Smoleńsku zapewne do końca świata. No i że to nie był
wypadek. To jednak o czym myślę pisząc tę notkę, to to że kłamią wszyscy, a to
co pozostaje nam, to liczyć na swoją czujność, rozsądek i przede wszystkim pełną
dystansu nieufność do wszystkiego co ktoś nam pragnie powiedzieć, w tym osoba,
lub grupa osób, z tytułem prof. dr hab. przed nazwiskiem.
I oto pojawia się pandemia, za nią
szczepionki, a na końcu emocje ludzi takich jak nasz Integrator. Otóż muszę
przyznać, że przez pierwsze miesiące pandemii byłem głęboko przekonany, że mamy
do czynienia wyłącznie z eksperymentem – społecznym, politycznym, medycznym...
diabeł jeden wie. Był moment, że wymyśliłem sobie, że za tym całym
koronawirusem stoi plan uniemożliwienia Donaldowi Trumpowi wygrania wyborów. Jednak
przyszedł taki moment, kiedy musiałem dojść do wniosku, że tu w żaden sposób
nie chodzi ani o Trumpa, ani o jakiekolwiek eksperymenty, ale że mamy do
czynienia z autentyczną pandemią, na którą świat nie zna metody. Skąd się owa
pandemia wzięła, kto ją nam przyniósł, tego oczywiście nie wiemy, natomiast
dziś jestem przekonany, że ona istnieje, jest nadzwyczaj groźna i że zarówno
maseczki jak i szczepionka to jedyna droga – swoją drogą kręta jak jasna
cholera – do tego, by ją zakończyć. Skąd to przekonanie? Otóż wcale nie stąd że
dowiedziałem się o tym z mediów. Gdybym miał polegać na mediach, to dziś
prawdopodobnie nie byłbym w stanie wydusić z siebie słowa. A zatem skąd? Z tego
mianowicie co moje i czego nikt mi nigdy nie odbierze. Ze wspomnianej wcześniej
czujności, z rozsądku, oraz z odpowiedniej porcji nieufności skierowanej we
wsystkie atakujące mnie strony. Otóż tego że mamy pandemię, po tych wszystkich
miesiącach, nikt chyba nie kwestionuje. Nawet najbardziej zagorzali przeciwnicy
szczepionek muszą się zgodzić, że nie ma mowy ani o jakimkolwiek eksperymencie,
ani o próbie usunięcia Donalda Trumpa ze stanowiska, ale z autentyczną zarazą,
która zatacza coraz większe kręgi, ani myśli ustąpić i pozostawia nas wciąż w
tej samej niepewności, czy uda się nam pojechać w tym roku, czy w ogóle
kiedykolwiek, gdzieś na jakieś spokojne,
normalne wakacje.
Przepraszam Cię bardzo Mój Drogi
Integratorze, ale do tego by wiedzieć, że ta szczepionka to fakt, a nie czarny
projekt wypuszczony z rąk jakiegoś czarnego towarzystwa, ja nie muszę ani
wsłuchiwać się w komunikaty rządu Prawa i Sprawiedliwości, ani też śledzić
doniesień różnego rodzaju mediów; ale też nie muszę się zastanawiać nad
opiniami bandy wariatów z profesorskimi tytułami, w głębokim przekonaniu, że
skoro oni mają te wszystkie papiery, to znaczy że chyba jednak coś tam wiedzą. Ja
już miałem wiele okazji doświadczyć ich zawodowstwa. A skąd to moje przekonanie,
że droga, którą idę to droga słuszna? Stąd mianowicie, że przez te wszystkie
lata, które za mną, udało mi się zrozumieć, że z tym jednym wyjątkiem kiedy kłamać
akurat nie muszą, kłamią wszyscy, no i oczywiście też stąd, że po dziesięciu
latach prac nadzorowanych przez Antoniego Macierewicza wiem to, że moje
przekonanie co do tego, że nie ma jak wybór między dwoma kłamcami, to błąd.
A zatem, szczepmy się i liczmy na to, że
wreszcie się spotkamy.
To jest uczciwe podejście. Ty się szczepisz bo sądzisz, że szczepionka zadziała i jest bezpieczna, ja się nie szczepie bo uważam, że nie do końca tak jest.
OdpowiedzUsuńNajgorzej jak ludzie zaczynają dorabiać do swoich wyborów ideologię. Wtedy pojawiają się z jednej strony zapiekli "antyszczepionkowcy", którzy nazywają tych co się szczepią baranami prowadzonymi na rzeź, a z drugiej zapiekli "szczepionkowcy", którzy najlepiej wszystkich by na siłę zaszczepili, a tych co nie chcą się szczepić zamykali w izolatkach.
@Mateusz
UsuńJa się nie szczepię dlatego, że sądzę że szczepionka zadziała. Prawdę powiedziawszy, od pierwszego dnia jak się pojawiła ta zaraza w ogóle nie myślę o tym, że mogę zachorować. O wiele bardziej boję się zawału serca, że już nie wspomnę o raku. Szczepię się, bo nie chcę stać w jednym szeregu z Braunem i jego ferajną.
@toyah
UsuńNigdy bym na to nie wpadł, dlatego, że Braun i jego ferajna jest poza pasmem dźwięków słyszalnych przeze mnie.