sobota, 23 stycznia 2021

O Kaziu milionerze, czyli jak prowadzić działalność dobroczynną nie będąc idiotą?

 

             Mam tu wprawdzie pewne niedobre podejrzenia, ale zakładam że istnieje jednak pewna szansa, że nie tylko ja lubię od czasu do czasu skorzystać z usług niemieckiej sieci pod nazwą Lidl i to że tam bywam, ujdzie mi na sucho. A to że bywam to jest fakt, choćby z tego względu że nigdzie nigdzie nie mogę liczyć na to że w cenie co najmniej rozsądnej znajdę tam porządne sery, porządną whisky, oraz oczywiście klasyczne angielskie baked beans. Bywam więc w Lidlu ile razy chce mi się wsiąść w tramwaj i zrobić te parę przystanków, stało się jednak tak że parę dni temu skoczyłem tam po flaszkę i kiedy podszedłem do kasy by za nią zapłacić, najpierw z przerażeniem zauważyłem że kasjer miał na sobie koszulkę z grafiką Wielkiej Orkiesttry Świątecznej Pomocy, obok stała puszka z odpowiednią szparą i taką samą grafiką, a w dodatku, kiedy zapłaciłem za zakup, wraz z rachunkiem otrzymałem nalepkę z odpowiednim serduszkiem, którą normalnie, o ile mi wiadomo, można od Jerzego Owsiaka wyłącznie kupić.

            Nalepkę wraz z rachunkiem oczywiście wyrzuciłem zaraz po opuszczeniu terenu sklepu, jednak nie mogłem przestać myśleć w pierwszej kolejności na temat tego, jak to się dzieje że w sieci takiej jak Lidl pracownicy zobowiązani są do tego by się prowadzać w koszulkach Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy, a co ciekawsze, na jakiej zasadzie ja dostałem to serduszko. Czy to jest możliwe, że Jerzy Owsiak, w ramach swojej dobroczynnej działalności, podpisał z Lidlem umowę zgodnie z którą, część pieniędzy jakie ja wydam na alkohol, zostanie przeznaczona na jego biznesowe przedsięwzięcie, a ja sam, mimo że nikt mnie nie pytał o o to czy chciałbym się zaangażować w tak zwaną działalność dobroczynną, zostanę zakwalifikowany jako jedną z milionów osób wrażliwych na potrzeby innych?

            Myślę sobie o tym serduszku, które dostałem wraz z rachunkiem i mam coraz większe podejrzenie, że ono nie zostało mi wręczone tylko dlatego że ja wpadłem do Lidla i kupiłem od nich flaszkę. A skoro tak to ja się obawiam, że jeśli Jerzy Owsiak za miesiąc ogłosi, że Wielka Orkiestra Świątecznej Pomocy zaliczyła kolejny rekord zbierając powiedzmy 150, albo 200 milionów złotych, to w tych milionach jest również moje parę złotych, a to mi się bardzo nie podoba. Dlaczego? Dlatego mianowicie że ja bardzo nie lubię jeśli ktoś mi wydziera przez gardło moje serce, a za to mi daje kawałek jakiejś gównianej przylepki.

            Wiedzieliśmy to już od pewnego czasu, dziś jednak mam wrażenie, że wszystko się odbywa zdecydowanie bardziej niż kiedykolwiek wcześniej na tak zwanego chama. A ja w tej sytuacji postanowiłem opowiedzieć pewną historię, o której pewnie mało kto słyszał. Otóż jesienią zeszłego roku pojawiła się informacja że we Wrocławiu działał niejaki „pan Kazio”, prowadząc działalność gospodarczą w postaci ulicznej sprzedaży wypełnionych helem balonów, któregoś dnia wspomnianemu panu Kaziowi z nieopisanych powodów spalił się samochód z balonami i pan Kazio został bez środków do życia. W tym momencie, jak się dowiadujemy, pan Kazio, jako osoba nigdy się nie poddająca, ogłosił publiczną zbiórkę na samochód, utracone balony oraz, jak rozumiem, butlę z helem,  i nie dość że w jednej chwili zebrał 150 tys. złotych, to jeszcze prezydent Wrocławia tak wzruszył sie jego losem, że mu podarował mieszkanie.

       Czytam historię „pana Kazia” i nagle czuję, że nie znam słów, dzięki którym mógłbym przekazać to co mnie dręczy, a w tej sytuacji nie pozostaje mi nic innego jak zacytować całą informację podaną przez lokalne wrocławskie media i ogłosić, że reszta jest milczeniem. Się ma!!!!!!

 

       Od poniedziałku pan od balonów ma nowe, przejściowe lokum. Cudowni ludzie pomogli. Był już na spotkaniu z dyrekcją wrocławskiego Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej i został włączony do programu „Droga do domu”.

      „Pan Kazik wybiera właśnie samochód, którym będzie mógł wozić balony i butle z helem. Podchodzimy do sprawy sensownie, żeby koszt ubezpieczenia auta nie przerósł możliwości Pana Kazika. Dziś od rana, przecudowna Ania - organizatorka zrzutki, biega po urzędach, wykonuje setki telefonów i załatwia wszystkie sprawy administracyjne, aby m.in wyrobić Panu Kazikowi zagubiony dowód osobisty, czy złożyć wniosek o rentę. Zamówiliśmy też nową dostawę balonów z hurtowni + idą do nas z całego świata paczki z balonami, które wysyłacie za własne pieniądze! 20% finalnej kwoty, Pan Kazik zdecydował się przekazać dwóm organizacjom - Wrocławskiemu Hospicjum dla Dzieci i Wrocławskiemu Centrum Opieki i Wychowania (dla każdej po 10%).” - napisali organizatorzy zbiórki, której efekty przerosły wszelkie oczekiwania.

      Pieniędzy zebrano tak dużo, że mężczyzna zdecydował, że powinien podzielić się nimi z innymi potrzebującymi i postanowił przekazać nadwyżkę dla chorych dzieci. Pan Kazio dziękował za pomoc ze łzami w oczach.

      Obietnica pomocy ze strony miasta to dodatkowy wspaniały gest. Wsparcie dla pana Kazia w wychodzeniu z bezdomności, zadeklarował prezydent w wystąpieniu do internautów w piątek wieczorem, w którym Jacek Sutryk chciał się podzielić najnowszymi informacjami z wrocławskiego magistratu, którym przez ostatni tydzień musiał zawiadować zdalnie z powodu kwarantanny.

       Pan Kaziu zasługuje na te pomocne gesty. Przez wiele lat mężczyzna zmaga się dzielnie z problemem alkoholowym. Swoje stoisko z balonami na Rynku traktuje nie tylko jako sposób na zdobycie środków na życie, ale również jako terapię.

       W pomoc po tym, jak za jednym zamachem ogień zabrał mu samochód, spory zapas towaru i miejsce, które często zastępowało mu sypialnię, zaangażowali się jako pierwsi młodzi wrocławianie pracujący w lokalach na Rynku. Ruszyła zbiórka pieniędzy na portalu zrzutka.pl.

       Plan był taki, by zrekompensować panu Kazimierzowi stratę zapasów balonów. Organizatorzy zbiórki zapowiadali też zamiar zakupienia jakiegoś pojazdu, który mógłby zastąpić tamten spalony wóz. A kolejny krok, miał zmierzać do znalezienia dla niego pokoju do wynajęcia, aby zimą nie musiał koczować na działkach. Rezultaty, jak się okazało, były oszałamiające.

       Deklaracja ze strony prezydenta dotyczy zaproszenia pana Kazia do miejskiego programu wychodzenia z bezdomności „Droga do domu”, prowadzonego przez gminę wraz z Towarzystwem Pomocy im. Brata Alberta i Miejskim Ośrodkiem Pomocy Społecznej.

       Powrót pana od balonów na Rynek ucieszy wiele dzieci, dla których pan Kazio jest dostarczycielem wypełnionych helem przedmiotów pożądania - bohaterów kreskówek, samochodów, kwiatów. A dorosłych, którzy wiedzą o trudnym życiu sprzedawcy balonów i jego zmaganiach, zadowoli wiadomość, że działania mieszkańców nie pozostaną odosobnione i że można liczyć także na wsparcie systemowe dla takich osób jak pan Kazio.





 

 

 

2 komentarze:

  1. Myślę, że mimo wszystko to nie jest jednak Twoje ostatnie słowo w temacie.
    Chociaż, myślałem, że akurat o tematach około orkiestrowo-charytatywnych napisałeś już wszystko co można było napisać.

    OdpowiedzUsuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.

The Chosen, czyli Wybrani

          Informacja, że PKW, po raz kolejny, i to dziś w sposób oczywisty w obliczu zbliżających się wyborów prezydenckich, odebrała Prawu ...