czwartek, 28 stycznia 2021

O ludziach głupszych od ryb


      Gdy będziemy kiedyś w Obornikach Wielkopolskich i przyjdzie nam do głowy wyruszyć na północ, to mamy dwie drogi. Obie polecam. Pierwsza z nich bardziej w lewo wiedzie do wsi Ludomy, gdzie żyje i służy ludziom nasz ksiądz Rafał Krakowiak, druga prowadzi do Chocieży, a ponieważ w Chocieży żadnego interesu nie mamy, przejeżdżając w pobliżu Rożnowo, możemy odbić nieco w las, który jest tam piękny i potężny, i trafić na tablicę z następującą informacją:

W październiku 1939 r. w lasach rożnowskich koło Obornik hitlerowcy rozpoczęli masowe egzekucje na Polakach . Pierwszymi ofiarami byli nerwowo chorzy ze szpitala w Owińskach pod Poznaniem. Ofiary przywożono najczęściej w godzinach popołudniowych samochodami ciężarowymi szczelnie zakrytymi brezentami. Poprzedzał je samochód osobowy z kilkoma esesmanami. Jeden ze świadków zeznał, że w końcu 1939 r. zauważył ponad 20 grobów zrównanych z powierzchnią gruntu o rozmiarach około 3 m długości i 2 m szerokości niezbyt starannie zamaskowanych darniną. Z relacji przygodnych świadków wynika, że w masowych grobach znajdowali się mężczyźni, kobiety i dzieci. Polacy zatrudnieni w okresie okupacji we wspomnianych lasach znajdowali pod wrzosem, względnie darniną pokrywającą groby, różne drobne przedmioty, takie jak grzebienie, spinki do włosów, guziki,  przybory toaletowe i pęki włosów oraz listy. Oblicza się, że w tym miejscu zamordowanych przez rozstrzelanie zostało około 12 tys. obywateli polskich. Na podstawie listów oraz dokumentów znalezionych przez światków w czasie okupacji niemieckiej określa się że ofiary pochodziły m.in. z Poznania, Bydgoszczy, Torunia, Owińsk. Nie zidentyfikowano jednak nazwisk ofiar.

W 1943 r. po klęsce Niemców pod Stalingradem hitlerowcy rozpoczęli akcję zacierania śladów zbrodni w lasach rożnowskich. W tym celu sprowadzono do Obornik z Poznania grupę niemieckich policjantów w liczbie ok. 80 osób, którą dowodził oficer gestapo. Grupa ta została ulokowana w hotelu Narożyńskiego przy Armii Poznań. Sonder Komando (tak siebie nazywali) zaopatrzeni byli w środek chemiczny o zapachu kamfory. Członkowie Sonder Komando każdego dnia kilkoma samochodami udawali się do lasów, gdzie rozkopywali groby, zwłoki palono, polewano wapnem chlorowanym i innymi środkami. W miejscu rozkopywanych grobów sadzono drzewa i krzaki jałowca. Wspomniana grupa otrzymywała podwójną rację żywnościową i wysokie przydziały alkoholowe, wskutek czego byli najczęściej w stanie nietrzeźwym. Jeden z Niemców wyraził się do kelnera hotelowego, że stan ich jest spowodowany faktem, że zatrudnienia są przy pracach których nie byliby w stanie wykonać na trzeźwo. Inny znów określił, że  czynności wykonywane przez nich są przykre dla Polaków. A mówienie na ich temat określił jako sprawę drażliwą”.

       Na temat owej zbrodni nie ma ani zbyt wiele informacji w samym Internecie, ani nawet jej śladów w tak zwanych poważnych publikacjach, w związku z czym podejrzewam, że o owymi 12 tysiącami pomordowanych – a tu i ówdzie czytam, że mogłoby ich być znacznie więcej – uznano za stosowne nie zawracać nam głowy. A ja, jak sądzę, że głównie ze względu na dość szczególną sytuację na tle której powstaje ten tekst, czuję potrzebę zwrócić uwagę na ten pierwszy tysiąc zwiezionych do rożnowskich lasów między wrześniem a listopadem pacjentów szpitala w Owińskach. Jak czytam choćby na portalu oborniki.naszemiasto, „na podstawie zeznań świadków ustalono, że pierwsze grupy pacjentów, po wywiezieniu ze szpitala, mordowane były w Forcie VII w Poznaniu, a kolejne w Lasach Rożnowickich, w specjalnym samochodzie przeznaczonym do gazowania. Jednak ciała tych zamordowanych w Poznaniu również przewożono do Rożnowic”, a nieco dalej, że „mord tysiąca pacjentów z Owińsk, to wstrząsająca, niczym nieusprawiedliwiona tragedia, wynikająca z nazistowskiej nienawiści narodowościowej”.

        Przepraszam bardzo, ale o jakiej narodowościowej nienawiści my mówimy? O jakiej w ogóle nienawiści? Tu nie ma mowy o żadnej nienawiści. Może gdzie indziej tak, ale tu, gdy chodzi akurat o tych pacjentów, nie szukajmy czegoś, czego nikt nawet nie zgubił. Moim zdaniem, ow niemieckie intencje znakomicie wyjaśnione zostały podczas dyskusji, która miała miejsce w tych dniach na Twitterze w związku z zabójstwem pewnego Sławomira w brytyjskim szpitalu, wpisem pewnego internauty: „Pacjent po 40 min. bez oddechu nie dorówna rybie w zakresie funkcji poznawczych”.

       Nie ma o czym dyskutować. Wszystko już było, a dziś zaledwie jesteśmy lepiej wyposażeni. Również intelektualnie.





 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.

O porażkach zbyt późnych i zwycięstwach za wczesnych

       Krótko po pażdziernikowych wyborach rozmawiałem z pewnym znajomym, od lat blisko w ten czy inny sposób związanym ze środowiskiem Praw...