niedziela, 28 lipca 2019

Sześć nowych kawałków na lato w rozkwicie


I ani się obejrzeliśmy, a tu już kolejny miesiąc puka do drzwi, a wraz z nim kolejna seria moich krótkich kawałków dla „Polski Niepodległej”. Bardzo więc proszę i życzę dobrej zabawy.


Jesienne wybory zbliżają się wielkimi krokami, owe kroki coraz głośniej wystukują  rytm bę-dzie-lanie, bę-dzie-lanie, bę-dzie-lanie i wygląda na to, że ów dźwięk oraz przesłanie tego stukotu dotarły wreszcie do wszystkich walczących o powrót do władzy stron, co w pierwszej kolejności doprowadziło do tego, że tak zwana Koalicja Europejska z tego zdenerwowania się najzwyczajniej w świecie rozpadła na drobne kawałki, Schetyna przytulił się do Nowackiej, Czarzasty popędził do Biedronia, a Kukiz do Kamysza. Ci ostatni robię zresztą wrażenie szczególnie zabawne, bo choć są już najprawdopodobniej po zapowiedziach, to wciąż nie mogą się dogadać, kto się łączy przeciwko PiS-owi z kim, czy PSL z Kukizem, czy Kukiz z PSL-em. Tyle dobrego, że pierwszy punkt wspólnego programu mają już ustalony: tęcza jednak nie jest symbolem spółdzielczości, ale normalnie – pedałów.

***

Oczywiście owemu politycznemu wzmożeniu towarzyszy odpowiednia propaganda. Tak jak wiosną, czarna władza PiS-u miała upaść pod ciężarem protestu nauczycieli i wspierających ich uczniów, na początku lata faszystowski rząd miał zostać obalony przez kartofle, które zdaniem pewnego czołowego stratega Platformy Obywatelskiej stały się rarytasem porównywalnym już tylko z truflami, tak teraz, dzięki krwi, która się polała w Białymstoku, już po jesiennych wyborach Jarosław Kaczyński wyląduje w więzieniu, a Kościół Katolicki stanie się niszową, nikomu nieznaną sektą. Żartuję? Ależ skąd! To żyje i nawet wydaje dźwięki.

***

 Proszę tylko posłuchać. Oto przed nami Piotr Stasiński, jeden z głównych cyngli „Gazety Wyborczej”:
 „’Faszole’, ‘naziole’, kibole – ośmielani przez władzę i księży – są niemal bezkarni. Władza dba, żeby za nienawiść i przemoc nie spotykały ich dotkliwe sankcje. Prokuratura umarza śledztwa albo udaje, że je prowadzi. Władza zaprojektowała i prowadzi kampanię nienawiści wobec ludzi o innej niż heteroseksualna orientacji. Minister edukacji (niech jego nazwisko będzie zapamiętane – Dariusz Piontkowski) uważa, że ‘marsze środowisk forsujących niestandardowe zachowania seksualne budzą ogromny opór’, więc nie powinny być organizowane. To się dzieje w Polsce. Faszyzacja kraju pod troskliwą opieką władzy. Za mocne słowa? Macie wątpliwości? Ja nie.
Oczywiście każde słowo z tej erupcji obłędu robi wrażenie, mnie natomiast bardzo interesuje pewien pozorny drobiazg. Otóż chciałbym wiedzieć, czemu Stasiński uznał za stosowne umieścić w cudzysłowie faszoli i nazioli, natomiast już nie kiboli.  Czy ja jako znany faszol mam się przez ten cudzysłów czuć zdegradowany wobec kibola, czy wręcz przeciwnie, wyróżniony? No a kiedy to już zostanie wyjaśnione, to pozostając na poziomie nowoczesnego językoznawstwa, bardzo jestem ciekawy, jak dziś powinniśmy mówić na dziewczynę faszola, naziola, czy kibola. Faszola, naziola, kibola?

***

A wbrew pozorom, nie jest to taki sobie problem. Oto ledwie co rozpłynęła się we mgle doraźności słynna „nurczyni” (gdyby ktoś nie wiedział, chodzi tu o koleżankę po fachu nurka), głos zabrała znana nam tu aż nazbyt dobrze pisarka Manuela Gretkowska i ogłosiła, że jest „wroginią polskiego narodu”. Żeby dowieść, że jest wroginią prawdziwą, przedstawiła na to dowód bezpośredni:
Nie podaję ręki pisowcom. Niszczą mój kraj, udając przy tym, że nie wiedzą, co robią. Mogę się założyć, że oni sami nie wiedzą, czym jest wagina, bo to, czym jest ginekologia, wyznacza Kościół, a nie medycyna. Nie możesz zamrozić jajeczek w klinice, bo przecież Watykan zakazuje. Krzyż nad kaplicą i apteką, więc niektórym polskim farmaceutom myli się, dla kogo pracują – dla ludzi czy dla Ducha Świętego alergicznego na antykoncepcję. Mam znajomych, którzy po przebudzeniu biegną do internetu sprawdzić, czy prezes jeszcze żyje. Wierzą, że gdy odejdzie, będzie lepiej”.
Ten zresztą fragment zasługuje na osobne potraktowanie. Ktoś powie, że Gretkowska fantazjuje. Rzecz w tym, że to ona ma tak poraniony umysł, że zaraz „po przebudzeniu biegnie do internetu sprawdzić, czy prezes jeszcze żyje, ale ponieważ resztkami władz umysłowych czuje, że coś tu nie gra, zwala to na swoich wyimaginowanych znajomych. Otóż nic podobnego. Ona nie zmyśla. Ona z całą pewnością tego typu znajomych ma i to bardzo wielu, zwłaszcza we wspomnianych na początku dzisiejszych refleksji „Dniach Sądu”, kiedy oni wyrastają jak grzyby po deszczu. Tu w sąsiedztwie na przykład mieszka pewna bardzo nobliwa staruszka, taki bardziej typ słodkiej katechetki i swoją drogą osoba nadzwyczaj pobożna, która całkiem niedawno, podczas zakupów, niemal ze śliną wściekłości wylewającą się z ust, powiedziała do sprzedawczyni: „Wie pani, jak ja się budzę rano i widzę mordę tego Kaczyńskiego, to bym ją rozdarła na kawałki”. Dosłownie tak. I własnie tak – rano.

Ale wróćmy jeszcze na krótką chwilę do Gretkowskiej, bo trzeba nam wiedzieć, że ona mówi długo i przeciągle, jako że odpowiednio dużo miejsca użyczyli jej wspomniany wcześniej Stasiński z ferajną. I oto więc przyznaję owa dziwna pani, że kiedyś nie raziła jej w ogóle chrześcijańska rybka przyklejana na samochodach przez bardziej pobożnych kierowców. Teraz jednak „się boję, że otworzy usta, a w niej pojawią się ząbki chrześcijańskiej piranii”. No a to mnie prowadzi już na nasze podwórko i do równie nam niesławnego Tomasza Sakiewicza, który z charakterystyczną dla siebie bezmyślnością najpierw zainicjował, a następnie publicznie zapowiedział, że do któregoś z najbliższych numerów „Gazety Polskiej” dołączy taką swoją, patriotyczną rybkę, w postaci deklaracji: „Strefa wolna od LGBT”, co sprawi, że obok owego symbolu chrześcijaństwa, pobożni członkowie Klubów Gazety Polskiej będą eksponowali tę właśnie deklarację. Pomysł jest w sposób oczywisty tak głupi, że sam Sakiewicz, widząc, że coś mu nie wyszło, zaczął się gwałtownie tłumaczyć, że to wcale nie chodzi o to, o co chodzi, ale wyłącznie o protest przeciwko „cenzurze i nietolerancji”. Rozumieją Państwo. Cenzura i brak tolerancji tak spętał obywatelskie i zawodowe swobody Sakiewicza, że ten uruchomił sprzedaż naklejek wymierzonych w pedałów. A ja sobie już tylko myślę, jak to dobrze, że ci co się zgromadzili po przeciwnej stronie są od Sakiewicza jeszcze głupsi, bo jeszcze parę taki numerów i byłoby po nas.

***

Tymczasem w rzeczy samej oni mają znacznie mocniejsze głowy. Proszę sobie wyobrazić, że ostatnio chyba, po wycofaniu się na z góry upatrzone pozycje przez Zbigniewa Hołdysa, czołowym po autorytetem zjednoczonej opozycji został inny popularny piosenkarz, niedawny kumpel chłopaków z tygodnika „Sieci”, tak zwany Skiba. On z kolei na swoim facebookowym profilu uderzył w ton niemal poetycki. W swoim tekście, stanowiącym literacką parodię fikcyjnego wystąpienia wspomnianych wcześniej faszola oraz faszoli, najpierw daje odpór Sakiewiczowi, dzięki którego „cennym wskazówkom nie mieliśmy wątpliwości, którego faceta skopać i której dziewczynie obić ryja”, no a dalej już normalnie:
Pokazaliśmy całej Polsce i światu, że nie ma w Białej Polsce miejsca dla zboków. Po katolicku i chrześcijańsku powiedzieliśmy im ‘wypie…lać’. Dziękujemy kościołowi katolickiemu za wsparcie duchowe. Dzięki kazaniom takich mądrych ludzi jak biskup Jędraszewski, Dec, Głódź czy nasz biskup białostocki Tadeusz Wojda, mieliśmy duchową siłę, by pluć w twarze tych podludzi z marszu. Jeszcze raz dziękujemy Panie Prezesie za opiekę prawną nad naszymi chłopakami, wsparcie finansowe i parasol ochronny, a przede wszystkim za wskazanie wrogów naszej umiłowanej ojczyzny. Kopać ich będziemy z radością, aż do wyrzucenia ich z Polski, albo zamknięcia w obozach”.

***

Naprawdę bardzo jest przyjemnie patrzeć, jak oni się szarpią, zwłaszcza gdy wciąż pozostaje pewną zagadką, czemu ten strach jest aż tak wielki, że zwyczajnie odbiera rozum. W końcu myśmy byli w sytuacji wcale nie lepszej, a niekiedy znacznie gorszej i pozbawionej nadziei, przez bite osiem lat, a z pewnego punktu widzenia o wiele dłużej i jednak aż daleko nie odjechaliśmy. A pamiętajmy, że to był też czas, kiedy z nami był jeszcze ktoś taki jak Marek Migalski. Dziś ten biedny człowiek publikuje taką myśl:
Dobrze, zróbcie z Polski kraj wolny od ludzi LGBT. A także od Niemców, Żydów, lewaków, ekologów, feministek, osób upośledzonych umysłowo i chorych fizycznie. Tylko nie nazywajcie tego państwa Rzeczą Pospolitą. Raczej Rzeszą”.
W tej sytuacji nam już nie pozostaje nic innego jak się przyjaźnie uśmiechnąć do Migalskiego i mu wesoło odpowiedzieć: „Ależ Panie Marku, o kraj wolny od osób upośledzonych umysłowo i chorych fizycznie walczy od wielu już lata Pańska Europa. Czemu Pan tak na nas krzyczy?”

No i to tyle. Życzę wszystkim radosnego początku tygodnia i do zobaczenia chyba we wtorek, już na normalnych zasadach.

1 komentarz:

  1. Dziękuję za ten tekst. I za to, że Pan ciągle pisze i jest w dobrej formie.

    Tak sobie jeszcze myślę, czy żadnemu z "nich" naprawdę nie przyszło nigdy do głowy, że mogliby przecież żyć normalnie w państwie PiS i nic im się przecież nie stanie. No ale ta zagadka dotyczy finansów i stabilizacji. I tego, że ktoś ich odpowiednio skutecznie wystraszył, że tylko on może tą stabilizację zagwarantować. Na podstawie środowiskowego etosu oczywiście ( o którym pisał ostatni Coryllus), a nie jakości ich pracy.

    OdpowiedzUsuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.

O porażkach zbyt późnych i zwycięstwach za wczesnych

       Krótko po pażdziernikowych wyborach rozmawiałem z pewnym znajomym, od lat blisko w ten czy inny sposób związanym ze środowiskiem Praw...