Przepraszam bardzo, ale dziś zacznę od
poziomu, który w normalnych warunkach by mnie postawił w sytuacji, gdzie każde
następne słowo będzie kompletnie zbędne. Ponieważ jednak mam za sobą parę
dobrych lat walki o tak zwaną reputację, wiem, że przynajmniej stali czytelnicy
tego bloga udzielą mi odpowiedniego kredytu. Otóż nie wiem, czy Państwo wiedzą,
ale w polskiej pokulturowej niszy istnieje zjawisko określane nazwą „siostry
Godlewskie”. Ja akurat o owych siostrach wiem bardzo niewiele, natomiast, z
tego co słyszę, one jakąś tam popularność zyskały i to do tego stopnia, że o
ich obecności przypominają niekiedy nawet największe polskie media – jedne i
drugie. Wczoraj natomiast jedna z nich zaprezentowała się na Twitterze, z
którego, owszem, regularnie korzystam, i owym występem wywołała autentyczne poruszenie.
Proszę rzucić okiem i, naturalnie, uchem.
Wyżej zacytowana prezentacja, jak mówię,
wywołała tam oczywisty wstrząs, który jednak nie wyszedł poza proste
szyderstwa, połączone ze zwykłymi na Twitterze popisami dowcipu. Ja jednak, jak
się okazuje, w swojej naiwności, uznałem, że pani Godlewska została zwyczajnie
wynajęta, czy to przez Grzegorza Schetynę, czy prezydent Gdańska Dulkiewicz, w
tym oto celu, by skompromitować polskie barwy w świecie i tym samym odebrać
PiS-owi parę punktów w sondażach, no i ów rzekomy manewr skomentowałem jak
najbardziej należycie.
Tymczasem, proszę sobie wyobrazić, że
moja najmłodsza córka, którą traktuję jako swojego głównego doradcę w sprawie
współczesnego popu, choćby i tego okupującego dno skaliste, poinformowała mnie,
że w tym, co widzę i słyszę nie ma za grosz polityki. Jeśli ktokolwiek chce do
tego dorabiać akcenty polityczne, to jedynie my, biedni durnie, tracący czas na
Twitterze. Występy sióstr Godlewskich, owszem, są kierowane do ludzi
korzystających z Internetu – bo dziś w praktyce innego medium nie ma – jednak tych tylko, którzy najpewniej o
istnieniu jakiekolwiek debaty, a tym bardziej politycznej, nie mają bladego
pojęcia. Projekt pod umowną nazwą „siostry Godlewskie” jest kierowany do tej
części polskiego społeczeństwa, która tak naprawdę, jeśli w ogóle wygląda za
okno, to tylko po to, by zobaczyć tam coś śmiesznego. Niedawno całkiem pisałem
o filmach Patryka Vegi i tu, jak sądzę, zatoczyliśmy pewne koło. Otóż wedle
opinii mojego dziecka, pewna część polskiego społeczeństwa – a może ich wielkość
w porywach dochodzić do dobrych kilkunastu milionów – dla której zarówno filmy
Patryka Vegi, jak i występy sióstr Godlewskich mają cel wyłącznie rozrywkowy,
gdzie wszystko się sprowadza do tego, by zobaczyć kogoś kto jest od nas głupszy,
to są ludzie mili i sympatyczni, jednak bardzo słabo nadający się do zwykłej
gadki.
Siostry Godlewskie, w tym i ta, której
występ pokazałem wyżej, są opłacane nie przez polityków, ale zwykłych managerów
rozrywki. Jak oni na tym zarabiają, tego oczywiście nie wiem, no ale też ja się
nie koniecznie obracam w tamtych rejonach. Faktem jest jednak, że – znów wedle
relacji mojej córki – jest znaczna część polskiego społeczeństwa, której
intelektualne zainteresowania nie sięgają ani trochę dalej i oni są gotowi za ów
komfort płacić. Jak? Nie wiem. Możliwe, że siostry Godlewskie to wyłącznie
naganiacze, a pieniądze idą gdzieś wyżej. Jak mówię, nie znam się, więc nie
wiem.
Faktem jest, że moja córka zapewnia
mnie, że w powyższym występie siostry Godlewskiej nie ma śladu polityki. Ona
jest tu wyłącznie po to, by powiedzieć: „ Patrzcie, jaka jestem głupia”.
Mówi mi też córka, że nie powinienem się
tego typu zdarzeniami zajmować. Ja jednak jestem chyba bardziej od mojego
dziecka przytomny i postanawiam się wszystkiemu bacznie przyglądać. Nigdy
bowiem nie wiadomo, czy oni nie uznali właśnie, że nastał świetny moment, by
poszerzyć nieco target. A jeśli tak, to ja mam tu jednak pewne zobowiązania.
Nie odważyłem się, "rzucić okiem i, naturalnie, uchem."
OdpowiedzUsuń@Leszek152
UsuńA warto. A warto. Choćby 5 sekund warto.
To by miało sens jako taki box alienów. Tzw. patostream ma bardzo dużą popularność i niestety najwięcej "lajków" zdobywa wśród młodej widowni. Siostry Godlewskie idealnie się w to wpisują. Zarabia się na popularności, ilości odsłon, tekstyliach itp. Ważne żeby tylko liczniki w sieci się kręciły. Mnie jeszcze ciekawi jakie one są prywatnie bez kamer ale w sumie te "silikonowe korekty urody" nie nastrajają optymistycznie. Nasze Kardaszjanki ;)
OdpowiedzUsuń@crimsonking
OdpowiedzUsuńTo w sumie przykre bardzo, że te Godlewskie funkcjonują, jako "polskie Kardaszianki". To jest trochę tak, jak na Vegę się, że to polska odpowiedź na Tarantino, albo Lady Pank jak polskie The Police.
Bardzo przykre ale tak to wygląda i nie chce być inaczej. A im dalej w las tym gorzej.Ostatnio widziałem na żywo projekt o nazwie "Mery Spolsky" i naprawdę zatęskniłem za Lady Pank :(
Usuń@crimsonking
UsuńChyba jednak nie zaryzykuję.
Czasu szkoda. Na YT wisi kilka jej kawałków ale nawet nie ta słabość jest problemem. Ona strasznie bluzga w piosenkach i w trakcie namawiając publikę do śpiewania bluzgów razem z nią. Godzina obiadowa, festyn rodzinny, dużo małych dzieci a ta rąbie bluzgi i się cieszy. Artyści...
UsuńJako stary już dziad, niedawno dowiedziałem się o istnieniu czegoś takiego, jak patostream. Siostry Godlewskie się w to wszystko naturalnie wpisują. Zgadzam się z Zosią, to jest, póki co, apolityczne. Ale z pewnością tęgie mózgi w typie Mistewicza pracują już nad tym, jak ten paździerz zagospodarować w sensie elektoratu.
OdpowiedzUsuńPewnie film Vegi jest takim harpunem z liną rzuconym na pokład patostreamu jak to ongiś czynili piraci przy abordażu. Żeby zachęcić tego typu elektorat trzeba się zniżyć do jego poziomu. Ferdek Kiepski w roli J. Kaczyńskiego to creme de la creme, głupiej i śmieszniej się pewnie nie dało. Ale czy to się przełoży na wynik wyborczy to nie wiem. Patosy to w gruncie rzeczy mniej lub bardziej świadomi anarchiści. Mają system państwa we wdupie i tylko uważają by nie trafić w łapy policji.
UsuńA na wybory i tak nie pójdą, bo im się nie będzie chciało.
Usuń