Dzień się zaczyna tak pięknie, że nie
pozostaje mi nic innego jak machnąć ręką na produkowanie kolejnego felietonu, a
zamiast tego przedstawię swój najnowszy tekst dla „Warszawskiej Gazety”. Z
wciąż pozostającym pytaniem: Czemu to tylko ja?
Oto popularny dziennikarz Robert Mazurek
skierował na łamach „Rzeczpospolitej” do szefowej Wiadomości TVP Danuty
Holeckiej list otwarty, w której zarzucił jej, że uprawiana przez nią propaganda
od czasów Stanu Wojennego różni się jedynie tym, że dziś dziennikarze nie są
przebrani za żołnierzy. List Mazurka wywołał pewne poruszenie, nie tyle ze
względu na swoją treść – bo ta była równie idiotyczna jak wszystko to co
słyszymy z ust prominentnych przedstawicieli tzw. „totalnej opozycji” – ale
przez fakt, że Mazurek dotychczas uchodził za dziennikarza związanego z prawicą
i jego wystąpienie rzeczywiście zabrzmiało mocno fałszywie.
Gdybym miał dyskutować z Mazurkiem, to nie
wchodziłbym w merytoryczną polemikę, ale zwrócił uwagę na fakt, że gdy ktoś,
kto od dobrych dwudziestu lat tkwi w centrum najbardziej bezczelnej politycznej
propagandy, nagle unosi się oburzeniem na ową propagandę właśnie, to to jest
wydarzeniem, a nie jakieś tam cwaniactwa Jacka Kurskiego i jego ludzi.
No ale ponieważ tam gdzie wypadałoby
splunąć, należy rozmawiać, chciałbym dodać i swój głos do zainicjowanej przez
Mazurka krytyki publicznych mediów. Nie chodzi mi jednak o to nieznośne wręcz
judzenie, z którym mamy do czynienia na co dzień, dokładnie tak samo długo, jak
długo częścią tej branży jest Robert Mazurek, bo, szczerze mówiąc, tę część
całego przedsięwzięcia uważam za jedyną możliwą, natomiast to co mnie autentycznie
doprowadza do cholery to intelektualny poziom prezentowany przez kolegów
Mazurka, w tym również tych, z którymi on przez wiele lat bez mrugnięcia okiem
i z pełnym zaangażowaniem współpracował.
Oto obejrzałem dziś kolejne wydanie
propagandowej audycji TVP, „W tyle wizji”, którego gospodarzami byli Stanisław
Janecki i Dorota Łosiewicz z macierzystego dla Mazurka tygodnika „Sieci” i
proszę sobie wyobrazić, że jak długo żyję, z tego co odstawiła na wizji
wspomniana Łosiewicz, nie miałem okazji nawet sobie wyobrazić.
Najpierw red. Łosiewicz zaczęła dumać,
ile tak zwanych „jedynek” zażyczył sobie PSL w negocjacjach z Platformą
Obywatelską: czy było ich 200, czy 20? Ostatecznie, red. Janecki wyjaśnił
Łosiewicz, że oczywiście 20. Po chwili, kiedy tematem audycji stała
się 50 rocznica startu pierwszej misji na Księżyc, Łosiewicz zakomunikowała, że
od czasu jak Neil Armstrong postawił swoją stopę na powierzchni Księżyca, „nie udało się tego osiągnąć nikomu”. Tu
również Janecki poczuł się w obowiązku ją poprawić. Nie minęło kilka minut, jak
red. Łosiewicz z autentycznym wzruszeniem ogłosiła, że dziś już trwają zapisy
na prywatne loty na Księżyc i cena biletów sięga „8 tys. funtów”. No i tu znów Janecki
poprawił ją, że nie osiem, ale osiemset, i tak ostatecznie owa audycja dobiegła
ostatecznego końca.
A ja się już tylko zastanawiam, jak oni
– w tym ów red. Robert Mazurek – wyobrażają sobie, że to wszystko uzyska
kształt, o jakim wszyscy marzyliśmy, kiedy problem polega na tym, że osobami za
to odpowiedzialnymi są zwykli głupcy.
Zachęcam oczywiście niezmiennie do
kupowania moich książek. Wszystkie te które jeszcze się nie sprzedały są
dostępne w księgarni www.basnjakniedzwiedz.pl,
ewentualnie proszę pisać do mnie na adres k.osiejuk@gmail.com.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.