wtorek, 30 lipca 2019

O dwóch głupich wołach i płaczącej Maryi


         Właśnie wróciliśmy z żoną z parodniowej wyprawy w moje rodzinne strony, czyli do Sławatycz i okolic, i w owym, nadzwyczaj gęstym programie, zajechaliśmy do wioski Hanna. O Hannie pisałem w swojej książce – dziś już niedostępnej – „Twój pierwszy elementarz”, a dziś może przypomnę tamtą refleksję:
      Gmina na Górnym Podlasiu. Tam jest tak ładnie, że kiedy swego czasu Anna Jagiellonka w swej podróży na Ruś zatrzymała się tam na nocleg, tak jej się tam spodobało, że na pożegnanie pozwoliła, by lokalni mieszkańcy nazwali swoją wieś jej imieniem. No i mamy dziś Hannę. To są moje tereny. Polecam. Nawet jeśli tam wieczną władzę pełnią jakieś panie ze Związku Nauczycielstwa Polskiego z otwartymi sprawami sądowymi”.
       Dziś tam, jak się zdaje, panie z ZNP nie rządzą, natomiast, owszem, wójtem gminy jest niejaka Kowalik, która bardzo dba o to, by nikt o niej nie wiedział nic, a ja w tej sytuacji zaglądam do miejscowego, nadzwyczaj pieknego drewanianego kościółka, gdzie w centralnym miejscu ołtarza znajduje się niezwykły obraz Matki Bożej, a miejscowy ksiądz proboszcz opowiada mi jego historię. Otóż, jeszcze w okolicach przełomu wieków XIX i XX, od południa Bugiem płynęli ukraińscy flisacy, wioząc ze sobą kopię obrazu z wizerunkiem Matki Jezusa. Po długim żeglowaniu, głodni i strudzeni, zatrzymali sie na wysokości wsi Kuzawka, między Hanną i Sławatyczami i poprosili o gościnę. Zostali naturalnie odpowiednio podjęci, na pamiątkę zostawili swoim gospodarzom ów święty obraz i popłynęli dalej. Godpodarze zawiesili ów obraz w godnym miejscu i nagle patrzą, a tu postawiona pod obrazem ławeczka jest cała mokra. Wytarła więc gospodyni ławeczkę, a ona za chwilę jest znów mokra, i tak w kółko. Uznali więc dobrzy ludzie, że Matka Boża płacze. W tej sytuacji uradzono – w tamtych czasach wszystko było znacznie prostsze – że ponieważ Ona chce najpewniej do kościoła, należy ów obraz zapakować na ciągnięty przez dwa woły wóz i jako cudowny zawieźć go do Sławatycz. Kiedy jednak woły znalazły się na rozdrożu, okazało się, że za żadne skarby nie życzą one sobie ciągnąć w prawo do Sławatycz, ale w lewo do Hanny. Oczywiście, mieszkańcy Sławatycz, które już wtedy były wsią większą od Hanny i poważniejszą, nie byli takim obrotem spraw zachwyceni – i nie są do dziś – ale ponieważ nie było sposobu, by się owym wołom przeciwstawić, ów cudowny obraz znalazł się ostatecznie w Hannie, gdzie dziś, po wielu latach i po niedawnym remoncie kościoła, który zachwyca swoją urodą, jest dostępny dla wszystkich, którzy życzą sobie tam uklęknąć i się pomodlić.
       Jak mówię, rozmawiałem z miejscowym proboszczem i on – człowiek, z mojego punktu widzenia, może aż za nadto intelektualnie wyrazisty – zapewnił mnie, że powyższa historia, to nie bujda wymyślona przez władze gminy w celu przyciągnięcia turystów, ale jak najbardziej potwierdzona w parafialnych dokumentach, wraz z zeznaniami świadków, prawda. Tak było i wszystko stoi na papierze jak, nomen omen, wół.
        A więc byłem tam, wszystko widziałem, przed świętym obrazem jak należy zgiąłem kolano, pomodliłem się, a na koniec otrzymałem od księdza proboszcza odpowiedni obrazek, a dziś tu daję to świadectwo i zwracam się do wszystkich to czytających: Pamiętajcie. Tak naprawdę my sami gówno wiemy, natomiast zawsze się może okazać, że para starych głupich wołów będzie miała nam coś szczególnego do powiedzenia.





     
      


9 komentarzy:

  1. Czy jest dla Ciebie możliwe zamieścić zdjęcie samego obrazu Matki Boskiej?
    Mnie interesuje ta góra i przedmiot, który jest na jej szczycie położony.

    OdpowiedzUsuń
  2. Odpowiedzi
    1. @mniszysko et consortes
      Było tak że w dawnych jeszcze czasach w miejscowości Poczajów na Ukrainie ukazała się kilka razy Matka Boska i po ostatnim Jej objawieniu został ślad stopy oraz źródełko. Pewnego dnia okolicę odwiedził jakiś ważny i pobożny człek i w podziękowaniu za gościnę zostawił tam obraz o którym mówimy. Wspomniani przeze mnie flisacy wieźli ze sobą kopię tego obrazu, no ale ją również z wdzięczności za serdeczne przyjęcie podarowali gospodarzom. Tak czy inaczej, pod obrazem mamy wodę oraz odcisk stopy Matki Bożej.

      Usuń
    2. https://pl.m.wikipedia.org/wiki/Poczajowska_Ikona_Matki_Bo%C5%BCej

      Usuń
  3. Byłem kilka razy na dzisiejszej Ukrainie. Takie podróże sentymentalne. Ślady rodzinne od 1698 roku. To co mnie uderzyło, to barbarzyńska dewastacja śladów polskości. Po wtóre, niszczenie miejsc katolicyzmu. Tertio to jakaś zapamiętana nienawiść do Polski i polskości, na której budują swoją narodową tożsamość. Byłem też w Ławrze Poczajowskiej - Bizancjum w wydaniu moskiewskim. Prowincja ukraińska to nędza i beznadzieja.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  4. @PrzeKaz
    Z nimi kłopot jest taki - i to jest również ich kłopot - że nie są narodem. To jest zaledwie plemię.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zdumiewająca jest ich optyka postrzegania historii. Przyjaciółmi są przedjagiellońscy Litwini, którzy ich okrutnie najeżdżali. Chmielnicki, który wepchnął ich w łapy Moskali jest bohaterem. Moskale, którzy ich gnębili, mordowali, a ostatnio kilka milionów zagłodzili to wyzwoliciele i przyjaciele. Nawet okrutni Mongołowie, którzy nie tylko łupili przez kilka wieków, ale i bestialsko mordowali są OK. I tylko te cholerne Lachy są be.
      Pozdrawiam

      Usuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.

O porażkach zbyt późnych i zwycięstwach za wczesnych

       Krótko po pażdziernikowych wyborach rozmawiałem z pewnym znajomym, od lat blisko w ten czy inny sposób związanym ze środowiskiem Praw...