Wczoraj spadła nam na nasze biedne głowy
informacja, że w Europie pojawił się nowy plan, by w związku z kryzysem, jaki
ową Europę ogarnął, dokonać w niej podziału na część lepszą i gorszą w takiej
proporcji, że lepszą część stanowić będą Belgia, Holandia, Luksemburg, Francja
i Niemcy, gorszą natomiast cała reszta. Czy owo oświadczenie związane jest z
najświeższą deklaracją niemieckiej prokuratury, że tamtejszy aparat bezpieczeństwa
nie jest już praktycznie w stanie zagwarantować ludziom bezpieczeństwa, czy może
z jakiś innych powodów, tego oczywiście nie wiem i szczerze mówiąc nie bardzo
mnie to interesuje. Mam bowiem tu i tak swoją własną teorię, którą mi
podpowiedział ów prosty fakt, że z tą szczególną propozycją nie wystąpili,
wbrew temu, co by się nam mogło zdawać, ani Niemcy ani Francuzi, lecz owa
wesoła trójka, znana nam pod nazwą „Benelux”, ukutą jeszcze w tych bardziej
normalnych czasach, kiedy oni wszyscy mieli świadomość, że, poza może Holandią,
żaden z nich samodzielnie nie jest w stanie zdobyć jakiejkolwiek pozycji
gdziekolwiek. Otóż ja podejrzewam, że wobec nieuniknionego upadku Unii
Europejskiej w dzisiejszym kształcie, oraz zarządzanej przez dotychczasowe
towarzystwo, musieli jako pierwsi zareagować ci, którzy na owym krachu muszą
stracić najbardziej, a więc jednocześnie ci, którzy na przekręcie, który do
tego krachu doprowadził, zyskali najwięcej, czyli przede wszystkim Belgia – tak
pięknie swego czasu określona przez Nigela Farage’a, jako „non-country” – no i Holandia. O Luksemburgu, jak się pewnie
wszyscy domyślamy, wspominać nie musimy.
Ktoś powie, że no dobrze, wiadomo, że ten
cały Luksemburg to kiedyś słup, na którym zawieszone były nadajniki pirackich
rozgłośni radiowych, a dziś wyłącznie jeden wielki biurowiec, w którym ludzie
pracują od 12 w poniedziałek do 12 w piątek, oraz hotele, w których trzeba ich
wszystkich przez ten czas przenocować i knajpy, gdzie im można sprzedać flaszkę
i dziwkę. No i niech będzie, że jeszcze ta Belgia, która faktycznie nie bardzo
wiadomo skąd się wzięła i kiedy. No ale Holandia? Tu już chyba musimy przyznać,
że mamy do czynienia z poważnym zawodnikiem.
W tej sytuacji nie pozostaje mi nic
innego, jak zachęcić do kupowania najnowszego, holenderskiego właśnie, numeru
„Szkoły Nawigatorów”, kwartalnika wydawanego przez Klinika Języka i dostępnego
w firmowej księgarni pod adresem coryllus.pl. Ów numer otwiera mój tekst,
który, o czym jestem głęboko przekonany, wyjaśni nam tę zagadkę. Oto jego
fragment:
„Oczywiście
kiedy jesteśmy u siebie w domu, lub rozmawiamy ze znajomymi, ewentualnie jemy
holenderską czekoladę, możemy sobie pofolgować. Wydaje się jednak, że kiedy
jesteśmy na miejscu, a akurat owym miejscem nie będzie ani Amsterdam, ani
Rotterdam, ani Haga, powinniśmy bardzo uważać, by w żadnym wypadku nie używać
nazwy Holandia. Z owych dwunastu bowiem prowincji Królestwa Niderlandów,
zaledwie dwie oznaczają Holandię, natomiast cała reszta ma swoją historię,
swoją tradycję, no a przede wszystkim swoją dumę, a ludzie, którzy tam
mieszkają, niekoniecznie potrzebują, by ich określać mianem Holendrów, choćby
dlatego, że dla wielu z nich Holendrzy to wyłącznie banda bezbożnych, zaćpanych
zboczeńców.
To jednak w żadnym wypadku nie jest
koniec zmartwień. Kraj nosi nazwę Królestwa Niderlandów, jego mieszkańcy to tak
zwani „Dutch” (wydaje się, że samym „Holendrom” nie chciało się nawet wymyślić
odpowiedniego przymiotnika i tu stosują zamiennie nazwę „Netherlands”), a zatem
trzeba uznać, że tak naprawdę kraju o nazwie Holandia na świecie nie ma,
natomiast owszem, istnieją dwie prowincje Północna i Południowa Holandia. A że
tam tak naprawdę jest wszystko, co się kojarzy z Van Houtenem, wiatrakami,
tulipanami, oraz piłką nożną, to już inna sprawa.
Przed nami jednak jeszcze większe
zmartwienia. Oto, ponieważ, jak wiemy, Niderlandy stanowią część Królestwa o
nazwie Królestwo Niderlandów, na czele którego stoi tak zwana Rodzina
Królewska, czyli konkretnie Wilhelm Alexander oraz jego argentyńska żona
nazwiskiem Máxima Zorreguieta Cerruti, a ile razy oglądamy w telewizji piłkę
nożną, czy jakikolwiek inny sport, widzimy wyłącznie Holandię, nie mamy innego
wyjścia jak wprowadzić do naszych rozważań termin w języku polskim
nieistniejący, natomiast w angielskim, a więc powszechnie obowiązującym,
owszem, a mianowicie wspomniane wcześniej „Dutch”. Cóż to jest owo „Dutch”?
Dziś, jeśli na świecie – jak już wspomnieliśmy, w zdominowanym przez język
angielski – pojawia się temat Holandii, lub Niderlandów, a więc The
Netherlands, czy też Holland, musi się też pojawić ów Dutch, czyli po polsku
„Holendrzy”, lub „holenderski”. Dlaczego? Skąd? Rzecz w tym, że w języku staroangielskim
słowo „dutch” oznaczało naród, co też zresztą przy okazji może nam wyjaśnić,
dlaczego Niemcy mówią o swoim kraju Deutschland, o sobie Deutschen, a o swoim
języku Deutsch. A wszystko to z kolei musi nas doprowadzić do wniosku, że tak
naprawdę wszystkie te Niderlandy, Holandie czy nawet Deutschlandy, nie
istniałyby, gdyby nie Brytyjskie Imperium. Owo przekonanie może wyłącznie
wzmocnić fakt, że jak powszechnie wiadomo, określenie Niderlandy od samego
początku i to właśnie w języku angielskim oznaczało położone nisko regiony.
Mało tego. Nawet owa skromnie brzmiąca nazwa Holandia również ma swoje źródło w
języku angielskim, w którym oryginalnie oznaczała ona teren zalesiony i
odnosiła się do wyżej położonych prowincji owych Niderlandów, a po latach nagle
się okazało, że opisuje cały kraj. Absurd? Owszem, tyle że cóż z tego?”
I to oni właśnie nam dziś próbują
urządzać życie? Osobiście dziękuję bardzo, ale wolę się kontaktować z
jednostkami nieco bardziej poważnymi. Mogą być nawet Marsjanie.
Podobno dawniej (XVIIw) 'Dutch' jako przymiotnik byl uzywany przez anglojezycznych na okreslenie czegos gorszego, nienormalnego.
OdpowiedzUsuń@Tereska
UsuńSłyszałem, że jeszcze wcześniej słowo "dutch" było przez Anglików używane dla określenia kurwy i czarownicy. Swoją drogą Anglicy tez mogliby się tu za bardzo nie napinać
...poza może Holandią, żaden z nich samodzielnie nie jest w stanie zdobyć jakiejkolwiek pozycji gdziekolwiek...
OdpowiedzUsuńBelgia starała się mogła. Znam opowiadania z pobytu w Belgii (konkretnie z Antwerpii) z końca lat 70-tych. Miasto było wtedy opanowane przez szlifierzy diamentów, bankierów i Żydów. Nie zapominając, że to był port, ważny! W witrynach bankowych były napisy po polsku (!), że wymienia się każdą walutę. W niedzielę zaś (a może to były piątki,) ulicami przechadzali się ortodoksyjni Żydzi - z pejsami, w długich płaszczach/chałatach. Jak jest dziś nie wiem. Wtedy to była dla przybysza z Polski atrakcja.
Swoją drogą, zawsze mnie dziwiło, że tak odmienne kultury jak walońska i flamandzka stopiły się w jedno państwo.
Chyba kupię tego nawigatora - dowiem się coś więcej :-)
@Ogrodniczka
UsuńTo mi przypomniało pewien mój stary tekst: http://toyah1.blogspot.com/2011/03/warszawa-pelplin.html
A Nawigatora pewnie że kup. Dziwię się, że jeszcze tego nie zrobiłaś.
@Toyah 13.39
UsuńTo mnie znowu przypomniała się historia podobna. Wracając z cmentarza, stanęliśmy na światłach, za jakimś samochodem. To było na terenie osiedla wieżowców (dzielnica Targówek - więc dużo biednych ludzi, biednej młodzieży). Do samochodu przed nami podbiegł wyrostek - wybił kijem szybę - zabrał torebkę - i prysnął między bloki. To było też ok. roku 2009. Coś wtedy się stało bardzo złego w Polsce - i cała "zasługa" za to spada na POPSL, niestety...
Stopiły się, bo Londyn kazał. Jak nam każą się stopić z Czechami też się stopimy
OdpowiedzUsuń@Lucynba
UsuńNo tak. Jak zawsze wszystkie drogi prowadzą do City.
Z Czechami to nadmiernie optymistyczna wersja. Z Ukrainą nie łaska?
Usuń@Jarosław Zolopa
UsuńWybitny radziecki reżyser filmowy Nkita Michałkow parę lat temu sformułował taka propozycję.
W sobotę dostałem lekturę "obowiązkową" do przeczytania. Tytuł: "Front Wschodni 1941-1945". Autor: Leon Degrelle.
UsuńTo młody polityk belgijski w tamtych latach. Po zajęciu przez Niemców, miłując ojczyznę postanowił ją ratować, tworząc belgijską dywizję SS, w której walczył na froncie wschodnim.
Wstęp do tej książki jest niesamowity. Mogę wysłać skany jak zechcesz.
@Gemba
UsuńBardzo Cię proszę.
Jutro wyślę. Jeszcze jedna uwaga.
UsuńTo już było artykułowane kilka ładnych lat temu, jak kryzys ekonomiczny się zaczął, zwłaszcza na południu Europy.
Jakich krajów dotknął kryzys? Katolickich. Grecja, Włochy, Hiszpania, Portugalia. Jakie kraje sobie radzą? Protestanckie. Wymieniać nie muszę.
A Francja? Awangarda. Swojego Boga sprowadziła do hipotezy, teraz importuje innego.
M.
@Lucyna 12.46 a gó..o! To nie Lucyny - broń Boże, tylko do tego szatańskiego pomysłu pomysłu...
Usuń@Gemba 20.39
UsuńPo prawdzie Grecja to prawosławie...
Ogrodniczka 21.09
UsuńCzyli katolicyzm wschodni. Jak my zachodni. Echa po Cesarstwie z Rzymu.
@Gemba
UsuńE tam! Taki katolicyzm.
Piszę o historii. Zobacz, jak prawosławni Polacy obchodzą nasze wspólne święta. Pięknie, jak my. Że z poślizgiem czasowym... Mieliśmy w historii czas się porozumieć. Tę szanse straciliśmy.
Usuń@Anonimowy
UsuńNie wiem, kim jesteś, nie wiem, do czego odnosi sie Twój komentarz. Może spróbuj wykazać więcej szacunku, okay?
Import Allaha to w ogóle chyba plan dla Europy. Tej zachodniej i południowej w każdym razie.
OdpowiedzUsuńO tego Leona też bym poprosił.
OdpowiedzUsuńChyba nie tylko Michałkow...ciekawe, czy zostawią tą Ukrainę jako taką lokalną Libię, czy coś wykombinują innego.
OdpowiedzUsuńJaroslaw Zolopa.
OdpowiedzUsuńPlan był, ale nie wypalił. Zaczęły się poważne kłopoty. Teraz tęgie głowy myślą: jak się z tego wycofać.
Nie piszę o polityce bieżącej, bo ta była kontynuacją popełnionych wcześniej błędów.
Jak z tego wyjdą? Chyba coś drgnęło.
Wschód do Rosji, ale co z Zachodem?
UsuńP.S. Leona już znalazłem ;)
Wstęp Leona jest faktycznie wstrząsający...
UsuńFrancja w Benelu tez dobrze miesza. Znam troche ta Hol landie.. To dobry kraj posrednikom i tylko. Wytrzymac mozna gora kilka miesiecy i turbo-wypad. To inny swiat. Biedny i pomieszany. Tam sie nie szuka przykladow z naszej perspekty. Naszym zadaniem jest utrzymac to co jeszcze pozostalo. A latwo nie bedzie. Namierzajmy zle zrodla i demaskaliminacja automatiquement poprzez polaczenie powaznych autorow oraz komentatorow blogow w celu szybszego wychwycenia i wyeliminowania zagrozenia jakoby dzieki szerokiej publikacji w kazdym zakresie >>>--->
OdpowiedzUsuń@red cloud
UsuńMój syn był w Amsterdamie i to co mi o swoich przeżyciach opowiedział przebiłoby wszystko, co na tym blogu zostało ostatnio napisane. Nie mogę odżałować, że moje dzieci są tak leniwe.
@toyah
UsuńNie Ty jeden :-)
Odradzlbym wlasnemu mynowi sie wmieszac to byleco.
Usuń@red cloud
UsuńObawiam się, że musisz jeszcze raz napisać ten komentarz.
Dobrej nocy życzę Gospodarzowi i komentatorom.
OdpowiedzUsuńGemba.
@Gemba
UsuńA Tobie co się stało, że nagle postanowiłeś komentować jako Anonimowy. Nadszedł wieczór?
Coś mi się wyimaginowało z tym anonimem.;)
UsuńPosłałem Ci emalię z pdf książki Leona Degrelle.
Dodam, że jak dla mnie to ten trojkąt jest takim siedliskiem większości grzechów głównych w Europie. Takim epicentrum, promieniującym na resztę. A ci, którzy tam przebywają, zarażają się przeważnie.
OdpowiedzUsuńTo nawet ma dosyć porządne podstawy historyczne.
Usuń@marcin d.
UsuńTeż tak to widzę. Swoją drogą ciekawe, że Pan Bóg nie sprawił im jeszcze choćby lekkiego lania
Jak to mówią "Pan Bóg nierychliwy..." i ja lubię to powiedzenie. Jakoś tak napełnia mnie spokojem.
Usuń@marcin d.
UsuńLudowe powiedzenia są zawsze do polubienia.
@Gemba
OdpowiedzUsuńPrawosławni na Ukrainie (czy w Rosji) mają taki podstawowy schemat chrześcijaństwa.Główny konar (pień) drzewa - to prawosławie. Wiele gałęzi to różni schizmowcy. Średniej wielkości to katolicyzm, mniejsze to protestanci, anglikanie itp.
No i nie uznają Papieża...
Stare, ale jare:
OdpowiedzUsuńZ czego słynie Belgia?
Z czekolady i pedofilów.
Czekoladę robią po to aby wabić dzieci.
No i jeszcze z Brugi, miasta angielskiego.
@karakuli
OdpowiedzUsuńNo i są jeszcze słynne belgijskie frytki dla tych, które akurat nie lubią czekolady.