Dziś
chciałbym opowiedzieć o pewnej młodej kobiecie, córce przyjaciół, której prawdopodobnie
akurat kiedy piszę ten tekst nie ma w domu, bo jest w pracy, a jest to
informacja o tyle ciekawa, że jest właśnie godzina 1.15 w nocy.
Jest to dziewczyna wykształcona, inteligentna,
znająca języki, która znalazła pracę w zagranicznej korporacji, która postanowiła
prowadzić ten swój outsourcing w Polsce z tego prostego powodu, że tam na
miejscu nikt by się nie zgodził za jakieś głupie centy siedzieć w pracy trzy
noce pod rząd po 12 godzin, następnie przed dwa dni wypoczywać, potem iść do
pracy na cztery dni po 12 godzin, a następnie wypoczywać przez pięć dni, po to
tylko, by po owych pięciu dniach znów wrócić do pracy na dwie kolejne noce, lub
dwa kolejne dni.
Powiedziałem
„centy”, ale to nie jest do końca prawda. Ona bowiem za tę swoją pracę dostaje
wprawdzie poniżej tak zwanej „średniej krajowej”, niemniej jednak biorąc pod
uwagę fakt, że owa średnia została sztucznie wywindowana do poziomu dla
zdecydowanej większości pracowników abstrakcyjnego, ona jest z tego co dostaje zadowolona.
Oczywiście wie też, jak bardzo jej sytuacja jest niestandardowa i zdaje sobie
sprawę z systemu, jaki za nią stoi, ale, jak mówię, nie narzeka.
Narzekają natomiast jej rodzice, kiedy widzą,
jak ten system woła o pomstę do nieba. Otóż przez to, że życie ich córki jest w
tak dramatyczny sposób pogrążone w chaosie, ona, jak mi opowiadają jej rodzice,
albo pracuje, albo śpi, albo się bawi tabletem, czekając aż będzie znów szła do
pracy. To prawda, że bywa i tak, że ona ma kilka dni wolnego, ale przez owe
straszne sekwencje czterech nocy pod rząd po 12 godzin, dawno już zapomniała,
co to znaczy dzień, noc, ranek, czy popołudnie. Jej życie to dziś albo
odsypianie, albo przygotowywanie się do kolejnego maratonu. Za to, do czego
została zmuszona, by mieć relatywnie dobrą, nie tak bardzo ciężką, ale też i
dobrze, jak na jej aktualne potrzeby, płatną pracę, musiała jednak zapłacić
cenę, której obywatele kraju który jej zlecił tę robotę nie przyjęliby nigdy. A
pamiętajmy, ona nie jest jedyna. Takich jak ona w całej Polsce są grube
dziesiątki tysięcy. Nawet ja sam, jak wiemy, mógłbym coś w tym temacie
dorzucić.
I to jest jeden aspekt sprawy, o której
chciałem dziś opowiedzieć, i wcale, wbrew pozorom, nie najważniejszy. W końcu
każdy niesie swój krzyż i niech Bóg nam pozwoli nie musieć zamienić tego
obecnego na coś znacznie gorszego. Ja dziś chciałem porozmawiać o czymś zupełnie
innym. Otóż znajomi rodzice opowiedzieli mi tę historię nie tyle po to, bym usłyszał,
jak ich dziecko ma ciężką pracę, ale by wspomnieć o czymś znacznie ciekawszym.
Otóż kilka dni temu jej ojciec był na tak zwanym zjeździe koleżeńskim, no i
kiedy przyszło do wymieniania się informacjami, co tam u kogo słychać i jak się
ułożyło życie, jeden z kolegów, kiedy dowiedział się, że córka znajomego pracuje
dla poważnej zagranicznej korporacji, gdzie wszyscy rozmawiają w obcym języku i
gdzie na co dzień człowiek ociera się o osoby pochodzące z krajów o znacznie
lepszej pozycji w Unii Europejskiej, niż Polska, powiedział mu, że ona „powinna
całować po rękach” tych, którzy ją zatrudnili, bo równie dobrze mogłaby wylądować
w kasie w Tesco, czy w galerii przy dworcu, gdzie by była zaledwie jedną z
wielu, a tak, to jest już kimś.
No więc jest czas, bym i ja powiedział coś od
siebie. Otóż ja znam polityczne poglądy wielu z nas, znam też poziom emocjonalnego
zaangażowania, jakie u niektórych z nich wywołała ostatnia polityczna zmiana w
naszym kraju, wiem też, co oni w większości sądzą o Polsce i jej pozycji
przetargowej wobec takich krajów jak Francja, czy Niemcy. Ta jednak myśl, że my
powinniśmy „całować po rękach” owych panów, którzy zgodzili się nas zatrudnić,
jako swoich służących, zrobiła na mnie autentyczne wrażenie z tego względu, że
moim zdaniem, wbrew temu czego byśmy sobie życzyli, ten sposób myślenia wśród
wielu z nas, nie jest wcale tak bardzo wyjątkowy. Owa mentalność bitego batem
Murzyna, nagle szczęśliwego, bo oto minął dzień, kiedy za dobrą pracę dostał
dodatkową porcję zupy, to nie wyjątek, ale często reguła.
Oto ledwo co wczoraj, w odpowiedzi na mój
tekst o Beneluxie, nieznany mi komentator na Salonie24 wpadł w odpowiednio
szyderczy ton i napisał następujące słowa: „A
więc Benelux to dla pana polaczka z 'kulturowego zadupia Europy' [S. Lem]
jednostka za mało poważna”. I tu znów, nie chodzi nawet o owego internautę,
który, jak widzimy, sam na ten poziom się nie wspiął, ale został intelektualnie
wyedukowany przez samego Stanisława Lema, ale o pewne bardzo smutne zjawisko,
które korzysta z naprawdę przeróżnych inspiracji, a których wspólnym celem jest
doprowadzenie nas wszystkich do stanu takiego zbydlęcenia, że naprawdę pełne
szczęście poczujemy dopiero wtedy, gdy nasz pan pozwoli się nam napić ze
swojego kubeczka.
Dziś, jak wiemy, nie jest nagorzej. W
ostatnich latach pokazaliśmy, jako Polacy, że z nami nie pójdzie im tak łatwo,
i w związku z tym mamy naprawdę wiele powodów do dumy. Nie wolno nam jednak stracić
czujności. Wśród nas wciąż jest bardzo dużo niezwykle entuzjastycznie
zorientowanych i szczerych niewolników, i niech nas Bóg broni, by któregoś dnia
oni się za nas nie wzięli, gdy przyjdzie nam do głowy coś tam szumieć na temat
godności. Był czas, że próbowali i im nie wyszło. Ale nie łudźmy się. Oni tak
łatwo nie odpuszczą.
Wszystkich czytelników tego bloga
zachęcam do odwiedzania księgarni pod adresem www.coryllus.pl i kupowania moich książek. Naprawdę warto.
Obawiam się, że stanowią oni większość. Ale nie mają świadomości ani swoich rzeczywistych poglądów, ani swojej przewagi liczebnej.
OdpowiedzUsuń@Jarosław ZOlopa
UsuńOni w ogóle nie mają jakiejkolwiek świadomości. Są pod całkowitą kontrolą i cieszą się, że wciąż ruszają wargami.
@Jaroslaw
UsuńTeż tak myślałem jeszcze niedawno, ale zmieniłem zdanie obserwując różne zjawiska w ostatnim roku. I jestem tu optymistą. Jest ich wielu, szczególnie w miastach. Ale myślę, że jednak nie większość. A w każdym razie nie większość decydująca.
@marcin d.
UsuńNa pewno nie jest to większość.
@ To ja dopiszę coś "w podobie". Siedzieliśmy sobie, oglądając mecz siatkówki z teściami syna i z ich rodzeństwem i wymienialiśmy się myślami na temat emigracji młodych. Na nasze smutne konstatacje, że być może sporo ich już nie wróci - jeden z panów rzekł "dobrze, że mają gdzie wyjeżdżać"... To było gdzieś jesienią w 2014 r. - czyli jeszcze przed upadkiem politycznego gnojowiska w wykonaniu POPSL.
OdpowiedzUsuń@Ogrodniczka
UsuńTo jest bardzo ciekawe. Mam na mysli to zdanie "dobrze, że mają gdzie wyjeżdżać". Jestem pewien, że sam je słyszałem wielokrotnie, tak, jakby ono zostało gdzieś wymyślone, a nastepnie ludziom wdrukowane w świadomość.
To jest wdrukowane w pokolenia. Emigracja jako sposób na szczęście.
Usuń@Toyah 12.36
UsuńMogę tylko na ewentualne usprawiedliwienie dodać, że pan z rodziną mieszkał w niedużym mieście w woj. rzeszowskim,w którym "sprywatyzowano" istniejące 2 fabryki. I rzeczywiście było z pracą nietęgo.
No ale tu chodzi o POSTAWĘ - a nie o smutną konieczność wyboru, a na to nie ma usprawiedliwienia...
@Jarosław Zolopa 13.22
UsuńA co nam Kwaśniewski gadał przed referendum w sprawie przystąpienia do UE? Dokładnie to samo!!!
@Ogridniczka
UsuńOczywiście, że chodzi o postawę. Kwaśniewski z cała pewnoscią nie miał na myśli poszczególnych dramatów, lecz pomysł na życie.
Notka ta w sposób idealny koresponduje z notką coryllusa "Zasób czy podmiot albo o definicjach narodu". Otóż odpowiedź na pytanie o źródło mentalności niewolniczej brzmi - tradycyjny handel dalekosiężny, w którym jesteśmy towarem. Jeśli do wieków jesteśmy zasobem, to trzeba przyjąć to do wiadomości. Kim możemy być? Tymi, którzy wydają "towar" w ręce handlarzy, jak to opisał Autor? Tymi, co odbijają jasyr z rąk niczego nie rozumiejących Tatarów? Zasobem, który stara się urządzić?
OdpowiedzUsuń@Don Esteban
UsuńJeszcze nie zdążyłem zajrzeć do Gabriela, ale zauważyłem, że my ostatnio wciąż tak na siebie wpadamy.
Trochę niezręcznie to pisać, ale ciarki mnie przeszły czytając dzisiejszy wpis. Temat, o którym dosłownie myślę prawie codziennie. I rozmawiam z żoną. Smutny temat, ale jak to się mówi "im więcej wiesz, tym cierpisz bardziej" i niestety pewna racja w tym jest. Nie dalej jak kilka dni temu pisałem u Coryllusa o tych grupach ludzi wychodzących na lunche z biurowców, a każda grupa ma takie same smycze na szyi, w tym samym kolorze, wzorze i z takim samym logo. I często myślą, że Pana Boga za nogi złapali. Ja też kiedyś pracowałem w nowoczesnej korporacji na 3 zmiany. Wytrzymałem pół roku i uciekłem. Taki tryb naprawdę dewastuje życie. A outsourcing kadr idzie w Europie zgodnie z wiatrem (najczęściej wieje z zachodu). Czyli kiedyś zachód, teraz Polska, niebawem (i często już) Ukraina, Kazachstan, itp. Powody są jasne i oczywiste.
OdpowiedzUsuń@marcin d.
UsuńDlatego tak bardzo, wciąż i mimo wszystko, liczę na Dobrą Zmianę.
@toyah
UsuńJa też, w końcu Nadzieja jest z nami do końca. Poza tym jak mówiło się kiedyś "znaj proporcje mocium Panie". Widzimy, że to co mamy teraz jest bardzo dalekie od tego co byśmy chcieli (szczególnie w kwestii fundamentalnych założeń), ale jednak kurcze no - jest chyba jednak chociaż trochę LEPIEJ niż było przez poprzednie wiele lat? Ja w każdym razie wciąż tak uważam.
Dodam jeszcze od siebie coś poniekąd związane z tematem, z mojego miasta Wrocławia. Dzisiaj rano jechałem autobusem i był taki ekran, na którym wyświetlane są m.in. wiadomości. Były 4 wiadomości, ale jedna z nich wyświetlana była jakieś 3x częściej niż pozostałe. Ciekawe, prawda? Był to nius, w którym tzw. lider .N krzyczy, że przejmą państwo i zaczną od jego "depisyzacji". W ciągu 30 min jazdy pokazano mi to jakieś 10-15 razy. Pozostałe może 5. Ponieważ takie ekrany są i dzisiaj pokazują tę samą wiadomość w wielu innych autobusach, nasunęły mi się 3 wnioski.
OdpowiedzUsuńPierwszy to taki, że dobrze widać, po której stronie cały czas Wrocław stoi. Dla mnie osobiście bardzo smutne, no ale geografia chyba jest tu bezlitosna.
Drugi to taki, że oni naprawdę traktują sprawę poważnie i ciągle są na to pieniądze, które ktoś tej firmie bustv.pl płaci za takie, a nie inne prezentowanie poszczególnych treści. Wyobraźmy sobie jak ludzie siedzą w tych autobusach i tramwajach codziennie i dostają taką porcję "wiadomości" za każdym razem.
Po trzecie wreszcie możnaby powiedzieć co z tego, przecież teraz mamy równie sprawną propagandę prorządową w telewizji i radiu publicznym albo Radiu Maryja. Otóż nie, jakość tej propagandy w tej chwili powoduje, że odwraca się od niej wzrok i słuch bardzo szybko i ona moim zdaniem po prostu nie działa. A tych, którzy mogliby prezentować zupełnie inny poziom (jak Gospodarz tego bloga albo Coryllus) są... wiadomo gdzie.
@marcin d'
UsuńMoim zdaniem za tym stoi miasto. Na razie nie mamy tam nic do gadania.
@marcin d.
UsuńNo i jeszcze jedno. Nie wydaje mi się, żeby ludzie tak bardzo przejmowali się tą propagandą. Tak jak żadną inną z tamtej strony tak naprawdę. Od czasu jak mainstream znalazł się po właściwej stronie, my każdą próbę zawrócenia ludziom w głowie w jednej chwili zamieniamy w nic nie znaczący szum.
Pracowałam w takim systemie. Brak słów na opisanie jak się czułam już po dwóch tygodniach. Ziałam nienawiścią i pogardą do otoczenia, pracodawcy i siebie samej. Tylko ja pracowałam na czarno, za mniej niż najniższa krajowa polska. Wiek mi nie pozwalał wyjechać za granicę ani znaleźć innej lepszej pracy.
UsuńWspółczuję Pana znajomej i myślę że szkoda życia na tego typu zajęcie.
Jaki z tego morał? Niech każdy sam oceni.
@Ulewa, prosze wytlumacz dlaczego praca musi odbywac sie w takim systemie o jakim mowa w tekscie (ja nie mam zadnych doswiadczen z praca w korporacji ani, co moze wydawac sie dziwne, nie znam nikogo z takim doswiadczeniem)
UsuńZ podobnym harmonogramem pracy spotkalam sie jedynie w przypadku personelu w szpitalach gdzie oczywiscie musi byc zapewniona obsluga przez 24 godziny na dobe, ale w korporacji?
@Ulewa
UsuńChyba nie do końca się zrozumieliśmy. Problemem nie jest sama praca. Dopóki ona jest młoda i mieszka w rodzicami, to jest to miejsce nienajgorsze. Problemem jest mentalność niektórych z nas, którą ja nazywam
ściśle postkolonialną. Córka mojego kolegi jest inteligentna, bardzo dobrze wykształcona i ona nie ma żadnego powodu, by mieć poczucie niższości wobec tych Holendrów. A już z całą pewnością nie ma powodu, by im za cokolwiek dziękować. Problemem jest to, że wielu z nas nie potrafi tego uznać.
@tereska
UsuńPracowałam w korporacji taksówkarskiej w dyspozytorni. Blisko rok.
@ toyah.
No cóż, jeżeli nie. ma przymusu ekonomicznego...
@Toyah
OdpowiedzUsuńKolejny tekst z kategorii "Wszystkie Formy zniewolenia", albo z cyklu o zasobach siły żywej - jak słusznie zauważył @Don Esteban.
Jako rasowy wieśniak muszę się posłużyć chłopską prostą logiką.
Ten system ma na celu:
a)w przypadku osobników rodzaju męskiego - odebrać możliwość normalnego rozumowania i okoliczność ku sięgnięciu pop używki;
b) w przypadku osobników żeńskich - uniemożliwić założenie rodziny.
Przepraszam, że tak obcesowo, ale inaczej się nie da. I pamiętajmy - pierwsze zniewolenie jest zawsze wewnętrzne - to zniewolenie grzechem.
Jeśli rodzice są wierzący to komunia w intencji i różaniec nie zaszkodzą, a mogą uratować, nawet jeśli "średnia krajowa" się oddali.
A mentalność? to olimpiada na wzorowego karbowego zapoczątkowana tak naprawdę od końca Gomułki, jka mniemam. A jak od końca Gomułki to chyba domyślam się przez kogo promowana.
@niepogodzony
UsuńTo ja może powtórzę. Za te dziewczynę nie trzeba się modlić bardziej, niż za każdego z nas. Ona jest wystarczająco dobra, by sobie ostatecznie poradzić.
OK, rozumiem. Ja po prostu jestem radykalnym czarnowidzem.
UsuńAle co do modlitwy, to nigdy nie zaszkodzi. Nie warto się modlić tylko za potępionych. A to dziewczę nie jest potępione.
@niepogodzony
UsuńTo dziewczę, jak piszesz, w ogóle nie jest problemem.
Jakże miło widzieć szanownego Estebana.:)
OdpowiedzUsuńMam trochę wątpliwości do tego współczesnego niewolnictwa, definiowanego jako praca w korporacjach. Uzasadnienie będzie krótkie. Mamy wolny wybór.
Pozdrawiam i dziękuję za dawne czasy u Toyaha.
PS reszta w komentarzu u autora.
@Gemba
UsuńPo raz trzeci: preoblemem nie jest praca, lecz postawa niektórych z nas wobec tych, których uważamy za silniejszych.
Krzysztof.
OdpowiedzUsuńNapisałeś w tagach "honor" i "Polska". W notce "godność". Najważniejszy przekaz Twojego wpisu.
Trochę o sobie i jak było. Koniec lat 90 ubiegłego wieku. Mój przyjaciel, po doktoracie, jeździł do Francuzów zbierać winogrona. Był nasz i takim został do dziś. Traktował to jako "wypoczynek" we Francji. Po drugim, lub trzecim takim wyjeździe zapytałem go, czy nie jest mu wstyd? Czy godność i honor polskiego naukowca pozwala się mu się tak poniżać?
Odpowiedział bez żenady, że nie. To jest jego pomysł na kasę, aby godnie żyć w Polsce. Zapewnić byt rodzinie.
Czasy inne. A postawy?
@Gemba
UsuńWypadałoby jeszcze wiedzieć, jak się ten Twój znajomy tam prowadził. Od tego zależy niemal wszystko.
Co Ty sugerujesz? On zabierał żonę na winobranie.
UsuńTo bardzo uczciwy i dobry człowiek. Rzecz w tym, że ja byłem idealistą a on realistą.
Usuń@Geba
UsuńNie to miałem na myśli. Chodziło o godność.
Krzyś.
UsuńJak się ktoś "prowadzi", od dawna, brzmi jednoznacznie.
Pytasz o jego godność. Następne wizyty do pracy były już z bez opłaty za nocleg.
Tylko nie w tym rzecz. Nie mógłbym jechać do pracy fizycznej, będąc doktorem nauk z Polski. Za każde pieniądze.
@Gemba
UsuńA w jaki to sposób doktor nauk ma większe moralne obowiązki od krawca, lub kuśnierza?
@Gemba
UsuńDość odważne stwierdzenie. Już nie przesadzajmy z tymi doktorami, bo to samo w sobie nic nie znaczy a pełno z nich to straszni gamonie. Warto też uważać jak zawsze z mówieniem " nigdy". W życiu różnie bywa, a żadna praca nie hańbi.
Dziękuję za radę. Było to lat temu dwadzieścia. Możesz sobie wyobrazić, jak wtedy było? Napisałem, jak odbierałem wtedy takie postawy.
Usuń@Toyah
UsuńNie rozumiem Twojego pytania? Jaka moralność? Pisałem o godności.
@Gemba
UsuńJa Ci udzieliłem jakiejś rady? Ani mi w głowie.
@Gemba
UsuńNo, dobra. Nie moralne. Godnościowe. Jaka to różnica?
Tak to jest "wdrukowane" od wielu pokoleń.
OdpowiedzUsuńTych którzy są od tego wolni wybito ...
Ale wiedza leczy, wyjazd tam, wyjazd na wakacje, wyjazd odwiedzić dzieci i zmienia sie optyka.
Jest nadzieja.
Młodzi wiedzą więcej, nie mają takich kompleksów.
A pamiętajmy nic tak nie "grzeje" jak zawiedzione aspiracje.
Dokładnie. Najlepiej leczy nauka zdobyta na własnym tyłku...
UsuńCzemu nie mam misia w Gembie?
OdpowiedzUsuń"Owa mentalność bitego batem Murzyna, nagle szczęśliwego, bo oto minął dzień, kiedy za dobrą pracę dostał dodatkową porcję zupy, to nie wyjątek, ale często reguła"
OdpowiedzUsuńWydawałoby się, że to nie o mnie, nie o Polakach, bo przecież postawę, stosunek do reszty świata przyjmuje się od rodziców, z domu a jednak środowisko, w którym się obracamy - a nie zawsze mamy wybór, chociażby w szkole czy na uczelni, a i media- tak obniżyło loty, że trzeba być ciągle pod bronią, nie spuszczać z tonu. Nawet jeżeli tylko ze względu na tych, co nas poprzedzali w tym naszym polskim bycie. I licząc na ich wsparcie, wsparcie tych, co się wsparli na Bogu.
Przed Nim pokłon, nie przed ludźmi.
Ostatnio wszystko sprowadza mi się (samo:))do spraw ostatecznych i już, prawie bez marginesu.
Emi
@Emi
UsuńProszę stąd nie odchodzić. No i przy komentowaniu wybierać opcję "nazwa", a nie "anonimowy".
Czytam od dawna z przyjemnością i na ogół nie mam nic do dodania.
OdpowiedzUsuńNie wiem co z tym adresem URL, przecież nie mam własnej strony tylko adres e-majl
@Emi
UsuńTo jest tylko jedna z opcji. Może, jak widzisz, być sama nazwa.